Uwaga!

Fanfiction yaoi, czyli traktujące o związkach męsko-męskich. Blog zawiera również treści erotyczne.
Nie lubisz, nie czytaj - ja do niczego nie zmuszam.
Możesz skomentować dowolną notkę, każdy komentarz zostanie przeczytany! :)

wtorek, 26 lipca 2011

Bonusfik "Skazany na Sasuke" Rozdział 11

No tak do SnS dawno nie było aktualki, mimo że Shun co i rusz mi na gg o tym przypominała. No tak, Shun, gdyby rozdział był lepszy, niewątpliwie walnęłabym Ci dedykację, ale że nie jest, to poczekamy na więcej starszego brata Sasuke i wtedy coś z tym zrobię.  :D Myślę, że wtedy rozdział będzie przynajmniej bogatszy o ciekawe dialogi, bo ten jest dość… dość zapychający. Nawet mimo że wywaliłam z plotu dwie kompletnie bezsensowne, nic niewnoszące scenki, które najpierw, będąc osobą niekoniecznie inteligentną, rozpisałam na sześć stron. Hahah, mechalice sucks. xD
I te długie przerwy, no taaak – niby coś piszę (ma to w zasadzie być coś dłuższego, mającego więcej niż 3 krótkie części), ale zajmuję się tym trochę dziwnie, bo mimo myślenia nad fabułą i przyległościami, cały czas nie zdecydowałam na przykład o rzeczach tak podstawowych jak narracja. O.o No… tak… czeka mnie jeszcze dużo pracy i myślenia, jak widzę. Poza tym nie chcę zaczynać czegoś długiego bez skończenia innych długich rzeczy – SnS jest długi, a nieskończony, więc pasowałoby mi najpierw go wykończyć. Buaah, lajfs hard!
Nikt z Was pewnie nie pamięta (zdziwiłabym się, jeśliby ktoś pamiętał – ostatni rozdział był w marcu! Mujeju, kiedy był marzec???), ale w odcinku poprzednim Neji i Sasuke wybrali się na zakupy, podczas których zawędrowują do sklepu Orochimaru oraz Kabuto, którzy… no cóż, nie przypadają Nejiemu do gustu. Po zakupieniu garniturów dzwoniący telefon Sasuke przerywa Nejiemu jego wyznanie dotyczące jego hipotetycznej zazdrości o Uchihę obmacywanego kilka minut wcześniej przez Orochimaru. Dzwoni brat Sasuke, który właśnie zobaczył na własne oczy, co też stało się z ich domem rodzinnym. Nie jest zbytnio zadowolony. Sasuke myśli, że w gruncie rzeczy to powinien jak najszybciej znaleźć sobie jakaś przyjemną kryjóweczkę, która uchroni go przed gniewem brata…
11. Eskapizm w praktyce, czyli Sasuke, jednak robisz to źle!
- Sasuke? – zapytał głośno Neji.
- Sasuke? – zapytał ponownie, jednak i tym razem nie doczekał się odpowiedzi.
Sasuke przyciskał się do ściany przy rogu budynku tak, jak jakiś oryginalny rodzaj tapety i wyglądał zza węgła. Gapił się tak kilkadziesiąt sekund, skanując całą ulicę, wszystkie chodniki, ogródki, a nawet niebo, by w końcu aprobująco stwierdzić:
- Czysto.
I pociągnął Nejiego za rękę, aby dostosował swoje tempo do powolnego truchtu po prawie zupełnie pustym chodniku.
- Wyjaśnisz mi – zaczął wtedy Neji – co ty do cholery wyprawiasz? I dlaczego musimy biec?
- Cśśśścho – syknął Sasuke przyciskając się na płask do kolejnej ściany i ponownie skanując okolicę. – Musimy uciekać. On może już tutaj być.
- No co ty nie powiesz – mruknął Neji. – A gdyby tak zaszedł nas od tyłu?
Sasuke zwrócił zmrużone oczy ku Hyuudze.
- Nie. To mój brat – odparł pewnie. – On tak nie robi, nagłe wyskakiwanie z tyłu jest…  – Sasuke westchnął ciężko, poddając się. – Jest dla niego typowe. Dlatego powinniśmy znaleźć jakąś bezpieczną kryjówkę, aż się nie uspokoi i sobie nie pojedzie.
- I dlatego bawisz się w skradanie ulicami miasta, w świetle dnia, jeśli tym sposobem robisz z siebie sensację? Poza tym, o ile wiem, to Itachi pewnie i tak będzie na imprezie, więc za długo nie damy rady tego odwlec.
Sasuke w zamyśleniu potarł brodę:
- Może mamy szczęście i zatrzaśnie się gdzieś w toalecie?
Neji niemalże wybałuszył oczy.
- Wierzysz w to?
- Nie, ale byłoby miło. Nie zaszkodziłoby, gdyby się tak zatrzasnął raz na czas, a szczególnie dzisiaj. Ewentualnie jutro rano. I nie wyszedł aż nie zapomni.
Neji nie odpowiedział nic, bo długie „okeeej” jakoś na mądrą odpowiedź nie wyglądało.
- Nie uważasz, że mimo wszystko uciekanie jest trochę… dziecinne?
- To według ciebie mniej dziecinna jest śmierć w męczarniach? Nie jestem głupi, Neji.
No faktycznie. Lepiej już niech Sasuke sobie ucieka, skoro w tej sytuacji miałoby mu się stać to, co Itachi zaplanował jako karę adekwatną do przewin Sasuke. Neji domyślał się, że nie było to nic dobrego.
- To może ja wezmę zakupy i zaniosę je do mieszkania, a ty sam pobawisz się w Jamesa Bonda na akcji, co? – zaproponował, wyciągając z rąk Sasuke torby z zakupami.
- Chyba żartujesz – powiedział Sasuke ściśniętym głosem – wtedy on weźmie ciebie jako kartę przetargową w rozmowach ze mną. Ach, Neji! – zakrzyknął chwytając go za ramiona i patrząc poważnie w oczy. – Ani się obejrzysz, a Itachi zakradnie się do ciebie tylnym wejściem i pozostaniesz bez najmniejszych szans!
Neji zamrugał; zakradanie się tylnym wejściem brzmiało dość niepokojąco w ustach Sasuke. Cholera, brzmiało wręcz złowieszczo. I… o matko, Sasuke nie miał chyba na myśli tego, co właśnie przemknęło przez głowę Nejiemu, prawda?
- Nie. Musimy uciekać razem. Tylko wtedy będziemy mieli jakieś szanse na przetrwanie. My dwaj, a cały świat przeciw nam! – dla podkreślenia wymowy wygłoszonej przed sekundą frazy, klepnął Nejiego w tyłek. To nie było zbyt dramatyczne, ale… każda okazja na klepnięcie w tyłek jest dobra. Każda. Nawet jeśli okazja nadarza się na sekundy przed wybuchem bomby jądrowej, a ty masz wybór – klepnąć kogoś w tyłek, czy zwiać (i tak nie dając rady uratować swojego życia), wiedz, że lepiej już klepnąć i umrzeć szczęśliwym.
Hyuuga nadal pod wrażeniem wieloznacznego zakradania się tylnymi wejściami prawdopodobnie wypowiedział coś jak „Eeee, w sumie dobra”. To zakradanie naprawdę było niepokojące, bo co jeśli Sasuke jednak miał na myśli to, co Neji miał na myśli??? A to klepnięcie jeszcze jakby to potwierdzało…
Neji ponownie został pociągnięty przez Sasuke (który w międzyczasie obrzucał podejrzliwymi spojrzeniami wszystkie kosze na śmieci – tam może być Itachi! – wszystkie skrzynki pocztowe – tam też może być Itachi! – a nawet co poniektóre gęstsze krzewy i rabatki – tam… a zresztą, wiadomo jak to leci), tylko tym razem nie do kolejnego rozwidlenia ulic, a do wnętrza jakiegoś budynku, gdzie obaj czym prędzej wpakowali się pod pierwszy mebel, jaki pojawił się w zasięgu ich wzroku. Było to biurko ze stertą splątanych kabli i koszem z wyrzuconymi doń wieloma skrawkami papieru pod spodem. Należy dodać, że mebel ten nie był zbyt wielki, a więc dwóch dorosłych facetów skutecznie zredukowało ilość wolnego miejsca. Było tam ciasno i w sumie dość ciemno. I były kable od komputera, i torby z zakupami, i Sasuke leżący na Nejim i jakieś urajstopione damskie nogi, które postukały obcasikami najpierw w pobliżu, a później już w ogóle dotarły do biurka i usadziły się przy nim, zmniejszając ilość miejsca pod biurkiem jeszcze bardziej i zmuszając chłopaków do ściśnięcia się jeszcze bardziej. Kryjówka była do bani. Definitywnie. Gdyby tylko te nogi nagle postanowiły przesunąć się o kilka centymetrów, elegancka szpilka wbiłaby się Nejiemu dłoń, co byłoby tak samo do bani jak kryjówka ogólnie. Tylko rzecz jasna bolałoby bardziej.
- Co teraz? – zapytał cichutko Neji, jednak Sasuke milczał, słuchając pełnego fałszu nucenia kobiety siedzącej przy biurku. Jednocześnie próbował wychwycić z otoczenia jakieś bardziej niebezpieczne dźwięki niż ta odważna interpretacja Madonny rozbrzmiewająca znad blatu.  Dźwięk brzmiący jak: „Ha, bracie! Znalazłem cię!!!” poprzedzony serią z karabinu maszynowego jednak nie nadchodził. Uchiha zaczął nawet myśleć, że szanse na udaną ucieczkę są naprawdę duże.
No dobra to jest trochę lepsze od bycia ciąganym po ulicach, zadecydował tymczasem Neji, próbując wyprostować choć trochę przykurczone niewygodnie kończyny. Przynajmniej trochę lepsze do czasu, aż właścicielka nóg nie upuściła długopisu i nie postanowiła się po niego schylić. Sądząc po szoku wymalowanym na jej twarzy jej drugie imię brzmiało Zdziwienie. Sądząc po ogólnym wyglądzie, jej pierwsze to Sakura.
O rany…
- SASUKE-KUN??? – krzyknęła ogłuszająco różowłosa dziewczyna, kompletnie zapominając o długopisie.
No i to było na tyle z ich wielkiej ucieczki. Po niecałych dziesięciu minutach zostają wykryci i to w sposób tak głośny, że chyba tylko głuchy nie dowiedziałby się o ich obecności. Sasuke, ech, Sasuke… - pomyślał Neji popychając kolanem skamieniałego Sasuke gapiącego się w oblicze Sakury z taką samą intensywnością, jakby on też miał zamiar przemianować się na Sasuke Zdziwienie Uchiha.
- O mój bożeee! To naprawdę Sasuke-kun! Pod moim biurkiem! – pisnęła dziewczyna podskakując z radości. Sasuke mruknął coś bardziej jak „o nie, nienienienie” i tylko mocniej ścisnął Hyuugę. Neji sapnął wciśnięty między blat a podłogę; tutaj jest… za mało miejsca!... jeszcze chwila, a naprawdę… się zacznie dusić. Hyyy…! Już powoli zaczynał charczeć, kiedy Sakura sięgnęła w końcu po Sasuke i wytargała go za koszulę na światło dzienne. Neji szybko wyczołgał się za nim szczęśliwy, że może się wyprostować i odetchnąć pełną piersią.
- Cześć Sakura – przywitał się Sasuke, uśmiechając się bardzo niepewnie. Zważywszy, że dziewczyna wciąż trzymała go za koszulę i to trzymała na tyle blisko, aby móc patrzeć na Uchihę z bardzo niedaleka, to niepewność była jak najbardziej zrozumiała. – Pieknaś niczym chmura zdobiąca czoło a…aaatłasowego abażura.
Chmura? No jasne, Neji przed każdą chmurą, która zdobi czoło wszelkich abażurów świata przystaje z nabożnym podziwem i chłonie cudowną estetykę… tego. Albo przystawałby, gdyby wiedział, że takie dziwo występuje w naturze. W każdym razie od tej chwili zamierza przystawać i chłonąć estetykę. No chyba, że jakoś mu to wyleci z głowy… a to dość prawdopodobne.
Hyuuga nadal na klęczkach spojrzał ciekawie na Sasuke. Och, och – czy za chwilę coś mu się stanie? Czy znowu będzie musiał leżeć z woreczkiem z lodem na szczęce, bo Haruno zadecyduje, że przefasonowanie twarzy dobrze mu zrobi na elokwencję?
Cóż taki widok zapewne czekałby na Nejiego, gdyby Sakura była normalną kobietą. Bo każda normalna kobieta byłaby co najmniej zdeprymowana takim powitaniem, ale Sakura była uśmiechnięta od ucha do ucha i rozpromieniona tak, że gdyby w pobliżu trzymano jakieś liczniki Geigera, to te zaczęłyby wariować.
- Och, Sasuke-kun! Wiesz, jak rozmawiać z kobietą!!
- Cała przyjemność po mojej stronie – powiedział niskim głosem Sasuke, chwytając za dłoń Sakury i muskając ustami jej wierzch. I w tamtym właśnie momencie dziewczyna wpadła na amen. Zachwycona szarmanckością Sasuke usiadła na krześle przy biurku i wpatrywała się w bruneta rozmarzonym wzrokiem.
- A tak w ogóle, to znasz może jakieś bezpieczne miejsce w okolicy?
Sakura nadal gapiła się na Sasuke, nie zwracając uwagi na pytanie. Neji w międzyczasie wstał i otrzepał spodnie z kurzu, jaki tu i ówdzie zalegał na podłodze. Może Sasuke jednak… jednak czasem myśli? To w końcu nie był aż taki zły pomysł z tym przyflirtowaniem do Sakury. Przynajmniej był skuteczny – może nie wirtuozerski i inteligentny, ale przynajmniej skuteczny. A to się liczyło na plus.
- Sakura? – Neji pomachał dziewczynie przed szeroko otwartymi oczami. – Sakura?
Sakura jednakże oznak życia nie dawała poza pomrukiwaniem co jakiś czas: Ah, Sasuke, Sasukeee i patrzeniem na rzeczonego, który raczej zdawał się nie przejmować tym faktem.
- To z szoku? – zwrócił się do Sasuke, który wyciągał spod biurka ich torby z zakupami i sprawdzał, czy zawartość nie ucierpiała. – Często tak ma?
- Często. Widzisz, Neji – uśmiechnął się Sasuke – tak działam na ludzi i ojejku, nic nie poradzę, że jestem taki przystojny i pociągający, jaki jestem.
- Aha – mruknął Neji, bo co innego mógł powiedzieć?
- Gdybym nie był, czy byłbyś o mnie taaaki zazdrosny? – zapytał chytrze Sasuke.
Neji przymknął na chwilę oczy, czekając na ratunek z niebios. Niebiosa jednak rzadko mają dobre wyczucie albo w ogóle rzadko przejmują się losem zwykłych śmiertelników, nie chcących się przyznawać do swoich uczuć, więc i tym razem żadne zdarzenie paranormalne nie uratowało go od odpowiedzi. Życie jest ciężkie, a Sasuke czekający kilka metrów obok ciebie na odpowiedź jest do zniesienia równie trudny.
No chyba, że… Wybrnięcie z grząskiego tematu, jak pomyślało się krótką chwilkę, nie było jednak aż tak trudne. Hyuuga postanowił ominąć temat zazdrości szerokim łukiem i pozostać przy Itachim. To było tą lepszą alternatywą.
- Nie mieliśmy uciekać?
- Mieliśmy. Nadal mamy. Tylko mi odpowiesz i znikamy, Neji, znikamy, jak sen jaki złoty!
- Ale po co zwlekać? – rzekł Neji ze źle zagranym entuzjazmem. – Itachi tutaj przyleci zwabiony tamtym ultradźwiękowym krzykiem Sakury, a my sobie będziemy tak stać i rozprawiać, jaki to ja jestem zazdrosny, a zaznaczam, że nie jestem, i jak bardzo chcesz ode mnie usłyszeć, że jestem? – chłopak trochę się zapętlił w wyjaśnieniu, ale przekaz dla Sasuke był i tak nieprzyjemnie wyraźny; Itachi czyha na każdym kroku. Do jasnej cholery, a może już znalazł się na tej ulicy?! A może zaraz wejdzie do budynku?!!!
- Tak właściwie… - Sasuke niespokojnie rozejrzał się po budynku. Sala była dość duża i przestronna, urządzana w nowoczesny sposób obejmujący kilka futurystycznych biało-srebrnych foteli i stalowe kręcone schody na piętro. – O, pójdziemy na górę – ręka Sasuke wystrzeliła, wskazując drogę na piętro.
- A jej nic nie będzie? – Neji zawahał się przed złapaniem za barierkę i podążeniem w ślad za, uh, mężem?
- Nie powinno, myślę, że po tylu latach już zdążyła się przyzwyczaić. No chodź. Tylko szybko, kto wie, jakie zło może czaić się na zewnątrz, o, tuż za tymi oszklonymi drzwiami.
Obaj przyjrzeli się drzwiom wnikliwiej niż przedtem. I nagle rzeczone drzwi jakby oświetliło mroczniejsze światło, a ludzie przechodzący chodnikiem tuż za nimi zdali się wyglądać, jakby dopiero co wyszli z kryminału. Pewnie gdyby Sasuke i Neji gapili się na drzwi jeszcze trochę bardziej i dłużej sugerowali sobie, że czeka tam na nich wielkie, okropne zło, to uparliby się zobaczyć przechodniów z kajdankami na rękach i odzianych w pomarańczowe uniformy rodem z amerykańskich filmów traktujących o zakładach karnych. Nie mieli jednak czasu na gapienie się i wmawianie, że zło czyha na zewnątrz, kiedy złu nic przeszkadzało wtargnąć do środka i zacząć działać w środku. Czym prędzej popędzili więc po stopniach w górę.   
Korytarz tam był pusty. Ha! więc jednak zło jeszcze ich nie dogoniło i mogą odzyskać trochę pewności siebie, nie czując ciężkiego oddechu zdyszanego pogonią Itachiego na karku.
- Patrz, jest balkon! – kiwnął Sasuke w kierunku innych oszklonych drzwi. – O radości, iskro bogów, tędy możemy stąd uciec!
- Chwila – Neji zatrzymał się w połowie pomalowanego na biało korytarza. – Chcesz powiedzieć, że weszliśmy tutaj tylko po to, żeby stąd wyjść? Przez balkon?
- To było dla tak zwanej „zmyły”, Neji – odparł Sasuke. – Nikt nigdy, a szczególnie mój starszy brat, nie wpadnie na to, że można wejść do budynku i po dziesięciu minutach wyjść z niego ot tak, bez próby znalezienia jakiegoś mniej oczywistego wyjścia, czy robienia podkopu. Czy to nie jest genialny plan? A wyobraź sobie, że wpadłem na to dopiero przed chwilą!
- A za tymi drzwiami już nie ma niczego złego, jak na parterze? – dopytał się ze zdziwieniem Neji.
- No właśnie nie ma – Sasuke pokiwał z zastanowieniem głową, przemykając wzrokiem po ramie, na dłużej zatrzymując się na dość nowej klamce. – Nie ta aura. To jest aura niedawnego remontu, a nie wielkiego zła.
- Sasuke, ale to jest idiotyczne po prostu! – krzyknął bezsilnie.
- Nie narzekaj – zirytował się Sasuke – przejdziemy się po jeszcze kilku dowolnych budynkach i zgubimy Itachiego kompletnie. Nie będzie wiedział, gdzie góra, gdzie dół, nie wspominając o prawej i lewej stronie, bo z ich rozróżnianiem ma problem już od dzieciństwa.
- A skąd masz pewność, że w ogóle jest jakaś pogoń? Że chce mu się latać po całej Wiosce i szukać nas po wszelkich domkach, na jakie tylko się natknie?
- No, pewności nie mam, ale ci źli zawsze lubią pobiegać za tymi dobrymi. Myslę, że w tym wypadku, rola „tych dobrych” przypada nam, jako że my nie mamy najmniejszych chęci uszkadzać nikogo z takiego błahego powodu, jak spalenie domu. A i mimo wszystko to zawsze lepsze niż czekanie, aż Itachi po prostu nas dorwie… Nie mam racji?
Nie miał. Przynajmniej według Nejiego, ale Hyuuga już po prostu zacisnął zęby, zgrzytając cichutko, i wyjrzał na balkon.
Przynajmniej nie było znowu aż tak wysoko. Te kilka metrów w dół… co to dla niego.
Neji przełknął ślinę, obserwując jak Sasuke przekłada nogę przez barierkę.
***
Neji był zmęczony. Bardzo zmęczony, co również odbijało się na jego wyglądzie zewnętrznym. Spodnie i koszula zostały udekorowane błotnistymi plamami, a włosy zdobiły opadłe liście i gałązki, które wczepiły się w jego fryzurę, kiedy Sasuke uznał, że najbardziej niekonwencjonalnym ruchem, którego nikt by się nie spodziewał, będzie doczołganie się do kamienicy przez plac zabaw. Hyuuga już nie chciał się kłócić, dlatego bez słowa padł na płask i rozpoczął mozolne pełznięcie po lekko błotnistym podłożu. Chociaż samo to, że nie chciał się kłócić nie obejmowało, że jest z tego wszystkiego zadowolony i że Sasuke nie będzie musiał w domu bardzo się postarać, aby wrócił mu dobry humor. A o dobry humor Nejiego ciężko było, szczególnie w ostatnich tak psychodelicznych dniach. Żeby go zapewnić Sasuke musiałby się starać długo i bardzo mocno. I prawdopodobnie musiałby się postarać o tort czekoladowy albo co…
Neji zrzucił brudne buty na podłogę obok toreb z zakupionymi garniturami i przeczłapawszy kilka kroków do salonu, legł na sofę. Odetchnął głęboko, zamykając oczy – taak, tutaj przynajmniej mógł rozprostować kości, a nie leżeć z Sasuke pod biurkiem, jakby byli sardynkami ściśniętymi w bardzo małej, ciasnej puszce.
Z korytarza coś zapiszczało cienko: „O nie, moja kanapa!” mając zapewne na myśli niezbyt schludne odzienie Nejiego napastujące jej obicie, ale tamto coś nie kontynuowało piszczenia, ani żadnych działań godnych Ruchu Wyzwolenia Kanap Spod Okupacji Ubłoconych Ubrań, więc Neji uznał, że równie dobrze mogło mu się zdawać. Tak, na pewno mu się zdawało.
- Neji – odezwał się po kilku minutach głos jakoś blisko ucha Hyuugi.
- Hmmhmmm? – mruknął, nie mając chęci na artykułowanie jakichkolwiek wyrazów.
- Nie chciałbyś się wykąpać na przykład? Wtedy… - mamrotu, mamrotu – sofa… - mamrotu – czysta… -była? – mamrotu – nie… czyścić.
Ah! W końcu to doszło do umysłu wycieńczonego Nejiego. Kąpiel! Kąpiel była dość przyjemną koncepcją. Woda w wannie, piana, pachnące żele do mycia, szampony i odżywki do włosów… ciepło i unosząca się delikatnie w łazience para wodna… hmm, tak, kąpiel… Ciekawe, jak dużą wannę miał Sasuke? Bo aż wstyd przyznać, ale dzisiaj rano, kiedy Neji w oczekiwaniu aż Uchiha nie przyjdzie z zakupów, martwiąc się, że chłopak obraził się na niego śmiertelnie, jakoś nie zwrócił uwagi na jej rozmiary…
- Mam dużą wannę – powiedział Sasuke zupełnie, jakby czytał Hyuudze w myślach. – Zmieścimy się obaj – mruknął sugestywnie, siadając na oparciu kanapy i kładąc dłoń na barku długowłosego. Dłoń wkrótce przesunęła się i odpięła Nejiemu dwa górne guziki od koszuli. – Napuszczę dużo ciepłej wody, wleję dużo tego pachnącego żelu, co położyłeś go w szafce łazienkowej, i będziemy się pluskać i myć sobie plecy, co Neji?
Sasuke mimo postawienia pytania jakoś nie czekał na odpowiedź Hyuugi, jak tylko wypowiedział „co Neji”, już zsunął się z kanapy i popędził do łazienki napełniać wannę. Z góry uznał, że pewnych propozycji wysuwanych przez Uchihę Sasuke, najseksowniejszego faceta w Konosze, się nie odrzuca, bo takie odrzucenie świadczy co najmniej o braku gustu… a w skrajnych przypadkach zapewne też o impotencji. A co tam, uznał Neji, przeciągając się na sofie, ostatecznie może wykąpać się z Sasuke. Jedna taka kąpiel chyba nikomu jeszcze nie zaszkodziła, nie? A Neji miał też nadzieję, że jak zaszkodziła, to nie jakoś drastycznie i trwale.
Neji postanowił nawet udać się do kuchni i coś zjeść, bo to całe uciekanie i związane z nim wchodzenie do wszystkich budynków, jakie tylko stanęły im na drodze, zostawiło go z niezbyt przyjemnym uczuciem ssania w żołądku. Już miał wyjść z salonu, kiedy jego uwagę zwróciły niedokładnie domknięte drzwi jednej z szaf. Dodajmy tej jednej, w której znajdowały się ubrania Nejiego. Czy to, że były niedomknięte świadczyło, że jakaś z jego jedwabnych koszul zsunęła się z półki i teraz zwisa tam zakleszczona między drzwiczkami? A jak się poniszczy?!
Ledwie dotknął szafy, a drzwi odskoczyły jak żywe. Bieliźniarka krzyknęła:
- Głupi mały braciszku!
I z szafy wyszedł wysoki brunet z długimi ciemnymi włosami związanymi w koński ogon. Brunet ten oprócz zwyczajnej ciemnoszarej koszuli i czarnych spodni, na sobie miał także kilka przewieszonych przez ramiona błyszczących szmatek, które na pierwszy rzut oka wydały się Nejiemu znajome. Nagle zrobiło mu się zimno.
- Jeżeli to miała być ucieczka, to wiedz, że była tragiczna – powiedział brunet jeszcze głośniej, ściągając z siebie wszystkie te „szmatki”, które zdecydowanie były ulubionymi, specjalnie dla Nejiego zaprojektowanymi koszulami. Hyuugę nagle coś ścisnęło w gardle, kiedy patrzył jak pognieciony materiał jest bezceremonialnie wrzucany na dno szafy, a ta zamyka się z głośnym trzaskiem.
- Tragicznie tragiczna – powtórzył mężczyzna.
Neji spojrzał się wrogo na tego faceta, co wyszedł z szafy i pogniótł mu całą garderobę. Przybysz odebrał jednak tę płonącą w oczach wściekłość jako niezrozumienie wypowiedzianej przezeń przed chwilą frazy.
- Jak tragedie greckie, taka tragiczna – wytłumaczył. – A to znaczy, że najtragiczniejsza z możliwych, bo sorry, ale…
W mieszkaniu nagle zrobiło się bardzo cicho. Szum wody wlewającej się do wanny ustał kilka ładnych chwil temu, nawet zegar na ścianie przestał tykać, jakby w oczekiwaniu na coś, co miało wydarzyć się za chwilę i ma zamiar być tak epickie, że klimatyczna cisza jest wskazana.
- …alee… - zaciął się mężczyzna, patrząc na nagle szaleńczo poruszającą się klamkę w drzwiach łazienki. Wyglądało na to, że się zacięły. A niech to! Cnota Nejiego jest wystawiona na burzącą cały porządek wszechrzeczy obecność Itachiego!
- … ale…
- ITACHI!
W końcu z łazienki wyskoczył Sasuke bez koszuli i z już rozpiętymi spodniami, z każdą sekundą coraz bardziej zsuwającymi się z tyłka.
- … ale tak in reality to od razu przyszedłem tutaj i schowałem się w szafie. Nie chciałem się przemęczać, you know – dokończył z idealnie brytyjskim akcentem Itachi

Ciąg dalszy - mam nadzieję - nastąpi kiedyś. ;)