Uwaga!

Fanfiction yaoi, czyli traktujące o związkach męsko-męskich. Blog zawiera również treści erotyczne.
Nie lubisz, nie czytaj - ja do niczego nie zmuszam.
Możesz skomentować dowolną notkę, każdy komentarz zostanie przeczytany! :)

niedziela, 9 stycznia 2011

Bonusfik - "Skazany na Sasuke" Rozdział 5

Hm, ten rozdział pisałam dość dawno i robiąc dzisiaj korektę muszę stwierdzić, że nie dość, że dawno, to pewnie jeszcze na ciężkim kacu albo czymś. xD Jest porypany bardziej niż zwykle – nie wiem, czy ktoś w ogóle będzie czaił, o co mi w nim chodziło. Już nawet ja sama stwierdzam, że to jest jakieś połowiczne AU, ale co tam. ^^
A tak BTW, to już rok jak prowadzę tego blogaska! ;D Caaaluteńki rok! Aż nie mogę w to uwierzyć, skoro jestem człowiekiem dość szybko nudzącym się i mającym słomiany zapał. ^^" Hm, zapewne w tym ogromna Wasza zasługa, że czytacie i Wam się podoba! ;)
5. „Parada indywiduów”
            Ciężarówka z napisem Pszeprowacki mknęła z zadziwiająca szybkością ulicami Konohy. Z głośników na cały regulator leciał ostatni przebój piosenkarza rockowego Saia To jej cenzura wina. Muzyka wydostawała się na zewnątrz i swymi drażniącymi, ostrymi nutami zwracała uwagę przechodniów idących nieśpiesznie zaśmieconymi chodnikami.
            Kierowca nie zwracał specjalnie na nic uwagi - znaki drogowe i ograniczenia prędkości właściwie dla niego nie istniały. Fałszujący do taktu szofer w poruszającym się z zawrotną prędkością aucie za nic miał zasady ruchu drogowego.
            - P-panie Jiraiya? – zapytała nieśmiało Hinata mężczyzny za kierownicą. – Nie moglibyśmy trochę zwolnić? Prędkość ppo-ponaddźwiękowa to chyba trochę zbyt dużo…
            Mężczyzna rzucił jej krótkie spojrzenie i chciał jakoś ironicznie odpowiedzieć, ale gdy zobaczył niezwykłą bladość jej twarzy, zwolnił do siedemdziesiątki. Gdyby mu zwymiotowała na tapicerkę w te śliczne różnokolorowe żaby, to co on by zrobił?
            Przekrzywił papierosa w ustach i podrapał się jedną ręką po swojej imponującej fryzurze. Cholewka! Żeby w godzinach pracy nie mógł sobie jeździć z normalną prędkością, no co też się z tym światem dzieje? Schodzi na psy, ot co!
Strzał w sam środek tarczy i teraz tylko czekać, aż ktoś przyniesie mu w nagrodę pluszaka - jak w wesołym miasteczku. Nikt jednak nie nadchodził, niosąc jego trofeum. Albo już był, tylko on w nieuwadze rozjechał go na przejściu dla pieszych.
Jeżeli jednak w taki sposób nagradza się osoby, które rozwiązały jedną z tajemnic Wszechświata, to on dziękuje bardzo serdecznie, kłania się w pas i uśmiecha przepraszająco, ale woli postać i nie babrać się rozważaniach metafizycznych na trzeźwo.
            - Po prostu nie rozumiesz mężczyzn, małaaa – odpowiedział tylko, przeciągając dziwnie sylaby.
            Otworzył okno i kontynuował śpiewanie: Oł, yeeeeah! To jej cenzura wina! Niech ona nie przegina, bo ja wiem, że to jej cenzura wina! Cenzuraaaa!
            Co dziwne ta głośna ciężarówka, przekraczająca liczbę decybeli wytwarzanych przez startujący odrzutowiec, z Hinatą kurczową trzymająca się siedzenia i starającą się nie zwrócić śniadania, nie wzbudziła najmniejszego zainteresowania idącego szybkim marszem Nejiego.
***
            - Wuju! – krzyknął Hyuuga głosem, od którego zadrżały szyby w przedpokoju.
            Odpowiedziała mu cisza leniwego popołudnia. Tradycyjnie zbudowany dom wygrzewał się w promieniach jeszcze dającego ciepło, jesiennego słońca jak stary kot. Drewniane deski wydzielały zapach… no cóż, tylko starego drewna i minionych wieków, bo orzeźwiająca woń żywicy wyparowała stąd już dawno temu.
            Neji na kształt huraganu przebiegł przez cały parter, nie znajdując niczego ciekawego i żadnej żywej duszy (jedynie w kuchni tkwiła patelnia ze spalonym na amen omletem). Dudniąc stopami w ciemnych skarpetkach wbiegł na piętro. Korytarz - pusty, sypialnia Hiashiego – pusta (ale jak zawsze panował w niej nieziemski burdel, więc możliwe, że ten bałagan wytworzył sobie w końcu własną osobowość),  pokój Hinaty – niech to cholera weźmie! – pusty.
            Jego gniew był tak wielki, że jeszcze chwilka i rozniesie ten dom na strzępy, stając się przez zupełny przypadek inkarnacją jakiegoś starożytnego, krwawego boga, łaknącego ofiar w ludziach. Prawie wyrwał z zawiasów drzwi do swojego pokoju, pragnąc za wszelką cenę wskoczyć na łóżko i w swej wściekłości i rozpaczy, gryźć i szarpać poduszki, aż posypią się pióra.
Ale hej!
To nie był JEGO pokój, a przynajmniej młody Hyuuga nie pamiętał, żeby znajdowało się w nim tyle śpiworów, butelek po napojach wyskokowych i różnego oręża.
            Złość wyparowała jak kropelka wody na rozgrzanej do czerwoności patelni, a Neji w szoku cofnął się kroczek do tyłu i spojrzał na drewniane wejście.  Na drzwiach powieszona była karteczka: Pokój obrad, tylko dla ziomów!, która została bezlitośnie zgnieciona i ostentacyjnie rzucona na brązową podłogę korytarza.
Ach, tak?! Więc już go tutaj nie chcą? Dobrze, on nie będzie nikomu zawadą i nie będzie wymagał udostępnienia mu ponownie jego byłej sypialni. I nie zamierza też zdradzić nikomu, że złożył tutaj wizytę, ale jeśli spotka gdzieś swojego wuja z największą ochotą strzeli mu w mordę i to tak, że będzie pluł zębami jak pestkami arbuza.
Ta cudowna wizja, ukoiła nieco jego poszarpane kolejnym wstrząsem nerwy, ale Neji i tak obawiał się, że niedługo pewnie nabawi się jakiejś paranoi. I jego obawy były słuszne, niepotrzebnie odwrócił się, by po raz ostatni objąć wzrokiem swój rodzinny dom i później pogrążyć się w swoim własnym życiu małżeńskim. Zabrakło mu skali, aby móc określić dokładniej, jakie wrażenie wywołało na nim to, co zobaczył.
            - Aaargh! – krzyk opuścił usta Nejiego, wyrywając się zupełnie dziko, jak mały kotek złapany nagle w garść.
            Jedyną rzeczą, której nikt nie mógł zarzucić Hiashiemu, było to że był powolny i nie dbał o swoje interesy. Dbał i to jak! Co tam jakiś doradca finansowy, czy gość, który dba o nienaganny image! Hiashi był o całe miliony lat świetlnych przed nimi.
            Nad werandą umieszczono wielki transparent, który głosił wszem i wobec wszystkim, którzy potrafili czytać: Prześwietne i ziomalskie wydarzenie, czyli wesele Hyuugi N. i Uchihy S. odbędzie się w hotelu „Jelonek” w sobotę 10 października o 18.00! Ziomy i nieziomy, nawet kujony – obecność obowiązkowa na tym jakże szczęśliwym evencie!!!!!!
Sześć czerwonych jak krew wykrzykników wieńczyło ogłoszenie, wypalając Nejiemu oczy.
„Czemu nikt mi nie powiedział?” – załamał się ostatecznie chłopak.
***
            Rozpakowali i poukładali rzeczy Nejiego w przeróżnych szafkach, co zajęło im dość dużo czasu.
Jiraiya, dzierżąc w dłoni zaproszenie na wesele od Hinaty, opuścił mieszkanie Sasuke z miną wyrażającą głębokie zadowolenie. Każdy członek znikającego już za zamykającymi się drzwiami ciała siwowłosego krzyczał z radości: Wyżerkaaa!. Po krótkiej chwili, potrzebnej na zbiegnięcie z trzeciego piętra na parking przed blokiem, dał się usłyszeć odgłos startującego statku kosmicznego.
Mimo iż Sasuke nigdy nie słyszał takiego dźwięku, ten pomysł jakoś wpadł mu do głowy i uznał, że to całkiem prawdopodobne wyjaśnienie - kiedy tylko wyjrzał przez okno nie zauważył nic. Na parkingu nie parkowała żadna ciężarówka. Tylko echo niosło skądś wyśpiewaną w rytmie rocka frazę: Cenzuraaa! -zuraaa!...-raaa!...
            Hinata gdy tylko dopiła świeżo zaparzoną herbatę i również Uchisze wręczyła zaproszenie, wyszła z mieszkania.
Sasuke zmarszczył brwi; to było dziwne, że dostał zaproszenie na własne wesele.
Czy to nie powinno być trochę inaczej? Znaczy, że to on i Neji powinni ręcznie wypełniać te wszystkie rubryczki po wydrukowanych wyrazach: Na przyjęcie weselne… i temu podobnych? Życie wyręczyło go, pozbawiając możliwości ubrudzenia rąk w tuszu…
A, a może nie tylko rąk? Gdyby udało mu się upaprać Nejiego atramentem, tamten mógłby zażądać zadośćuczynienia w postaci umycia mu pleców… Mmm, dość kusząca wizja.
            Był pewny tylko, że młoda Hyuuga nie da zaproszenia jego starszemu bratu (do Anglii raczej nie pojedzie, a list chyba nie zdążyłby dojść do soboty rano zważywszy na ostatnie głośne strajki poczty). No i fajnie. Sasuke dawno nie miał okazji zadzwonić do zajętego swoją pracą Itachiego. Był dopiero wczesny wieczór, więc powinien być jeszcze w biurze…
Bez wahania wykręcił numer i odczekał trzy sygnały, nim ktoś odebrał.
            - Halo? – odezwał się skrzekliwy głos po drugiej stronie. Miał wyraźny niemiecki akcent.
            - Jest Itachi?
            - Itachi! -  skrzek znacząco podgłośnił sobie fonię. – Jemand ruft dich an!
            Kilka trzasków i zgrzytów później w tej samej słuchawce zadźwięczała wypowiedź jego brata.
            - Yes? – niski i przejmujący do szpiku kości dźwięk jego głosu zawibrował w głośniku.
            - Cześć, Itachi, jak szef płaci? – zrymował młodszy Uchiha, ale natychmiast przeszedł do sedna sprawy. Itachi bardzo lubił się rozgadywać, szczególnie kiedy to Sasuke dzwonił na swój własny koszt. – Dobra, słuchaj, w tę sobotę jest moje wesele i chcę żebyś przyjechał. To o 18 w hotelu „Jelonek”, zapamiętasz?
            - Och, jej! – odparł zaskoczony Itachi, przechodząc na swój ojczysty język. – Kisameee!!! Mój słodki mały braciszek się żeni! Załatw nam wolne na sobotę.
            Gdzieś w innym świecie (brudnym i nieprzyjaznym świecie zastawy do umycia, gdzie jedynym wybawieniem, rozjaśniającym mrok był płyn do mycia naczyń), w którym znajdował się Itachi rozległ się strzał z pistoletu i krótki urwany krzyk.
Mission complete! – krzyknął przytłumiony Itachi, z pewnością zasłaniając mikrofon ręką. Sasuke nie miał pojęcia, w jaki sposób wspomniany gadający po szwabsku Kisame, był w stanie zrozumieć polecenie Itachiego. No chyba, że załatwianie urlopów w taki sposób to nie pierwszyzna.
            - Hej! A z kim się żenisz? – kontynuował jak gdyby nigdy nic. – W ogóle, kurka wodna, nie dzwoniłeś! A braciszek się martwił.
            - Pamiętasz Nejiego Hyuugę?
            - Naszego pięknotę?! Nie gadaj! Mam gdzieś kalendarz z jego zdjęciami!
            - Hę? – zaniepokojona nutka przebiegła przez ten krótki wyraz. – Ale chyba nie ten z kolekcją futer, co? – zaniepokoił się wyraźnie.
            Kalendarz ten naprawdę trudno było zdobyć. Neji był wziętym fotomodelem i brał udział w różnych sesjach zdjęciowych do reklam. Kalendarz z kurtkami i futrami na zimę był naprawdę cudowny, a szczególnie zdjęcie z grudnia trafiło prosto w gusta Sasuke.
Śliczne kremowobiałe futro rozchylone zmysłowo na udzie i Neji z delikatnym rozmarzonym uśmiechem na tle czarnej skórzanej kanapy z rudym kotem na oparciu. Siedział z założoną nogą na nogę, przez co, jeśli chodzi o te kończyny, odzienie więcej odsłaniało niż zasłaniało tej pięknej, opalonej na morelowo skóry. I jeszcze ciemne rozpuszczone włosy opadające luźno na ramię i tors… Mrrrr.
            - Mam ten z serią garniturów. Nawet kupiłem sobie jeden – oznajmił z dumą. – Ubiorę go na wesele. Ale mniejsza o mój garniak, gadaj no, jak żeście się spiknęli tak szybko?
            - Pogadamy, jak przyjedziesz. A tak właściwie, to ty też mógłbyś czasem przedzwonić, ale masz tylko pretensje.
            - Ej, no! Jak już gadamy, to nie próbuj się mnie pozbywać! Jak się rozłączysz, będę bardzo samotny i razem z Kisame będziemy się zastanawiać…
            Sasuke dalej nie słuchał wyrzutów Itachiego, bo ktoś zaczął hałasować na schodach, a później głośno i nieelegancko wpakował mu się do mieszkania.
Był to Neji. Neji zdesperowany i zakurzony, z listkami i drobnymi gałązkami we włosach. W reklamówkach, które trzymał obijały się o siebie butelki. Flaszki z alkoholem zderzające się o siebie wydawały taki specyficzny brzęk, zupełnie inny od butelek z, powiedzmy, colą że Sasuke w lot pojął o co chodzi.
            - Aniele, co ci? – zaryzykował Sasuke, spoglądając niepewnie na Hyuugę.
            Tamten nie zareagował, udając się prosto do salonu i tam rozkładając się na kanapie. Nie zważał zupełnie na fakt, że nie ściągnął nawet butów i teraz zostawia nieestetyczne, błotniste plamy w wyłożonym kafelkami przedpokoju, a później na dywanie
           - Muszę kończyć – rzekł Sasuke i bez niczego rozłączył się, ucinając donośny krzyk Itachiego: „No co ty!!!...”.
            Słuchawka wylądowała na widełkach, a młody Uchiha jak najszybciej udał się do salonu w ślad za swoim świeżo poślubionym mężem. Nie odłączył telefonu od zasilania. Itachi i  tak nie zadzwoni - nigdy nie dzwonił sam z siebie i chwała mu za to!
            - Cześć, Uchiha – słowa, które wydobył z siebie Neji były metalowe i automatyczne. Tak jakby już wcześniej dokładnie zaplanował sobie, co chce powiedzieć. – Mam zamiar się upić, ale nie mam intencji wyjść przy tym na pijaka. Dlatego też muszę się spytać, czy przyniesiesz dwie szklanki, czy powinienem sobie usiąść przed lustrem i udawać, że mam towarzystwo?
            - To nie lepiej wiadra? – zażartował Sasuke, widząc zdecydowaną minę Hyuugi. Ale ten kiepski kawał nie spowodował polepszenia nastroju długowłosego.
Posłusznie udał się do kredensu i wyjął z niego dwie szklanki do herbaty. Były tak zwykłe (choć trochę przykurzone), że dziwnym wydawało się ich istnienie w takim pogmatwanym świecie. A szczególnie w dniu pełnym zawiłych wydarzeń; porwanie, ślub, pożar domu, wspólne mieszkanie, zaproszenia na wesele i oświadczenie Nejiego, że ten ma ochotę się po prostu zalać.
Szklanki nie znikały, gdy Sasuke uświadamiał sobie w jak dziwaczne małżeństwo został wplątany (po trochu z własnej woli). Przetarł je szmatką i położył na stoliku obok już wyciągniętych butelek.
- Polewasz – zadecydował Neji, poprawiając poduszkę za swoimi plecami.

1 komentarz:

  1. Komentarze przeniesione.

    Co ty gadasz:P? Jakie dziwne śmieszne i jak zwykle ekstra ci wyszło :)
    Jiraja chyba lubi poszaleć na drodze:P
    Biedny Neji niech go Sasuke pocieszy:)

    ~Moony, 2011-01-09 19:52

    Ahoj, mechaaa! ;D Czyli tak jakby byłam w Czechach. ;P No ale skoro już jestem w Polsce, to mogę Ci skomencić.

    AoL!!! OMDFG! Ale darcie z tego. ^^ A Jean-Pierre z tą czarną czupryną i w tym makijażu jest hooot! *p* Kobito, ja nie wiedziałam że lubię transwestytów. A muzyka jest na tyle lolowa że lol. ;P

    No, co rozdzialu to xD. Uwielbiam Hiashiego (ten czerwony daje po oczach. xD) jego ziomalskość jest tak ziomalska, że nie mogę tego znieść i za każdym razem kiedy czytam o nim fragment to zaliczam glebe. Do tego cuudowny Jiraiya, sympatyczny Itachi i... no nie, znowu niemiecki?
    Też chce, żeby Saś pocieszył Nejiego. ^^

    Najlepszego z okazji urodzin blogusia! Mecha, stooo lat, stooo lat! Loffciam Cię na ever i jeszcze longer! ;P
    Kasia

    ~kasica, 2011-01-09 22:49
    @
    Niemiecki jest ubersexy! ^^

    Jeeju, byłaś w Czechach? mam nadzieję, że przytachałaś mi jakąś suwenirę? ;)

    Darcie jak darcie - ciężko mi się przyznawać do słuchania czegoś takiego. ^^" Ale JP jest megasupersympatyczny! Naprawdę, cholera, jest świetny i chciałabym mieć taką charyzmę jak on. ;) Ah, i te bioderka. ;P
    A ja od zawsze lubię. ;D

    Huhu, nie wyjawię planów Sasia. ;P

    Jakie ładne wyznanie miłosne. xD Ja też loffciam Cię na ever i jeszcze longer! A jak będziesz w okolicach Turku, to zapraszam na ciacho. ;) Jak już się tak nachwaliłam, to trza będzie pokazać, że się na cukiernika nadaję.

    ~mechalice, 2011-01-12 19:08
    @
    Sooory, piwo już i tak by wywietrzało, a czekolada została zniknita w drodze powrotnej. ;) Następnym razem powiedz wczesniej. ;P

    Niemiecki jest okropny, ale to tylko moje zdanie.Ty rzecz jasna masz swoje własne. ;P

    A ja nie wiedziałam że lubię, ale teraz wiem i lubię! ^^ Taa, bioderka i fajne ma włosy takie czarne, długie i kręcone. ;D Tylko usta ma zrypane, ale co tam, to pewnie przez mejkap.

    Huhu, nawet nie mialam zamiaru prosić. xD

    Zaproszonko przyjmuję - to na tiramisu, co? ;) Nie daj się błagać! ;D

    Loff ;*

    ~kasica, 2011-01-13 20:17

    Hyhyhyhy XD

    Wszystkiego naj od Shun i Apetycznego Uda Nejiego ;3

    Cenzuraaa XD

    ~Wiadomo-Kto-Nyo, 2011-01-10 13:09

    i znowu Sasuke jeeej.
    jak mi psychika po sesji wróci do normy to to przeczytam XD teraz moge go nie znieść

    ~angelus, 2011-01-19 17:13
    @
    Normalnie widzę Twoją radość. xD
    Pocieszyć Cię, że Saska niedługa będzie dużo, dużo, dużo więcej? ;P (znaczy, jak przezwyciężę Niechcieja. ^^)

    ~mechalice, 2011-01-19 20:18
    @
    Taaa me serce sie raduje i z podniecenia aż sikam po nogach :P
    dłuuugiej niechcicy życze bo moja psychika nie jest gotowa na tego gościa XD

    ~angelus, 2011-01-21 23:20

    Czytelnicy się starzeją, nooo!
    Jeszcze trochę ten przestój potrwa, a poczytam sobie w piramidzie, w której niedługo ulokują me pięknie, zabandażowane ciało =.=''

    ~Shun, 2011-01-25 18:03
    @
    Ale ja też się starzeję. xD I do tego walczę z Łordem i Łindołsem, bo się cholerstwo uparło wyłączać co pół godziny... =.=
    Ale dobra, nie skończyłam jeszcze nic nowego, to wyedytuję rozdział "Skazanego..." i dodam. Paaasi? ;D

    ~mechalice, 2011-01-25 19:11
    @
    Noooo ewentualnie może być ;p

    ~Shun w trybie zombie, 2011-01-26 02:00

    OdpowiedzUsuń