Uwaga!

Fanfiction yaoi, czyli traktujące o związkach męsko-męskich. Blog zawiera również treści erotyczne.
Nie lubisz, nie czytaj - ja do niczego nie zmuszam.
Możesz skomentować dowolną notkę, każdy komentarz zostanie przeczytany! :)

sobota, 10 lipca 2010

Bonusfik "Skazany na Sasuke" Rozdział 1

To w ramach zapychacza. ;D
Moja parodia, którą pisać zaczęłam jakoś tak przed rokiem, ale jeszcze nie skończyłam. XD Wsadzam jako bonusfik, którego wcale na poważnie brać nie musicie - ot, taka moja radosna twórczość.
Pairing w fanfiku do odkrycia przez was ;P A powiem tylko, że takiego tutaj jeszcze nie miałam, chociaż należy do moich ulubionych.
No i ten - inne rzeczy już sie piszą (wreszcie!). Tylko teraz muszę poczekać, aż M.  postawi na nogi mojego kompa, bo system padł. >.<
Skazany na Sasuke

1.      „Porwanie doskonałe”
Nejiego obudził straszny hałas. Dźwięk nie należał jednak do typowych porannych odgłosów, które mogłyby obudzić każdego.
Z początku budził go ptasi trel, odgłos prysznica kąpiącej się Hinaty, spuszczanie wody w toalecie piętro niżej, przekleństwa wuja, wracającego nad ranem, upuszczanie kluczy na wycieraczkę… Słowem cała masa wkurzających i całkiem głośnych dźwięków, które zaczął słyszeć dopiero po ubiegłorocznym pożarze domu, należącego do bocznej gałęzi klanu. Z powodu chwilowych kłopotów lokalowych (nietknięta przez ogień została tylko toaleta na parterze) został przeniesiony do głównej rezydencji, gdzie otrzymał stałe zakwaterowanie.
Cóż, tym razem rzecz, która wyrwała go ze snu była zgoła innego rodzaju.
- Haha! – śmiech Hiashiego rozległ się w hallu.
Gdyby Neji mógł wyrazić szczerze swoją opinię i nie ryzykować utraty kilku zębów albo całej jego zacnej głowy z wypielęgnowanymi włosami, powiedziałby, że chichot głowy rodu Hyuuga brzmi jak silnik popsutego motocykla. Jednakże Neji bardzo cenił swoje zęby, a jeszcze bardziej swoje wymuskane ciemne, długie loki i ostatecznie zrezygnował z tego aspektu szczerości.
Rozległ się odgłos rzucanych byle jak dwóch par butów i czegoś ciężkiego. Brunet, siedzący już teraz na łóżku i w pełni rozbudzony, domyślał się, że był to odgłos rzucanego na podłogę kija baseballowego.
„Ulubiony kijaszek wujka – pomyślał Neji, rozpoczynając poranną toaletę. – Shinigami* 19. Pewnie jak co noc miał dużo pracy i tylko czekać, aż trzeba będzie kupić nowy model z numerkiem 20.”
Shinigami był naprawdę głupią nazwą i chyba tylko jego wuj mógł wpaść na pomysł o tyle upiorny, o ile kretyński. Chociaż, jakby się głębiej zastanowić, to wyobraźnia Naruto, jeżeli chodzi o nazewnictwo jest bogatsza. Nie wspominając już o przezwiskach autorstwa Saia. Ale dla potrzeb tych rozważań pominął te dwa niezaprzeczalne przypadki.
- No co też, mówisz, Tsunade! Hahaha!
Zaciekawiony wypowiedzianym przed chwilą imieniem Neji zszedł do kuchni. Ale na pewno nie oczekiwał, że o piątej rano będzie miała miejsce taka sytuacja. O ileż się mylił, myśląc, że wuj rzuciłby swoim ukochanym kijem!
Wyżej wymieniony kawał solidnego drewna wisiał przytroczony do paska luźnych, dresowych spodni Hiashiego. Lekko zakrwawiona skórzana kurtka dyndała z jednego ze stołowych krzeseł. Reszta jego garderoby znajdowała się tam gdzie powinna. Gruby złoty łańcuch był dobrze widoczny na białej podkoszulce na ramiączkach, która jeszcze całkiem niedawno należała do Nejiego. Mężczyzna prezentował w niej swoją idealnie chudą klatę oraz całkowity brak na niej owłosienia.
Hiashi tak bardzo pragnął stać najlepszym szefem swojego gangu (którego założenie jakoś wiązało się ze słowami "kryzys wieku średniego"), że postanowił spróbować preparatu na porost włosów. Przegrzebał całą kosmetyczkę Hinaty i gdy znalazł coś, co miało w nazwie „owłosienie” nie omieszkał tego użyć. Rezultatem była depilacja doskonała jedynych trzech włosów na torsie i krótkotrwałe, acz bolesne uczulenie.
- Dzień dobry, pani hokage, wuju – skłonił się Neji.
Kuchenna martwa natura składała się z olchowych szafek wypełnionych po brzegi różnymi rupieciami, stołu, kilku krzeseł, białej kuchenki i równie jasnej, choć lekko zabrudzonej malinowym sokiem, lodówki. No, oraz rzeczy nie do końca martwej, lecz nieprzytomnej, która znalazła się w tym pomieszczeniu po raz pierwszy i chyba nigdzie przedtem na świecie nie występowała w podobnej formie.
Rzeczą tą był Sasuke Uchiha. Ale sam Sasuke nie był rzeczą nawet trochę interesującą (a tak naprawdę to rzeczą nie był w ogóle, ale Nejiemu jakoś udało się o tym zapomnieć) dla normalnych ludzi, do których z oczywistych powodów Neji nie zaliczał fanek sharinganowego chłopaczka. Ale zakneblowany, związany, zemdlony Uchiha już tak. W przypadku Sasuke omdlenie dodało mu +20 do bycia czymś interesującym.
- Elo, Neji, mój ziomalski bratanku! - niewysoki mężczyzna przeczesał prawą dłonią swoje przylizane mocnym żelem włosy.
Nie chciał ich golić ze względów estetycznych, ale słyszał, że prawdziwy dresiarz ma prawo używać żelu. I Hiashi korzystał z tego prawa ile dusza zapragnie, a jedynym powodem, dla którego wpół zastygnięty żel nie zwisał niczym sople z jego włosów, był fakt, że w pobliskim sklepie opakowania tego kosmetyku były raczej niewielkie. Dzięki temu jego fryzura wyglądała raczej znośnie, choć nieco zbyt ekstrawagancko jak na faceta w średnim wieku.
- Heeej, Neji! - wykrzyknęła lekko podchmielona Tsunade.
Najwyraźniej musiała zostać zgarnięta przez Hiashiego podczas jej zwyczajowej rundki po pubach i kasynach. Ubrana w krótką, czerwoną sukienkę z dużym dekoltem niewątpliwie zrobiła ogromne wrażenie na starym Hyuudze, który widział ją wcześniej tylko w biurowym stroju.
Ale skąd sie tutaj wziął młody Uchiha?
- Wuju, co... - nie dokończył Neji, gdyż Sasuke oprzytomniał i zaczął wydawać cokolwiek dziwaczne odgłosy.
-Mmmnmmff! Mmmf!!! Mnnn! - wtrącił Sasuke w języku zakneblowanych więźniów, którzy niedawno odzyskali przytomność i jeszcze nie wiedzą, co się z nimi dzieje. Wypowiedź (cokolwiek rozsądna) nie została niestety przez nikogo z obecnych zrozumiana, gdyż język ten był nauczany tylko w jednym z górskich klasztorów Kraju Wiatru.
Ale niewątpliwie, gdyby w przytulnej, choć nieco zagraconej kuchni rezydencji klanu byakuganów, znalazł się uczony mnich i (po zwyczajowym narzekaniu na użycie złego przypadka i brak odpowiedniego akcentu na "f") zechciał przetłumaczyć jego wypowiedź na mowę zrozumiałą dla istot ludzkich, brzmiałaby ona mniej więcej jak:
"O cholera! Zostawiłem czajnik na gazie!!! Cały dom mi się sfajczy!"
Oczywiście, jeżeli uznamy, że ów mnich lubi sobie poużywać współczesnego żargonu.  
         
Szybkie uderzenie kijem załatwiło sprawę gadatliwego chłopaka. Pijana Tsunade zachichotała.
- Siadaj, ziom – powiedział Hiashi, kładąc z pietyzmem Shinigami 19 koło krzesła.
- Wuju, co robi tutaj młody Uchiha? – zapytał zaciekawiony Neji, wygładzając mankiety swojej koszuli.
- Haha! Bratanku, słuchaj, nasz klan musi być najbardziej zajebistym i ziomalskim w naszym city, inaczej siara.
- I co z tym?
- Ziomuś, czaisz, że niektóre gostki myślą, że Uchihowie mają większy rispekt?!
- I dlatego porwałeś ostatniego Uchihę? - spytał długowłosy, zezując na hokage, która już zaczęła przeszukiwać szafki.
- No – Hiashi zaprezentował w uśmiechu nawet swoje dziąsła. - Jak Hinata się z nim hajtnie, to będziemy mieli hajsu jak lodu i ziomalską willę za free.
„Hajsu” i tak mieli pod dostatkiem, ale wuj Nejiego nawet na torturach nie przyznałby się, że chodzi mu głównie o poważanie w tej części miasta. Znając jego słownictwo, to był chyba… „rispekt na dzielni”?
- A co z jego starszym bratem?
- Pieprzony kujon! Do Angolów se pojechał i myśli, że jak na zmywaku siedzi w Londynie, to taki z niego ziom! Takie zachowanie nie jest w porzo.
„Ach, rozumiem, rozumiem… Wujek już się zdenerwował” – Neji niespokojnie postukał paznokciami o blat stołu.
- To siara, tak? – upewnił się, spoglądając na mniej szlachetną część ciała szefowej Konohy, wystającą zza drzwi kredensu.
- Jeszcze jak, ziom! – wydarł się szczerze przerażony Hiashi. – A tak właściwie, stary, to wykminiłem to wczoraj na dysce, gdy zarywałem lachony.
Na chwilę Nejiemu zabrakło słów i oddechu. Uchiha na dyskotece? Ta niezbyt udana podróbka romantyka z pseudometalowym czarnym płaszczem do kostek? A oprócz tego jego wujek podrywający dziewczyny? Czy to był jakiś koszmar?
- Uchiha był… na dysce? – zdziwienie wyraźnie przebijało przez ton jego głosu.
- Co ty pieprzysz, ziomal! – ostry głos szybko pozbawił złudzeń młodego Hyuugę. -  Wylukałem go, jak se wyszedłem razem z Tsunade. No nie, bejbe? – pociągnął blondynkę, przetrząsającą którąś z górnych szafek tak, że usiadła mu na kolanach. W ręce trzymała puszkę piwa, która jakimś cudem ostała się w kuchni.
            – No i se wyczaiłem, że skoro moja foczka to hokage, to od razu podpiszemy akt ślubu i będzie git. Neji, sprawdź, czy Sasuke jeszcze nie wykitował i połóż go u siebie. A my, bejbe, pójdziemy do mnie. Pod łóżkiem mam całkiem sporo browaru.

***
*Shinigami - Anioł/Bóg Śmierci. Dwuczłonowa polska nazwa była za długa ;p

Wiem, że tutaj zastosowany slang młodzieżowy jest raczej żałosny niż naturalny, ale tak miało być :) Humor może być nieco hermetyczny, ale mam nadzieję, że komuś do gustu przypadnie nawet ten nie dający się dokładnie określić świat przedstawiony ;P