Uwaga!

Fanfiction yaoi, czyli traktujące o związkach męsko-męskich. Blog zawiera również treści erotyczne.
Nie lubisz, nie czytaj - ja do niczego nie zmuszam.
Możesz skomentować dowolną notkę, każdy komentarz zostanie przeczytany! :)

środa, 17 listopada 2010

Bonusfik "Skazany na Sasuke" Rozdział 4

4. „Wcale nie niebiańskie ocknienie”
Nejiego obudziło dziwne uczucie bycia obserwowanym. Mimo że już nie spał, nie miał ochoty wstawać. Było mu tak miękko i wygodnie,  jego nagą skórę przyjemnie drażniła  chłodna, może nawet jedwabna pościel. Mruknął coś niewyraźnie, a ramię obejmujące go w pasie przycisnęło go bliżej do czegoś ciepłego. Enigmatyczne „coś” odgarnęło mu kosmyki włosów z twarzy i delikatnie musnęło ustami jego czoło.
I właśnie na ten dotyk Neji otworzył oczy i bardzo blisko swojej własnej twarzy napotkał dziwny, poważny wzrok ciemnowłosego Uchihy. Po chwili do Hyuugi dotarło, że to właśnie oni dwaj leżą półnadzy w jednym dość wąskim łóżku, a gorące ramię przytulające go do piersi należało właśnie do Sasuke (pierś również). Niezbyt przytomnie zauważył też, że właśnie przed chwilą ten cholerny Uchiha go pocałował. Co z tego, że tylko w czoło – liczy się ogólnie.
- Aaargh! – krzyknął Neji, uderzając Sasuke głową i jak najszybciej uciekając z wygodnego materaca.
Stanął w pozycji wyjściowej stylu Miękkiej Pięści.
- Chyba... złamałeś mi nos… - wydusił z siebie Sasuke.
Rzeczywiście, Uchiha trzymał się za twarz, a krew ciekła między jego palcami, plamiąc jasny błękit posłania.
- Ojej… Podać ci ręcznik?
***
„Nie, to zbyt prawdopodobne i wcale niezbyt wygodne …” – skomentował Sasuke swoje własne myśli, spoglądając na chwilowo nieprzytomnego Hyuugę leżącego na kanapie w mieszkaniu Uchihy.
Przyszli tutaj już chwilę po zawarciu małżeństwa.
Nie, żeby uściślić, wcale nie przyszli - Sasuke miał radochę z tego, że trochę obmacał zemdlonego Nejiego, wykonując technikę przeniesienia. Miał ręce zajęte tylko długowłosym, gdyż Hinata zobowiązała się, że w przeciągu trzech godzin dostarczy do mieszkania wszystkie bagaże Nejiego. A tymczasem długowłosy wypoczywał na tej nieziemsko twardej sofie w pokoju. A Sasuke się gapił.
I marzył jeszcze troszeczkę.

***
Neji natychmiast otworzył oczy, gdy tylko sen na złocistych skrzydłach odleciał od niego. Całe jego pole widzenia przesłaniała twarz Uchihy. Sasuke uśmiechnął się, poprawiając swój uścisk na talii długowłosego i złożył na jego ustach czuły pocałunek.
- Dzień dobry – zaczął miękkim głosem.
- Dzień dobry… - podstępny rumieniec wypełzł na twarz Nejiego, nadając mu prawdziwie anielski wygląd.
- Jak się spało?
- A jak myślisz? – odpowiedział pytaniem rozespany i delikatnie uśmiechnięty Neji. – Wyśmienicie.
Leżenie w ciepłej pościeli z Sasuke u swojego boku, było przyjemne i Neji nie miał najmniejszej ochoty się ruszać z łóżka. Podniósł swoją dłoń i zaczął kciukiem obrysowywać wąskie usta Sasuke, linię szczęki, twarde obojczyki, lekko wyczuwalne pod skórą kości żeber i twarde mięśnie brzucha, i niżej…
***
            Chłopak leżący na kanapie zaczął się wybudzać, przerywając tym samym naprawdę nieźle się zapowiadającą fantazję Sasuke. Żeby tak było w rzeczywistości, a nie tylko w wyobraźni! A może gdyby po prostu go pocałował, Hyuuga zacząłby się zachowywać dokładnie jak w wyobraźni?
Sasuke chyba zanurzyłby się w swej własnej szczęśliwości po pas, po szyję… a później utonął wniebowzięty, że złapał się w pułapkę skonstruowaną tak przemyślnie z Nejiego Hyuugi w jego własnej atrakcyjnej osobie.
Chociaż… Chyba nie będzie tak źle? Możliwe, że nie będzie się denerwował i przyjmie to wszystko ze stoickim spokojem? I od razu wyzna mu miłość na mur-beton, do grobowej deski?
            Ciało Hyuugi wyciągnęło się na całą długość kanapy, rozciągając mięśnie. Z okolic karku rozległo niezbyt głośne chrupnięcie, a później otworzyły się oczy. I tak jak zawsze zrobiły na Uchisze wielkie wrażenie. Perłowe, błyszczące i tylko lekko zamglone nie chcącym ustąpić bez walki snem. Dodatkowo kilka pasemek luźnych włosów spadło na czoło, lekko okalając podłużną, szczupłą twarz o złotawej cerze.
Gdy były tak luźno puszczone (gumka zsunęła się z włosów i leżała aktualnie gdzieś w okolicy jego nerek), Sasuke zaczął się zastanawiać, jak wyglądałyby mokre od, na przykład, jakiegoś ciepłego, letniego deszczu. Hyhy, ciepły deszcz… to może od razu Mister Mokrego Podkoszulka?
            Szybkie mrugnięcie i wzrok długowłosego skoncentrował się na pewnym szczególe. Szczegółem tym była dłoń Sasuke spoczywająca bez skrepowania na jego udzie. Neji był pewny - w żadnym wypadku nie powinna była się tam znaleźć!
Oczarowany Uchiha nie zdążył się wycofać i schronić w jakimś bunkrze, który być może zminimalizowałby rany, jakie niewątpliwie zada mu Neji.
Gratisowo.
            Prawy prosty, jaki zaserwował mu Hyuuga był silny, choć niezbyt dobrze wymierzony; ześliznął się po kości policzkowej. Ale to wystarczyło, by odrzucić chłopaka od kanapy na odległość jakiegoś metra.
Gdyby Sasuke był w tej chwili ubrany w swój długi, ciemny płaszcz, ten zafurkotałby malowniczo i dźwięcznie jak flaga na silnym wietrze w czasie efekciarsko spowolnionego lotu (taka konwencja), a gdy chłopak bez sił ległby na podłodze, fałdy w jakie ułożyłby się materiał, byłyby tak doskonałe, jak wierzchnia warstwa karpatki.
Niestety płaszcz wisiał na wieszaku przy drzwiach, nie łopocząc nawet troszeczkę - po prostu zignorował całą rozgrywającą się scenę.
Żeby więc tak świetna i pełna dramatyzmu scena nie poszła zupełne na marne, koszulka, w którą był odziany podwinęła się w ten sposób, że było widać kawałek wąskich, jasnych bioder i twardego, wyćwiczonego brzucha.
Fanserwis najwyraźniej spełnił swoje zadanie, bowiem gdzieś w dali dał się słyszeć przeciągły, kobiecy jęk zachwytu: Ach! Sasukeee-kun!, który niepokojąco zdawał się przypominać barwą głos Sakury.
            - Szlag… Będę miał siniaka jak nic – wysyczał cicho Sasuke, trzymając się za uszkodzoną twarz.
            W tle prawdopodobnie teraz odezwałaby się agresywna muzyka skrzypcowa, podkreślająca nieuchronność tej tragicznej sceny, podczas której bohaterowie mówią sobie wiele nieprzyjemnych rzeczy, a potem walczą ze sobą na śmierć i życie, próbując nakłonić tego drugiego do postępowania zgodnie z… z czymś tam (ale to nieważne). Ale się nie odezwała, bo ostatecznie to nie jest żaden film, ani nawet kreskówka puszczana dzieciom w czasie dobranocki, tylko coś, co szumnie mieni się realizmem. Chociaż z każdą chwilą Uchiha wątpił coraz bardziej w normalność świata rzeczywistego.
O, i nawet przestał rymować!
            Neji jak najszybciej zerwał się na równe nogi, czekając na oddanie ciosu. Nic jednak nie nastąpiło. Cisza panowała niepodzielnie w pomieszczeniu, nieprzerywana ani odgłosami ulicy ani zbyt głośnymi oddechami. Uszy dwójki przebywających w pomieszczeniu mężczyzn wypełniły się ciszą, zmuszającą do odwrócenia wzroku.
            I tak Neji odkrył, że pokój, w którym aktualnie stał, był niezbyt wielki o ścianach w piaskowym kolorze. Mieścił się w nim telewizor, kanapa, niewielki stolik i półka na książki. Regał wyładowany był tomikami poezji i słownikami, a gdzieniegdzie wyróżniały się komiksy („Zmotoryzowane Jabłko znowu ratuje Ziemię przed najazdem Krwiożerczych Bananów!”), poradniki („Co robić, gdy paprotka próbuje zjeść twojego sąsiada?”) i traktaty naukowe („Traktat o wyższości ramenu tonkotsu nad ramenem miso”).
Sasuke odkaszlnął; cisza ustąpiła z tronu i Neji ponownie na niego spojrzał.
- Chyba cię popieprzyło, Uchiha! – wydarł się długowłosy, gdy tylko jego wzrok zahaczył o bladą twarz chłopaka.– Ja wiem, że jestem taki świetny i przystojny, że każdy mnie pragnie, ale takie coś to przesada! Nawet nie byliśmy na żadnej randce, a jesteśmy po cholernym ślubie!
            - Zawsze możemy iść na randkę. – Uchiha również wstał, odejmując ręce od twarzy, ukazał zaczerwienione miejsce, które powoli zaczynało puchnąć. – Po prostu się we mnie zakochaj, tak jak ja w tobie. Nie widzę żadnego problemu.
            - Ale ja widzę! Ja widzę i mi się to, do cholery jasnej, nie podoba! Poszedłeś na pieprzone skróty! Jedna walentynka z reguły nie wystarcza, żeby ktoś się w kimś zakochał. Człowieku! Czy ty pomyślałeś, jak ja się teraz czuję? Nie? Otóż wcale się nie czuję w roli twojej żon – przerwał na chwilę. – Męża. Nie umiem nawet ugotować niczego ponad herbatę i makaron. Chcesz żyć na kluskach? Całe życie żywić się pieprzonymi świderkami, penne czy spaghetti?
            - Jeśli chcesz, ja mogę gotować. Całkiem nieźle mi wychodzi, w sumie to nawet odważę się stwierdzić, że gotuję zupełnie dobrze.
            Jednak Hyuuga to Hyuuga, nieważne jak miły był przed kilkoma godzinami. Teraz nie zamierzał przebaczyć Sasuke, że ten poszedł na rękę Hiashiemu i zawarł z nim małżeństwo. Ale nieważne jak bardzo uparty był Neji, Uchiha był dwa razy bardziej. I nie zamierzał się poddać w takiej sytuacji, w której ten seksowny chłopak był niemalże na wyciągnięcie ręki. Definitywnie mu nie odpuści.
            Jego wyobrażenia, w których Neji leży z nim pod jedną kołdrą i obdarza go takim ślicznym uśmiechem muszą się spełnić! I będą się całować, trzymać za ręce, jeść razem posiłki, rozmawiać o ulubionych książkach, oglądać razem filmy i się kochać. Nie, Sasuke nie odpuści i było to tak pewne, jak to, że Naruto zjada ramen przynajmniej cztery razy dziennie.
             - Nie chodzi o gotowanie! Czuje się teraz jak towar! Co właściwie niedziwne, bo zostałem sprzedany. I to komu?!
            - Mnie – krzywy uśmiech pojawił się na twarzy Uchihy. – Jeśli wolisz w ten sposób, Aniele, niech ci będzie – chrząknięcie. – Jesteś więc teraz moją własnością, moją jedyną słodką miłością, której czarem zniewolony…
            Usta Nejiego utworzyły wąską, prostą kreskę, gdy odwrócił się na pięcie i wyszedł trzaskając drzwiami. Nawet nie dosłuchał nowej rymowanki (chociaż Sasuke pewnie wolałby, żeby nazywać ją wierszem) do końca. I w sumie dobrze się stało, bo dalszy ciąg zaowocowałby kolejnym uderzeniem w marmurowobiałe lico bruneta.
            - Przyłóż sobie lód do tego policzka, Uchiha, bo jak będziesz miał siniaka, to już nigdy się do ciebie nie odezwę – oznajmił chłodno głos zza drzwi. – I skończ rymować, do cholery!
            Na klatce schodowej rozległ się stukot obcasów, który zniknął po krótkiej chwili, pozostawiając klatkę senną i wyludnioną tego czwartkowego popołudnia. Niedługo miała przyjechać Hinata razem z półciężarówką wyładowaną rzeczami Nejiego. Ale teraz panował spokój, który nieniepokojonemu pozwolił Sasuke usiąść i rozkoszować się zimnem lodu na swym spuchniętym policzku.

sobota, 6 listopada 2010

Bonusfik "Skazany na Sasuke" Rozdział 3

Ta część ma tytuł jak z Gintamy, ale niech tam ;)
       3. „Bez odwrotu! Decyzja podjęta przez przypadek jest tak samo ważna, jak ta którą dobrze przemyślałeś!”
”Och, idzie Hinata”. Neji schował listy do pudełka i wpakował je pod łóżko.
Stukanie zatrzymało się przed drzwiami do pokoju.
- Braciszku Neji? Mogę wejść? Ojciec kazał mi tutaj…
- Wejdź – Neji przerwał niezbyt grzecznie jej nieśmiały wywód.
Mimo metamorfozy, jaka nastąpiła w jej wyglądzie zewnętrznym, wewnątrz była to ta sama Hinata, co w czasie egzaminów na chuunina. No dobra, może z kilkoma zmianami.

„Nie będę się patrzeć… Nie będę się patrzeć…” mówił do siebie Neji, ponownie podchodząc do okna. „A nawet jeśli, to nie będę się śmiać.”
- O – powiedział Sasuke.
W szybie nie odbijało się nic. Słońce już dawno wzeszło, sprawiając, że Konoha skąpana była w jego blasku  prześwietlającym przez różnokolorowe, jesienne liście.
Neji westchnął ciężko i odwrócił się. Starał się panować nad mimiką swojej twarzy.
Sasuke przyprawiony o opad szczęki był widokiem, którym chciałby delektować się dłużej, ale (niestety) ubiór jego kuzynki spowodował u niego bardzo podobny stan. Nie było znowu tak najgorzej, jeśli porówna się emo-Hinę z jej wcześniejszą rUsHoFfą wersją.
Grzywka zakrywała jej połowę twarzy tak, że było widać tylko jedno, mocno umalowane na czarno oko. Ubrana była w dość krótką sukienkę w czarno-różowe paski z dołem podszytym koronką, długie skarpetki w kratkę, a jej buty… To był hardcore. Była ta najokropniejsza para obuwia, jaką Neji kiedykolwiek widział – różowe szpileczki z Hello Kitty. Bardzo błyszczące szpileczki w kolorze żarówiastego różu.
Hinata stała dwa kroki od drzwi z rękoma skromnie złożonymi na podołku, nie mając pojęcia, jak poważne przestępstwo popełniła, ubierając się w taki sposób.
- To Sasuke Uchiha, prawda? – Łzy błysnęły w kąciku jej jednego widzialnego oka.
- Nie inaczej.
- Czemu?! – Jednym skokiem Hinata dopadła do Nejiego i zaczęła gnieść mu koszulę. Czasem robiła się aż nazbyt odważna. – Czemu nikt mnie nie rozumie?! Neji!
Łzy już otwarcie kapały na udręczony fioletowy materiał. Młody Uchiha z wyraźnym zainteresowaniem spoglądał na scenkę rodzajową z udziałem kuzynostwa Hyuuga.

„Mam nadzieję, że to się spierze” pomyślał Neji, nie zwracając większej uwagi na słowa swojej kuzynki.
- Czemu nikt mnie nie chce zrozumieć? – dodała ciszej Hinata, opadając teatralnie na kolana. Sukienka utworzyła prawie perfekcyjne, koronkowe koło wokół niej.  – Ja… jestem sama. Tak samotna, opuszczona, wyalienowana… Ja…
- Co jest nie tak w Uchisze? – Neji przerwał jej monolog. - Jedna z najlepszych partii w Konosze, wcale nie taki brzydki, nawet dość inteligentny, niby wrażliwy, w końcu poeta.
- Pff – stęknęła Hinata rozmazując wierzchem dłoni część swego makijażu na powierzchni policzka.
- Hm?
- On nie jest odpowieeeedniii – ryknęła po chwili zastanowienia.
Neji był przerażony. Właśnie w tym momencie bał się tak, jak jeszcze nigdy w życiu. Jeśli ona nie chce wziąć Uchihy, a nikt inny jej nie zechce, to Neji będzie musiał się z nią ożenić. A tego nie wytrzyma.
Był w stanie znieść codzienne małe dawki Hinaty, ale przebywać z nią cały dzień… i noc to w zasadzie inna historia.
- A kto jest odpowiedni? – zapytał Hyuuga z duszą na ramieniu.

„Tylko nie ja… Tylko nie ja, tylko nie ja… niejaniejaniejanie…”– modlił się w duchu.
- Ttty… - zaczęła Hinata, a Nejiemu serce na moment stanęło.
Czy to nie będzie drugie wyznanie miłości w ciągu niespełna piętnastu minut? Wyraźnie zbladł, a przed oczami mignęło mu kilka krótkich fragmentów z jego życia. Już po nim! Jest martwy, jego życie właśnie się zakończyło! Seans wspomnień skończył się migającym, czerwonym napisem GAME OVER.
 – Ty… Ty go znasz…
Napis zniknął z dźwiękiem przypominającym zamykanie drzwi lodówki, a euforia, która w tej chwili rozlała się po jego ciele i zamknęła ostatecznie pokaz obrazów pamięci, siłowała się z przemożnym pragnieniem walnięcia Hinaty w ten jej utapirowany łeb. Takie coś… Takie coś! A on prawie zawału dostał, słysząc to niepewne „ty”.
- Hahaha! – roześmiał się niezwykle uszczęśliwiony Neji, podnosząc kuzynkę z klęczek i ciągnąc do drzwi. – To się cholernie cieszę, kuzynko! Sto lat, krzyżyk na drogę i tak dalej! – śmiał się nerwowo.
- Braciszku Neji? Ale ja przecież jeszcze nie powiedziałam, o kogo chodzi – powiedziała Hinata z wyrzutem.
Neji zamknął drzwi do swojego pokoju.
- To Kiba Inuzuka, tak?
- Nie, to Shino A-aburame – dobiegło zza drzwi.
No, tutaj go zaskoczyła. To było dość niespodziewane, że wybierze tego chłopaka. Ale… ma rację, on był dla niej idealny. Aspołeczny i wrażliwy aż za bardzo.
- Stworzycie śliczną parę. – Niemal słyszał, jak rumieniec wypływa na twarz Hinaty.
-Dzię-dzięki, braciszku Neji. Pójdę teraz do ojca i z nim porozmawiam.
Gdy kroki w korytarzu ucichły, Neji z wyraźną ulgą osunął się po drzwiach.
- Ja i Hinata, tak? – spytał niepewnie Sasuke.
Neji kiwnął głową.
- Taa, nawet jeśli ona chce być z tym Aburame, Hiashi jej nie pozwoli. Jeśli wuj coś sobie zaplanuje, nie ma zmiłuj, wszystko zrobi po swojej myśli.
- Aniele? – odezwał się po chwili milczenia Sasuke.
- Neji, niech to szlag, Uchiha! Jestem Neji Hyuuga!
- Gdzie masz toaletę?
***
Wizyta Sasuke w łazience przeciągała się. Siedział tam już od prawie dziesięciu minut i nie zanosiło się na to, że miał zamiar szybko wyjść. Raczej nie mógł uciec, Hyuuga przywiązał go rury od zlewu, a węzeł zacisnął bardzo mocno.
- Uchiha? – brak odpowiedzi. Może zemdlał albo coś? Odczekał jeszcze kilka sekund.
- Cokolwiek tam robisz, wchodzę.
Łazienka była pusta.  Przecięty węzeł leżał na jasnozielonych płytkach, a obok niego różowa maszynka do golenia.

„Pieprzyć Hinatę i jej żyletki!” – myślał Neji wyglądając przez małe łazienkowe okienko. „Pieprzyć poetów i ich przysłowiową delikatność, która każe im rejterować przez okna w kiblach!”
Sasuke nie mógł pierzchnąć daleko, okno wychodziło na stary ogród klanu. Był trochę pozarastany, ale nadal piękny. Stare klony, od dawna niekwitnące wiśnie, wierzby i kilka różnych gatunków krzewów. Kamienna ścieżka prowadząca w głąb niego, a gdzieś dalej sztuczny strumyk i kilka starych, drewnianych mostków z widokiem na oczko wodne. Żeby wydostać się z posiadłości musiałby udać się w zupełnie innym kierunku, a tam na pewno zauważyłby go Hiashi.
Neji uruchomił byakugan, skanując okoliczne drzewa. Niebieski błysk czakry mignął mu gdzieś po prawo.
„Dobra, Uchiha! Szykuj się!”
Zeskoczył z wąskiego parapetu na ziemię i zaczął biec. Domyślał się, że jeśli pozwoli temu idiocie uciec, wpakuje się w naprawdę sporawe kłopoty. I jego wujek na pewno nie będzie z tego zadowolony. A od tego gorszy jest chyba tylko Armagedon.
***
Neji znalazł Uchihę na jednym ze spróchniałych mostów. Jedną nogą utknął w szczelinie, którą prawdopodobnie zrobił sam. W dole płynęła strużka, a dookoła zwieszały się wiekowe, porośnięte mchem konary. Zaparłszy się ramionami o barierki Sasuke próbował się wydostać, ale ich zgrzytanie nie zachęcało go do zbytniego wysiłku.
Nawet jeżeli nie usłyszał szelestu trawy pod stopami Nejiego, to wyczuł go doskonale.
- Och, Aniele? Może mi z tym pomożesz? Boję się, że mogę ci już do końca popsuć ten mostek.
Neji zdecydowanym krokiem wszedł na zmurszałe deski, które zaskrzypiały ostrzegawczo. Silnym ruchem pociągnął Sasuke za ramię. Noga wyrwała mu się z dziury, ale budowa mostku trochę się przy tym zatrzęsła.
- Dzięki, Aniele.
A potem cała konstrukcja się zawaliła. Wylądowali w zimnej (ale na szczęście bardzo płytkiej)  wodzie w dość głupiej pozycji. Sasuke leżał pod Nejim, mając głowę gdzieś w okolicach jego pępka. Zdenerwowany użytkownik byakugana wbił mu łokieć w żołądek, z satysfakcją słuchając zduszonego jęku. Sasuke w odwecie zadrapał mu kawałek biodra.
Huk rozwalanej budowli  był słyszalny nawet w posiadłości Hyuugów, więc nic dziwnego, że chwilę później zjawił się Hiashi. Niecierpliwy, oczekujący wyjaśnień Hiashi.
- Ziom, co to niby jest? Co ty se czaisz? Tak po prostu rozpieprzać mostki?!
- My w dobrej wierze byliśmy na spacerze. – Brwi Hiashiego  w zdziwieniu podjechały do góry. Głos dziedzica Uchihów był przytłumiony przez tkaninę koszuli młodszego Hyuugi.
Neji jęknął wewnętrznie. Albo on bardzo dobrze udaje idiotę, albo ktoś go dzisiaj za mocno uderzył i Sasuke zgubił gdzieś sporą część mózgu.
- Wuju, kiedy macie zamiar podpisać akt ślubu? – Neji uznał, że najlepiej będzie nie wypowiadać się na temat wcześniejszego wypadku. Podniósł się, nie omieszkując przy tym nadepnąć Sasuke na rękę i zaczął otrzepywać się z błota.
- Jakoś tak po obiedzie, ziomal. Hinata u mnie była i wszystko będzie spoko załatwione. Ale wykmiń se, że ja ci za ten mostek potrącę z hajsu.
Uchiha z nierozumnym uśmiechem na twarzy, podniósł się i zaczął odsuwać się dyskretnie od członków klanu Hyuuga. Neji złapał go za ramię w mocnym uścisku. Sasuke nie pójdzie stąd, o nie… On nie da mu uciec od swojego przeznaczenia.
Idąc za głową rodu Hyuugów, Neji zapytał szeptem:
- Uchiha, dlaczego wuj porwał akurat ciebie? Oprócz tej całej gadki o najlepszych klanach i takich tam, bo wiesz, nigdy przedtem nie robił niczego takiego.
- Przecież w ubiegłym roku spaliłem mu jedną z rezydencji – rzeczowo odpowiedział Sasuke, przyśpieszając kroku.
Nadal chodziło o tę sprawę. Dziwne. Myślał, że to zostało już załatwione, gdy Hiashi wygrał z Uchihą konkurs na najpiękniejszy wieniec dożynkowy w sierpniu. Co prawda przegrał kilka innych eventów, typu najpiękniejszy ogród Konohy (tutaj rzeczywiście nie było się za bardzo czym chwalić) albo fraszka na cześć hokage, no i jeszcze ten turniej rysowania po asfalcie…
Ten wieniec był chyba niewystarczający.
Neji zdziwił się, gdy Uchiha zaczął rozmowę z jego wujem.
***
Cała rodzina Hyuugów wraz z hokage i Uchihą siedziała w kuchni. Neji, który trochę zmarzł przez niedawny incydent, udał się do szafy w przedpokoju, by wziąć sobie jakieś okrycie.
- Uch, Hanabi? – zapytał ciemną przestrzeń wewnątrz z pajęczyną w rogu.
- Tak, Neji?
- Nie idziesz do kuchni na podpisywanie dokumentów?
- Nie. – Cały dialog ze swoją młodszą kuzynką zawsze sprowadzał się do półsłówek.
- No, to może do Konohamaru i innych? Właściwie to niedawno widziałem ich gdzieś w pobliżu.
- Tak. – Ciemność poruszyła się zmieniając swoje miejsce.
- A możesz mi podać sweter?
- Dobrze.
Po chwili Neji trzymał w ręku swoje ubranie, a dziewczynka cała ubrana na czarno, zniknęła za drzwiami wejściowymi.
Hanabi była… a kto to wie? Może gotem,  tak samo jak Moegi, Udon i Konohamaru. Ta czwórka była w gruncie rzeczy nierozłączna od czasu, gdy Konohamaru postanowił zmienić swą przynależność subkulturową.  W końcu nie można być rastamanem i nie lubić reggae.
- Neji, ziomalu! Teraz ty! – krzyknął do niego wujek. Neji bez słowa udał się do kuchni i nie czytając tekstu, złożył swój podpis zaraz pod autografem Sasuke. Odłożył długopis, ale coś mu nie pasowało.
- Wuju, a… - Hiashi nie czekając na dokończenie pytania, wyrwał mu dokument z ręki i dał do podbicia Tsunade.
- No! – uśmiech pojawił się na twarzy starego Hyuugi. – Rezydencja Uchihów jest nasza! Haha! Brawa!
Klaskanie zadowolonego Sasuke rozległo się w kuchni, po chwili dołączyła reszta. Neji nie oklaskiwał, ale gdzieś tam w jego środku zaczęło kiełkować ziarno niepokoju.
- Pani hokage? Ile właściwie podpisuje się dokumentów przy małżeństwie? – Hokage zmarszczyła brwi. Była zmęczona i bolała ją głowa. Chyba trochę przesadziła ubiegłej nocy i… dzisiejszego ranka.
- Jeden, podpisałeś już wszystko.
Dlaczego nie zauważył na nim podpisu Hinaty? Czy wzrok mu się popsuł, czy może…
- Pani hokage? A mogę zerknąć na niego jeszcze raz?
- Nie – zakończyła Tsunade. – Shizune, zanieś to do mojego biura – oddała w ręce swojej asystentki te papiery, które tak bardzo chciał zobaczyć brunet.
Może zdołałby je odebrać?
- Neji, ziom, skocz na górę i kopsnij nam po piwku. Trzeba to opić! – zadowolony Hiashi klepał po plecach Sasuke, który w miejscu ust miał przyklejony głupkowaty uśmiech.
Nie, nie zdołałby. Hiashi instynktownie wie, jak popsuć dobry plan. Szlag.
Gdy wrócił z sypialni (z niewiadomych powodów Hiashi trzymał cały swój alkohol pod łóżkiem), kuchenna sielanka w wykonaniu jego wuja i Uchihy nie zmieniła się znacząco. Głowa klanu byakuganów przestała poklepywać Sasuke, ale ci dwaj nadal głupio uśmiechali się do siebie.
Wziął butelki i ponalewał do przygotowanych przez wujka szklanek. Gdy naczynia już wypełniły się pienistym napojem, wziął sobie jedno i upił łyczek. Właśnie w tym momencie do domu Hyuugów wbiegła zdyszana Shizune.
- Spalona! Cała rezydencja Uchiha… jest spalona! – krzyczała, jednocześnie próbując złapać oddech.
- Cooo?! – Hiashi z wrażenia aż usiadł. - Uchiha! Co to ma być?! Co ty se czaiłeś?!
Neji gdzieś tam w głębi duszy wiedział, że tak to się skończy.
- Musiałem zostawić czajnik na gazie – wzruszył ramionami Sasuke. – Albo włączone żelazko.
- Mój bratanek wydany za tego siarskiego kujona! A ja nie mam szpanerskiej willi! – Hinata stojąca do tej pory cichutko w kąciku kuchni, podeszła i położyła zrozpaczonemu Hiashiemu rękę na ramieniu.
- Co… - Szklanka będąca przed chwilą w dłoni Nejiego, znalazła się wielu kawałeczkach na ziemi.
Ręce zaczęły mu się trząść. Czy ona na pewno wszystko dobrze zrozumiał? On – wydany? Znaczy, że naprawdę to on, a nie Hinata…?
- Ojcze, nie martw się. Shino też ma całkiem fajny dom.
- No, teściu, ale za samą działeczkę też dostaniesz niemało kasy – powiedział jowialnie Sasuke.
- Co… - kontynuował zdruzgotany Neji, klękając na podłodze wśród odłamków szkła.
- Ja pierdzielę! A twój rodzinny majątek został u ciebie! – ryczał Hiashi. – Na co mi taka umowa?! Tsunade! Uchiha i mój bratanek uważają, że to już nie jest spoko i chcą rozwód. Teraz! – władczym tonem zwrócił się do hokage.
- Nie – twardo powiedział dziedzic Uchihów. -  A za pieniądze, które mam, kupimy sobie ładne mieszkanko, nie, Aniele? – uśmiech Sasuke zajaśniał upiornie w mrocznej atmosferze, panującej w kuchni.
- Co?! – zakończył piskliwie Neji.
Jego kariera playboya słynnego na całym świecie skończyła się, zanim na dobre się zaczęła. Psiakrew!
- Albo inaczej… Hinata? Możesz spakować Nejiego? Zamieszkamy w moim małym, starym mieszkaniu w centrum. To właściwie prawie jak kawalerka, ale myślę, Hiashi, że się tam pomieścimy. Tak naprawdę to używałem go tylko przez jakiś miesiąc, gdy pracowałem w urzędzie.
Tego było zbyt wiele, to przekraczało granice jego percepcji. Jego udręczony mózg już … nie… mógł…

„To jest chore… To tylko jakiś popieprzony sen…” – pomyślał młody Hyuuga w ostatnim przebłysku świadomości.
- Ewentualnie możesz się trochę dołożyć i… Och,  czy on zemdlał?