Hm, ten rozdział pisałam dość dawno i robiąc dzisiaj korektę muszę stwierdzić, że nie dość, że dawno, to pewnie jeszcze na ciężkim kacu albo czymś. xD Jest porypany bardziej niż zwykle – nie wiem, czy ktoś w ogóle będzie czaił, o co mi w nim chodziło. Już nawet ja sama stwierdzam, że to jest jakieś połowiczne AU, ale co tam. ^^
A tak BTW, to już rok jak prowadzę tego blogaska! ;D Caaaluteńki rok! Aż nie mogę w to uwierzyć, skoro jestem człowiekiem dość szybko nudzącym się i mającym słomiany zapał. ^^" Hm, zapewne w tym ogromna Wasza zasługa, że czytacie i Wam się podoba! ;)
5. „Parada indywiduów”
Ciężarówka z napisem Pszeprowacki mknęła z zadziwiająca szybkością ulicami Konohy. Z głośników na cały regulator leciał ostatni przebój piosenkarza rockowego Saia To jej cenzura wina. Muzyka wydostawała się na zewnątrz i swymi drażniącymi, ostrymi nutami zwracała uwagę przechodniów idących nieśpiesznie zaśmieconymi chodnikami.
Kierowca nie zwracał specjalnie na nic uwagi - znaki drogowe i ograniczenia prędkości właściwie dla niego nie istniały. Fałszujący do taktu szofer w poruszającym się z zawrotną prędkością aucie za nic miał zasady ruchu drogowego.
- P-panie Jiraiya? – zapytała nieśmiało Hinata mężczyzny za kierownicą. – Nie moglibyśmy trochę zwolnić? Prędkość ppo-ponaddźwiękowa to chyba trochę zbyt dużo…
Mężczyzna rzucił jej krótkie spojrzenie i chciał jakoś ironicznie odpowiedzieć, ale gdy zobaczył niezwykłą bladość jej twarzy, zwolnił do siedemdziesiątki. Gdyby mu zwymiotowała na tapicerkę w te śliczne różnokolorowe żaby, to co on by zrobił?
Przekrzywił papierosa w ustach i podrapał się jedną ręką po swojej imponującej fryzurze. Cholewka! Żeby w godzinach pracy nie mógł sobie jeździć z normalną prędkością, no co też się z tym światem dzieje? Schodzi na psy, ot co!
Strzał w sam środek tarczy i teraz tylko czekać, aż ktoś przyniesie mu w nagrodę pluszaka - jak w wesołym miasteczku. Nikt jednak nie nadchodził, niosąc jego trofeum. Albo już był, tylko on w nieuwadze rozjechał go na przejściu dla pieszych.
Jeżeli jednak w taki sposób nagradza się osoby, które rozwiązały jedną z tajemnic Wszechświata, to on dziękuje bardzo serdecznie, kłania się w pas i uśmiecha przepraszająco, ale woli postać i nie babrać się rozważaniach metafizycznych na trzeźwo.
Strzał w sam środek tarczy i teraz tylko czekać, aż ktoś przyniesie mu w nagrodę pluszaka - jak w wesołym miasteczku. Nikt jednak nie nadchodził, niosąc jego trofeum. Albo już był, tylko on w nieuwadze rozjechał go na przejściu dla pieszych.
Jeżeli jednak w taki sposób nagradza się osoby, które rozwiązały jedną z tajemnic Wszechświata, to on dziękuje bardzo serdecznie, kłania się w pas i uśmiecha przepraszająco, ale woli postać i nie babrać się rozważaniach metafizycznych na trzeźwo.
- Po prostu nie rozumiesz mężczyzn, małaaa – odpowiedział tylko, przeciągając dziwnie sylaby.
Otworzył okno i kontynuował śpiewanie: Oł, yeeeeah! To jej cenzura wina! Niech ona nie przegina, bo ja wiem, że to jej cenzura wina! Cenzuraaaa!
Co dziwne ta głośna ciężarówka, przekraczająca liczbę decybeli wytwarzanych przez startujący odrzutowiec, z Hinatą kurczową trzymająca się siedzenia i starającą się nie zwrócić śniadania, nie wzbudziła najmniejszego zainteresowania idącego szybkim marszem Nejiego.
***
- Wuju! – krzyknął Hyuuga głosem, od którego zadrżały szyby w przedpokoju.
Odpowiedziała mu cisza leniwego popołudnia. Tradycyjnie zbudowany dom wygrzewał się w promieniach jeszcze dającego ciepło, jesiennego słońca jak stary kot. Drewniane deski wydzielały zapach… no cóż, tylko starego drewna i minionych wieków, bo orzeźwiająca woń żywicy wyparowała stąd już dawno temu.
Neji na kształt huraganu przebiegł przez cały parter, nie znajdując niczego ciekawego i żadnej żywej duszy (jedynie w kuchni tkwiła patelnia ze spalonym na amen omletem). Dudniąc stopami w ciemnych skarpetkach wbiegł na piętro. Korytarz - pusty, sypialnia Hiashiego – pusta (ale jak zawsze panował w niej nieziemski burdel, więc możliwe, że ten bałagan wytworzył sobie w końcu własną osobowość), pokój Hinaty – niech to cholera weźmie! – pusty.
Jego gniew był tak wielki, że jeszcze chwilka i rozniesie ten dom na strzępy, stając się przez zupełny przypadek inkarnacją jakiegoś starożytnego, krwawego boga, łaknącego ofiar w ludziach. Prawie wyrwał z zawiasów drzwi do swojego pokoju, pragnąc za wszelką cenę wskoczyć na łóżko i w swej wściekłości i rozpaczy, gryźć i szarpać poduszki, aż posypią się pióra.
Ale hej!
To nie był JEGO pokój, a przynajmniej młody Hyuuga nie pamiętał, żeby znajdowało się w nim tyle śpiworów, butelek po napojach wyskokowych i różnego oręża.
To nie był JEGO pokój, a przynajmniej młody Hyuuga nie pamiętał, żeby znajdowało się w nim tyle śpiworów, butelek po napojach wyskokowych i różnego oręża.
Złość wyparowała jak kropelka wody na rozgrzanej do czerwoności patelni, a Neji w szoku cofnął się kroczek do tyłu i spojrzał na drewniane wejście. Na drzwiach powieszona była karteczka: Pokój obrad, tylko dla ziomów!, która została bezlitośnie zgnieciona i ostentacyjnie rzucona na brązową podłogę korytarza.
Ach, tak?! Więc już go tutaj nie chcą? Dobrze, on nie będzie nikomu zawadą i nie będzie wymagał udostępnienia mu ponownie jego byłej sypialni. I nie zamierza też zdradzić nikomu, że złożył tutaj wizytę, ale jeśli spotka gdzieś swojego wuja z największą ochotą strzeli mu w mordę i to tak, że będzie pluł zębami jak pestkami arbuza.
Ta cudowna wizja, ukoiła nieco jego poszarpane kolejnym wstrząsem nerwy, ale Neji i tak obawiał się, że niedługo pewnie nabawi się jakiejś paranoi. I jego obawy były słuszne, niepotrzebnie odwrócił się, by po raz ostatni objąć wzrokiem swój rodzinny dom i później pogrążyć się w swoim własnym życiu małżeńskim. Zabrakło mu skali, aby móc określić dokładniej, jakie wrażenie wywołało na nim to, co zobaczył.
- Aaargh! – krzyk opuścił usta Nejiego, wyrywając się zupełnie dziko, jak mały kotek złapany nagle w garść.
Jedyną rzeczą, której nikt nie mógł zarzucić Hiashiemu, było to że był powolny i nie dbał o swoje interesy. Dbał i to jak! Co tam jakiś doradca finansowy, czy gość, który dba o nienaganny image! Hiashi był o całe miliony lat świetlnych przed nimi.
Nad werandą umieszczono wielki transparent, który głosił wszem i wobec wszystkim, którzy potrafili czytać: Prześwietne i ziomalskie wydarzenie, czyli wesele Hyuugi N. i Uchihy S. odbędzie się w hotelu „Jelonek” w sobotę 10 października o 18.00! Ziomy i nieziomy, nawet kujony – obecność obowiązkowa na tym jakże szczęśliwym evencie!!!!!!
Sześć czerwonych jak krew wykrzykników wieńczyło ogłoszenie, wypalając Nejiemu oczy.
Sześć czerwonych jak krew wykrzykników wieńczyło ogłoszenie, wypalając Nejiemu oczy.
„Czemu nikt mi nie powiedział?” – załamał się ostatecznie chłopak.
***
Rozpakowali i poukładali rzeczy Nejiego w przeróżnych szafkach, co zajęło im dość dużo czasu.
Jiraiya, dzierżąc w dłoni zaproszenie na wesele od Hinaty, opuścił mieszkanie Sasuke z miną wyrażającą głębokie zadowolenie. Każdy członek znikającego już za zamykającymi się drzwiami ciała siwowłosego krzyczał z radości: Wyżerkaaa!. Po krótkiej chwili, potrzebnej na zbiegnięcie z trzeciego piętra na parking przed blokiem, dał się usłyszeć odgłos startującego statku kosmicznego.
Mimo iż Sasuke nigdy nie słyszał takiego dźwięku, ten pomysł jakoś wpadł mu do głowy i uznał, że to całkiem prawdopodobne wyjaśnienie - kiedy tylko wyjrzał przez okno nie zauważył nic. Na parkingu nie parkowała żadna ciężarówka. Tylko echo niosło skądś wyśpiewaną w rytmie rocka frazę: Cenzuraaa! -zuraaa!...-raaa!...
Jiraiya, dzierżąc w dłoni zaproszenie na wesele od Hinaty, opuścił mieszkanie Sasuke z miną wyrażającą głębokie zadowolenie. Każdy członek znikającego już za zamykającymi się drzwiami ciała siwowłosego krzyczał z radości: Wyżerkaaa!. Po krótkiej chwili, potrzebnej na zbiegnięcie z trzeciego piętra na parking przed blokiem, dał się usłyszeć odgłos startującego statku kosmicznego.
Mimo iż Sasuke nigdy nie słyszał takiego dźwięku, ten pomysł jakoś wpadł mu do głowy i uznał, że to całkiem prawdopodobne wyjaśnienie - kiedy tylko wyjrzał przez okno nie zauważył nic. Na parkingu nie parkowała żadna ciężarówka. Tylko echo niosło skądś wyśpiewaną w rytmie rocka frazę: Cenzuraaa! -zuraaa!...-raaa!...
Hinata gdy tylko dopiła świeżo zaparzoną herbatę i również Uchisze wręczyła zaproszenie, wyszła z mieszkania.
Sasuke zmarszczył brwi; to było dziwne, że dostał zaproszenie na własne wesele.
Czy to nie powinno być trochę inaczej? Znaczy, że to on i Neji powinni ręcznie wypełniać te wszystkie rubryczki po wydrukowanych wyrazach: Na przyjęcie weselne… i temu podobnych? Życie wyręczyło go, pozbawiając możliwości ubrudzenia rąk w tuszu…
A, a może nie tylko rąk? Gdyby udało mu się upaprać Nejiego atramentem, tamten mógłby zażądać zadośćuczynienia w postaci umycia mu pleców… Mmm, dość kusząca wizja.
Sasuke zmarszczył brwi; to było dziwne, że dostał zaproszenie na własne wesele.
Czy to nie powinno być trochę inaczej? Znaczy, że to on i Neji powinni ręcznie wypełniać te wszystkie rubryczki po wydrukowanych wyrazach: Na przyjęcie weselne… i temu podobnych? Życie wyręczyło go, pozbawiając możliwości ubrudzenia rąk w tuszu…
A, a może nie tylko rąk? Gdyby udało mu się upaprać Nejiego atramentem, tamten mógłby zażądać zadośćuczynienia w postaci umycia mu pleców… Mmm, dość kusząca wizja.
Był pewny tylko, że młoda Hyuuga nie da zaproszenia jego starszemu bratu (do Anglii raczej nie pojedzie, a list chyba nie zdążyłby dojść do soboty rano zważywszy na ostatnie głośne strajki poczty). No i fajnie. Sasuke dawno nie miał okazji zadzwonić do zajętego swoją pracą Itachiego. Był dopiero wczesny wieczór, więc powinien być jeszcze w biurze…
Bez wahania wykręcił numer i odczekał trzy sygnały, nim ktoś odebrał.
Bez wahania wykręcił numer i odczekał trzy sygnały, nim ktoś odebrał.
- Halo? – odezwał się skrzekliwy głos po drugiej stronie. Miał wyraźny niemiecki akcent.
- Jest Itachi?
- Itachi! - skrzek znacząco podgłośnił sobie fonię. – Jemand ruft dich an!
Kilka trzasków i zgrzytów później w tej samej słuchawce zadźwięczała wypowiedź jego brata.
- Yes? – niski i przejmujący do szpiku kości dźwięk jego głosu zawibrował w głośniku.
- Cześć, Itachi, jak szef płaci? – zrymował młodszy Uchiha, ale natychmiast przeszedł do sedna sprawy. Itachi bardzo lubił się rozgadywać, szczególnie kiedy to Sasuke dzwonił na swój własny koszt. – Dobra, słuchaj, w tę sobotę jest moje wesele i chcę żebyś przyjechał. To o 18 w hotelu „Jelonek”, zapamiętasz?
- Och, jej! – odparł zaskoczony Itachi, przechodząc na swój ojczysty język. – Kisameee!!! Mój słodki mały braciszek się żeni! Załatw nam wolne na sobotę.
Gdzieś w innym świecie (brudnym i nieprzyjaznym świecie zastawy do umycia, gdzie jedynym wybawieniem, rozjaśniającym mrok był płyn do mycia naczyń), w którym znajdował się Itachi rozległ się strzał z pistoletu i krótki urwany krzyk.
Mission complete! – krzyknął przytłumiony Itachi, z pewnością zasłaniając mikrofon ręką. Sasuke nie miał pojęcia, w jaki sposób wspomniany gadający po szwabsku Kisame, był w stanie zrozumieć polecenie Itachiego. No chyba, że załatwianie urlopów w taki sposób to nie pierwszyzna.
- Hej! A z kim się żenisz? – kontynuował jak gdyby nigdy nic. – W ogóle, kurka wodna, nie dzwoniłeś! A braciszek się martwił.
- Pamiętasz Nejiego Hyuugę?
- Naszego pięknotę?! Nie gadaj! Mam gdzieś kalendarz z jego zdjęciami!
- Hę? – zaniepokojona nutka przebiegła przez ten krótki wyraz. – Ale chyba nie ten z kolekcją futer, co? – zaniepokoił się wyraźnie.
Kalendarz ten naprawdę trudno było zdobyć. Neji był wziętym fotomodelem i brał udział w różnych sesjach zdjęciowych do reklam. Kalendarz z kurtkami i futrami na zimę był naprawdę cudowny, a szczególnie zdjęcie z grudnia trafiło prosto w gusta Sasuke.
Śliczne kremowobiałe futro rozchylone zmysłowo na udzie i Neji z delikatnym rozmarzonym uśmiechem na tle czarnej skórzanej kanapy z rudym kotem na oparciu. Siedział z założoną nogą na nogę, przez co, jeśli chodzi o te kończyny, odzienie więcej odsłaniało niż zasłaniało tej pięknej, opalonej na morelowo skóry. I jeszcze ciemne rozpuszczone włosy opadające luźno na ramię i tors… Mrrrr.
Śliczne kremowobiałe futro rozchylone zmysłowo na udzie i Neji z delikatnym rozmarzonym uśmiechem na tle czarnej skórzanej kanapy z rudym kotem na oparciu. Siedział z założoną nogą na nogę, przez co, jeśli chodzi o te kończyny, odzienie więcej odsłaniało niż zasłaniało tej pięknej, opalonej na morelowo skóry. I jeszcze ciemne rozpuszczone włosy opadające luźno na ramię i tors… Mrrrr.
- Mam ten z serią garniturów. Nawet kupiłem sobie jeden – oznajmił z dumą. – Ubiorę go na wesele. Ale mniejsza o mój garniak, gadaj no, jak żeście się spiknęli tak szybko?
- Pogadamy, jak przyjedziesz. A tak właściwie, to ty też mógłbyś czasem przedzwonić, ale masz tylko pretensje.
- Ej, no! Jak już gadamy, to nie próbuj się mnie pozbywać! Jak się rozłączysz, będę bardzo samotny i razem z Kisame będziemy się zastanawiać…
Sasuke dalej nie słuchał wyrzutów Itachiego, bo ktoś zaczął hałasować na schodach, a później głośno i nieelegancko wpakował mu się do mieszkania.
Był to Neji. Neji zdesperowany i zakurzony, z listkami i drobnymi gałązkami we włosach. W reklamówkach, które trzymał obijały się o siebie butelki. Flaszki z alkoholem zderzające się o siebie wydawały taki specyficzny brzęk, zupełnie inny od butelek z, powiedzmy, colą że Sasuke w lot pojął o co chodzi.
Był to Neji. Neji zdesperowany i zakurzony, z listkami i drobnymi gałązkami we włosach. W reklamówkach, które trzymał obijały się o siebie butelki. Flaszki z alkoholem zderzające się o siebie wydawały taki specyficzny brzęk, zupełnie inny od butelek z, powiedzmy, colą że Sasuke w lot pojął o co chodzi.
- Aniele, co ci? – zaryzykował Sasuke, spoglądając niepewnie na Hyuugę.
Tamten nie zareagował, udając się prosto do salonu i tam rozkładając się na kanapie. Nie zważał zupełnie na fakt, że nie ściągnął nawet butów i teraz zostawia nieestetyczne, błotniste plamy w wyłożonym kafelkami przedpokoju, a później na dywanie
- Muszę kończyć – rzekł Sasuke i bez niczego rozłączył się, ucinając donośny krzyk Itachiego: „No co ty!!!...”.
Słuchawka wylądowała na widełkach, a młody Uchiha jak najszybciej udał się do salonu w ślad za swoim świeżo poślubionym mężem. Nie odłączył telefonu od zasilania. Itachi i tak nie zadzwoni - nigdy nie dzwonił sam z siebie i chwała mu za to!
- Cześć, Uchiha – słowa, które wydobył z siebie Neji były metalowe i automatyczne. Tak jakby już wcześniej dokładnie zaplanował sobie, co chce powiedzieć. – Mam zamiar się upić, ale nie mam intencji wyjść przy tym na pijaka. Dlatego też muszę się spytać, czy przyniesiesz dwie szklanki, czy powinienem sobie usiąść przed lustrem i udawać, że mam towarzystwo?
- To nie lepiej wiadra? – zażartował Sasuke, widząc zdecydowaną minę Hyuugi. Ale ten kiepski kawał nie spowodował polepszenia nastroju długowłosego.
Posłusznie udał się do kredensu i wyjął z niego dwie szklanki do herbaty. Były tak zwykłe (choć trochę przykurzone), że dziwnym wydawało się ich istnienie w takim pogmatwanym świecie. A szczególnie w dniu pełnym zawiłych wydarzeń; porwanie, ślub, pożar domu, wspólne mieszkanie, zaproszenia na wesele i oświadczenie Nejiego, że ten ma ochotę się po prostu zalać.
Szklanki nie znikały, gdy Sasuke uświadamiał sobie w jak dziwaczne małżeństwo został wplątany (po trochu z własnej woli). Przetarł je szmatką i położył na stoliku obok już wyciągniętych butelek.
Szklanki nie znikały, gdy Sasuke uświadamiał sobie w jak dziwaczne małżeństwo został wplątany (po trochu z własnej woli). Przetarł je szmatką i położył na stoliku obok już wyciągniętych butelek.
- Polewasz – zadecydował Neji, poprawiając poduszkę za swoimi plecami.
Komentarze przeniesione.
OdpowiedzUsuńCo ty gadasz:P? Jakie dziwne śmieszne i jak zwykle ekstra ci wyszło :)
Jiraja chyba lubi poszaleć na drodze:P
Biedny Neji niech go Sasuke pocieszy:)
~Moony, 2011-01-09 19:52
Ahoj, mechaaa! ;D Czyli tak jakby byłam w Czechach. ;P No ale skoro już jestem w Polsce, to mogę Ci skomencić.
AoL!!! OMDFG! Ale darcie z tego. ^^ A Jean-Pierre z tą czarną czupryną i w tym makijażu jest hooot! *p* Kobito, ja nie wiedziałam że lubię transwestytów. A muzyka jest na tyle lolowa że lol. ;P
No, co rozdzialu to xD. Uwielbiam Hiashiego (ten czerwony daje po oczach. xD) jego ziomalskość jest tak ziomalska, że nie mogę tego znieść i za każdym razem kiedy czytam o nim fragment to zaliczam glebe. Do tego cuudowny Jiraiya, sympatyczny Itachi i... no nie, znowu niemiecki?
Też chce, żeby Saś pocieszył Nejiego. ^^
Najlepszego z okazji urodzin blogusia! Mecha, stooo lat, stooo lat! Loffciam Cię na ever i jeszcze longer! ;P
Kasia
~kasica, 2011-01-09 22:49
@
Niemiecki jest ubersexy! ^^
Jeeju, byłaś w Czechach? mam nadzieję, że przytachałaś mi jakąś suwenirę? ;)
Darcie jak darcie - ciężko mi się przyznawać do słuchania czegoś takiego. ^^" Ale JP jest megasupersympatyczny! Naprawdę, cholera, jest świetny i chciałabym mieć taką charyzmę jak on. ;) Ah, i te bioderka. ;P
A ja od zawsze lubię. ;D
Huhu, nie wyjawię planów Sasia. ;P
Jakie ładne wyznanie miłosne. xD Ja też loffciam Cię na ever i jeszcze longer! A jak będziesz w okolicach Turku, to zapraszam na ciacho. ;) Jak już się tak nachwaliłam, to trza będzie pokazać, że się na cukiernika nadaję.
~mechalice, 2011-01-12 19:08
@
Sooory, piwo już i tak by wywietrzało, a czekolada została zniknita w drodze powrotnej. ;) Następnym razem powiedz wczesniej. ;P
Niemiecki jest okropny, ale to tylko moje zdanie.Ty rzecz jasna masz swoje własne. ;P
A ja nie wiedziałam że lubię, ale teraz wiem i lubię! ^^ Taa, bioderka i fajne ma włosy takie czarne, długie i kręcone. ;D Tylko usta ma zrypane, ale co tam, to pewnie przez mejkap.
Huhu, nawet nie mialam zamiaru prosić. xD
Zaproszonko przyjmuję - to na tiramisu, co? ;) Nie daj się błagać! ;D
Loff ;*
~kasica, 2011-01-13 20:17
Hyhyhyhy XD
Wszystkiego naj od Shun i Apetycznego Uda Nejiego ;3
Cenzuraaa XD
~Wiadomo-Kto-Nyo, 2011-01-10 13:09
i znowu Sasuke jeeej.
jak mi psychika po sesji wróci do normy to to przeczytam XD teraz moge go nie znieść
~angelus, 2011-01-19 17:13
@
Normalnie widzę Twoją radość. xD
Pocieszyć Cię, że Saska niedługa będzie dużo, dużo, dużo więcej? ;P (znaczy, jak przezwyciężę Niechcieja. ^^)
~mechalice, 2011-01-19 20:18
@
Taaa me serce sie raduje i z podniecenia aż sikam po nogach :P
dłuuugiej niechcicy życze bo moja psychika nie jest gotowa na tego gościa XD
~angelus, 2011-01-21 23:20
Czytelnicy się starzeją, nooo!
Jeszcze trochę ten przestój potrwa, a poczytam sobie w piramidzie, w której niedługo ulokują me pięknie, zabandażowane ciało =.=''
~Shun, 2011-01-25 18:03
@
Ale ja też się starzeję. xD I do tego walczę z Łordem i Łindołsem, bo się cholerstwo uparło wyłączać co pół godziny... =.=
Ale dobra, nie skończyłam jeszcze nic nowego, to wyedytuję rozdział "Skazanego..." i dodam. Paaasi? ;D
~mechalice, 2011-01-25 19:11
@
Noooo ewentualnie może być ;p
~Shun w trybie zombie, 2011-01-26 02:00