Uwaga!

Fanfiction yaoi, czyli traktujące o związkach męsko-męskich. Blog zawiera również treści erotyczne.
Nie lubisz, nie czytaj - ja do niczego nie zmuszam.
Możesz skomentować dowolną notkę, każdy komentarz zostanie przeczytany! :)

sobota, 5 lutego 2011

Bonusfik "Skazany na Sasuke" Rozdział 7

Rozdziały napisane dawno, dawno temu już niemalże na wykończeniu - całkiem niedługo chaptery napisane w roku teraźniejszym. ;)
A w tym odcinku, co Hiashi i Danzou rozumieją pod nazwą pojedynku i jak można do tego wykorzystać Sasuke. ;) Absolutnie nic nie zmieniałam w koncepcji, dlatego też cała fabuła będzie się wlec tak jak to zaplanowałam dawno, dawno temu. ;P I tak, „wlec” to dobre słowo – bo to prawie jak telenowela. xD

7.      „Hiashi – ostatnia batalia”
Neji już w lekkim dezabilu półleżał na kanapie z Sasuke uczepionym jego szyi w taki sposób, jakiego nie powstydziłaby się żadna pijawka. A może nawet wampir, zważywszy na to, że Uchiha zębami również operował. Koszula została rozpięta do połowy i przekrzywiona znacznie, a każdy odsłonięty kawałek złocistej skóry był bardzo entuzjastycznie witany przez Sasuke. Neji poruszył się niespokojnie, gdy Uchihowe usta zjechały na jego mostek. Chwilka… co z tego, że to jest przyjemne? Aktualną jego robotą jest tylko wzdychanie i pozwalanie przyjemności na rozrywanie umysłu na coraz mniejsze kawałeczki, uniemożliwiające racjonalne rozumowanie. A on nie może… pozwolić sobie… na coś takiego w tej chwili! Nie był taki łatwy, psiakrew! I co z tego, że tak właściwie są po ślubie?! Czy to coś tak w ogóle zmienia?
- Uchiha! – głos, który w zamierzeniu miał być ostry jak trzask bicza, zadźwięczał w powietrzu dziwnie bezbronny i drżący. – Nie… nie chcę.
Defensywnie odepchnął rękoma i kolanami obcałowującego go chłopaka. Ale Sasuke tylko przeniósł swoją rumianą twarz wyżej i cmokając kość policzkową, wyszeptał niskim, wibrującym rozkosznie głosem:
- Jesteś pewny? Bo wiesz, ja pod ubraniami jestem kompletnie nagi… - Te będące oczywistą prawdą słowa na chwilę odebrały Nejiemu zdolność myślenia i tym razem wcale nie z powodu błogich dreszczy przebiegających jego kręgosłup. Nigdy nie myślał o tym w ten sposób. A Sasuke to już naprawdę musiał nieźle pijany, żeby formułować takie tezy.
Hyuuga psyknął, gdy długie, chłodne palce wkradły się mu pod koszulę.
- Jestem pewny na sto procent. Przestań.
Niechętnie bo niechętnie (jeszcze trochę upierając się na zostawienie ręki pod koszulą), ale Sasuke zostawił w końcu ubranie Nejiego w spokoju i usiadł obok. Jego tętno było przyspieszone, a usta, o ile to możliwe, jeszcze bardziej spuchnięte i czerwone niż przed całą akcją z obmacywaniem długowłosego. Nie mówiąc nic, sięgnął po kolejną butelkę piwa, lecz została ona łagodnie, acz stanowczo przechwycona przez Nejiego.
- Tobie już wystarczy, Uchiha – stwierdził zdecydowanie Neji, wychylając się i stawiając flaszkę przy kanapie.
Ta drobna nieuwaga wystarczyła, by talia Nejiego została uwięziona w silnych ramionach Uchihy. Przyciągnął go do siebie, a gdy mu się to udało, skrył swoją twarz w zagłębieniu obojczyka. Westchnął, wdychając niewyrafinowany zapach migdałowego mydła i pozbawiony swojej wcześniejszej rozrywki zaczął najnormalniej w świecie zasypiać.
- Oczy ci się kleją – zauważył Neji, dopijając to co miał w szklance. Sapnął, gdy uścisk stał się silniejszy i niemal zmiażdżył mu żebra.
- Nie pr’wda.
- Widzę.
- Nieee… nie widzisz.
- To chodźmy na spacer! – zawołał nagle Hyuuga, wstając i tym samym zwlekając ciało Sasuke z siedziska. Ramię nadal było przerzucone przez biodra, co zaowocowało dziwnym widokiem nie do końca śpiącego Uchihy stojącego na kolanach przy nogach Nejiego.
No cóż, może alkohol podziałał nie tylko na Uchihę? I może to on ma jakiś związek z rozmazującym się polem widzenia i jakimś ogólnym przytępieniem?
***
Północ wybiła już kilka minut temu (w czasie, gdy Sasuke próbował założyć swój elegancki, czarny płaszcz tył naprzód) i wielkim przekłamaniem byłoby stwierdzenie, że Konoha była pogrążona we śnie.  Że było cichutko i spokojnie i tylko szczekanie psa przerywało swym donośnym dźwiękiem odgłos dmącego, lodowatego jesiennego wiatru.
Bynajmniej.
Co rusz do uszu Nejiego dolatywały szybkie dźwięki muzyki elektronicznej, przekleństwa, odgłosy wybijanych szyb, a nawet pełne determinacji zawołania „Dla szefa naszej dzielni!”.
No, i oczywiście zadowolone pomrukiwania idącego przy nim Sasuke. Co prawda nieco się wlókł, nie mogąc zdecydować, którą nogę postawić pierwszą i zastanawiając się, dlaczego asfalt nieco się chwieje i wiruje pod jego stopami, ale dzięki kurczowemu trzymaniu się dłoni Hyuugi szedł w miarę prosto.
Neji właściwie nie zgodził się na chodzenie pod rękę z wstawionym Uchihą, ale w obliczu pokrętnych wytłumaczeń i stwierdzenia, które było chyba koronnym argumentem pokręconej filozofii życiowej użytkownika sharingana („Ale Neji, Aniele! Musisz, inaczej rymy przestaną mi się zgadzać i zamiast pisać będę grządki przesadzać!” wypowiedziane tonem tak dramatycznym, że godnym aktora odgrywającego rolę Hamleta), po prostu musiał skapitulować. I teraz wlekli się razem w tempie zmęczonego życiem starego żółwia.
Było zimno. Każdy wydech sygnalizował pojawiający się koło ust biały obłoczek pary, a oprócz tego mgła zalegająca na ulicach była tak gęsta, że Neji przez chwilę myślał o wzięciu ze sobą scyzoryka i wykrawaniu sobie przez nią drogi. Ale cóż, okazała się nie być ciałem stałym i tylko osiadała na jego skórzanej kurtce w postaci małych, zimnych kropelek. Co jakiś czas któraś z nich spływała mu za kołnierz, wywołując niedające się pohamować wzdrygnięcia.
Niezbyt przyjemna sceneria do romantycznego spaceru, którego nastroju chciał posmakować Neji (do czego i tak by się nie przyznał). No, ale nie tylko to było do bani. Pełnię księżyca też gdzieś wcięło i tylko Sasuke pomrukiwał mu od czasu do czasu do ucha coś, co brzmiało mniej więcej jak: I potem do wanny…! I plusk i Neji… . I najprawdopodobniej był to sen na jawie, śniony z półotwartymi oczami i w czasie powolnej przechadzki. Sasuke był chyba jedyną osobą, w Konosze, która mogła jednocześnie spać i jednocześnie jako tako funkcjonować.  Oczywiście odpowiednio kierowana.
„Można i tak” – pomyślał Neji, chowając drugą rękę do kieszeni. Zmarzła mu mimo odziania ją w wełnianą rękawiczkę.
Z każdym małym kroczkiem zbliżali się bardziej do miejsca, z którego przekleństwa i okrzyki dobiegały najczęściej. A może to miejsce samo zbliżyło się do nich? Może tak właściwie nie poruszyli się nawet o centymetr i tylko wydawało im się, że idą, a to tylko droga sama się przesuwała?
No dobra, to jest naciągane.
I to bardzo. No, to pomińmy, jakimś sposobem po prostu znaleźli się na miejscu.
No i cóż, gdyby nie to że północ minęła już jakiś czas temu, Neji zaliczyłby kolejny szok na konto czwartku. Ale że właściwie było już po pierwszej, odkreślił wczoraj grubą, podwójną kreską i napisał pod spodem: Piątek, 9 października, około godziny pierwszej w nocy – Bycie świadkiem pojedynku między Hiashim i Danzou. Masakra w sosie własnym!!! . Oczywiście to wszystko w sensie czysto hipotetycznym, gdyż umysł żadnego normalnego człowieka nie przypomina białej, niezapisanej kartki papieru. Prawdopodobnie nie.
Przed Nejim i Sasuke (który, zaczął się dosłownie łasić do Hyuugi, a jego szczebiotanie stało się z biegiem czasu tak nacechowane wulgarną seksualnością, że Hyuuga starał się za bardzo nie zwracać na niego uwagi) rozciągała się dokładnie oświetlona przestrzeń z czterema krzesłami, ustawionymi równoległymi do siebie parami. A obok stał dumny Hiashi i perfidnie uśmiechnięty Danzou, poowijany bandażami w taki sposób, jakiego nie powstydziłaby się nawet mumia faraona. Na jednym z krzeseł spokojnie siedział Sai.
- Bratanku! – wydarł się Hiashi, gdy tylko zauważył, kogo zimne, jesienne wiatry przygnały na arenę śmiertelnego pojedynku. – Mój ziomalu!
Neji zesztywniał ze strachu. Coś niecoś słyszał o jego niekończących się potyczkach z Gangiem Południowców, któremu szefował  Danzou (gang jego wuja nazywał się Gang Hiashiego – twórcze, no nie?) i wiedział, że zawsze były ofiary. A teraz wyglądało na to, że ofiary będą dwie: Sai i…
- W-wuju – zająknął się Neji, widząc jak sylwetka Hiashiego rośnie mu w oczach. Starszy mężczyzna zmarszczył brwi, spoglądając wyczekująco. 
„Ach, tak.”
- Stary – poprawił się natychmiast. – Co se czaisz o tak późnej porze?
Hiashi nie odpowiedział kontemplując najwyraźniej lico swego krewnego. I były to rozmyślania tak intensywne, że najwyraźniej wypowiedziane słowa, w ogóle nie zostały usłyszane. Natychmiast podszedł do nich Shikaku Nara – zaufany członek gangu z wełnianą, pasiastą czapką nałożoną na ciemne, wilgotne od mgły kosmyki.
- Żółwik? – niepewnie przywitał się Neji, wyciągając przed siebie zaciśniętą pięść.
- Spoko, ziom – odparł zblazowanym głosem Nara, wymieniając powitanie. – Dobra, chłopaki, powiem wam, o co cho. I zaznaczę tylko, że tutaj nie jest bezpiecznie.
- Mam łaskotki!... na kanapę wbiegły kotki – stwierdził Sasuke głosem nagle zdumiewająco trzeźwym, co oczywiście jawnie przeczyło jego zamglonym oczom i temu, że ledwo stał na nogach. No i temu, że komentarz ten raczej nie miał żadnego sensu. Jednak Shikaku nie zwrócił na niego żadnej uwagi.
- Pojedynek tym razem opiera się na wizażu. Nie mam pojęcia kto wpadł na taki pojechany pomysł, ale mniejsza… Wygra ten, kto zrobi lepszy make-up na twarzy swojego sprzymierzeńca. Danzou zgarnął Saia, więc to go będzie malował, ale Hiashi jeszcze nikogo nie wziął – krótkie spojrzenie na starego Hyuugę. – Ale wygląda na to, że już kogoś ma na oku.
- Mnie?! – chmurka pary wodnej zajaśniała mlecznie w powietrzu, prześwietlona halogenowym światłem.
- Aha.
- Ja się dzisiaj nie goliłem – skłamał szybko Neji, licząc na to, że w ciemności nikt nie zauważy, że policzki ma gładkie tak jak zawsze. – Niech weźmie Uchihę! Mu i tak wszystko jedno.
I w ten właśnie sposób Sasuke został usadzony krześle z Hiashim naprzeciwko. Mimo krótkiej obiekcji szefa gangu Hiashiego (czyli samego Hiashiego) wybór ten poparty przez Nejiego i pana Narę został ostatecznie zatwierdzony skinieniem głowy.
Tubki, kredki i palety pełne różnokolorowych pierdółek zostały natychmiast przyniesione i pozostawione koło Hiashiego. Towarzyszyły temu okrzyki: Goł! Goł! Hi-ashi! oraz Danzou! Dajesz!, i dźwięki bębnów, które prawdopodobnie przytargał ze sobą Sai (czołowy artysta konoszańskiej sceny muzycznej), a do których już ktoś zdążył się dorwać.
W czasie nakładania makijażu zaspanemu Sasuke i Saiowi, na którego twarzy obok podkładu widniała jego firmowa, beznamiętna mina, Neji niemal dusił się ze śmiechu. Ale tak w gruncie rzeczy, to nie sądził, że Sasuke będzie tak do twarzy w czerwonej szmince. Oczywiście miał pewne wątpliwości co do używania brokatowego eye-linera i kilkunastu innych cosiów, których nazw nie mógł znać, ale w obawie przed gniewem wuja, nie powiedział nic. W sumie gniew starego Hyuugi teraz nie był już taki straszny, ale wkurzony Sasuke, u którego przecież mieszkał, był wyobrażeniem wprost przerażającym.
Okej, okej… Może po prostu się nie obudzi i Hyuuga zdąży mu zmyć to wszystko, nim ponownie zacznie kojarzyć fakty. A może tylko mu powie, że to sam Uchiha chciał być pomalowany przez Hiashiego? Gorzej, jak nie uwierzy… No, chociaż w takim stanie sukcesem byłoby, gdyby pamiętał coś w chronologicznym porządku. Zresztą, i tak można mu wmówić, że to był tylko sen.
Błysk!...
Lampa błyskowa aparatu zgasła, pozostawiając Nejiemu okropne powidoki w oczach. Cholera, więc zrobili zdjęcia. Ale znaczyło to także, że konkurencja się zakończyła i ukazała światu twarze dwóch młodych mężczyzn w zupełnie nowym stylu. Dokładniej ujmując - stylu transwestytów i crossdresserów, ale kto tam się tym przejmuje.
Ani Danzou, ani Hiashi zdawali się nie martwić zbytnio faktem, że kanciaste brody i ostre kości policzkowe niezbyt dobrze wyglądają w otoczeniu kobiecych kosmetyków. Ba, właściwie to, sądząc po ich zadowolonych uśmieszkach, byli z siebie dumni. Postali tak przez chwilę, prezentując swoje dzieła, po czym wyszli z kręgu światła, kierując się w dwie różne strony. To zdało się Nejiemu cokolwiek dziwną manierą jak na konkurs wizażu, ale to pierwsze takie zawody na jakich był, więc nie bardzo orientował się w zwyczajach na nich panujących. Może tak po prostu należało robić.
Twarz Uchihy opadła na jedno ramię, ścierając puder z bladego policzka. Krótkie, świszczące chrapnięcie wyrwało się z jego otwartych ust.
Sasuke byłby idealnym drag queenem , przebranym za Marylin Monroe (jeśliby tylko zechciał zmienić fryzurę). Perłowy cień błyszczący na powiekach i kontrastujący z czernią kresek i naturalnych, bujnych rzęs, a do tego wąskie usta w kolorze świeżej, tętniczej krwi. Gdyby jego rysy były bardziej delikatne i gdyby urodził się kobietą, to na pewno byłby w miarę atrakcyjny i dość rozchwytywany przez mężczyzn.
Neji, porównując to małe dzieło sztuki z robotą Danzou, musiał przyznać, że Hiashi, cholera jego mać, miał artyzm w ręku i minął się z powołaniem. Byłby idealnym makijażystą, kosmetykiem, wizażystą, czy jakkolwiek się to tam zwie, a nie gangsterem. Gangsterem był wyjątkowo nieudanym.
Makijaż na twarzy Saia był mroczny i Neji zaczął się zastanawiać, czy chłopak nie ma po prostu nałożonej na twarz maski. Ale nie, to była jego własna skóra pomalowana w taki sposób, że zdawała się być jednocześnie bardzo zrogowaciała i szorstka, jak gruboziarnisty papier ścierny oraz błyszcząca i w niektórych miejscach gładka jak marmur.
Ciemne plamy czerwieni na policzkach mieszały się z czarnym jak węgiel cieniem do powiek, który został roztarty aż pod łuk brwiowy i częściowo w ogóle na całej twarzy. Wargi osobliwie prezentowały się na purpurowo.
Sai wziąwszy uprzednio lusterko w dłoń i oglądając się w nim na każdy możliwy sposób, stwierdził głosem tak obojętnym, że w skali pH dostałby na pewno ładną i zgrabną siódemkę:
- O, fajnie. Więc teraz pójdę pisać piosenkę death-metalową.
Po czym i on opuścił krąg światła wraz z tłumem członków gangów.

1 komentarz:

  1. Komentarze przeniesione.

    Eee... WTF? o.O Ja że tak powiem nie ogarniam - ostatnia batalia Hiashiego w wojnie o panowania w Konoha to wizaż? O lol. xD Nieno, nic wiecej do dodania nie mam. ;) Tylko nastepny rozdział też tak szybko? ;D
    Zobaczę, czy będę w poniedziałek. ;* Jak będę to wreszcie cię zmacam. xD

    ~kasica, 2011-02-06 00:23
    @
    Nie ogarniaj. xD Przecież mówiłam, że to jest troszku porypane, nie? :) A następny rozdział tak szybko, jak skoczę pisać ten zaczęty. Czyli nie wiem. jak mi się uda. ;P
    Jeżu, mam się bać? ;D

    ~mechalice, 2011-02-06 12:48
    @
    lepiej, że to było we wtorek ;d ciesze się, że miałam przynajmniej CO macać. xD jesteś bardziej wypukła niż myślisz ;p i masz ładne oczy ^^ ale to już mówiłam. xD

    ~kasica, 2011-02-09 01:07
    @
    Jeszcze byś mówiła, że nie miałaś co, ja mam czym odetchnąć. ;P Wjeeem. ;D Zielone i wcale nie skośne (btw, nie wiem, kto to wymyślił =.=). Loff ;*

    ~mechalice, 2011-02-09 16:28

    Hej, świetnie piszesz ale chciałam się zapytać kiedy napiszesz ten sequel do chwili bez cienia??? Nigdy u ciebie nie komentowałam ale czytam każdą notkę no i tak od pwenego czasu sie zastanawiam kiedy w koncu bedzie. Bo bardzo na niego czekam ;D

    ~Yuki, 2011-02-08 02:01
    @
    Spoko, napiszę. ;) Kiedy dokładnie? Eee... w tym roku zapewne. Muszę poukładać całą linię fabularną, a jako że chcę zakończyć wszystkie wątki, jakie pozaczynałam tam (wbrew pozorom jest ich kilka) oraz te które wynikły w drugiej części (też kilka), to jest dość dużo roboty. Bo wiesz, chciałabym, żeby fik był spójny i logiczny - i do tego ciekawy, a to ciężkie zadanie. xD W chwili obecnej napisałam prawie cały pierwszy rozdział, żeby zobaczyć, ile mi mniej więcej tekstu wyjdzie, a fabułę napisałam do jakichś 60% fanfika. ;)
    Tak sobie już planuję, że wezmę się za niego na serio, kiedy zakończę Skazanego. Ale nie jestem pewna na 100%. ;P

    ~mechalice, 2011-02-08 23:15
    [ofc, obietnica w komencie niestety nieaktualna, ech]

    Trochę mnie nie było, a tu takie straszne rzeczy się dzieją ;p
    Ohoh wypraszam sobie! Danzou nie jest ze mną spokrewniony ;O
    Taka z niego mumia jak z koziej rzyci trąba ;p
    Ciągle czekam i czekam na Itachiego z Krainy Tłustych Talerzy, już mi bandaże pożółkły od tego czekania T.T

    ~Shun, 2011-02-09 23:31
    @
    Oj, od razu straszne. ;) Po prostu dziwne.
    Ale Danzou w młodości był całkiem przystojny, więc może jednak jakaś daleka, daleka, daleka rodzina? xD
    Itachiego z Krainy Tłustych Talerzy i tak przyspieszyłam - 10 albo 11 rozdział. Jak napiszę to się dowiem, kiedy dokładnie. xD Za to w rozdziale 9 pojawią się Orochimaru wraz z Kabuto, jeśli to jakoś Cię pocieszy. ^^

    ~mechalice, 2011-02-09 23:44
    @
    Pocieszy, pocieszy ;3
    Danzou to żaden shunkowy daleki krewny! Phiphi! Wypraszam sobie ;p W naszej mumiowej dynastii wszyscy mają po DWOJE oczu ;p

    ~Shun, 2011-02-10 10:11
    @
    Ale wiesz, on bardzo chciał mieć oczy w liczbie dwóch. Dlatego nosi ze sobą zapasowe, żeby w razie utraty jednego z tych w oczodołach szybko wstawić część zapasową. xD Danzou jest po prostu zapobiegliwy. ;P

    ~mechalice, 2011-02-10 11:45
    @
    Zapobiegliwość to kolejna niespotykana u mnie cecha T.T
    Say no to Danzou! ;p

    ~Shun, 2011-02-10 21:59

    A może by tak coś nowego, hm?

    ~Shun, 2011-02-16 13:38
    @
    No, jak napiszę, to będzie. xD Liczbowo ma 60% nowego rozdziału, a jak się przestanę opierdzielać, to do końca tygodnia wstawię. ;]

    ~mechalice, 2011-02-16 18:25

    OdpowiedzUsuń