Uwaga!

Fanfiction yaoi, czyli traktujące o związkach męsko-męskich. Blog zawiera również treści erotyczne.
Nie lubisz, nie czytaj - ja do niczego nie zmuszam.
Możesz skomentować dowolną notkę, każdy komentarz zostanie przeczytany! :)

poniedziałek, 31 stycznia 2011

"W śniegu" (SasuNaru)

Ktoś mi się kiedyś na GG upominał o SasuNaru, niestety nie wiem kto był, bo byłam zbyt zajęta, by prowadzić rozmoę, ale SN publikuję. I to nawet nie angst! ;D To właściwie bardziej fluff, czyli to co jestem skłonna nazwać moim standardem słit opka. xD Kiepskie mam standardy, no ale bywa.
Tekst jest totalnie randomowy i typowo łanszotowy (znaczy kanonu raczej nie ma), ale niech mu tam będzie. Lepszego i bardziej zrozumiałego nie napiszę. xD
W śniegu
            Zima tego roku była zaskakująco ciepła i łagodna. To znaczy, naprawdę BYŁA. Jednego dnia dowolna konoszańska uliczka była szaro-jesienna, a wieczorem chwycił mróz i rankiem mieszkańcy przekonali się, że uliczka magicznym sposobem stała się biało-zimowa. Cieszyły się z tego głównie małe dzieci piszczące coś o sankach, bitwach na śnieżki i konkursie na największego bałwana. I nie była to mowa wcale o konkursie na największego kretyna wioski, ale na zwyczajną śnieżną figurkę z nosem z marchewki, oczami z węgielków i miotłą… Och, nie zapominajmy o garnku, jako zawsze modnym wśród tych śnieżnych figur nakryciu głowy!
            Ale niezależnie od tego, kto się uradował i jakie miał plany na spędzanie czasu teraz, gdy wreszcie spadł śnieg, Sasuke Uchiha nie cieszył się. Wcale a wcale. Kiedy szedł ośnieżonym chodnikiem, z daleka wyglądał trochę jakby każda komórka jego ciała krzyczała ze wstrętem: Pfuj, znowu ten cholerny śnieg, znowu zima!
Przynajmniej to sobie pomyślał Naruto, który chuchał w nieurękawiczone dłonie i potupywał z lekka, stojąc na drewnianym mostku.
Właściwie jego ocena sytuacji nie była znowu taka zła — Sasuke rzeczywiście się nie cieszył, ale sam fakt spadnięcia śniegu powiewał mu jak flaga na wietrze. Bo właściwie nie chodziło o to, że nadeszła prawdziwa zima z całym sztafażem gołoledzi, sopli lodu, śnieżyc i co tam jeszcze mogło być, tylko o to, że Sasuke już po prostu miał taką minę, jakby wszystko, co go spotykało poważnie go irytowało.
Ale do tak prostego wniosku Naruto po kilku długich latach obserwacji nie doszedł — takie wyjaśnienie nie licowało z jego obrazem Sasuke. Wrzeszczące z odrazą komórki stanowiły dużo fajniejszą wizję. Tym bardziej, że zawsze wyobrażał je sobie jako coś podobnego do rozwielitki, tylko z kreskówkowymi oczkami i uśmiechem. Wyglądały całkiem sympatycznie.
            Naruto uśmiechnął się szeroko, kiedy Sasuke w końcu zbliżył się na tyle, żeby mógł to zauważyć i zostać porażony zabójczą bielą zębów blondyna. Porażenie nie powiodło się, Sasuke z miernym zainteresowaniem zmierzył zawsze opaloną twarz Naruto, złote włosy wysypujące się spod kaptura pomarańczowej kurtki i ramiona rozłożone tak, jakby chłopak chciał Uchihę na powitanie co najmniej zamknąć w niedźwiedzim uścisku. Profilaktycznie zachował odległość jednego metra i pozbył się śniegu ze swoich wysokich do połowy łydki ciepłych butów, postukawszy nimi o belki barierki mostu.
            — Nie jesteś aby zbyt wcześnie? — zapytał brunet, oglądając swoje pozbawione już białego opadu cholewki.
            — Tak jakoś wstało mi się wcześniej — odparł Naruto — a jak już wstałem i zerknąłem przez ono, to patrzę; śnieg! No i w trymiga ubrałem się, zjadłem kanapkę i jak nie wylecę z mieszkania, jak nie walnę w zaspę i nie zacznę robić orła! A śnieg taki mięciuchny jak kołderka!
            Sasuke nie spodziewał się aż takiej relacji ze wstawania. Właściwie nie spodziewał się więcej nad to, co sam powiedział:
            — Aha. Myślałem, że po prostu popsuł ci się budzik.
            — Poczekaj. — Naruto postukał palcem o brodę w namyśle. — O ile dobrze mi się zdaje, a zdaje mi się raczej dobrze, to ten budzik, którego teraz używam jest prezentem od ciebie, Sasuke! Czyżbyś sugerował, że prezenty od osób z klanu Uchiha szybko się rozwalają?
            Sasuke zmarszczył brwi.
            — Po prostu wiem, że kiedy się da, śpisz do południa i nic poza tą twoją ohydną ramenową breją, nie jest w stanie wyciągnąć cię spod kołdry. A prezenty od Uchihów NIGDY się nie psują, w przeciwieństwie do prezentów, które Uchihowie dostają od innych.
            — Nie śpię do południa i nie mów „ohydna ramenowa breja” — skrzywił się Naruto. — Ramen jest zbyt smaczny, żeby można było go tak nazywać. I nie moja wina, że jakimś cudem stłukłeś kubek, który dałem ci na twoje ostatnie urodziny. Sasuke-Dziurawe-Ręce, normalnie! W knajpie z ramenem możesz robić za durszlak i odcedzać makaron — zdenerwowany Uzumaki postanowił bronić czci swojej ulubionej potrawy. Zima czy nie zima, Sasuke czy nie Sasuke, honor rzeczy martwej sam się nie obroni!
            Sasuke zgrzytnął zębami, bardzo głośno.
            — Naruto — warknął ostrzegawczo — jeszcze jedno słowo, a będziesz przepraszać się z moim chidori. I będą to przeprosiny daleko dłuższe, niż te których teraz od ciebie oczekuję.
            No, pomyślał Naruto, studiując uważnie wygląd swojego przyjaciela, może i trochę przesadziłem z tym odcedzaniem… W sumie Sasuke nawet nie wygląda jak durszlak. Nawet jeślibym nagle oślepł i w kuchni miał odcedzić makaron, nigdy nie pomyliłbym go z durszlakiem.
            — No dobra — zdecydował —  ja cię przeproszę, jak ty przeprosisz mnie. Co ty na to?
            — Chyba śnisz! Za co ja miałbym cię przepraszać, pomarańczowy gamoniu?
            — A chociażby za groźby — parsknął Naruto i za plecami uformował pewną pieczęć. Jeśli jeszcze chwileczkę pokłóci się z Sasuke, to ma szansę go zaskoczyć i dać nauczkę adekwatną do „ohydnej ramenowej brei”… — I za „pomarańczowego gamonia” też możesz. No a ja cię przeproszę za ten durszlak.
            Pięść świsnęła Naruto przed twarzą, ale chłopak zdążył się uchylić. Udało mu się nie zarobić prawego podbródkowego w twarz, ale nie tak prosto było uniknąć całości zdenerwowanego Sasuke. Uchiha złapał za kurtkę blondyna i szarpnął, próbując go wywalić na ośnieżone podłoże.
            — A niech to…! — zakrzyknął Naruto, również wczepiając palce w okrycie bruneta i niefortunnie ciągnąc go w swoją stronę. Czuł, że leci szybko do tyłu, jakby właśnie przed sekundą się… poślizgnął? Stopy przebrały szybko w powietrzu, szukając oparcia, ale nawet kiedy je znalazły, nie mogły poczynić z niego odpowiedniego użytku; pociągnięty Sasuke skutecznie popchnął go do tyłu.
            Naruto uderzył tyłkiem o oblodzony most, a Sasuke wywrócił się na niego, wbijając łokieć boleśnie w jego brzuch. Uzumaki kwiknął z bólu.
            — Kurna! Przez ciebie jestem cały obity! — jęknął ponownie Naruto i spróbował przesunąć jakoś rękę Uchihy, żeby znalazła się w innym, mniej nieprzyjemnym położeniu. Ale Sasuke sprawnie mu w tym przeszkadzał, z niemalże sadystyczną radością wbijając łokieć między żebra.
            — Powiedziałbym, że ci się należało, Naruto — odpowiedział Sasuke, zdmuchując sobie czarną grzywkę z twarzy. Była trochę za długa i często wpadała mu w oczy. — Chociaż za wyzwanie od durszlaka, powinieneś obić sobie dupę jeszcze trzy takie razy. Sam chętnie tego dopilnuję.
            Naruto prychnął obrażony i wierzgnął nogami, zrzucając z siebie Sasuke. Chłopak niemalże od razu wstał na równe nogi i już z góry patrzył na Uzumakiego z pewnym siebie uśmieszkiem na wargach.
            — Drań… Brzmisz jakbyś proponował mi coś dziwnego — wymamrotał, masując sobie żebra. Jak to jest, że nawet gruba zimowa kurtka nie pomogła i praktycznie nadal czuł ten ostry łokieć Uchihy?
            — Co dziwnego?
— Nieważne, co dziwnego — odparł szybko Naruto. — Mógłbyś mi pomóc wstać?
            — Żebyś mógł mnie znowu wywalić? Nie ma mowy — kategorycznie odmówił Sasuke i nadal gapił się na blondyna z góry. Wydawało się, że takie postawienie sprawy — on, Sasuke, samiec alfa, górujący nad innym samcem wywalonym na śnieg i lód — sprawiało mu nielichą przyjemność.
            Dobra, pomyślał Naruto, wstając samemu, dobra, jak tak chcesz, ty cholerny draniu, to będziesz tak miał! Ramen w końcu też wymaga zemsty.
            — Ej! Szybko, patrz w prawo! — wykrzyknął Naruto.
W jednej chwili Sasuke przekręcił głowę i dostał śnieżką w twarz; nie było mowy, żeby udało mu się tego jakoś uniknąć. Śnieg rozsypał się mu po ramionach i włosach, klon Naruto pomachał mu z oddali i zniknął w chmurce dymu. Sam Naruto nie mógł się powstrzymać i wybuchnął śmiechem, poklepując się po udach z uciechy.
— Uuuu — zawył — nie myślałem, że polecisz na taki stary trik! Ha ha ha!
Śmiał się jeszcze przez krótką chwilę, ale kiedy Sasuke zwrócił swój wzrok na prawdziwego Naruto (Uchiha nadal miał twarz bardzo zabawnie oblepioną białym puchem, szczególnie nos i brwi), natychmiast przestał. Oł, ta mina nie mówiła nic dobrego.
Sasuke poirytowanym, lecz wolnym ruchem starł pozostałości śnieżki z twarzy, zgrzytnął zębami raz i drugi (na ten dźwięk Naruto jakby skurczył się w sobie) i spojrzał prosto na blondyna. Uzumaki zobaczył w ciemnych oczach Sasuke swoje przeznaczenie. Nie wyglądało na jakoś specjalnie optymistyczne, skoro zawierało ćwiartowanie, przypiekanie, duszenie i zakopywanie żywcem, i to wszystko naraz, w jednej chwili.
Oł po raz drugi.
Blondyn przełknął ślinę i uśmiechnął się pojednawczo. Odwrót byłby najodpowiedniejszym rozwiązaniem, prawda?
I tak, odwrót był najodpowiedniejszy przez pierwsze piętnaście metrów, potem Sasuke z kompletnie nieuchihowym krzykiem na ustach zaczął go gonić i przez to ucieczka stała się trochę mniej odpowiednim rozwiązaniem. Ale to jak bardzo nieodpowiednia była zależało już tylko od tego, jak szybko Naruto biegł i jak bardzo udawało mu się nie ślizgać na zakrętach.

***


           Niebo było białe i płaskie jak stół. Gdyby ktoś popatrzył na nie dłużej, z pewnością poczułby się przytłoczony. W sumie wyglądało na zawieszone tak nisko, że niewiele by brakowało, aby w razie jakiejkolwiek chęci przygniotło całą ludzkość. Literalnie przygnieść jednak nie mogło (astronomowie nie przypominali sobie żadnego takiego precedensu), więc realizowało swój wielki plan poprzez rozpoczęcie kolejnej tury opadów śniegu.
            Naruto jednak, biegnącego białym ulicami Konohy, niespecjalnie obchodził kolor nieba i to czy nieboskłon zaraz spadnie na niego, czy nie — w tej chwili raczej myślał o tym, jakby tu najefektywniej zwiać przed wkurzonym Sasuke. Nie to, że żałował czegokolwiek, co powiedział, czy zrobił, ale sytuacja mogła jednak rozwiązać się ciut inaczej. Czemu Sasuke nigdy nie weźmie żartów za żarty, a nie za poważne uchybienia względem należnego mu (domyślnie jako Sasuke Uchisze) szacunku? Mógłby kiedyś dorobić się poczucia humoru, na serio.
            — Naruto? — usłyszał zdziwiony głos swojej przyjaciółki z Drużyny, Sakury Haruno. — Dokąd tak pędzisz? A trening?
            Naruto z początku nawet jej nie zauważył, przebiegł obok niej, kątem oka ledwo rejestrując czerwoną watowaną kurtkę i różowe włosy. Rzucił jej przez ramię:
            — Ratuję swoją dupę, Sakurka! To na razie priorytet!
A potem skręcił w uliczkę i tyle go widziała.
            Sakura wzruszyła ramionami i poprawiwszy beżowe nauszniki, ruszyła dalej. Naruto zawsze był dziwny i miał te swoje różne odchyły. Jak dobrze, że ta jego idiotyczna miłość do niej już mu przeszła i nie musiała się już opędzać od zaproszeń na randki. Niech sobie lata po tych ulicach, najwyżej spóźni się na spotkanie i dostanie burę od Kakashiego. No, pod warunkiem, że sam sensei nie przybędzie później od Uzumakiego.
We względnym spokoju przeszła trzy kroki, lecz wtem pojawił się Sasuke i śmignął obok niej, nie zaszczycając nawet spojrzeniem. Nie mówiąc już o zatrzymaniu się i wyjaśnieniu, dokąd oni razem z Naruto tak pędzą i czy ona też czasem nie powinna.
            Sasuke pobiegł prosto.

***

            Sasuke biegł spokojnym równym krokiem długodystansowca, instynktownie wiedząc gdzie skręcić, aby przeciąć drogę Uzumakiemu w najmniej oczekiwanym przez niego momencie. Ściślej, w tym momencie, w którym blondyn odetchnie i z myślą: O rajuśku, nareszcie gdzieś zgubiłem tego wkurzonego Uchihę!, zwolni do zwykłego marszu. Jak Sasuke znał Naruto, będzie to marsz po ramen w ramach nagrody za tak spektakularną ucieczkę pełną kluczenia po wąskich uliczkach i przeskakiwania przez parkany ośnieżonych ogródków.
            W gruncie rzeczy Uzumaki był bardzo prosty do przewidzenia dla takiego geniusza jak Sasuke. Chociaż Uzumaki był prosty do przewidzenia nie tylko dla Sasuke, ale dla każdego kto spędził z nim trochę więcej czasu, jednak Sasuke wolał nigdy o tym tak nie myśleć — to psuło jego światopogląd i udowadniało, że nie jest jedynym unikatowym geniuszem. A to nieprawda.
Chyba.
            Jakkolwiek bądź, niewiele wysiłku wymagało od Sasuke zaczajenie się za węgłem jednej z kamienic (jeśli szczegóły się liczą, to ta była pomalowana na zielono), poczekanie półtorej minuty aż blondyn przebiegnie obok niego, a potem rzucenie się mu na szyję i przygwożdżenie do białego chodnika.
            — Ha! — wykrzyknął Sasuke, wygodnie moszcząc się na plecach wywalonego blondyna. — Co powiesz na to?
            W odpowiedzi ten Naruto, którego Sasuke przyszpilił do podłoża rozpłynął się w powietrzu zupełnie tak, jakby to był…
            — Cienisty klon — mruknął Sasuke i wstał, rozglądając się, gdzie też mógł podziać się prawdziwy Uzumaki. Nie mógł się pomylić! Uchihowie nie popełniają błędów! Blondyn NA PEWNO był gdzieś w okolicy. Pytanie, gdzie dokładnie.
Uchiha przygryzł wargę i wyciągnąwszy kunai, obrócił się dookoła, obserwując otoczenie. To niemożliwe, żeby ten rażący pomarańcz kurtki mu umknął. To by oznaczało, że oślepł, a był stuprocentowo pewny, że wzrok ma doskonały.
            Śnieg poprószył mu na głowę. Na górze?, Sasuke wytężył słuch. Coś rzeczywiście zdawało się być na dachu. Zaczajone jak tygrys wśród drzew. Jeśli to był Naruto, to chyba rzeczywiście zrobił postępy w byciu shinobi — zamiast od razu się rzucać, ukrywał się i czekał na dogodny moment.
Jaka szkoda, Młotku, że zimą takie jaskrawopomarańczowe tygrysy są widoczne jak na dłoni, pomyślał Uchiha.
            Chwilka wspinania po gzymsach i parapetach wystarczyła Sasuke, aby dostał się na dach i ukrył za kominem. Tym razem trafił, Naruto tutaj był i aktualnie wychylał się za krawędź dachu, sprawdzając, czy Uchiha nadal jest tam na dole.
No, to nie będzie trudne…
            — Bu — szepnął Sasuke do ucha Naruto, a blondyn aż podskoczył, rozkładając szeroko ramiona.
            — Kurde, Sasuke! — Niebieskie oczy patrzyły na bruneta z czymś w rodzaju… zaskoczenia? może trochę zdenerwowania? — Myślałem, że już sobie gdzieś poszedłeś, a nie że się tak będziesz podkradać, jak…
            — Jak? — zapytał Sasuke, ściskając mocno ramię blondyna, żeby nie zaczął wiać; gdyby nie miał na sobie kurtki z pewnością pojawiłyby się tam siniaki.
            — Jak skrytobójca, kurna!
            Sasuke zrobił to, czego nie robił zbyt często — uśmiechnął się wąskim uśmiechem ładnie wykrojonych ust.  
Dreszcze przebiegły po kręgosłupie blondyna, jeżeli Uchiha się uśmiecha, to to na pewno nie znaczy nic dobrego.
            — Od razu „jak skrytobójca”… Czy miałbym jakiś zysk z tego, że teraz padniesz tutaj trupem?
            — No nie wiem — powiedział Naruto cicho, a ledwie sekundę później wybuchł: — Ej, ale chyba nie handlujesz tymi, no… organami?!
            Sasuke wybałuszył oczy.
            — Nawet mi to przez myśl nie przeszło — przyznał. — Myślałem o jakiejś przyjemnej karze obejmującej latanie z odkurzaczem, ścieranie kurzy z mebli i czyszczenie toalety.
            — Em, bramka numer dwa?
            — Nie ma bramki numer dwa.
            Naruto zastanowił się chwilkę. Jakoś nie uśmiechało mu się zostanie sprzątaczką jaśnie pana Uchihy. Niby zresztą jakim prawem?
            — Za jeden durszlak i jedną śnieżkę mam ci wypucować cały dom? Pogięło cię dokumentnie?
            Sasuke przewrócił oczami.
            — Czyli wolisz, żebym został handlarzem organów?
            — No co ty, tak tylko sugeruję, czy sprawy nie da się załatwić zaproszeniem na ramen. — Blondyn uśmiechnął tak czarująco, jak tylko umiał. A uśmiechał się bardzo ładnie. Nawet Sasuke musiał przyznać, że na taki uśmiech patrzyło mu się z przyjemnością. Ech, zresztą co tam dużo mówić, Sasuke przywykł do tego, że widzi Uzumakiego uśmiechającego się i jakąś dziką przyjemność sprawiała mu pewność, że w tej chwili, kiedy siedzą razem na pustym ośnieżonym dachu czteropiętrowej kamienicy, Naruto uśmiecha się wyłącznie dla niego.
            — Na ramen — powtórzył Sasuke niewyraźnie.
            — No to może… może dwa zaproszenia na ramen? — Naruto uśmiechnął się jeszcze szerzej, a Sasuke zdawał się… kapitulować.
            — Ewentualnie — mruknął.
            — No dobra — zakrzyknął Naruto, gwałtownie wstając i w ramach zachowania bezpieczeństwa odskakując od bruneta na odległość jakiegoś metra. — Ale ty stawiasz, Sasuke!
            Sasuke zmarszczył brwi. Uchiha został wrobiony? Nie ma mowy!
            — Naruto… — zaczął niskim głosem. — A nie pomyślałeś sobie czasem,  że trochę przesadzasz? W ramach zadośćuczynienia ja miałbym ci fundować ten twój ramen?
            — To byłoby niezłe, nie?
            — Jak dla kogo — prychnął Sasuke.
            — Ale wiesz, Sasuke, to nie tak, że każdemu daję się zapraszać na ramen! Ty jesteś wyjątkiem i do tego możemy pójść całe dwa razy! Fajnie, nie? — Naruto ponownie pojawił się przy Sasuke i schwyciwszy za barki zaczął nim lekko potrząsać. — No powiedz, Sasuke, powiedz, że to fajny pomysł! Poza tym jest trochę chłodno i przy cieplutkim rosołku nawet taki zimny drań jak ty się rozgrzeje, nie ma bata!
            — Jestem wyjątkowy tylko dlatego, że będziesz mógł się rozgrzać przy gorącej zupie?
Naruto zdawał się mieć dla Sasuke zupełnie dziwne właściwości. Pierwszą było to, że Uchiha właściwie nie potrzebował żadnego ramenu, żeby się rozgrzewać, skoro doskonale zrobił to sam pościg za blondynem, drugą, że słowo „wyjątek” jakoś sympatycznie zadźwięczało mu w uszach, a trzecią, że czasem Sasuke wolał, żeby Naruto mówił mniej — im więcej gadał, tym bardziej Sasuke miał ochotę plasnąć ręką o czoło i w geście załamania rzec: O rany.
— No nie, nie tylko dlatego — roześmiał się Naruto — Z tobą, Sasuke, jakoś dobrze mi się dogaduje. Czasem. No, przynajmniej wtedy, kiedy nie bawisz się w bycie draniowatym zimnym dupkiem. Wtedy jesteś całkiem — tylko nie bij, że to powiem! — milutki. Oczywiście w tych granicach, w jakich możesz być milutki, Sasuke.
— A w jakich granicach mogę być? — szepnął zaciekawiony Sasuke. Nie wiedział nawet, dlaczego w ogóle zaczął mówić tak cicho. Może jakoś podświadomie chciał, żeby Naruto przybliżył się do niego, żeby mógł spojrzeć w te błękitne oczy z bardzo, bardzo bliska?
            — A… a tak właściwie to nie wiem — odszepnął Naruto i jakby trochę się zmieszał. — Nigdy nie byłeś aż tak milutki, żebym mógł to stwierdzić. Co nie znaczy, że nie mógłbyś być. Bo pewnie mógłbyś, znaczy chyba…
            Zniecierpliwiony Uchiha westchnął głośno. Jak tak dalej będą tutaj stać i zastanawiać się, czy Sasuke mógłby być milutki i kiedy, to zaraz zrobi się ciemno i nie tylko trening Drużyny Siódmej odejdzie w niebyt, ale również zaproszenie na ramen — w godzinach późnonocnych lokal przecież zamykano.
Wyglądało na to, że Sasuke musi wziąć wszystko w swoje ręce i doprowadzić tę sytuację do takiego końca, na jaki zasłużyła.
            — Och, zamknij się już, Młotku — powiedział Sasuke i nachyliwszy się nad Naruto, pocałował go. Jasne brwi uniosły się w zdziwieniu; że niby Sasuke ot tak go całuje?
— Po prostu powiedz, czy to było wystarczająco milutkie.
Że niby Sasuke używa słowa „milutkie”? Od kiedy? Coś tutaj nie pasowało, ale Naruto nie był w stanie stwierdzić, czy było to samo to słowo w ustach Uchihy, fakt, że te usta przed chwilą wylądowały na jego własnych, czy ręka nagle owinięta wokół jego pasa, czy może, że stoją sobie na krawędzi dachu i gdyby się postarali przejść dwa kroki, mogliby z niego zlecieć. Ale potem doszedł do wniosku, że nie chodziło wcale o to. Była wszak rzecz bardziej zasadnicza.
— Prawie — opowiedział Naruto, uśmiechając się delikatnie. — Gdybyś mnie pocałował jeszcze raz i zabrał w końcu na ten ramen, to wtedy byłoby przynajmniej umiarkowanie milutkie. Do pełni „milutkowatości” jeszcze dużo ci brakuje, Sasuke, ale jeśli postarasz, damy radę wszystko nadrobić.
— Ach tak. — I Sasuke raz jeszcze pocałował Naruto. Usta blondyna były na tyle miękkie, wilgotne i chętne, że Uchiha już po prostu wiedział, że nadrabianie nie zajmie im dwóm zbyt wiele czasu.

***

Sakura kichnęła i podskoczyła kilkakrotnie, próbując się nieco rozgrzać. Stała tutaj już prawie godzinę i od jakiegoś czasu miała uczucie, że przemarza na kość. Nie było to przyjemne — zimne igiełki mrozu kłuły ją w policzki i zdawało jej się, że z każdą sekundą tylko bardziej drętwieje.
Nie miała pojęcia, gdzie podział się Kakashi, chociaż to że Naruto i Sasuke obaj zniknęli wydało jej się co najmniej dziwne. Prawie tak samo dziwne jak to, że stoi tutaj sama i czeka na swoją drużynę, mimo że wydawało się, że drużynę zapowiedziany trening obchodził raczej mało.
Odczekała jeszcze kilka minut w razie gdyby ktoś miał jednak przyjść, siąknęła nosem i skierowała się do domu. Najodpowiedniej byłoby teraz napić się ciepłej herbaty i może wziąć ze dwie aspiryny… a na treningi od tej pory spóźniać się przynajmniej godzinę.
end.


6 komentarzy:

  1. Komentarze przeniesione.

    od razu że moja wina. xD ale napisałaś słitaśne, milutkie opko - nawet Sasuke mówił, że jest milutko. xDDD

    ogólnie, mechu moja ukochana, ogólnie to to fajne było. ;) takie latanie po ulicach - z początku nie wiedzialam w ogóle, że z tego jaoja zrobisz (a srry, es-aja) bo to było takie niewyględne. xD znaczy rozumiesz o co mi chodzi. ^^ że wyględne jak na opko, ale niewyględne jak na es-aja - że to w sumie takie bezpairigowe mi się zdaje, ale jest słit i dżezi i rzondzish! ;D
    (brakuje mi Hiashiego xD)

    także wiesz jak mi napisałaś, od razu tu przyleciałam żeby zobaczyć słit SasuNaru - hehe, i się nie zawiodłam, kochanie moje. ;*
    kasica
    bajdełej, ty małpo, jak Ty przylecisz do łodzi swoim dżambodżetem, to ja już nie mam ferii. ;( why teraz wielkopolen? bym chciała jeszcze 2 tygi...

    ~kasica, 2011-01-31 21:14
    @
    lol, było mi z Tobą w żadne związki nie wchodzić. xD Teraz mój krytykant poszedł w niebyt, a w zamian mam śliniącą się, loffciającą narzeczoną. ;P Jeszcze trochę mi tak popiszesz i uznam, że to opko jest dobre i nie ma "skoków" albo nawet że w ogóle jestem zaje.bista i każdy powinien mi być pokłony. xD Nie, to drugie może nie, aż takiego wielkiego ego nie mam.

    Bym się zapytała, czy Ty coś... coś niecoś? xD Bo koment taki nieskładny. ;P
    Wiem, że nie wygląda, ale i tak teraz (grypa, chociaż gorączki już na szczęście niet. ^^) nie napisałabym niczego z jaśniejszą linią fabułko-akcyjną. Jestem łomem po prostu. xD""

    E, dżambodżet? Stara Skoda w kolorze czerwonego ferrari może być jj? xD Cieeerp, tera ja mam wolne! ;D Najwyżej nie doznasz zaszczytu spotkania/poznania mecha osobiście. ;P I będziemy się loffciać jeno na odległość.
    Cóż, dobra, spadam oglądać filma. ;) A nastepne opki już będą normalniejsze. ^^

    ~mechalice, 2011-01-31 21:39


    Jaaa...o.O Kawaiiiiii!!!! :D Suogoi!!! :D Aż chcę więcej opowiadań z Sasuke i Naruto! Ja chcę SasuNaru!!!!!

    ~Reiciakowa, 2011-11-30 09:13

    "W sumie Sasuke nawet nie wygląda jak durszlak. Nawet jeślibym nagle oślepł i w kuchni miał odcedzić makaron, nigdy nie pomyliłbym go z durszlakiem".
    Cóż za spostrzegawczość. XD

    "Ech, zresztą co tam dużo mówić, Sasuke przywykł do tego, że widzi Uzumakiego uśmiechającego się i jakąś dziką przyjemność sprawiała mu pewność, że w tej chwili, kiedy siedzą razem na pustym ośnieżonym dachu czteropiętrowej kamienicy, Naruto uśmiecha się wyłącznie dla niego".
    Aww... <3

    Mimo że kilkukrotnie zostało użyte słowo milutki (brr), bardzo mi się podobało. Kurczę, chyba straciłam swoją wenę do komentowania, bo nie mam pojęcia, co jeszcze napisać. :< No trudno, tym razem ograniczę się do powyższych zdań.

    PS Od zawsze wiedziałam, że Onet jest dziwny (na jakim innym serwisie trzeba klikać na komentarz, żeby zobaczyć go w całości? -.-), ale nie sądziłam, że może wyświetlać jakieś dziwne znaczki i usuwać przekleństwa. o.O

    ~mawako, 2012-04-27 15:34
    @
    Milutki to takie słit słówko, nie wiem, co Ci może się w nim nie podobać! :P

    Onet to moja patologiczna miłość od jakichś 10 lat. xD Nawet jeśli serwery im szwankują co chwila, nawet jesli przez pół dnia nie mogę się zalogować, ani w ogóle dostać na bloga -- jakoś ciągle to mój ulubiony portal blogowy. Jest w jakiś sposób tak pokemońsko nieprofesjonalny (żadnej edycji html! :C), a mimo to ładnie wyglada, że go zwyczajnie lubię. ^ ^ Typowa relacja love/hate.

    Dzięki za słówko!
    mecha

    ~mechalice, 2012-04-27 16:38

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam przez ładnych parę lat na Onecie, więc nie musisz mi mówić o logowaniu się... Ile się strachu najadłam, gdy wyświetlało się, że mój blog nie istnieje. I ile notek mi pozjadał... Dlatego przeniosłam się na Mylog i tam publikowałam, dopóki Mylog nie znikł z sieci na rok albo i dłużej. W tym czasie zaczęłam udzielać się na forum Drarry i Yaoi Fan i tam już zostałam, bo przestałam pisać własne teksty (przy takim stężeniu znacznie lepszych fanfików moje wyglądały po prostu mizernie).

    ~mawako, 2012-04-27 18:50
    @
    I jeszcze to onetowe sklejanie wyrazów na mozilli! Poezja! :)

    Na mylogu miałam, jak kiedyś przez jakiś czas prowadziłam działalność analizatorską, próbowałam też blogspota, ale choć jest wygodny, nie jest blog onetem. :< No, poza tym wtedy nie mogłabym mówić, że mam blogaska, bo jednak blogspot jest jakoś bardziej renomowany, jeśli chodzi o wszystkie literackie i pochodne sprawki.

    Hyh, ja nigdy nie miałam konta ani na tym, ani tym forum. Gdzieś tam się wala moje konto na mirriel, ale już też nie pamiętam, jaki nick. -.-
    Fazę na Drarry miałam z 7 lat temu, a wtedy się nie nadawałam na żadne fora literackie (choć ze dwa okropne opka z tego pairingu napisałam ;o), potem uznałam, że Drarry jest tylko tak fajne jak każdy inny pairing -- czyli lubię, ale bez rewelacji.
    A yaoifan jakoś ogólnie mi nie odpowiada, tak prawie z powodu "bez powodu".

    Ja w 2009 roku dopiero podjęłam decyzję, że znów zacznę pisać. =.=

    ~mechalice, 2012-04-27 20:55
    @
    Byłam przez moment na blog.pl, ale nie potrafiłam sobie przystosować szablonu (prawie jak pierwszy raz na Mylogu, heh), więc wróciłam na Mylożka.

    A mi się akurat od zawsze źle kojarzy Mirriel. Jak zobaczyłam kiedyś jakieś długie na parę stron posty, których autorki wyszukanym językiem obrzucały błotem publikujących teksty, albo na odwrót - chwaliły równie wydumanym językiem teksty, które były niezłe, ale niewarte peanów na ich cześć, to jakoś odechciało mi się tam wchodzić. Ostatni raz byłam tam tylko dlatego, że tłumaczka, którą kojarzę z Drarry, opublikowała na Mirriel świetne Dramione.

    Ja niestety przestałam pisać na dobre, nie licząc próby doprowadzenia do końca fanfika do Trylogii Bartimaeusa. Wrzuciłam go w końcu na Yaoi Fan, ale po tym, jak wisiał przez tygodnie (miesiące?) bez żadnej odpowiedzi, administratorki wymyśliły akurat akcję czystki, no i zgodziłam się na usunięcie tematu (mogłam go dokończyć i tym samym przyczynić się do jego ocalenia, ale straciłam całkowicie wenę :<).

    ~mawako, 2012-04-27 22:45

    OdpowiedzUsuń
  3. @
    No tak, Mirriel też jest niesympatyczne, dlatego jak wchodzić, to wchodzę jako anonimowy czytacz, nie jako użytkownik z prawem do wypowiedzi. Najbardziej wkurzającą rzeczą, IMO, jest tam, bodajże ustawowy, "zakaz" dyskusji z autorem o tekście -- to jest to "tekst powinien bronić się sam" rozciągnięte niemożliwie bardzo.
    Z zresztą Mirriel to jest trochę tak, że dopóki nie skomenci jakaś szacowna użytkowniczka i nie wyrazi swojego zdania, to reszta w większości przypadków pisze to, co rzeczywiście ma na myśli -- potem jest w sumie kalka, bo przecież jak tamta napisała "coś", to to "coś" jest tylko i wyłącznie poprawne.

    Nie znam Trylogii Bartimeusa (zaraz sobie wyguglam, ofc), ale każdego nieskończonego fika trochę szkoda. Z tym że kilka miesięcy bez żadnego słowa jednak *jest* ciut demotywujące.
    Nie to, że ja nie mam niedokończonych rzeczy, bo to się liczy już w dziesiątkach. Jakoś tak tracę rozpęd po napisaniu początku i dużo bardziej lubię pisać rozpoczęcia niż zakończenia. o.O"

    ~mechalice, 2012-04-28 12:26
    @
    Hm. Jeżeli chodzi o dyskusję pod tekstem, to jestem akurat do niej nie przyzwyczajona. Z reguły wszystko odbywa się przy pomocy prywatnych wiadomości, chyba że sprawa wymaga wyjaśnień na forum. Tak to przynajmniej działa na Drarry, bo na Yaoi Fan to inna para kaloszy. Ale fakt, na Mirriel jest sztywno do bólu, a przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie.

    Ja mam z reguły początek, czasem jakiś moment ze środka i na tym koniec. ;) A jeżeli chodzi o wspomniany przeze mnie fanfik do Barty'ego, to o dziwo mam początek i koniec (!). (Miałam prawie połowę, ale stwierdziłam, że robię z Nathaniela kompletną sierotę i musiałam wszystko zmienić. Ale jak to u mnie bywa - im bardziej próbuję się trzymać kanonu, tym bardziej ograniczam swoją wyobraźnię i nie mogę na nic wpaść).
    Nie cierpię pisać zakończeń, bo nigdy mi nie wychodzą tak, jak bym chciała. No wiesz - takie dobitne, zapadające w pamięci.

    A w ogóle śmiesznie się poczułam, gdy Koko zadała mi pytanie, czy tłumaczyłam albo zamierzam tłumaczyć SasuNaru. Bo ja przetłumaczyłam wszystkie te teksty (3 drabble i mikrominiaturę, coby się nie zmęczyć zbytnio XD) nie dlatego, że tłumaczenie sprawia mi megafrajdę (niestety nie władam tak dobrze angielskim), lecz dlatego że nie mogłam znaleźć po polsku nic godnego uwagi z tymi pairingami i chciałam trochę rozruszać fandom. Póki dostałam tylko trzy komentarze na krzyż, a nie teksty, no ale cóż. Zamierzam próbować dalej, może tym razem z którąś z par wymienionych w przywitaniu.

    ~mawako, 2012-04-29 11:11
    @
    Ja tez mam początek i góra ze dwa rozdziały w przód. Zakończeń nie lubię pisać, bo (ok, to może być śmieszne) nie lubię tak totalnie ostatecznie kończyć rzeczy -- właściwie, ja nie do końca lubię wiedzieć, jak chcę rzecz skończyć. xD" Jakieś niejasne zakończenie owszem miewam, ale żebym całkowicie sobie rozpisywała krok po kroku, to już nie, bo dla mnie to przestaje być ciekawe. To pewnie dlatego, że jestem trochę ekstrawertykiem i strasznie szybko się nudzę.
    Ale taaak, dobre zakończenie to ciężka sprawa -- jeszcze cięższa przy dłuższych, wielowątkowych tekstach, bo zebranie tego wszystkiego w satysfakcjonujący sposób to naprawdę ciężka robota. I dobre życie z kanonem chyba wcale nie mniej ciężka z jednej strony trochę odejść trzeba, z drugiej wcale bardzo daleko się nie powinno, bo postać będzie mocno OOC.

    Po polsku z fandomem to ogólnie i ciężko, i dziwnie. Ja wytrwale szukam jakichś fików do Gintamy, ale rzecz jasna prawie żadnych tekstów z Zurą znaleźć nie mogę -- popularniejsze pairingi znajdę, ale te co ja chcę to już prawie nie sposób.

    Widziałam Twoje tłumaczonka, zamierzam przymierzyć się do tego z Bleacha (jeny, jak dawno się z Bleachem nie stykałam!), bo Samurai Champloo niestety jeszcze nie obejrzałam. :C
    I próbuj, może kogoś natchnie/Ty sama się natchniesz. ;3

    mechalice, 2012-04-29 15:56

    OdpowiedzUsuń
  4. @
    No popatrz, a ja jestem introwertykiem. ^^ I jeżeli jakimś cudem mam w głowie zakończenie, to zazwyczaj tylko niejasne, i potem okazuje się, że nie jestem w stanie go "rozjaśnić", czyli wymyślić szczegółów.

    Nie oglądałam Gintamy, ale może kiedyś się za nią zabiorę, bo już ileś moich znajomych mi ją polecało. Za to łączę się z Tobą w bólu, że nie możesz znaleźć tego co chcesz. :<

    Z góry uprzedzam, że tłumaczony przeze mnie fanfik z Bleacha nie jest genialny, bo z Shinjim będącym w męskiej konfiguracji nie sposób znaleźć niczego fajnego (i prostego zarazem). Na ff.net widziałam za to dużo Shinji/Hiyori, a ona mnie denerwuje. >.<

    Jak nie oglądałaś Samuraja, to koniecznie obejrzyj.

    ~mawako, 2012-04-29 16:11
    @
    Mnie w wielu testach osobowości wychodzi, że jestem introwertykiem, ale patrząc na mnie naprawdę ciężko coś takiego stwierdzić. XD Wg teorii Junga na przykład jestem typem Inżyniera, Analityka, czy jak tam zwał i jakkolwiek na przykład na tym teście (http://www.mypersonality.info/) wyszło, że jestem w 2/3 introwertyczką, tak raczej nie do końca się zachowuję, choć miewam takie okresy. Może mam jakieś malutkie rozszczepienie osobowości? : D

    Jak chcesz oglądać Gintamę, to polecam zacząć od odcinka 7 i iść dalej, a pierwszych 6 oglądnąć nieco później, bo wprowadzenie do serii twórcom udało się wyjątkowo nudno.
    Spoko, poradzę sobie z Shinjim -- z tym że nie wiem, czy jeszcze dzisiaj, czy jutro. ^ ^ Hiyori też mnie wkurza i chyba nie dałabym rady przeczytać z nią fika.

    mechalice, 2012-04-29 16:27

    Ludzie zacznijcie odróżniać yaoi od shounen ai, bo ktoś szuka dobrych opowiadań yaoi a jakaś laska daje shounena i tylko nazywa go yaoi nie uważasz, że jest to bez sensu?

    ~kociara, 2012-09-04 20:25
    @
    Droga kociaro, jakaś laska Ci odpisuje.
    Gdzież ta laska napisała, iż jest to fik hard yaoi, że rating NC-17 albo i wyżej, bo taki niemożliwy, prawie nie do zniesienia hard? Ach, gdzież, gdzież? Także nie wiem, jak się odnieść do Twojego konstruktywnego komentarza, kochanie. :)
    Jeśli chcesz SEKSU, zapraszam chociażby na yaoi-abunai.blogspot.com , ewentualnie do przeczytania pedoopka Sakue.
    Pozdrawiam,
    jakaś laska

    ~mechalice, 2012-09-04 21:34

    OdpowiedzUsuń
  5. ŁAŁ TO CHYBA NAJLEPSZY BLOG YAOI/NARUTO JAKI WIDZIAŁAM. OD DZIS BEDE ODWIEDZAC GO REGUARNIE I CZEKAC ;O

    OdpowiedzUsuń
  6. 36 yrs old Technical Writer Fianna Burnett, hailing from Dolbeau enjoys watching movies like Song of the South and LARPing. Took a trip to Gusuku Sites and Related Properties of the Kingdom of Ryukyu and drives a Maserati Tipo 61. Nazwa domeny

    OdpowiedzUsuń