Uwaga!

Fanfiction yaoi, czyli traktujące o związkach męsko-męskich. Blog zawiera również treści erotyczne.
Nie lubisz, nie czytaj - ja do niczego nie zmuszam.
Możesz skomentować dowolną notkę, każdy komentarz zostanie przeczytany! :)

niedziela, 19 lutego 2012

"Na końcu wszystkiego" Rozdział 5 (SasuNaru) [T]

No i tłumaczenia rozdział ostatni. Miłego czytania i do zobaczenia w następnym tekście! :)

Rozdział 5

Ciepło Naruto, które czuł przez cały czas obok, było tak przyjemne, że Neji wcale nie chciał otwierać swoich niewidzących oczu. Z drugiej jednak strony, chyba mógłby obyć się bez tych miliardów przekleństw wystrzeliwanych z ust Uzumakiego. I jakoś wcale nie podobało mu się to, że Naruto omal pośliznąłby się na śliskiej gałęzi — a Neji razem z nim, co ważne — gdyby nie pomógł sobie wybuchem czakry ze stóp.
            — Cholera, Neji, jak tylko wrócimy, przechodzisz na dietę.
            — Wiesz, że sam dźwięk twojego głosu wystarczy, żeby Sasuke nas znalazł?
            Naruto zachichotał:
            — Jest na to zbyt zajęty ściganiem mnie.
            — Replikacja cienia? — Neji ciaśniej objął szyję Naruto. — Zawsze potrafiłeś wykiwać Uchihę.
            — Heh.
            Po pewnym czasie siła ich rozpędu zmalała, aż w końcu Naruto opadł na mech z wymamrotanym: Cśśś…!
Cisza, odgłos poruszającego się Uzumakiego — liście szeleszczące pod stopami, pękające gałązki, jak Neji puścił blondyna i ześlizgnął się na ziemię. Naruto dotknął wtedy jego dłoni i wyszeptał:
            — Neji, powinniśmy się tutaj zatrzymać i poczekać, aż medycy nas dogonią. Shikamaru jest z nimi. — Jeszcze niewypowiedziane: Oni potrafią wyleczyć twoje oczy.
            Oczy Nejiego ciągle bolały; zbyt dużo czakry przelał do byakugana, aby tylko odeprzeć najgorsze efekty mangekyou sharingana. Wszystko co czuł, to wysysające duszę przygnębienie, jakby cała nadzieja umarła w tamtych koszmarnych kilku sekundach, gdy był uwięziony w oczach Sasuke. Nie mówił nic, nie miał najmniejszej ochoty mamrotać czegoś w stronę Narutowej stopy.
            — Ej, wszystko okej? — Naruto usadowił się przy nim, przerzucając przyjacielsko rękę przez jego ramiona.
            — To nic czego nie wyleczy dłuższy odpoczynek — odparł Neji, nie kłopocząc się wyjaśnianiem, jak samobójczą sprawą jest ślepy Hyuuga na polu bitwy. Poruszył się niespokojnie, przypadkiem wbijając łokieć w żebra Naruto. Po kilku minutach zrzędzenia Uzumakiego, zapadli w towarzyską bezczynność.
            — Nie powinieneś mu ufać. — To nie on powinien to mówić, właściwie to Sakura miała większe prawo do tych słów niż on.
            — Hę? Ale co?
            — Uchiha. Nie wolno mu ufać.
            — Neji, to dla mnie żadna nowinka.
Wydawało mu się, że Naruto przewrócił oczami.
            — Nawet jeśli nie ma takiego zamiaru i tak cię zdradzi. — Skrył twarz w dłoniach, naciskając palcami swoje bezużyteczne oczy. — Nie możesz spełnić tej obietnicy, Naruto, on jest ponad tobą i ponad mną, nawet ponad hokage.
            Nie martw się, przyprowadzę go z powrotem. To obietnica mojego życia.
            — Nie składam obietnic, których nie mogę dotrzymać. — Głos Naruto był napięty i troszeczkę wrogi. — Po prostu jest kilka rzeczy, które muszę zrobi- hej, Neji… co ty-?
            Policzek Naruto był miękki pod jego własnym, a pod jego wargami nawet jeszcze miększy.
            — Nie pozwól, żeby cię zniszczył — wymamrotał Hyuuga. Ostatecznie to Naruto był nadzieją Nejiego. Nawet jeśli oczy Naruto będą przez cały czas skierowane na majaczącą w oddali postać Uchihy, Neji będzie tuż za nim, troszcząc się o jego plecy.
            — Hej, wy tam! — rozległ się głośny, żywiołowy okrzyk z góry, tak strasznie znajomy i tak strasznie nie na miejscu.
            Naruto w jego ramionach rozpłynął się z cichym pyknięciem powietrza. Oczywiście, pomyślał Neji, kage bunshin.
            Ślepy Hyuuga da się na to nabrać, ale Uchiha nie.
            ***
            Neji spędził tydzień w szpitalu, za jedyną towarzyszkę tamtych chwil mając chłodną ciemność. W innym skrzydle szpitala Shikamaru cały czas leżał jakby nieżywy, podłączony do maszynerii pompującej powietrze do jego płuc, co miało utrzymywać go przy życiu, podczas gdy jeszcze inna maszyna wtłaczała mu do krwi antidotum przeciwko truciźnie. Raz próbował go odwiedzić, ale stojąc przed drzwiami do jego sali, usłyszał suchy szloch Ino i zatrzymał się w pół kroku. Jej delikatne szepty i pełne wahania słowa były zbyt osobiste dla obcych uszu podsłuchiwacza, więc odwrócił się i udał z powrotem do własnego pokoju.
            Siódmego dnia Piąta przyszła osobiście odwinąć bandaż z jego oczu. Jak zwykle jej podejście do pacjenta było raczej… dalekie od ideału.
            — Żeby tak po prostu dać się skopać Uchisze… — powiedziała z dezaprobatą. — Spodziewałam się więcej po geniuszu z rodu Hyuuga.
            Zamrugał, czekając aż plamy czerwieni i czerni w jego polu widzenia zamienią się w klinicznie czystą biel szpitalnej sali.
            — Gdzie Naruto?
            — A gdzie: „dziękuję”? — zauważyła Tsunade mimochodem.
            — Hokage-sama…
            Westchnęła głębokim, pełnym namysłu westchnieniem:
            — No tak, kiedy odejmie się umysł i oczy, wszystko co pozostanie to zwykły kretyn.
            To zabrzmiało dość niepokojąco, uznał. Niepewność musiała się pokazać na jego twarzy, bo Piąta nagle roześmiała się i poklepała go po ramieniu.
            — Nie musisz się martwić, przyczaił się w starej dzielnicy Uchihów.
            Ostatecznie, pomyślał Neji z poczuciem nieuchronnego fatalizmu, czy nie wszystko zawsze sprowadzało się do Sasuke…?

            Znalazł Naruto opalającego się na murze wyznaczającym granicę dzielnicy Uchihów — był trochę jak kot, który znalazł sobie idealne miejsce do wylegiwania się i wcale a wcale nie chciał go zostawiać. Gdy Neji podszedł bliżej, Naruto otworzył jedno oko, mrugnął i potem usiadł prosto.
— Nie wiedziałem, że dzisiaj wychodzisz — wykrzyknął; wyglądał jakby w jednej chwili czuł się i winny, i zmieszany. — Ta stara wiedźma mnie okłamała!...
— Powiedzieli, że moje oczy są już wyleczone.
Trudno było nie czuć się poirytowanym tym bólem, jaki spowodowała nieobecność Naruto. Trudno było oddzielić te części Nejiego, które jednocześnie i nie znosiły, i pragnęły towarzystwa Naruto, jego śmiechu, jego szczerej radości z kolejnego zwyczajnego dnia, a czasami po prostu tylko samego Naruto.
— Ja… — Ramiona Naruto zwisły. — No cóż, ten tego. — Przygnębione spojrzenie zmiękczył niepewny uśmiech. — Cieszę się, że wszystko w porządku.
Neji dał się na to złapać, tak jak dał się za pierwszym razem. Wciąż było w Naruto tyle rzeczy przypominających tamtą niechcianą sierotę, tyle rzeczy, które zawsze będą się obawiać bycia zignorowanym i odrzuconym, że to było wręcz niezwykłe, że wciąż wierzył i ufał najbliższym. Nawet tym, którzy na to nie zasługiwali.
— Czego szukasz? — w końcu zapytał Neji, bo Naruto należał do tego rodzaju przyjaciół, którzy nie zasługują na wytrzymywanie jego humorów.
Naruto rozluźnił się, chyba zauważając, że Neji nie zamierza żywić do niego urazy.
— Nie mam pojęcia. Może klucza do odkrycia, dlaczego wszyscy potomkowie Uchihów są tacy popierdoleni. — Z ponurym uśmiechem Naruto postukał palcem o skroń. — A może po prostu staram się uciec przed tą całą robotą papierkową…
— Tsss… — Neji usiadł na zrujnowanym kawałku muru. Minęło tyle lat, a jeszcze nikt z wioski nie zaproponował odbudowania tej starej dzielnicy, najwyraźniej woląc, by las i czas wzięły ją w swoje posiadanie razem z upiorami wciąż nawiedzającymi dom jednego z największych klanów Liścia. — Klucza do zrozumienia Sasuke nie znajdziesz w tych kamieniach, Naruto.
— Przez ciebie zaczynam brzmieć jak jakiś przegraniec.
— Cóż, jeśli krytyka jest słuszna, należy ją przyjąć.
Naruto roześmiał się na początku, ale szybko spoważniał:
— Ale już z tobą naprawdę wszystko okej? Wiem, że cię nie odwiedziłem, ale Piąta kazała mi wracać z powrotem na front. Nie żebym im się tam jakoś specjalnie przydał, ze dwa razy to prawie mi urąbali głowę. Serio stęskniłem się za wami, chłopaki, jak broniliście moich tyłów.
— Starsi wioski byli zawiedzeni, że nie udało mi się całkowicie pokonać mangekyou sharingana — powiedział Neji, kładąc łokcie na kolanach i złączając dłonie. — Wiem, że mieli nadzieję, że najsilniejszy użytkownik byakugana, mając na względzie nasze wspólne pochodzenie, może być w stanie unieszkodliwić to szaleńcze mangekyou.
— Nie przejmuj się tym, Neji. — Naruto zeskoczył z prawie kompletnie zniszczonego murku, lądując w półuklęku. — Dałeś sobie radę lepiej, niż ktokolwiek śmiałby marzyć. No i — paskudny uśmieszek — dzięki tobie Sasuke totalnie ześwirował. Gonił mnie trochę ponad kilometr, a potem zawrócił.
To dziwne, pomyślał Neji, że zawsze wszystko sprowadzało się do tego samego.
Prostując się, Naruto pokazał mu gest, który można było odczytać jak Hej, chcę ci coś pokazać! Z dezaprobatą, bo Neji wiedział, jakim typem jest Naruto, wstał i raczej niechętnie podążył za nim do ciemnej alejki. I to był błąd.
Kiedy minęli zakręt, okropne wrażenie déjà vu niemalże ścięło go z nóg.
— Neji? — Naruto wyglądał na zmartwionego. — Na pewno wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej.
— Widziałem to — powiedział Neji powoli — w koszmarze Sasuke.
***
— Właśnie to ci powiedział? — zapytał Neji, spoglądając na symbole oświetlone drżącym blaskiem pochodni trzymanej przez Naruto. — Że aby zyskać mangekyou sharingan, należy zniszczyć to, co jest najdroższe sercu?
— Tamten pierwszy raz walczyłem z nim na poważnie, chcieliśmy się pozabijać. — Głos Naruto brzmiał jakby z oddali. — Wtedy nie zdawałem sobie sprawy, że Sasuke wręczył mi klucz do odkrycia swoich tajemnic. Chociaż ładnych parę lat zajęło mi wzięcie dupy w troki i znalezienie tego miejsca.
Naruto wolną ręką otarł kurz z ryciny, wodząc palcem po zagłębieniach skrywających wszystkie tajemnice sharingana.
— Myślę, że tylko ja i ty jesteśmy jedynymi nie-Uchihami, którzy to widzą, co nie. Mimo że to wszystko nadal ma dla mnie tyle sensu, co te zagadki Shikamaru, możemy czuć się z siebie dumni.
— Mangekyou to nie jest dar od zaawansowanej linii krwi, to przekleństwo. — Neji poczuł się źle. Mimo wszystkich wad głównej i bocznej gałęzi klanu, Hyuugowie nigdy nie porwaliby się na coś takiego.
Może z tego powodu rozdzieliliśmy się tak wiele pokoleń temu… linia krwi podzielona na dwie… ojców i synów.
Neji ponownie odczytał symbole:
— Najdroższe… — wymamrotał i zaryzykował spojrzenie na Naruto. To on był najdroższy dla Uchihy Sasuke. Ten drań miał rację tamtej nocy, zdał sobie sprawę Neji, tylko ich dwóch tańczyło ten śmiertelny taniec; tańczyło na zawsze, do samego końca. Wszyscy inni byli tylko przeszkodami.
— Właśnie to powiedział. — Naruto wyglądał na zatroskanego. — Ale kłamał, prawda? W końcu, dwa lata po tym jak uciekł, uzyskał jakoś mangekyou samodzielnie, a ja nadal żyję. — W jego głosie słychać było zranienie pomieszane z zagubieniem. Jakby niektóre części Naruto nie dowierzały, nawet mimo ich, Uzumakiego i Uchihy, wzajemnej obsesji na swoim punkcie; tych wszystkich wojen, zdrad, obelg i bitew.
Czasami Naruto kompletnie tracił orientację.
— Powinieneś pokazać to Tsunade-sama — powiedział Neji, prostując plecy. — Nieważne, jak okropna się okazuje, to nadal ważna część historii wioski.
— No — niechęć była wyraźna. — Masz rację, nie znajdę tutaj klucza do zrozumienia Sasuke. Może on jest jakiś specjalny. Ze specjalnie popierdolonym łbem.
— Myślę, że to rodzinne. — Neji ruszył w stronę drzwi. — Chodź, wracamy.
Ale Naruto ciągle gapił się na rycinę, tak poważny jak rzadko się zdarzało.
— Czy… czy myślisz, że Sasuke kiedykolwiek wróci z powrotem do Liścia? — powiedział tak cicho, że Neji omalże go nie usłyszał.
Zaskoczył go. Jeśli Naruto kiedykolwiek miał jakieś wątpliwości, nigdy przedtem nie wyrażał ich na głos.
— Naruto — zaczął Neji, a jego umysł już skupił się na formułowaniu takiej odpowiedzi, która zarówno uspokoi Naruto, jak i nie doprowadzi Hyuugi do mdłości. Czemu tak strasznie przejmujesz się tym łajdakiem?
— Myślałem, że przedtem była na to jakaś szansa, no wiesz, kiedy ja… kiedy Konoha wciąż była dla niego w jakiś sposób ważna — kontynuował Naruto — ale sądzę, że teraz nie obchodzi go już nic poza Itachim.
Hyuuga przypomniał sobie Uchihę Itachiego, jadowitość i czerń w koszmarach Sasuke, szepczącego kusicielskie: „Sasuke, coś ty zrobił?” — nie do końca prawdę, ale też nie całkiem kłamstwo. I czy Naruto nie powiedział przedtem, że Sasuke wręczył mu klucz do odkrycia swoich tajemnic? Naprawdę dziwne, jak to umysł może się złapać w swoje własne kłamstwa.
Mylisz się, Naruto, on już miał mangekyou, kiedy z nim walczyłeś, nagle sobie uświadomił, Sasuke po prostu kazało sobie o tym zapomnieć.
… o tym co zrobił…
… żeby zyskać mangekyou sharingan, należy zniszczyć to, co jest najdroższe sercu…
Kiedy jesteś ośmiolatkiem, co jest dla ciebie najdroższe?
Tak naprawdę odpowiedź była tutaj przez cały czas.
Twoja rodzina.
***
Naruto nie może przestać się trząść, bo było tak blisko.
To musiał być jakiegoś rodzaju instynkt — matki kwoki, chroniącej swoje dzieci, na przykład — że niezdarny błysk czakry Taki, który używał swojego byakugana, dał radę wyciągnąć go z ciepłego łóżka i zmusić do biegu tak szybkiego, jakby zależało od niego życie. Właściwie to zależało. Sasuke już miał zmiażdżyć krtań Taki w ten chłodny, efektywny sposób właściwy zabójcom, którzy po prostu mordują wszystkich stających im na drodze do celu.
Naruto bierze długi, głęboki oddech. Czasami zapomina, że mimo że Sasuke pozwala mu podejść blisko, wziąć w ramiona, to nie zmienia tego, kim w istocie jest.
Jeśli chodzi o Sasuke, pozwala on Naruto na takie przywileje, ponieważ kiedyś dawno temu, w innym życiu, jako dwaj geninowie zwykli leżeć razem pod rozgwieżdżonym niebem i marzyć o snach, które nie były przesiąknięte krwią i zawiesistym zapachem śmierci. Toleruje go, bo dużo razem przeżyli — i złego, i dobrego — i może wciąż gdzieś tam w środku Sasuke jest jakaś część, która się tego trzyma. Ale reszta ludzi, nawet ci którzy należą do Wioski Liścia, którzy przyszli przed oraz po nim, są dla Uchihy obcy. Sasuke znał ich tylko jako przeciwników, których należy albo ominąć, albo zabić.
Znaczyli dla niego tyle co nic. I Naruto nigdy nie powinien o tym zapominać.
Biorąc kolejny oddech, Naruto tłumaczy sobie, że już wszystko w porządku. Nikt nie został ranny, nie licząc tych kilku otarć i urazu psychicznego. A to nie jest źle, bo geninowie rzadko kiedy zachodzą tak daleko. Będzie w porządku, jeżeli już pominie się ten fragment, w którym Hinata, Ino, Kiba i Neji przychodzą skopać mu dupę za to, że doprowadził do takiej sytuacji. To i może jeszcze ta część, w której będzie musiał powiedzieć Sasuke, że byłby bardzo niepocieszony, gdyby brunet znów próbował wymordować jego drużynę.
Czuje jak Sasuke obok niego spina się. To nieświadomy odruch obronny, który sugeruje, że Naruto zaraz dostanie albo łokciem między żebra, albo pięścią w twarz, jeśli nie pospieszy się z tym swoim wewnętrznym monologiem i samooskarżeniami. Żeby uniknąć obrażeń, Naruto natychmiast zabiera dłonie z barków Sasuke i tym razem umieszcza je na ścianie. Teraz nic już nie przytrzymuje Sasuke, może się wysmyknąć, kiedy tylko zechce.
— Czego? — pyta Sasuke; w jego głosie dźwięczą ostre, lodowate nuty.
Naruto mógłby powiedzieć wiele rzeczy, zaczynając od wykładu na temat, jak to było, kiedy byli mali, malutkimi geninami właściwie, i każdy miał problemy, i Sasuke powinien dać se siana z tak gwałtownym wybuchem przemocy, bo tutaj jest *bezpieczny*. Itachi jest martwy, takoż Orochimaru, no i chyba każdy kto jakoś tam się liczył. Naruto dochodzi aż do tej chwili, w której otwiera usta, ale uświadamia sobie, jak głupi jest to pomysł. Sasuke jest przecież zaniepokojony tym, że żyje w wiosce pełnej ludzi, których chciał zniszczyć przez większość swojego młodego życia. Tak więc mówienie mu, żeby się wyluzował chyba nie jest takim świetnym pomysłem.
To trzymało go przy życiu tyle czasu…
— I pomyśleć, że Kakashi-sensei nigdy nie miał takich problemów. — Uzumaki odpycha się od ściany i oddala od Sasuke, przeczesującego kosmyki swojej szpiczastej fryzury. — Idę się przebrać, mam spotkanie z Piątą, na które już jestem spóźniony.
Wchodząc na górę, podnosi zwój, który upuściła Hani. Wiadomość od hokage, Naruto-sensei.
Tak jak się spodziewał, arkusz pergaminu jest pusty.
***
— Próbowaliśmy twoim sposobem, gówniarzu.
— Kurwa, no ale mówiłem, że on nie jest jeszcze gotowy.
Tsunade unosi wzrok znad papierów rozsianych po całym stole.
— A kiedy będzie gotowy, Naruto? — pyta.
Bawi ją sposób, w jaki Naruto zaczyna krążyć po jej biurze.
— Jeszcze nie teraz, ty stara wiedźmo, potrzebuję więcej czasu.
— Pół roku, rok, pięć lat, czy może dwadzieścia?
— Czy jest na to jakiś harmonogram, czy coś? — oburza się Naruto. — Nie można tego przyspieszyć.
Hokage wzdycha głęboko; tyle razy przedtem przechodziła już przez tę dyskusję — chłopak zawsze był uparty jak osioł.
— Naruto — odzywa się — on jest u ciebie już prawie rok. Jedynymi ludźmi, którzy was odwiedzają, są ci z waszej klasy w Akademii. Nie odezwał się do nikogo innego, ani nawet nie widział wioski za progiem twojego domu.
— Sasuke nigdy nie był specjalnie… towarzyski.
Tsunade przypomina sobie to spojrzenie w oczach blondyna tamtego dnia, kiedy prosił ją o kolejną szansę na przyprowadzenie Sasuke z powrotem do wioski. Jest dziesięć lat różnicy między tamtym chłopcem, a tym mężczyzną, a to buntownicze spojrzenie ciągle takie samo.
— Wiem, że boisz się go stracić, ale tak dalej być nie może. Jeśli nie potrafi znów stać się Uchihą Sasuke z Ukrytego Liścia, to zawsze będzie stanowił dla nas zagrożenie. Nie dasz rady pilnować go w każdym momencie jego życia.
— Nie stracę go.
Już nigdy więcej.
***
— Dzień dobry, Sasuke-kun!
Sakura macha do niego, uśmiechając się. Jej promienny uśmiech trochę blednie, kiedy zauważa, że chłopak właśnie czyta jedną z powieści Jiraiyi. Były mistrz Naruto wysyła im egzemplarze zawsze, kiedy nowa część idzie do druku; Sasuke trochę podejrzewa, że Jiraiya próbuje zneutralizować to, co uważa za niemoralny wpływ Uchihy na umysł Naruto.
— Sakura.
— Naruto nadal śpi? — pyta Sakura niewinnie. Kłamanie wychodzi jej okropnie, Sasuke uważa, że niewiele lepiej niż Naruto.
— Wyszedł zobaczyć się z hokage — odpowiada obojętnie.
— Och, no to nie za dobrze. Chciałam z nim pogadać o nadchodzących egzaminach na chuunina.
Naprawdę okropnie kłamie, Sasuke stwierdza ponuro raz jeszcze, odkładając książkę na bok. No więc czas na kolejną jej gadkę-szmatkę, kiedy to ona będzie produkowała dużo dźwięków pozbawionych konkretnej treści, a Sasuke starał się nie usłyszeć nawet małego fragmentu jej monologu. Czasami zastanawia się, dlaczego Tsunade w ogóle próbuje — cień Piątej w słowach Sakury jest bardziej niż oczywisty — skoro oboje nie są sobie nic winni.
— Zrobię herbaty. — Złazi ze swojego siedzenia, czując delikatne kłucie jako pamiątkę po dzisiejszym poranku. Reakcja Naruto była dość interesująca, chociaż trochę wytrąciła go z równowagi. To podobieństwo było fascynujące…
Kiedy ramiona Sakury owijają się wokół niego, Sasuke zamiera. Nikt nie dotknął go umyślnie od kiedy wrócił do Liścia, z małym wyjątkiem w postaci Naruto. A nawet wtedy zawsze wyglądał na rozdartego między pożądaniem a smutkiem, jakby Sasuke był kimś, komu należy współczuć. Sakura jest inna — ciepła, miękka, pachnie delikatnie ziołami i czymś słodkim.
— Sakura...?!
— Sasuke-kun — jej głos jest stłumiony — cieszę się, że tutaj jesteś.
— Sakura — mówi nisko i powoli, nawet gdy czuje, jak każda część jego ciała napina się niespokojnie — puść mnie.
Puszcza, ale nie od razu. Po wszystkim nakrywa oczy jedną z dłoni; to wygląda dość podejrzanie.
— Przepraszam. — Sakura odwraca się do swojej torby lekarskiej i nerwowo szuka czegoś w środku. — Ja… ja znalazłam coś dzisiejszego ranka, myślałam, że straciłam to w powodzi cztery lata temu, no ale-
Taka mała rzecz — wygląda na bardzo poobijaną i zniszczoną, kiedy leży na jej dłoni. Ślad od rasengana Naruto wciąż tam jest, przecina symbol Liścia. Przez małą chwilę Sasuke niemalże czuje gorąco wirującego rasengana zbliżającego się do jego twarzy, widzi jak Kyuubi-Naruto patrzy na niego — desperacja człowieka i wściekłość demona; to wszystko wymieszane w tym płomiennym spojrzeniu.
— Wręczył mi to. Jak odszedłeś — mówi Sakura bardzo cicho.
Sięga po ochraniacz, zanim jego umysł zgłosi sprzeciw. Jest cięższy niż pamięta.
— Powinnaś go wyrzucić. Jest… popsuty. — Taka bezużyteczna rzecz.
Jej oczy wypełniają łzy.
— Ale można go naprawić — szepcze dziewczyna. Proszę, nie idź, Sasuke-kun, nie odchodź.
— To już nie będzie to samo — ostrzega, bo nie rozmawiają wcale o żadnym głupim ochraniaczu na czoło. Zaciska na nim palce, czując jak metal wbija się w skórę jego dłoni.
— Wiem — mówi ona — będzie lepszy.
Kiedy znowu go przytula, Sasuke nie protestuje.
***
Jest już późno, kiedy Naruto wreszcie wraca do domu. W głowie mu huczy i drapie go w gardle po długiej kłótni z Tsunade. Siąpiący kapuśniaczek wcale nie polepsza jego humoru, który da się określić słowami: zmoknięty, przemarznięty i zbuntowany. Nie ma ochoty widzieć się z Sasuke dzisiejszego wieczora — ilość idiotyzmu jaką jest w stanie znieść wyczerpała się już rano. Kurwa, co za dureń z tego Sasuke! Wszystko było dużo prostsze, kiedy byli młodsi, bo wtedy mógł rozwiązać wszelkie problemy z Uchihą zwyczajnie waląc go w łeb.
Dom jest ciemny i cichy. Trochę niepewnie, Naruto włącza światła i kieruje się na tyły mieszkania. Na kuchennym stole stoją dwie filiżanki herbaty, a drzwi do ogrodu są otwarte na oścież. Sasuke po prostu stoi tam na zewnątrz, pozwalając, aby deszcz moczył mu ubranie. Co do jasnej cholery…
— Czemu tam stoisz… — zaczyna poirytowany. Sasuke obraca się trochę w jego stronę. — … tak w deszczu? — kończy kulawo Naruto.
Zdaje sobie sprawę, że nie widział takiego Sasuke od czasu, kiedy byli dziećmi. Bez tych martwych płomieni Przeklętej Pieczęci i wężopodobnych oczu, wyglądającego tak młodo z czarnymi włosami, które mokre poprzyklejały mu się do policzków. Ostatnim razem walczyli przeciwko sobie wypluwając krew i pełne gniewu słowa, podczas gdy ich przyjaźń obracała się w pył.
— Sasuke?
— Powinieneś był pozwolić mi tam umrzeć.
Naruto długo rozmyśla nad słowami Sasuke, nieobecnie obserwując deszcz spływający po jego twarzy i wsiąkający w ubranie.
— Kocham cię — mówi Naruto. To było prostsze niż myślał.
Dwa kroki, zgarnia Sasuke z deszczu i całuje go. Obaj są przemoczeni i zmarznięci, Naruto jest w złym humorze, a Sasuke w jakimś swoim dziwacznym nastroju, ale to nie ma znaczenia. Całuje Sasuke w otwartych drzwiach, na pełnym widoku każdego podglądającego ich w ciemności Anbu, ale nic go to nie obchodzi. Rano pewnie będzie tego żałował, ale teraz, w tej chwili, miał w ramionach kogoś, o kim myślał, że już nigdy go nie zobaczy — Uchihę Sasuke z Wioski Liścia — i wszystko było tak, jak było przedtem. Za wyjątkiem tego, że nie mają już dwunastu lat i Sasuke nie zamierza teraz uciekać…
Sasuke też całuje Naruto, lecz trzyma w dłoni coś, co z każdym ruchem uderza Uzumakiego w żebra. Odsuwając się, Naruto zerka w dół. Och.
„Powinnaś to zatrzymać, Sakura, trzymaj to dla niego, aż nie wróci.”
„Naruto…”
„Zawsze dotrzymuję swoich obietnic. Nie martw się.”
— Kocham cię — mówi jeszcze raz. To była prawda, kiedy miał dwanaście lat i teraz też jest prawdą. I będzie prawdą na resztę jego życia.
Nie mówią już nic przez resztę nocy.
end.

11 komentarzy:

  1. Komentarze przeniesione.

    Ochh, mecha kochanie moje! :D Tłumaczenie bardzo mi się podoba, fik też. Jakby mógł, skoro to za moją przyczyną tłumaczenie w ogóle zrobione. Ja wybierałam tekst, no nie. Angielskiego nie umiem aż tak dobrze, żeby ciągać cię za uszy za poprawność lub niepoprawność czy sens użycia akurat tego wyrażenia w tej chwili, ale muszę powiedzieć, że wyszło dobrze i trzyma się sensu oryginału. W sumie to mi go trochę rozjaśniłaś, bo ani słownik w pewnych momentach, ani translator nie dawał rady i wychodziły mi pie.rdoły (myślę, że to wina tego, że nie zauważam tych dziwnych czasowników złożonych. ;o mecha, any help?)
    W ogóle, to lajkam te fragmenty (z rozdziału 5, bo z reszty cytować mi się nie chce xD):

    "- Gdzie Naruto?
    - A gdzie "dziękuję"? - zauważyła Tsunade mimochodem."
    "Masz rację, nie znajdę tutaj klucza do zrozumienia Sasuke. Może on jest jakiś specjalny. Ze specjalnie popie.r.dolonym łbem." Polski czasami brzmi dużo genialniej. xD
    "- Czemu tam stoisz... - zaczyna poirytowany. Sasuke obraca się trochę w jego stronę. - ...tak w deszczu? - kończy kulawo Naruto."
    Iiiii, w ogóle jakoś bardzo mocno podoba mi się końcówka.

    No dobra, a jak mówiłam, że i fanfik trzeba mi skomentowac porządnie to mi trzeba. :)
    Ogólnie jest to jeden z moich ulubionych fików, bo ten Sasuke, bo ten Naruto, bo ta relacja, ale od początku. Zaznaczę jeszcze tylko, że ja nie umiem pisać komentów i raczej tego robić nie powinnam. ;P

    Po pierwsze Sasuke. Tak samo jak ty, mecha, ubolewam, że ten wątek z mangekyou został ujawniony i opuszczony, by do niego nie powrócić. Sasuke miał mangekyou kiedy walczył z Naruto w Dolinie Końca, czyli to znaczy, że to on musiał wykończyć swoją rodzinkę, jak odkrył Neji i prawdopodobnie zachował tylko dla siebie. W każdym razie, nie powiedział tego Naruto i wątpię, aby z takim nastawieniem, jakie prezentował, zdecydował kiedykolwiek to wyjawić. Cholernie interesująca sprawa. Jak doszłam do tego fragmentu miałam zawiechę, bo przedtem sądziłam, że fragment z koszmaru Nejiego po prostu źle zrozumiałam albo że autorce cos się musiało pomylić -- po co Itachi miałby pytać, co zrobił Sasuke? I potem wróciłam i fakt -- "Sasuke, coś ty zrobił? (...) Nie pamiętasz, prawda? Nie masz w sobie wystarczająco dużo nienawiści i gniewu. Żałosne." czyli Neji musiał mieć rację, Sasuke zmusił siebie, żeby zapomnieć, że to on, w pewien makabryczny sposób, mały ośmiolatek, uzyskał mangekyou. Pytanie, w jaki sposób jednak pozostaje bez odpowiedzi i kurde szkoda, bo wizja jest ciekawa.
    W ogóle cała kreacja Sasuke mi się podoba - zimny, morderca, bez sensu życia po zabiciu Itachiego (ha, w zasadzie, z jakiego powodu go zabijał teraz? czy nadal jest to fakt zamordowania klanu, czy Itachi również maczał w tym palce, czy tym razem nie? Czy zapomnienie znaczyło również takie poprawianie przeszłości, że zrzucił całą winę na brata? ;o), nieprzystający do marzeń Naruto i skutecznie zmieniający jego życie, ingerujący w nie bardzo mocno. W sumie to Naruto dobrze to ujął: Sasuke ma jakiś specjalnie popie.r.dolony łeb, o!
    IMO to wszystko, oczywiście, możliwe, że sobie nadinterpretuję, co jak zwykle pewnie robię. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. CD
    Naruto też mi się podoba, nie jest jakiś bardzo naiwny, jest doroślejszy, czuć że to ten sam Naruto, ale jednak inny - twardszy, bardziej zdecydowany, ale jeśli chodzi o Sasuke, to Uchiha potrafi trochę zdominować jego myślenie i poniekąd "wykiwać". Właściwie, Uchiha trochę go "rozmiękcza", że tak powiem, a każde z nim spotkanie nieuchronnie przybliża Naruto do tego samego wniosku, jak zawsze. :) No i jest jeszcze, ze Naruto usilnie stara się zmienić Sasuke na powrót w tego, kogo on znał jako 12-latek, zresocjalizować, ale mimo że postępów nie ma, akceptuje go. I fakt, współczuje mu, tutaj w 5 rozdziale nawet Sasuke wspomina we fragmencie z Sakurą, jak na niego czasem patrzył. Ja cóż, sądziłam, po odkryciu tego, w jaki sposób zdobył mangekyou, nie powinnam tego robić - wszak zasłużył sobie na wszystkie te koszmary i resztę, ale jakoś tak... no.

    No i właśnie ta relacja. Spotkania z których każde coś znaczy, do czegoś prowadzi, a prowadzi do końcówki, do tego nieuchronnego wniosku, że Naruto kocha Sasuke. No nie mam nic do dodania -- może to dziwne, ale naprawdę lubię ten tekst i wcale nie dziwię się, że na angielskich stronach we wszelkich rankingach fików SN jest wymieniany wysoko, jako rzecz konieczną do przeczytania. Daje naprawdę dużo z tego, co chciałoby się przeczytać, myśląc o SasuNaru umieszczonym w kanonie. I daje to prostymi, niepoetyckimi słowami, które jednak obrazują wszystko bardzo dobrze.

    I plus za Nejiego, który ma ciekawe uczucia do Naruto i odkrywa wszelkie mroczne uchihowskie tajemnice. :)

    Okk, to by było na tyle mojego ględzenia, spadam z kompa, pozdrawiam i licze na coś mechowego w niedługim czasie. ;)
    Całusy gorące,


    ~kasica, 2012-02-19 21:28

    OdpowiedzUsuń
  3. @
    I sorry za literówki, nie sprawdzałam po napisaniu i już widzę, że jedno "nie" zjadłam. ;<

    ~kasica, 2012-02-19 21:29
    @
    W zasadzie to ja praktycznie się pod Twoim komentarzem mogę podpisać. Mam podobne odczucia jak Ty i gdybym ja miała pisać moją interpretację, w wielu punktach po prostu bym po Tobie powtórzyła. :)
    I och tak, ten wątek chciałabym przeczytać rozwinięty, ale niestety (czy tam "stety"), zakończenie otwarte, pozostają domysły. Na kontynuację nie ma co liczyć, bo tekst jest stary, a nawet autorki nie ma.

    W zasadzie z tym zabiciem Itachiego... myślę, że powinnyśmy zwrócić uwagę, kiedy dokładnie Sasuke przypomniał sobie o mangekyou. Zauważ, 12 lat, Dolina Końca -- nie używa, znaczy nie pamięta. Znaczy, leci kanonem. Potem walka z Nejim, genjutsu i wtedy to wychodzi, ta zmieniona wersja makabrycznego wieczoru. Tutaj, zwróć uwagę, Naruto w rozdziale 5 mówi: "W końcu, dwa lata po tym jak uciekł, uzyskał jakoś mangekyou samodzielnie, a ja nadal żyję." To jest dużo przed zabiciem brata, bo ten został zabity, kiedy Sasuke ma lat 22, a dwa lata po ucieczce dają lat 15. Czyli, jak na moje, mangekyou nie mogło obudzić się tuż przed zabiciem Itachiego, ani tym bardziej po. Kierowałabym się ku mojej nadinterpretacji (hehe, a co), która każe mi twierdzić, że musi mieć to związek z Orochimaru, w fiku wszak kopnął on w kalendarz. Może sharingan i wspomnienia obudziły się w Sasku przy pierwszym kolejnym zabójstwie kogoś, było nie było, ważnego?
    Nie wiem, Kasiu, masz jeszcze jakiś pomysł? :)

    I yyy, help w zauważaniu frazali? ;o A to ja nie wiem, czy coś oprócz -- więcej czytać, więcej kojarzyć da radę. Nie miałam znajdowania frazali na lekcjach, więc nie wiem -- spytaj się o coś innego. xDDD

    Kiss, kiss!

    mechalice, 2012-02-20 00:41

    OdpowiedzUsuń
  4. Mecha, rany, jak sobie to przeczytałam, to naprawdę zaczynam myśleć, że to jest prawdopodobne! W sensie, że z Orochimaru, bo tekst przejrzałam raz jeszcze, ale w zasadzie nie mogłam znaleźć niczego, co by było lepsze. Musi być ten Oroś...

    Eee, jak nie masz supersposobu, to mi się nie przydasz. :P

    ~kasica, 2012-02-20 10:15
    @
    W zasadzie, mechu, mam do ciebie sprawę na mailu. xD
    Przydasz mi się i pomożesz z dojczem? Przydasz się? Masz odpowiednie kwalifikacje, by podjąć się tej darmowej roboty, hm, hm, HM? HM???

    :)

    ~kasica, 2012-02-20 23:56
    @
    Kasic, czy ty pijesz do tego, że nie zdaję niemca rozszerzonego, czy że z podstawy jednak nie miałam 100%, tylko trochę mniej? :<
    Wprowadzasz mnie w kompleksy i depresję! ToT

    PS Koło ósmej wyczekuj maila, będzie spam. ^^

    ~mechalice, 2012-02-22 17:12
    @
    Tak, mecha, pije do tego, że straciłaś z niemca 7%, nie ucząc się na niego w ogóle. xDDDD
    Ofc, że nie! I dzięki, dzięki, DZIĘKI za pomoc!

    ~kasica, 2012-02-23 15:20

    To było dziwne i niby mi się podobało, ale jednak pozostawia własnie dziwne wrażenie. Komentarz kasicy trochę mi rozjaśnił w głowie i spojrzałam na fanfiction innym okiem, ale mimo to nadal dziwnie.
    Liczę na więcej SasuNaru z twojej strony, Autorko! :)

    ~Ame, 2012-02-19 22:29

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam mieszane odczucia co do tego tekstu. Nie wszystko zrozumiałam. Nie chodzi nawet o to skakanie w czasie, bo to o dziwo wcale nie przeszkadzało w ogarnięciu sytuacji. Ale na przykład wątek z Nejim. W opowiadaniu pełnił rolę, którą pewnie ktoś inny przydzieliłby Saiowi, tak mi się wydaje. Bo Sai bardzo często jest takim kimś, kto jest gdzieś obok Naruto, jest jego przyjacielem i bywa, że się w nim podkochuje. Fajnie, że tutaj dla odmiany był to Neji, choć jego postać jest troszkę słabo zarysowana. Mi też komentarz kasicy nieco rozjaśnił to i owo, bo generalnie jak dla mnie fik jest pełen niedopowiedzeń, które można by rozwinąć. Ja ogólnie uwielbiam niedopowiedzenia, otwarte zakończenia itd., ale choćby ten wątek mangekyou. To aż się prosi o wyjaśnienie. Czasami zapominałam, że to tłumaczenie i dziwiłam się takim a nie innym rozwiązaniem XD Tzn. jakoś nie pasował mi albo styl, albo coś jeszcze innego do Ciebie. Ale i tak można wyczuć tu Twój styl.

    Ale ogólnie postaci Sasuke i Naruto przemówiły do mnie, choć nie zawsze rozumiałam ich postępowania. Tzn. Sasuke czasami nie rozumiałam. Ale ogólnie zostali naprawdę fajnie ukazani, tak kanonicznie; Sasuke zimny, nieprzystępny, a Naruto, choć dojrzalszy, wciąż taki narutowy :D

    Samo tłumaczenie według mnie jest zupełnie w porządku. A teraz czekam z niecierpliwością na Twój autorski tekst. :D

    Pozdrawiam!
    A.

    ~A., 2012-02-20 18:39
    @
    Uh, no tak, tekst zdecydowanie jest specyficzny i bardzo otwarty. Aż za bardzo, wątek z mangekyou też mi solą w oku, cierniem w boku. Szkoda trochę, bo gdyby fik został pociągnięty trochę dalej, mogłyby wyjść naprawdę ciekawe rzeczy.

    Zgadzam się co do, khm, używania Saia i Nejiego w ramach "trzecich do brydża". W sumie, gdyby fik powstał później (jest bodajże z 2004 roku) zamiast pana Hyuugi, na miejscu tego trzeciego rzeczywiście mógłby znaleźć się Sai (khm, już nie wspomnę, kogo ja dopycham do pairingu SasuNaru w C-B, bo z tego robi się mały tłum. xD).

    Tekst autorski, dziw nad dziwy, nawet wkroczył w fazę produkcji, którą śmiało mogę nazwać "raczkującą"! : D Przynajmniej -- byłoby fajniej, gdyby nie fakt, że fragmenty wymagają ode mnie gruntownej redakcji. No ale cierp ciało, co chciało. xD

    Ściskam serdecznie,
    mecha

    ~mechalice, 2012-02-20 22:41

    OdpowiedzUsuń
  6. Doooooooooooobra, olać ten egzamin, czas się zabrać za coś lepszego, czyli czytanie "Na końcu wszystkiego" xD
    Ogólnie to zaczęłam już jakiś czas temu, o dziwnej nocnej porze, pomiędzy tworzeniem elewacji, a dopieszczeniem planu zagospodarowania, ale na komentarz nie miałam siły. Czas to nadrobić!
    I będzie nieskładnie i półkwikami, ale chyba coś wartościowego odnajdziesz w mym, jakże zacnym komentarzu:
    Primo:
    "- Jak na kogoś, kto jest półdemonem - mówi - byłeś zawsze najbardziej człowiekiem."
    Lofciam to zdanie. Jest takie... No takie... No jakieś takie, że mi się strasznie podoba. No, to tyle xD
    Secundo:
    Scenka, kiedy Sasu po iście romantycznym zdaniu "Jeśli spróbujesz ze mną walczyć, zabiję cię." zaczyna molestować Uzumakiego, a ten następnie próbuje go wsmarować w ściółkę leśną.
    "- Sasuke! - krzyknął, ponieważ wiedział że ten chytry, zdradziecki oszust ciągle był w pobliżu. - Przestań mnie całować!" Hm... Blondas nawet spokojnie reaguje na naruszanie jego przestrzeni intymnej xD
    Tertio:
    "Naruto był jedną z ostatnich osób, która odkryła, że Sakura zmieniła obiekt uczuć z Sasuke na jej najszczerszego, wiernego zalotnika Lee. I odkrył to tylko dlatego, że dziewczyna błysnęła mu pierścionkiem zaręczynowym przed twarzą i wpakowała w dłonie zaproszenie na ślub."
    A ja maaam poodobny zapłon xD. Cóż, przestałam z tym walczyć. A jeżeli będę tak rozczulać się nad każdym rozdziałem, to łonet nie wytrzyma znowu takiego natłoku moich złotych myśli i znowu będę się trzy dni z dodawaniem komentarza męczyć xD
    Quarto: (Chyba, cholera, nie pamiętam już xD)
    "Siedzenie w barze i picie lurowatego piwa po prostu nie było tym, co sobie wyobrażał, że będzie robił, jak już skończy osiemnaście lat." No jak to nie xD Ja tam w pierwszy dzień, bez dowodów, z legitymacją z frajerskim zdjęciem biegałam po sklepach kupując browary. Ha, było się najstarszą ze znajomych, to się cyniło możliwością zakupu trunków wszelakich xD.
    Quinto: (Czy coś...Lepiej dam sobie spokój z tym odliczaniem xD)
    "Sasuke był w jednym z tych dziwnych nastrojów, w których pragnął albo zabić Naruto, albo…
    Naruto wzdrygnął się.
    O (A tu onet chyba nie chce przyjąć tego zacnego słówka na K)
    MRAUUU <3 I tak moja miłość do tego opa została przypieczętowana.
    I przechodząc do perełek z rozdziału drugiego:
    "Był goły i wkurzony." WIN xD Sytuacja powala na łopatki xD
    I to:
    "- Ucięłam sobie z Sasuke małą pogawędkę - mówi Tsunade, machając dłonią.
    Umysł Naruto automatycznie tłumaczy to jako /Przytrzymywałam go, kiedy ropucha tego zboczonego pustelnika rozdeptywała mu węża./
    - Doszliśmy do porozumienia. /Prawie go zatłukliśmy na śmierć./
    - Na czas rekonwalescencji... /Kiedy tylko wyjdzie z OIOMu.../
    - Sasuke zostanie z tobą. /Sasuke zostanie ze mną./" MREEECH xD LOF LOF<3 i w ogóle! Mam głupie skojarzenia przy rozdeptywaniu węża xD
    A trzeci rozdział wciągnęłam tak szybko, że nie zdążyłam wypisać perełek...
    Ogólnie to podoba mi się, jak Naruto podchodzi do edukowania konohańskiej młodzieży xD

    ...
    ...
    ...

    Przeczytałam.
    I...
    Łał. Kurde. Łał.
    To jedno z najlepszych opowiadań, jakie miałam przyjemność czytać. Podstać Sasuke, Naruto, jego geninów, sama Sakura czy Tsunade, kurde, podoba mi się tu chyba wszystko i powinnam odłożyć komentowanie na chwilę, kiedy nieco ochłonę i przeczytam to spokojnie jeszcze raz, nie obgryzając przy tym paznokci xD.
    Odwaliłaś kawał niezłej roboty z tłumaczeniem. Masz na oku jeszcze jakieś twory do translacji? ;)
    ...
    Łał xD
    Chyba nie uda mi się napisać czegoś, co wymaga większego myślenia xD.
    To ten...
    Kończe, bez pisania jeszcze większych głupot, pozdrawiam cieplutko, całuski

    ~Irdine, 2012-02-22 13:09

    OdpowiedzUsuń
  7. @
    Ba, że odnajdę coś wartościowego -- każdy komć jest na wagę złota. :)

    Rany, mecha zabrzmi bardzo nieskromnie, ale jak translowałam, to też podobały mi się te zdania. :D
    Ale co do tego piwa, to mam wrażenie, że Naruto nie chodziło o sam fakt picia piwa, tylko o picie jego lurowatej wersji. Może do tej pory miał złudzenie, że każde piwo jest Guinnessem, a tutaj zonk, bo niekoniecznie. xD
    Z rozdeptywaniem węża każdy wariant zdaniowy brzmiał dziwnie -- zmiażdżenie, zgniecenie itd., ze skojarzeniami od razu człowiekowi zabawniej. :)

    No i cieszę się, że się podobało. ^^ Serio, lejesz miód na moje serce/ego. :D
    Na oku to może i mam jakichś kandydatów do tłumaczenia, ale póki co... *zerk w stronę papierów i zaczętych opek*
    Ha, chyba, że masz coś do polecenia? Mogę wziąć angielski lub niemiecki, rosyjskiego póki co nie tykam, bo umiem aż się przedstawić. I tak, to jest mój wielki sukces lingwistyczny. xD
    Kissy!

    ~mechalice, 2012-02-22 15:11
    @
    Mieć nie mam, ale zaraz mogę znaleźć coś co po opisie uraduje me serce, aby później Cię torturować xD
    Nom wielkie wielkie, ja tam jak na razie na koncie mam dwie lipnie przetłumaczone miniatury xD Więc jestem weri prałd of ju <3 Dobrze, że nie bierzesz przykładu z matki xD

    ~Irdine, 2012-02-22 22:06
    @
    Yay! To jak znajdziesz, możesz mi gdzieś podesłać, żebym zerknęła -- jak mnie zainteresi, to sobie zawsze po fragmentach lecieć i tłumaczyć dla odskoczni od moich tForów, które teraz idą na paletę i na blogaska. :)

    Lipnie przetłumaczone miniatury? A nie dałoby się ich przeedycić i poprawić, żeby stały się dobrze przetłumaczonymi, hm? ;o


    ~mechalice, 2012-02-22 23:06
    @
    Moooże i by się dało. Ale komu się chce? xD

    To ten... To ja przeszperam sobie angielskie fora ;D

    ~Irdine, 2012-02-23 13:17
    @
    Ty leniwcu! xD
    Ok, ok -- to przeszperaj i podeślij mi na maila, gadu, czy nawet tutaj w komencie. ^^


    ~mechalice, 2012-02-23 15:03

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurde, kurde, kurde. Przeczytałam już wiele mniej lub bardziej udanych fanfików, szczególnie dotyczących "Naruto", jednak żaden z nich nie sprawił, że zawalę matematykę!! To jest pewne, bo zaraz zamiast (rozwiązywania kolejnych zadań) zabiorę się za czytanie po raz kolejny "Na końcu wszystkiego", od początku. Nie lubię używać górnolotnych wmioayrażeń, wielkich słów, które nie są adekwatne do rzeczywistego stany rzeczy, jednak w tym wypadku zrobię wyjątek. Ten fanfik jest po prostu genialny - myślę, że mogłoby być to jedno z zakończeń całej serii "Naruto". Przepraszam, ale nie jestem w stanie stworzyć długich filozoficznych zdań z intrygującą puentą, dlatego po prostu wymienie wszystko to co spodobało mi się w twoim fanfiku, a czego nie spotkałam dotychczas w innych. Mianowicie jest to: doskonale wyczuwalny klimat "Naruto", który w 90 procentach fików zanika, co w zasadzie nie jest złe, ale osobiście jestem dość wybredna jeśli chodzi o twórczość fanowską; wielowymiarowe postaci, które ni są spłycane na rzecz kolejnego romansidła, a co ważniejsze ich zachowanie (szczególnie Sasuke i Naruto oraz ich relacje) zostały przedstawione bardzo wiarygodnie i nie miałam wrażenia, że wypowiedzi są wciskane im na siłę, co zdarza się dość często - po prostu Naruto zachowuje się jak Naruto, Sakura jak Sakura, a Tsunade pozostała Tsunade. Dziękuję ci za to bardzo, ponieważ w dzisiejszych czasach moe romansideł to naprawdę rzadkość i naturalność w charakterach postaci powoli zanika. Niestety >,<
    Doszłam do wniosku, że możesz napisać, iż ty jedynie przetłumaczyłaś ten fik, więc chcę cię uprzedzić. Mów co chcesz, ale jestem pewna, że niezaprzeczalna genialność tego fanfika jest w ponad pięćdziesięciu procentach twoją zasługą oraz twojej cierpliwości w tłumaczeniu. Jakkolwiek to zabrzmi bardzo cię podziwiam. Chyba nikt nie mógł zrobić tego lepiej.
    Na koniec chciałbym jeszcze raz podziękować. Dzięki twojemu tłumaczeniu miałam szansę przeczytać najlepszy fanfik w mojej karierze fana m&a. Serio !
    Do napisania ^^

    Z niecierpliwością czekam na kolejny fanfik. Masz może coś w planach?

    ~makota, 2012-02-24 21:10
    @
    Rany, dzięki za aż taki fajny komentarz! :) Bardzo się cieszę, że sie podobało, bo po to publikuję różne rzeczy -- żebym i ja miała rozrywkę, i żeby inni mieli rozrywkę, dlatego sprawia mi to wielką radość, jeśli się udało. I tak, uprzedziłaś mnie trochę z tymi słowami o tłumaczeniu, ale strasznie mi się miło zrobiło dzięki Tobie. :D

    Hm, aktualnie piszę kilkurozdziałową kontynuację do fika SasuNaruNeji "Czarno-biały" (nie wiem, czy akurat to Cię interesuje, noale...). Mam nadzieję wyrobić się z tym dość szybko, bo ludzie mi huczą nad głową, że już czas najwyższy się wziąć za naukę do matury, ale nie wykluczam, że jak z nim skończę, to do maja/czerwca nie pojawi się nic nowego, z tym, że objętości mniejszej. Całego czasu, było nie było, wolnego na pewno nie spędzę nad nauką. :)

    Dzięki za komentarz raz jeszcze!
    Całuski,

    ~mechalice, 2012-02-24 21:42

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojacie... Hepi Ent <3 <3 <3 <3 Alem się wzruszyła ¤.¤
    Gud job, Mecho!

    ~Shun, 2012-03-15 16:26
    @
    "Gud dżob" miało być, nyo ^.^"

    ~Shun, 2012-03-15 16:29
    @
    Dostałam komcia, yay!
    Dziękuję. : D

    ~mechalice, 2012-03-15 19:22
    @
    Ale się rozpisałam, muhihi X3

    ~Shun, 2012-03-15 22:35

    OdpowiedzUsuń
  10. Łaa~~! <3
    Normalnie Happy End ?! Bosko :*

    OdpowiedzUsuń
  11. 48 year-old Accountant I Harlie Bicksteth, hailing from Dauphin enjoys watching movies like "Tale of Two Cities, A" and Soapmaking. Took a trip to Humayun's Tomb and drives a Tundra. moja firma

    OdpowiedzUsuń