Uwaga!

Fanfiction yaoi, czyli traktujące o związkach męsko-męskich. Blog zawiera również treści erotyczne.
Nie lubisz, nie czytaj - ja do niczego nie zmuszam.
Możesz skomentować dowolną notkę, każdy komentarz zostanie przeczytany! :)

sobota, 6 listopada 2010

Bonusfik "Skazany na Sasuke" Rozdział 3

Ta część ma tytuł jak z Gintamy, ale niech tam ;)
       3. „Bez odwrotu! Decyzja podjęta przez przypadek jest tak samo ważna, jak ta którą dobrze przemyślałeś!”
”Och, idzie Hinata”. Neji schował listy do pudełka i wpakował je pod łóżko.
Stukanie zatrzymało się przed drzwiami do pokoju.
- Braciszku Neji? Mogę wejść? Ojciec kazał mi tutaj…
- Wejdź – Neji przerwał niezbyt grzecznie jej nieśmiały wywód.
Mimo metamorfozy, jaka nastąpiła w jej wyglądzie zewnętrznym, wewnątrz była to ta sama Hinata, co w czasie egzaminów na chuunina. No dobra, może z kilkoma zmianami.

„Nie będę się patrzeć… Nie będę się patrzeć…” mówił do siebie Neji, ponownie podchodząc do okna. „A nawet jeśli, to nie będę się śmiać.”
- O – powiedział Sasuke.
W szybie nie odbijało się nic. Słońce już dawno wzeszło, sprawiając, że Konoha skąpana była w jego blasku  prześwietlającym przez różnokolorowe, jesienne liście.
Neji westchnął ciężko i odwrócił się. Starał się panować nad mimiką swojej twarzy.
Sasuke przyprawiony o opad szczęki był widokiem, którym chciałby delektować się dłużej, ale (niestety) ubiór jego kuzynki spowodował u niego bardzo podobny stan. Nie było znowu tak najgorzej, jeśli porówna się emo-Hinę z jej wcześniejszą rUsHoFfą wersją.
Grzywka zakrywała jej połowę twarzy tak, że było widać tylko jedno, mocno umalowane na czarno oko. Ubrana była w dość krótką sukienkę w czarno-różowe paski z dołem podszytym koronką, długie skarpetki w kratkę, a jej buty… To był hardcore. Była ta najokropniejsza para obuwia, jaką Neji kiedykolwiek widział – różowe szpileczki z Hello Kitty. Bardzo błyszczące szpileczki w kolorze żarówiastego różu.
Hinata stała dwa kroki od drzwi z rękoma skromnie złożonymi na podołku, nie mając pojęcia, jak poważne przestępstwo popełniła, ubierając się w taki sposób.
- To Sasuke Uchiha, prawda? – Łzy błysnęły w kąciku jej jednego widzialnego oka.
- Nie inaczej.
- Czemu?! – Jednym skokiem Hinata dopadła do Nejiego i zaczęła gnieść mu koszulę. Czasem robiła się aż nazbyt odważna. – Czemu nikt mnie nie rozumie?! Neji!
Łzy już otwarcie kapały na udręczony fioletowy materiał. Młody Uchiha z wyraźnym zainteresowaniem spoglądał na scenkę rodzajową z udziałem kuzynostwa Hyuuga.

„Mam nadzieję, że to się spierze” pomyślał Neji, nie zwracając większej uwagi na słowa swojej kuzynki.
- Czemu nikt mnie nie chce zrozumieć? – dodała ciszej Hinata, opadając teatralnie na kolana. Sukienka utworzyła prawie perfekcyjne, koronkowe koło wokół niej.  – Ja… jestem sama. Tak samotna, opuszczona, wyalienowana… Ja…
- Co jest nie tak w Uchisze? – Neji przerwał jej monolog. - Jedna z najlepszych partii w Konosze, wcale nie taki brzydki, nawet dość inteligentny, niby wrażliwy, w końcu poeta.
- Pff – stęknęła Hinata rozmazując wierzchem dłoni część swego makijażu na powierzchni policzka.
- Hm?
- On nie jest odpowieeeedniii – ryknęła po chwili zastanowienia.
Neji był przerażony. Właśnie w tym momencie bał się tak, jak jeszcze nigdy w życiu. Jeśli ona nie chce wziąć Uchihy, a nikt inny jej nie zechce, to Neji będzie musiał się z nią ożenić. A tego nie wytrzyma.
Był w stanie znieść codzienne małe dawki Hinaty, ale przebywać z nią cały dzień… i noc to w zasadzie inna historia.
- A kto jest odpowiedni? – zapytał Hyuuga z duszą na ramieniu.

„Tylko nie ja… Tylko nie ja, tylko nie ja… niejaniejaniejanie…”– modlił się w duchu.
- Ttty… - zaczęła Hinata, a Nejiemu serce na moment stanęło.
Czy to nie będzie drugie wyznanie miłości w ciągu niespełna piętnastu minut? Wyraźnie zbladł, a przed oczami mignęło mu kilka krótkich fragmentów z jego życia. Już po nim! Jest martwy, jego życie właśnie się zakończyło! Seans wspomnień skończył się migającym, czerwonym napisem GAME OVER.
 – Ty… Ty go znasz…
Napis zniknął z dźwiękiem przypominającym zamykanie drzwi lodówki, a euforia, która w tej chwili rozlała się po jego ciele i zamknęła ostatecznie pokaz obrazów pamięci, siłowała się z przemożnym pragnieniem walnięcia Hinaty w ten jej utapirowany łeb. Takie coś… Takie coś! A on prawie zawału dostał, słysząc to niepewne „ty”.
- Hahaha! – roześmiał się niezwykle uszczęśliwiony Neji, podnosząc kuzynkę z klęczek i ciągnąc do drzwi. – To się cholernie cieszę, kuzynko! Sto lat, krzyżyk na drogę i tak dalej! – śmiał się nerwowo.
- Braciszku Neji? Ale ja przecież jeszcze nie powiedziałam, o kogo chodzi – powiedziała Hinata z wyrzutem.
Neji zamknął drzwi do swojego pokoju.
- To Kiba Inuzuka, tak?
- Nie, to Shino A-aburame – dobiegło zza drzwi.
No, tutaj go zaskoczyła. To było dość niespodziewane, że wybierze tego chłopaka. Ale… ma rację, on był dla niej idealny. Aspołeczny i wrażliwy aż za bardzo.
- Stworzycie śliczną parę. – Niemal słyszał, jak rumieniec wypływa na twarz Hinaty.
-Dzię-dzięki, braciszku Neji. Pójdę teraz do ojca i z nim porozmawiam.
Gdy kroki w korytarzu ucichły, Neji z wyraźną ulgą osunął się po drzwiach.
- Ja i Hinata, tak? – spytał niepewnie Sasuke.
Neji kiwnął głową.
- Taa, nawet jeśli ona chce być z tym Aburame, Hiashi jej nie pozwoli. Jeśli wuj coś sobie zaplanuje, nie ma zmiłuj, wszystko zrobi po swojej myśli.
- Aniele? – odezwał się po chwili milczenia Sasuke.
- Neji, niech to szlag, Uchiha! Jestem Neji Hyuuga!
- Gdzie masz toaletę?
***
Wizyta Sasuke w łazience przeciągała się. Siedział tam już od prawie dziesięciu minut i nie zanosiło się na to, że miał zamiar szybko wyjść. Raczej nie mógł uciec, Hyuuga przywiązał go rury od zlewu, a węzeł zacisnął bardzo mocno.
- Uchiha? – brak odpowiedzi. Może zemdlał albo coś? Odczekał jeszcze kilka sekund.
- Cokolwiek tam robisz, wchodzę.
Łazienka była pusta.  Przecięty węzeł leżał na jasnozielonych płytkach, a obok niego różowa maszynka do golenia.

„Pieprzyć Hinatę i jej żyletki!” – myślał Neji wyglądając przez małe łazienkowe okienko. „Pieprzyć poetów i ich przysłowiową delikatność, która każe im rejterować przez okna w kiblach!”
Sasuke nie mógł pierzchnąć daleko, okno wychodziło na stary ogród klanu. Był trochę pozarastany, ale nadal piękny. Stare klony, od dawna niekwitnące wiśnie, wierzby i kilka różnych gatunków krzewów. Kamienna ścieżka prowadząca w głąb niego, a gdzieś dalej sztuczny strumyk i kilka starych, drewnianych mostków z widokiem na oczko wodne. Żeby wydostać się z posiadłości musiałby udać się w zupełnie innym kierunku, a tam na pewno zauważyłby go Hiashi.
Neji uruchomił byakugan, skanując okoliczne drzewa. Niebieski błysk czakry mignął mu gdzieś po prawo.
„Dobra, Uchiha! Szykuj się!”
Zeskoczył z wąskiego parapetu na ziemię i zaczął biec. Domyślał się, że jeśli pozwoli temu idiocie uciec, wpakuje się w naprawdę sporawe kłopoty. I jego wujek na pewno nie będzie z tego zadowolony. A od tego gorszy jest chyba tylko Armagedon.
***
Neji znalazł Uchihę na jednym ze spróchniałych mostów. Jedną nogą utknął w szczelinie, którą prawdopodobnie zrobił sam. W dole płynęła strużka, a dookoła zwieszały się wiekowe, porośnięte mchem konary. Zaparłszy się ramionami o barierki Sasuke próbował się wydostać, ale ich zgrzytanie nie zachęcało go do zbytniego wysiłku.
Nawet jeżeli nie usłyszał szelestu trawy pod stopami Nejiego, to wyczuł go doskonale.
- Och, Aniele? Może mi z tym pomożesz? Boję się, że mogę ci już do końca popsuć ten mostek.
Neji zdecydowanym krokiem wszedł na zmurszałe deski, które zaskrzypiały ostrzegawczo. Silnym ruchem pociągnął Sasuke za ramię. Noga wyrwała mu się z dziury, ale budowa mostku trochę się przy tym zatrzęsła.
- Dzięki, Aniele.
A potem cała konstrukcja się zawaliła. Wylądowali w zimnej (ale na szczęście bardzo płytkiej)  wodzie w dość głupiej pozycji. Sasuke leżał pod Nejim, mając głowę gdzieś w okolicach jego pępka. Zdenerwowany użytkownik byakugana wbił mu łokieć w żołądek, z satysfakcją słuchając zduszonego jęku. Sasuke w odwecie zadrapał mu kawałek biodra.
Huk rozwalanej budowli  był słyszalny nawet w posiadłości Hyuugów, więc nic dziwnego, że chwilę później zjawił się Hiashi. Niecierpliwy, oczekujący wyjaśnień Hiashi.
- Ziom, co to niby jest? Co ty se czaisz? Tak po prostu rozpieprzać mostki?!
- My w dobrej wierze byliśmy na spacerze. – Brwi Hiashiego  w zdziwieniu podjechały do góry. Głos dziedzica Uchihów był przytłumiony przez tkaninę koszuli młodszego Hyuugi.
Neji jęknął wewnętrznie. Albo on bardzo dobrze udaje idiotę, albo ktoś go dzisiaj za mocno uderzył i Sasuke zgubił gdzieś sporą część mózgu.
- Wuju, kiedy macie zamiar podpisać akt ślubu? – Neji uznał, że najlepiej będzie nie wypowiadać się na temat wcześniejszego wypadku. Podniósł się, nie omieszkując przy tym nadepnąć Sasuke na rękę i zaczął otrzepywać się z błota.
- Jakoś tak po obiedzie, ziomal. Hinata u mnie była i wszystko będzie spoko załatwione. Ale wykmiń se, że ja ci za ten mostek potrącę z hajsu.
Uchiha z nierozumnym uśmiechem na twarzy, podniósł się i zaczął odsuwać się dyskretnie od członków klanu Hyuuga. Neji złapał go za ramię w mocnym uścisku. Sasuke nie pójdzie stąd, o nie… On nie da mu uciec od swojego przeznaczenia.
Idąc za głową rodu Hyuugów, Neji zapytał szeptem:
- Uchiha, dlaczego wuj porwał akurat ciebie? Oprócz tej całej gadki o najlepszych klanach i takich tam, bo wiesz, nigdy przedtem nie robił niczego takiego.
- Przecież w ubiegłym roku spaliłem mu jedną z rezydencji – rzeczowo odpowiedział Sasuke, przyśpieszając kroku.
Nadal chodziło o tę sprawę. Dziwne. Myślał, że to zostało już załatwione, gdy Hiashi wygrał z Uchihą konkurs na najpiękniejszy wieniec dożynkowy w sierpniu. Co prawda przegrał kilka innych eventów, typu najpiękniejszy ogród Konohy (tutaj rzeczywiście nie było się za bardzo czym chwalić) albo fraszka na cześć hokage, no i jeszcze ten turniej rysowania po asfalcie…
Ten wieniec był chyba niewystarczający.
Neji zdziwił się, gdy Uchiha zaczął rozmowę z jego wujem.
***
Cała rodzina Hyuugów wraz z hokage i Uchihą siedziała w kuchni. Neji, który trochę zmarzł przez niedawny incydent, udał się do szafy w przedpokoju, by wziąć sobie jakieś okrycie.
- Uch, Hanabi? – zapytał ciemną przestrzeń wewnątrz z pajęczyną w rogu.
- Tak, Neji?
- Nie idziesz do kuchni na podpisywanie dokumentów?
- Nie. – Cały dialog ze swoją młodszą kuzynką zawsze sprowadzał się do półsłówek.
- No, to może do Konohamaru i innych? Właściwie to niedawno widziałem ich gdzieś w pobliżu.
- Tak. – Ciemność poruszyła się zmieniając swoje miejsce.
- A możesz mi podać sweter?
- Dobrze.
Po chwili Neji trzymał w ręku swoje ubranie, a dziewczynka cała ubrana na czarno, zniknęła za drzwiami wejściowymi.
Hanabi była… a kto to wie? Może gotem,  tak samo jak Moegi, Udon i Konohamaru. Ta czwórka była w gruncie rzeczy nierozłączna od czasu, gdy Konohamaru postanowił zmienić swą przynależność subkulturową.  W końcu nie można być rastamanem i nie lubić reggae.
- Neji, ziomalu! Teraz ty! – krzyknął do niego wujek. Neji bez słowa udał się do kuchni i nie czytając tekstu, złożył swój podpis zaraz pod autografem Sasuke. Odłożył długopis, ale coś mu nie pasowało.
- Wuju, a… - Hiashi nie czekając na dokończenie pytania, wyrwał mu dokument z ręki i dał do podbicia Tsunade.
- No! – uśmiech pojawił się na twarzy starego Hyuugi. – Rezydencja Uchihów jest nasza! Haha! Brawa!
Klaskanie zadowolonego Sasuke rozległo się w kuchni, po chwili dołączyła reszta. Neji nie oklaskiwał, ale gdzieś tam w jego środku zaczęło kiełkować ziarno niepokoju.
- Pani hokage? Ile właściwie podpisuje się dokumentów przy małżeństwie? – Hokage zmarszczyła brwi. Była zmęczona i bolała ją głowa. Chyba trochę przesadziła ubiegłej nocy i… dzisiejszego ranka.
- Jeden, podpisałeś już wszystko.
Dlaczego nie zauważył na nim podpisu Hinaty? Czy wzrok mu się popsuł, czy może…
- Pani hokage? A mogę zerknąć na niego jeszcze raz?
- Nie – zakończyła Tsunade. – Shizune, zanieś to do mojego biura – oddała w ręce swojej asystentki te papiery, które tak bardzo chciał zobaczyć brunet.
Może zdołałby je odebrać?
- Neji, ziom, skocz na górę i kopsnij nam po piwku. Trzeba to opić! – zadowolony Hiashi klepał po plecach Sasuke, który w miejscu ust miał przyklejony głupkowaty uśmiech.
Nie, nie zdołałby. Hiashi instynktownie wie, jak popsuć dobry plan. Szlag.
Gdy wrócił z sypialni (z niewiadomych powodów Hiashi trzymał cały swój alkohol pod łóżkiem), kuchenna sielanka w wykonaniu jego wuja i Uchihy nie zmieniła się znacząco. Głowa klanu byakuganów przestała poklepywać Sasuke, ale ci dwaj nadal głupio uśmiechali się do siebie.
Wziął butelki i ponalewał do przygotowanych przez wujka szklanek. Gdy naczynia już wypełniły się pienistym napojem, wziął sobie jedno i upił łyczek. Właśnie w tym momencie do domu Hyuugów wbiegła zdyszana Shizune.
- Spalona! Cała rezydencja Uchiha… jest spalona! – krzyczała, jednocześnie próbując złapać oddech.
- Cooo?! – Hiashi z wrażenia aż usiadł. - Uchiha! Co to ma być?! Co ty se czaiłeś?!
Neji gdzieś tam w głębi duszy wiedział, że tak to się skończy.
- Musiałem zostawić czajnik na gazie – wzruszył ramionami Sasuke. – Albo włączone żelazko.
- Mój bratanek wydany za tego siarskiego kujona! A ja nie mam szpanerskiej willi! – Hinata stojąca do tej pory cichutko w kąciku kuchni, podeszła i położyła zrozpaczonemu Hiashiemu rękę na ramieniu.
- Co… - Szklanka będąca przed chwilą w dłoni Nejiego, znalazła się wielu kawałeczkach na ziemi.
Ręce zaczęły mu się trząść. Czy ona na pewno wszystko dobrze zrozumiał? On – wydany? Znaczy, że naprawdę to on, a nie Hinata…?
- Ojcze, nie martw się. Shino też ma całkiem fajny dom.
- No, teściu, ale za samą działeczkę też dostaniesz niemało kasy – powiedział jowialnie Sasuke.
- Co… - kontynuował zdruzgotany Neji, klękając na podłodze wśród odłamków szkła.
- Ja pierdzielę! A twój rodzinny majątek został u ciebie! – ryczał Hiashi. – Na co mi taka umowa?! Tsunade! Uchiha i mój bratanek uważają, że to już nie jest spoko i chcą rozwód. Teraz! – władczym tonem zwrócił się do hokage.
- Nie – twardo powiedział dziedzic Uchihów. -  A za pieniądze, które mam, kupimy sobie ładne mieszkanko, nie, Aniele? – uśmiech Sasuke zajaśniał upiornie w mrocznej atmosferze, panującej w kuchni.
- Co?! – zakończył piskliwie Neji.
Jego kariera playboya słynnego na całym świecie skończyła się, zanim na dobre się zaczęła. Psiakrew!
- Albo inaczej… Hinata? Możesz spakować Nejiego? Zamieszkamy w moim małym, starym mieszkaniu w centrum. To właściwie prawie jak kawalerka, ale myślę, Hiashi, że się tam pomieścimy. Tak naprawdę to używałem go tylko przez jakiś miesiąc, gdy pracowałem w urzędzie.
Tego było zbyt wiele, to przekraczało granice jego percepcji. Jego udręczony mózg już … nie… mógł…

„To jest chore… To tylko jakiś popieprzony sen…” – pomyślał młody Hyuuga w ostatnim przebłysku świadomości.
- Ewentualnie możesz się trochę dołożyć i… Och,  czy on zemdlał?

1 komentarz:

  1. Komentarze przeniesione.

    Mniach, całkiem niezłe. Tak się kończy podpisywanie czegoś, czego się nie czytało ^w^

    ~Karo, 2010-11-07 11:48

    Hehe, ja nie wiem czy darcie się "Pieprzyć Hinatę i jej żyletki!" jest takie mądre xD Chociaż... skoro tylko jeża przelecieć się nie da, to może żyletki można? ;>
    Rozdział bardzo fajny ^^ POdobała mi się szczególnie końcwka z Sasuke i Hiashim w takich dobrych "teściowsko-zięciowskich" stosunkach xD
    Kiss,
    kaś

    ~kasica, 2010-11-07 21:36
    @
    Nie mam pojęcia co do żyletek, ale Ruscy udowodnili, że można przelecieć jeżozwierza xD
    Jeż w dalszym ciągu jest nieprzelatywalny ;P

    ~mechalice, 2010-11-07 22:35
    @
    No co ty o.O Na serio?

    ~kasica, 2010-11-08 18:28
    @
    No xD Jeżeli wierzysz niewiarygodne.pl
    http://niewiarygodne.pl/kat,1017181,title,Co-robia-rosyjscy-turysci-na-Florydzie-Gwalca-jezozwierze,wid,11152116,wiadomosc.html?ticaid=6b355

    Ja chce dalej tego opowiadaniaaaa .Uwielbiam tą parkę:D

    ~Moony, 2010-11-16 23:29
    @
    Oh, nie ma sprawy - kolejną część mogę Ci wstawić nawet jutro ;)

    ~mechalice, 2010-11-16 23:46

    OdpowiedzUsuń