Uwaga!

Fanfiction yaoi, czyli traktujące o związkach męsko-męskich. Blog zawiera również treści erotyczne.
Nie lubisz, nie czytaj - ja do niczego nie zmuszam.
Możesz skomentować dowolną notkę, każdy komentarz zostanie przeczytany! :)

poniedziałek, 28 maja 2012

"Technicolor" Rozdział 1 (SasuNaruNeji)

Jest koniec maja, jest notka. ;) O kontynuacji „Czarno-białego” pomyślałam dzięki A. Trochę mi czasu zajęło dojście do ładu z fabuła, no ale w końcu jest.
Fik nadal jest melodramatem, nawet nie wiem, czy nie większym, skoro do głównego pairingu SasuNaruNeji dochodzi jeszcze Sai, którego nie mogę tak zwyczajnie wykopać. Taki trochę czworokąt miłosny wychodzi w pewnym momencie.
A opowiadanie tym razem też w kooperacji z Kasicą. Udało mi się ją jakoś namówić, więc niektóre elementy fabularne należą do niej. Jak się nie będzie podobało (nie wykluczam takiej możliwości, rzecz jasna) zwalajcie na nas obie. ;>
W całości tekstu mogą występować elementy angstowe, opisy przemocy, wulgaryzmy i podobne, postacie są trochę OOC. Będzie trochę inaczej niż w części poprzedniej i niestety nie mogę zagwarantować, że na pewno się spodoba.
Rozdziałów będzie około pięciu. Narracja będzie prowadzona, że tak ujmę, z trzech punktów widzenia, dla uściślenia zmianę narratora w tym fiku będę oddzielała trzema gwiazdkami, zmianę czasu akcji tylko pustym wierszem. No a tekst kursywą to już w ogóle inny czas akcji, bardziej flashback i to jedynie dialogowy. W zasadzie to myślę, że można się w tym odnaleźć. Mam nadzieję, że to tylko strasznie brzmi, jak próbuję wytłumaczyć. : D
Poniekąd motta rozdziałów stanowią frazy z piosenki „Zuviel Liebe kann dich töten” od Oomph!a, fanfik nie jest co prawda songfikiem, ale zaskoczyło mnie, że coś może całkiem nieźle pasować. ;) Tekst z tłumaczeniem <tutaj>, piosenka <tutaj>.
W tym rozdziale użyłam także parafrazy cytatu z piosenki Farina Urlauba „Sonne”. Teledysk <tutaj> i tekst oraz tłumaczenie <tutaj>. Tłumaczenia
są mojego autorstwa, chciałam wprawdzie skopiować jakieś z tekstowo.pl, ale niestety umieszczone tam teksty nie podobają mi się, głównie przez kilka błędów. Moje są przynajmniej poprawne. :P
W każdym razie, po tym długim wstępie, miłego czytania! :)
I pozdrowienia dla M., który pomógł mi z paroma edycyjnymi zagadnieniami.
Technicolor
Rozdział pierwszy
Jest mi za ciasno w mojej skórze,
Nie mogę oddychać.

(Meine Haut ist mir zu eng,
Ich kann nicht atmen.)
„Dajesz sobie radę?”
„…tak, jest dobrze.”
„Ciągle jesteś z Saiem?”
„No.”
Zamknął drzwi za Naruto, nie czekając aż ten zejdzie po schodach. Nie chciał w tamtej chwili już na niego patrzeć i słuchać o tym, że minął prawie rok, odkąd Sasuke zniknął z wioski i Neji powinien coś z tym zrobić.
Co zrobić? Naprawdę Naruto miał na myśli, że obaj powinni ruszyć mu na ratunek, próbować jakoś osłonić go przed nim samym? Umieścić pod kloszem i chuchać na niego, żeby mu się czasem nie przypomniało o jego wymordowanej rodzinie? Czy może zwyczajnie, napchać depresantami, uważając, że to najlepsze, co można zrobić — odsunąć od niego wszelkie nieprzyjemne myśli?
Neji opierał się o drzwi na klatkę schodową i bez ruchu obserwował padający za oknem śnieg. Niebo było szare.
Czy naprawdę pozostawało cokolwiek do zrobienia, oprócz tej kompletnie idiotycznej wizji szaleńczej, nieco spóźnionej pogoni, która, jeszcze niewypowiedziana na głos, czaiła się za słowami Naruto?
Parsknął cicho, prawie śmiechem, chociaż to co myślał nie było ani trochę zabawne.
Pogoń, a potem co? Obaj zostaną uznani za zbiegłych ninjów i wyślą za nimi oddział Anbu. Właściwie to z góry skazane jest na porażkę — dla Sasuke i tak najważniejszy jest tylko Itachi, nikt inny. A dla Nejiego Sasuke nie znaczy nic, jest kompletnie nieważną osobą. No i czy nie było już na to za późno?
Oczywiście, to nie ma sensu, powiedział sobie. Przecież to nie film, nie jesteśmy w kinie. To nie tak, że możemy sobie po prostu wyjść i nie wrócić. Ten seans musimy obejrzeć do końca, pomyślał gorzko. Życie nie działa jak taśma w kasecie, nie możemy go cofać w nieskończoność, żeby nigdy nie zobaczyć zakończenia, żeby cały czas oglądać tylko te najładniejsze obrazki i mieć bezsensowną nadzieję na happy-end. Koniec jest więcej niż oczywisty, bohater umiera, a szczęśliwych zakończeń nie ma. To ludzkie, tylko ludzkie, wszystko ludzkie i przerażająco sensowne.
Neji nadal stał bez ruchu przy drzwiach i patrzył w szare, płaskie niebo widoczne za oknem. Płatki śniegu wydawały się grube i padały gęsto, kwestią czasu więc pozostawało, kiedy pokryte błotem chodniki znów staną się białe. Tak cholernie, cholernie białe, a następne dni znów tak cholernie, cholernie mroźne. Nie zdziwiłby się, gdyby dziennikarze tę zimę nazwali chlubnie „Zimą Stulecia” i obnosili się z drastycznie ujemnymi temperaturami w programach telewizyjnych, poniekąd przerażeni, poniekąd zafascynowani, że temperatura potrafi spaść aż tak nisko.
„To najmroźniejsza zima od pięćdziesięciu lat!” powie prezenter pogody w wieczornych wiadomościach, nieświadomie chyląc głowę przed majestatem zimy — ujemnych temperatur, oblodzonych chodników i kul śniegowych wrzucanych za kołnierze — a Neji, nieczuły i niewrażliwy, prędko go uciszy, ponownie odłączając telewizor od kontaktu.
Hyuuga westchnął cicho, odchodząc od drzwi, żeby zebrać filiżanki ze stolika. Tylko Naruto wypił swoją herbatę, jego filiżanka była pełna prawie po brzegi — osad na powierzchni wystygłego napoju zdawał się z każdą chwilą matowieć coraz bardziej.
Ciekawe, czy Naruto już zszedł po schodach i wyszedł na dwór. Czy zamierza pójść teraz zobaczyć się z Saiem, pocałować go na powitanie, powiedzieć, że strasznie zmarzł i że fajnie by było, gdyby ugotowali kakao i wypili je razem, przytulając się do siebie pod kocem… To miła rzecz, mieć kogoś takiego, do kogo można pójść. Naprawdę miła.
Naruto był z Saiem jakoś cztery miesiące i raczej nie wyglądało na to, żeby miało to ulec zmianie w najbliższej przyszłości. Chyba, że rzeczywiście zapragnie to swoje „robienie czegoś” wcielić w życie i  równocześnie, za jednym zamachem, schrzanić wszystko inne.
Jeśli Naruto już poszedł, Neji mógł mu zazdrościć, bo sam nie miał nikogo takiego, żeby powiedzieć, że pogoda jest straszna i chyba czas założyć grubszy podkoszulek, skoro zaczyna drżeć, stojąc w przedpokoju i bezsensownie patrząc na filiżanki, które dawno już powinien był wrzucić do zlewu.
Nie chciał dzwonić do Tenten, czy do Lee z żadnymi błahostkami. Przyjaciele, czy nie, po co zawracać im głowę niepoważnymi problemami, tym że Nejiego napadło na dziwne rozważania. A i przecież nie wybierze się nagle do posiadłości Hyuugów w celach konwersacyjnych. Chociaż niewątpliwie zszokowana mina Hiashiego byłaby warta wszystkiego, wolałby, żeby ewentualne spotkanie z wujem nie nastąpiło nigdy, a jeśli już, to w bardzo odległej przyszłości. Sytuacja w klanie, jak wynikało ze słów Hinaty, była więcej niż napięta i spotkanie z pewnością nie należałoby do tych przyjemnych.
Ale jeśli Naruto jeszcze nie poszedł… jeśli nie…
Ale pewnie poszedł, nawet nie ma co sprawdzać, nawet nie ma co naciskać tej klamki i zerkać na klatkę schodową.
I nawet jeżeli jeszcze nie poszedł, Neji nie będzie go na siłę zatrzymywał — jest milion lepszych rzeczy do roboty, niż stanie pod drzwiami mieszkania Nejiego Hyuugi, który przed momentem prawie wyrzucił go z mieszkania i miał do niego pretensje, i się wykłócał, sfrustrowany jak dziwka na zjeździe eunuchów! No i czemuś pocałował. Czy może to Naruto, a on sam tylko spytał, czy nadal- Jakby to dla Hyuugi miało jakieś znaczenie, czy Uzumaki z kimś jest, czy nie.
Gdyby nie filiżanki w rękach, Neji chciałby teraz uderzyć o coś pięścią, tak żeby zabolało —jakby to miało jakiś sens teraz, myślenie o tym wszystkim, zapętlanie się w domysłach, w niepełnych koncepcjach, co do których nie mógł mieć najmniejszej pewności.
Naruto, Sai, Sasuke, Hiashi i Neji
Sensu było mało. Albo po prostu nie mógł go odnaleźć, stojąc przy stoliku, wciąż twarzą do okna.
Neji odstawił naczynia ponownie na stolik, obrócił się na pięcie i podszedł do drzwi. Powoli nacisnął klamkę i uchylił je.
Tak jak się spodziewał. Korytarz był dokładnie taki, jak się spodziewał — pusty.
I ciemny ponurą zimową szarością.
***
Kiedy Neji zamknął mu drzwi prawie przed nosem, Naruto właściwie zawahał się, czy by nie zapukać i nie wejść tam znowu, ignorując fakt, że dopiero co stamtąd wyszedł. Wypowiedziane „no” na pytanie o Saia zatrzasnęło mu jednak temat do rozmowy, użarłszy wyraźnym przeczuciem, że lepiej będzie, jeśli sobie już stąd pójdzie. Dużo lepiej.
Fraza „minął rok” razem z „coś zrobić” przylepiły mu się do ust i nie potrafił ich w żaden sposób od nich odczepić.
Poprawił szalik, nasuwając kolorową wełnę na usta i zszedł szybko po schodach.
…dziesięć stopni, półpiętro, zakręć, dziesięć stopni, piętro…
Chciał powiedzieć Nejiemu coś innego, nie że ten powinien zrobić coś w sprawie Sasuke, nie przypominać, że byli razem — w pewnej chwili we trzech — bo Neji doskonale o tym wszystkim wiedział. I wcale nie chodziło mu o to, żeby Neji tłumaczył mu, że nie kochał Sasuke, że to był przypadek, jeden z tych dłuższych, powtarzany przez dwa tygodnie. Nie chciał słyszeć od niego tych słów o braku potrzeby ratunku, braku uczuć u Sasuke i kompletnego braku znaczenia ich więzi wobec osoby starszego braciszka-mordercy.
Po co ci to było, ty głupi, głupi idioto, wyrzucał sobie, zeskakując ze schodów i wychodząc na zewnątrz.
Teraz go to uciskało, gdzieś pod mostkiem, gdzieś w trzewiach, ale sklejone „minionym rokiem” usta nie potrafiły wyszeptać jednego słowa, które nadawałoby się do powiedzenia przy Nejim, które potrafiłoby wyrazić coś więcej, jakieś inne odczucia. Bo oprócz „minął rok” chyba zdołałby tylko „przecież kocham Sasuke” wypchnąć przez zęby w obłoczku białej pary, a to już chyba było więcej niż nie na miejscu.
Klucze zadźwięczały, uderzając o siebie na srebrzystym kółeczku breloczka. Naruto otworzył drzwi do mieszkania i głośno potupał na wycieraczce, usuwając śnieg oblepiający jego buty.
— Sai? — zapytał z niedużego przedpokoju, rozsznurowując trapery. — Wróciłem. Jesteś…?
Sai był, oczywiście. Siedział przy dobrze oświetlonym biurku nad dużym arkuszem papieru i poprawiał szkic, dorysowując kilka ważniejszych detali i nieco mocniejszymi ruchami ołówka zaznaczając kontury.
— Cześć — powiedział, gniotąc gumkę w palcach i pociągając mocniejszą kreskę w miejscu, które przed chwilą starł. — Późno przyszedłeś.
— No może trochę — przyznał, wychylając głowę zza ściany. — Tak jakoś wyszło, ten teges, czasem bywa. Rysujesz, jak widzę. Będziesz robił z tego jakiś większy obraz, czy tylko tak sobie, że tak powiem, bazgrasz?
Sai uniósł wzrok znad kartki i uśmiechnął się do niego.
— Nie dzisiaj. Mam zadanie wieczorem, nic konkretnego bym nie zdążył zrobić.
— Brrr, misja w taką pogodę nie jest zbyt zachęcającą sprawą. Nie dość, że lodówa, to jeszcze śnieg pada. Nie żebym coś miał przeciw śniegowi czy zimie, ale no wiesz, kiedy masz wybór pomiędzy ciepłem i zimnem w bezpośrednim kontakcie z tobą, to odpowiedź jest więcej niż oczywista. Wolę przytulić się do kaloryfera — zaśmiał się.
— Dzięki za pocieszenie — odmruknął. — Ty z kaloryferem, a ja na dworze w zimnie.
— Ha, Uzumaki Naruto, przyszły Szósty Hokage, zawsze do dyspozycji! — zakrzyknął z werwą, przechodząc przez pokój i obejmując Saia od tyłu, przez oparcie krzesła. Przewiesił głowę przez jego bark, wciskając nos w miękki, gładko ogolony policzek. Zmrużył oczy. Jasne światło lampy na biurku trochę go raziło, odbijając się od bieli kartki.
— Ładne bardzo, co to? — zapytał z nosem nadal przy policzku chłopaka.
— Taka abstrakcja, nic wielkiego — odpowiedział Sai i zaraz dodał: — Chociaż otrzep tę swoją kurtkę ze śniegu, jak wchodzisz do środka. Jesteś zimny i mokry, przeziębisz się.
— Ach, wtedy będziesz musiał latać koło mnie z rosołkiem i aspiryną, poprawiać poduszki i nalewać ciepłej wody do termoforu. Nie wiem, czy czasem nie byłbym-
— Naruto, mówię serio. Przeziębisz się.
— No dobra, już dobra, jak ci to tak przeszkadza. — Cmoknął go w policzek i rozluźnił uścisk. Wyprostował się i poszedł odwiesić kurtkę. Rzeczywiście była mokra od topniejącego śniegu. Strzepał trochę puchu na płytki korytarza, jedna malutka kałuża w tę czy w tę nikomu raczej różnicy nie zrobi, co nie.
W kuchni zalał dwa rameny instant i wrócił chwilę później do Saia popatrzeć, jak ten z niewzruszoną, neutralną twarzą kontynuuje rysowanie.
— Jest kolacja. No, to znaczy zaraz będzie, jak makaron troszkę zmięknie — powiedział, poprawiając poduszkę za swoimi plecami. Sofa na której siedział była tak miękka, że się w nią zapadał. To było w sumie zabawne, że ninja, który powinien być przyzwyczajony do znoszenia wszelkich niewygód, fundował sobie kanapę tak miękką, że siedzenie na niej mogłoby stanowić synonim rozpusty.
— Dobrze. — Sai cieniował.
Ołówek nie przestawał poruszać się po arkuszu, palce czasami gniotły gumkę i ścierały któreś z nieudanych pociągnięć rysownika. Ciemna głowa schylała się nad arkuszem, czasami podnosząc blade dłonie do brody w zastanowieniu. Rameny stygły na blacie w kuchni, w okrągłych papierowych kubkach, przykryte metalicznymi wieczkami, a Naruto z każdą sekundą coraz bardziej zapadał się w poduszkach… coraz bardziej i bardziej.
— Zacznę jeść sam, przyjdź zaraz — odezwał się nagle, po dłuższej chwili milczenia i uciekł do kuchni, ratując się od utonięcia w miękkich czeluściach sofy.
Ramen miał akurat temperaturę odpowiednią, żeby jedząc, nie poparzył się. Słowa, które przykleiły mu się do ust wcześniej, trochę odpuściły, zmoczone ciepłym płynem zupki błyskawicznej. Pomarańczowe oka pikantnego oleju tańczyły na powierzchni zupy wraz z ususzonym porem, grzybkami i zmielonym pieprzem, a słowa, literka po literce, odklejały się od jego warg, jak taśma klejąca — niewidoczne, lecz wciąż namacalne — i opadały gdzieś obok, gdzie nie rzucały się tak bardzo w oczy.
Lecz wystarczy mu tylko przesunąć dłonią, by dotknął na ciepłej skórze znajomej lepkiej struktury słów, żeby ponownie przypomnieć sobie wszystko — aby myśl ta zagrała pierwsze skrzypce w jego głowie.
…pierwszy rok bez Sasuke za kilka dni…
…pierwszy od tak dawna rok, w którym Sasuke nie ma nigdzie w pobliżu…
            ***
— Chciałem, Neji, rozumiesz mnie, chciałem, żeby świat… jego świat wyglądał inaczej. Żeby nie żył tylko dla zemsty. Nie żył, aby zabić brata i po to tylko. Co to warte takie życie bez prawdziwego życia. Chciałem, żeby miał jeszcze coś — mnie. Żeby nie był taki… taki pusty. W środku, żeby nie był pusty w środku. Żeby miał mnie, żebym ja miał jego, żebyśmy byli. Kurwa, rozumiesz, żebyśmy byli. Po prostu.
(Herbata w filiżankach faluje, dłonie Naruto rozłożone na stole lekko drżą.)
            — Myślisz, że on też tego chciał? Tak naprawdę?
( Jego usta zaciskają się w wąską kreskę, zamyka oczy.)
            — Nie wiem, skąd mam to wiedzieć…
            — W porządku, Naruto?
            — …w porządku. Musi być, że to nerwy, czy niewyspanie, czy cholera wie, co to był ten wybuch. Ja nie wiem.
            — Nie szkodzi. Może zrobię jeszcze herbaty, napijesz się?
            — Napiję.
            ***
Był między nimi teraz jakiś dystans, taki jakiego nie było dawno. Nie pojawił się jednak z dnia na dzień — bariera budowała się dość powoli, skryta przed ich oczami w wąskich uśmiechach i krótkich, miłych pogawędkach. Pewnego dnia po prostu zauważyli, że jest inaczej, że bariera, której do tej pory nie dostrzegali, pogrubiła się i wąskie uśmiechy nie są w stanie zamaskować jej istnienia.
Neji się zmienił, zauważyli w końcu Rock i Tenten podczas powrotu z jednej z niezbyt wymagających misji kategorii B. Coś musiało być z nim bardzo nie tak, powinniśmy postarać się jakoś mu pomóc, uznali.
Rock i Tenten, jakkolwiek mieli pojęcie, co mogło mieć wpływ na zmianę nastroju Nejiego oraz jego zachowania, tak nie mogli domyślać się całości.
Nie mieli pojęcia, że ciemność, która trawiła serce młodego Nejiego, obwiniającego wuja o śmierć swojego ojca, osaczyła go po raz wtóry, tym gorsza i silniejsza, że teraz nie był już chłopcem, a mężczyzną.
Skąd mogli wiedzieć, że niektóre z jego snów napawają go bezbrzeżnym strachem, że czasami w nocy budzi się z gardłem zaciśniętym z przerażenia i nie potrafi wówczas nawet krzyknąć, tak głęboko porusza go świadomość istnienia w snach tej głębokiej studni, stojącej pod granatowym, wiecznie nieruchomym niebem, gdzieś wśród płaskiej pustyni o piasku białym jak kość.
Oczywiście niewiedza ta nie przeszkadzała Rockowi w martwieniu się. Słyszał przecież o tym, tak jak chyba każdy w Konosze, że Neji miał na pieńku ze swoim klanem, bo wyszedł na jaw jego bliski związek z Uchihą oraz Uzumakim. Właściwie plotki nie zostawiały na nich suchej nitki, ale o ile Naruto jakoś zbywał to wszystko, tak Hyuuga…
Musi mu być teraz bardzo ciężko, myślał Lee. Neji powinien wiedzieć, że ma we mnie wsparcie, nieważne jaki jest, niezależnie od wszystkiego.
Poklepał więc pocieszająco Nejiego po plecach, tak jak prawdziwy przyjaciel powinien.
— Tylko nie daj sobie wmówić, że jest tragicznie, jakakolwiek sytuacja by nie była — zaznaczył, nadal z ręką przyjacielsko obejmującą ramię Hyuugi. — Dobrze? Nie dasz się nikomu, Neji, hm? Siłą młodości przezwyciężysz wszystko!
Tenten uśmiechnęła się szeroko, prawie tak jasnym uśmiechem, jaki zwykle przyozdabiał twarz Lee.
— Właściwie to, Neji, w piątek wybieramy się do klubu. Może byś wpadł i dołączył do nas, masz coś przeciwko? — zaproponowała dziewczyna, skubiąc materiał jednej z rękawiczek. Było poniżej zera, mróz nadal trzymał, dlatego rękawiczki miała grube, wełniane.
— O tak! — entuzjastycznie wykrzyknął Lee, waląc go po raz kolejny w plecy, tym razem jednak dużo mocniej. — Neji, chodź z nami, będzie czadowo!!! Tak dawno razem nie wychodziliśmy! A kto wie, może uda ci się, no wiesz, spotkać kogoś, z kim mógłbyś może się umówić raz na czas na kawę. W piątek w klubie są tłumy całkiem miłych dziewczyn i chłopców, nietrudno poznać nowego znajomego. To chyba nie jest zły pomysł, co?
Jasne, perłowe oczy Nejiego nagle złagodniały. Kochany Rock, żeby poświęcać swój wolny czas na spotykanie się z nagle bardzo aspołecznym Hyuugą.
Uch, jakby to tutaj tkwił problem, w braku kontaktów z ludźmi za wyjątkiem tych zawodowych, a nie gdzie indziej. Nie chodziło przecież o mężczyzn, ani o kobiety, tylko o samego Nejiego.
O jego rosnącą obojętność na wszystko, na którą nie mógł nic poradzić. Obojętność jakby po prostu się pojawiła. Może stała gdzieś obok tej przeklętej studni ze snu i z każdym dniem jej dłoń wyciągała się coraz bardziej w jego stronę, żeby w końcu… może w końcu dotknie go takim dotykiem, który w pierwszym odruchu zmusi go do wzdrygnięcia. Zimne palce — jakież inne mogłaby mieć obojętność? — będą zaciskały się na jego barku coraz mocniej, wbijały się w zagłębienie w obojczyku, aż coś mu tam przeskoczy. I z tą chwilą będzie już cały jej.
Częściowo jej był chyba już teraz.
— Przepraszam, obawiam się, że w piątek będę zajęty — skłamał gładko Neji. — Nie wiem, czy mogę to odwołać. Może znajdziemy inny termin?
— Ojej — stropił się Rock. — Ale na pewno?
— Niestety.
— Szkoda bardzo, ale jakbyś chciał pogadać z przyjacielem, Neji, wiesz, gdzie mnie szukać?
— Wiem. Dzięki, Rock — odparł, skłaniając głowę.
Z Gaiem, Rock na pewno będzie trenował z Gaiem, ewentualnie siedział na randce z Sakurą — w razie potrzeby znalezienie go nie byłoby trudne. Znalezienie potrzeby do rozmowy byłoby raczej dużo trudniejsze.
Nie potrzebuję z tobą rozmawiać, Rock, nie wiem, czy to by coś zmieniło. Czy to byłoby w stanie cokolwiek zmienić. Nie powiem ci niczego, czego nie jesteś mniej lub bardziej świadomy. Niczego. Nie wiem, co mógłbym powiedzieć.
Rozmowa z Rockiem na pewno niczego by nie przyniosła. „Neji, to nie ma znaczenia, czy jesteś gejem, czy transwestytą, czy nie jesteś. Jesteś moim przyjacielem, to się liczy!!!” powiedziałby i nie dał dojść Hyuudze do słowa, aż nie skończy wyrażać swojego zrozumienia dla jego sytuacji.
A to nie było najważniejsze, czy był rzeczywiście homoseksualistą, czy był nim tylko przez tę jedną długą chwilę tam, z Sasuke. Jeśli to byłby jedyny problem, pewnie jakoś dałby sobie z tym radę — przynajmniej byłby to jasny problem. Ale tutaj chodziło o coś, czego sam Neji nie do końca rozumiał, więc skąd miał zrozumieć to Lee? To że nie chodzi o postać samotnego, niemogącego znaleźć partnera geja, a o kogoś, kto bardzo zawiódł się na sobie, na swojej rodzinie i nie mógł teraz ponownie dopasować się do tradycyjnych klanowych zasad, które obowiązywały każdego Hyuugę — wszystko było pełne nieścisłości i dziur, jakich nie dostrzegał nigdy przedtem.
Rock niewłaściwie oceniał Nejiego, a Neji nie potrafił go z tego błędu wyprowadzić. I wcale nie miał ochoty tego robić — wszyscy uważają, że jest samotnym gejem? Niech będzie, że właśnie to jest jego problemem, bo to jest do rozwiązania, to można naświetlić, wyjaśnić i szybko znaleźć remedium. Remedium, ach jakże proste i typowe — znaleźć sobie kogoś, tak jak Lee znalazł Sakurę. Ale przecież nie każdy ma swoją Sakurę, nie każdy ma swoją wielką, kochaną do nieprzytomności miłość.
Nie każdy.
Śmiertelna cisza wżarła mu się w uszy, kiedy zatrzasnął drzwi do swojego mieszkania.


Wieczór. Nagle powzięta decyzja, że w sumie co mu szkodzi. Jeden długi sygnał telefoniczny, potem drugi i trzeci, czwarty… Może jednak mu szkodzi, nagle atakujące przeczucie, skoro nie odbiera, to czy…
— Halo? — Odebrane. Neji usłyszał w słuchawce trochę zdyszany głos Lee, może przeszkodził mu w treningu.
— Cześć, Lee.
— Neji!!!
—  Słuchaj, nie wiem, czy nie jest trochę późno na zmianę planów — zaczął — wczoraj wydawało mi się, że piątek wieczorem mam zajęty, ale teraz okazało się, że właściwie-
— Oczywiście, że nie jest za późno! — ucieszył się chłopak. Neji mógł sobie wyobrazić, że teraz uśmiecha się bardzo szeroko. — Wpadnij, jak masz czas, będziemy czekali o ósmej, dobra?
— Dobra.
Odłożył słuchawkę na widełki.
***

2 komentarze:

  1. Komentarze przeniesione.

    O mechu, mechu, mechu, więc jednak napisałaś, ze jestem współaŁtorką, robocie przebrzydły? ;* I nawet powstawiałaś sobie teksty po niemiecku gdzie się da xD

    Tak ogólnie powiem, bo nie widziałam ostatecznej wersji rozdziału na oczy, ale wygładzone perfekt. Opisy przecudowne, ach, no ja czuję tę wielką i głęboką jak rów mariański deptechę Nejiego *.* I no tak, mnie sie osobiście fabuła podoba, bo jest nieco zapętlona i jakaś taka angstowata. Kurczę, ja chcę wiedzieć juz, jak to się skończy, bo niestety (omatko) nawet ja nie doznałam zaszczytu poznania zakończenia, co mnie martwi i nie pozwala uczyć się na zaliczenia ;D Jak nie zdam, zwalam na ciebie, zresztą na pewno nie masz nic przeciwko. :)

    Cytaty moje ukochane:
    "(...) Nejiego Hyuugi, który przed momentem prawie wyrzucił go z mieszkania i miał do niego pretensje, i się wykłócał, sfrustrowany jak dziw.ka na zjeździe eunuchów!"
    Loff! Dziw.ka na zjeździe eunuchów rządzi! (wykropkowałam, jakby onet miał ten wyraz na cenzurowanym)
    + większość opisów z mieszkania Nejiego
    + te klimatyczne opisy z Naruto, no.

    No, to zepnij poślady, pisz i edytuj resztę. ;)
    Ah, no i musze powiedzieć, że podoba mi sie teledysk do Sonne -- Farina juz nam. XD Video jest ładne, choć pan zbyt urodziwy już nie. Za to ta druga piosenka jakoś naprawdę mi przypadła do gustu -- czy to nie o tym gadałaś, że wydali nowy album? Coś o małpach? xD
    Kiss, kiss!
    kasic

    ~kasica, 2012-05-28 18:34
    @
    Trzeba mieć na kogo zrzucić co dziwniejsze elementy fabularne, Kasiu. xD A co do tekstów, to, no lol, wszak wiedziałaś o tym bardzo dobrze. :>

    Ja, zaliczenia, przeszkadzać? A na co ci zaliczenia, jak tak czy siak po tych swoich studiach będziesz bezrobotna, kochanie? ;** Nie martw się na zapas. xD

    o.O to że Farina znasz, to mnie nie dziwi (bardziej by mnie dziwiło, gdybyś mimo wszystko go nie znała), ale że nowy album Oomph!a jest o małpach, to mnie zabiło. Promolied (sorx, to chyba jest po duńsku, ale nie chce mi się spolszczać swoich myśli xD) był o małpach, "Bonobo", a album to coś... dziwnego. Jeszcze nie kupiłam, ale możesz wyguglać nowy vid na yt albo na oficjalnej stronie. Dero schudł i wygląda duuuużo lepiej, niż jak był młodszy ;3, chociaż sam teledysk tak sobie mi się widzi. Ciekawe jak z resztą muzyki albumu... hm.

    Dzięki za koment i całuski ślę! ;)

    ~mechalice, 2012-05-29 16:18
    @


    Nie pisz, że będę bezrobotna, kochanie. x_X Będziesz mnie ...
    Nie pisz, że będę bezrobotna, kochanie. x_X Będziesz mnie wtedy musiała utrzymywać, jak nie dostane roboty w żadnej poradni, czy innym przedszkolu!

    Haha, Farin mi się wrył w mózg i już go nawet lubię. :P A vid wyguglałam, najciekawiej wypada ten kostium kąpielowy (gimnastyczny?), bo mu tak dziwnie jaja wiszą. XDDDDD Obczaję całosć, głos ma naprawdę cudny!

    No a, nadal gierasz w FM?

    ~kasica, 2012-05-30 20:56
    @
    Cichaj, ja na bank też będę bezrobotna. :D Nie będziesz samotna w swojej beznadziejności!

    "Bo mu tak dziwnie jaja wiszą" omg, omg, you made my day! xDDDD Czas spojrzeć na moją miłość jeszcze z podtswówki innym okiem. ;P

    Gjeeeeraaaam -- teraz Fiorentina, drugi sezon w niej, do obrony potrójna korona (:D) i teraz chcę wygrać LM, bo wtedy Real mnie rozwalił doszczętnie.
    Tak na serio, to dziko nie mogę się doczekać Euro, haha, już sobie zaklepuję miejsce przed tiwi -- ciekawe, czy wyjdziemy z grupy i czy Włochy coś ugrają. :>

    ~mechalice, 2012-05-31 22:48

    OdpowiedzUsuń
  2. Kontynuacja? Ciekawy pomysł bo tamta częśc pierwsza ma rzeczywiście takie niezakończone zakończenie. XD Naruto mnie zastanowił, ten jego związek z Saiem nie wydaje się zbyt szczęśliwy i chyba nie mają zbytnio szans, bo blondas chyba nadal mocno kocha Sasuke. No a Neji to już w ogóle, sprawy klanowe, zdecydowanie coś do Naruto i te powiązania z Sasuke, które łączą go z Naruto. x0 Dziewczyny, Mechalice i Kasiu podoba mi się, jestem ciekawa, jaki może być finał takiego romansu i z wytęsknieniem czekam na nową notkę.

    ~Minako, 2012-05-30 01:15
    @
    Dzięki bardzo za komenta. Nowa notka z pewnością pojawi się... no, na pewno pojawi się w czerwcu. ;P

    ~mechalice, 2012-05-31 22:44


    Śmieszne, że akurat "Technicolor", bo właśnie mam wielką fazę na utwór, w którym jeden z moich ulubionych fragmnetów tekstu to "Technicolour thrill, it coasts a fortune, so it must be real". Ale pomiając to, tytuł idealnie pasuje, bo w czymś takim żyje teraz Neji, prawda? Baardzo czekałam na tę kontynuację i nie zawiodłam się! Klimat może trochę inny niż w prequelu, ale wciąż taki angstowy.
    Poznajemy w końcu inne postaci, czekałam, aż naświetlisz związek Saia i Naruto. Scena, w której Naru wraca do domu, jest jak z obrazka. Niby wszystko pięknie, ale potem te jego myśli. Ciekawam, czy ostatecznie wyruszy z Nejim za Sasuke, czy jak to będzie.

    "- O tak! - entuzjastycznie wykrzyknął Lee, waląc go po raz kolejny w plecy, tym razem jednak dużo mocniej. - Neji, chodź z nami, będzie czadowo!!!" Cały Lee. Śmiałam się przy jego tekstach, może właśnie te nowe postacie wpłynęły na klimat, jest trochę lżejszy. A ten telefon na końcu.. Neji chce spróbować wrócić do życia? Tak to interpretuję. A jak mu się nie uda, do ruszą po Sasuke, hm? Takie zgadywanki mnie naszły po przeczytaniu, pozostaje tylko czekać na nexta.

    Kubeł weny Ci przesyłam i pozdrawiam!:)

    ~A., 2012-06-13 17:11
    @
    O patrz, piosenki nie znałam, ale fajnie wyszło w sumie. :D

    W zasadzie ja do takiego "technicoloru" wrzucam wszystkich bohaterów -- żeby im nie ujmować ;) -- ale faktycznie jak na razie, fabuła dość mocno skupia się na Nejim i tego skupienia się na Hyuudze będzie jeszcze trochę. Namotałam chłopakowi w życiu i trzeba teraz trochę tego zamotania wyklarować. No albo zamotać jeszcze bardziej, hyhy.
    Ta część jest rzeczywiście trochę inna, już poza większa ilością bohaterów, tak jak w C-B dużo rzeczy pomijałam skokiem w czasie i prezentowałam kilka scenek, tak tutaj akcja dzieje się mniej więcej dzień po dniu, a na pewno na przestrzeni nie dłuższej od kilku tygodni. Bardziej angstowo na pewno jeszcze będzie, o ile jest to plus. xD"

    Miło przeczytać, co myślisz o tym opowiadaniu. ;) Rozdział następny się szykuje, wymaga jeszcze kilku poprawek, ale nie powinien leżeć jakoś strasznie długo u mnie na dysku.
    Dzięki,
    mechalice

    ~mechalice, 2012-06-13 18:17

    OdpowiedzUsuń