Uwaga!

Fanfiction yaoi, czyli traktujące o związkach męsko-męskich. Blog zawiera również treści erotyczne.
Nie lubisz, nie czytaj - ja do niczego nie zmuszam.
Możesz skomentować dowolną notkę, każdy komentarz zostanie przeczytany! :)

poniedziałek, 9 stycznia 2012

"Na końcu wszystkiego" Rozdział 1 (SasuNaru) [T]

Wstępniak dzisiaj długi bardzo, ale jest kilka  spraw, o których chcę wspomnieć choć słówkiem. ^^
Dzisiaj mijają już dwa lata, jak prowadzę tego oto blogaska! :D Jakoś to związało się z kolejną w ciągu kilku tygodni zmianą szaty graficznej – znów na granatową. Wydaje mi się, że jednak lepiej mu w tych ciemniejszych barwach. Ale nie o layoucie chciałam mówić, a podziękować Wam za poświęcony mi czas – jesteście świetni, tylko ja ostatnio coś nawalam, publikując notki raz na miesiąc (przy dobrych wiatrach. ToT). Mam nadzieję, że niedługo się to zmieni na lepsze, choć zarówno moja sytuacja rodzinna, jak i szkolna nie prezentują się zbyt różowo. Nie znaczy to jednak, że nic nie robię. :)
Aktualnie zajmuję się kontynuacją do „Czarno-białego”, a że chcę zrobić z niej coś więcej niż OS, muszę się skupić na ogarnięciu fabuły, żeby wątki głupio się nie pozakańczały albo w ogóle zostały pominięte – notatki prawie fruwają w powietrzu. xD
Dodatkowo, cóż, niedawno wessało mnie w długą konwersację z Kasicą, która narzekała (jak zwykle to robi :) że obiecane jej wieki temu SasuNaru wciąż nie zawisło, dlatego też popełniłam to 5-rozdziałowe tłumaczenie pewnego tekstu, który został mi przez wyżej wspomnianą Panią podesłany na maila.
Autorka, Silvaren, z Internetu zniknęła (tak jak i fanfik właściwie, Kasica miała go chyba tylko ze względu, że ona ma wszystko. xD), więc odpowiedzi dotyczącej zgody na tłumaczenie nie dostałam, choć próbowałam kilkakrotnie – publikuję jednak, ale z zaznaczeniem, że autorką tekstu oryginalnego nie jestem, jedynie tłumaczenia.
A o czym jest tekst? Nie chcę spojlować zbytnio, więc opiszę tylko pokrótce, nie zajmując miejsca moją recenzją.
Cóż, opis autorski to wiele mówiące zdanie: „Na samym końcu Sasuke wraca do domu.” i rzecz oczywiście traktuje o powrocie Sasuke do Konohy, ale nie tylko o tym. Akcja obejmuje też retrospekcje, przez co relacja między Sasuke i Naruto jest staje się dynamiczna – widzimy, jak ci dwaj odnajdywali się kilka lat przedtem, i trochę później, i znów. Postaci są starsze, ale mimo widocznego wydoroślenia, czuć, że ten starszy, trochę mądrzejszy i dojrzalszy, Naruto to ten sam dzieciak w pomarańczowym dresie, a Sasuke… Kreacja Sasuke jest na pewno jedną z lepszych i ciekawszych w ogóle – może i na to nie bardzo wygląda, ale czytuję SasuNaru :) – i wizja wykreowana przez autorkę jest całkiem interesująca, szkoda tylko, że nie pociągnięta dłużej niż tylko pięć rozdziałów.
Mnie się podobało, może przez to że przepadam za angstami, a tutaj, choć tekst angstem nie jest, klimat jest przyjemnie cięższy. :)
Gdyby ktoś chciał tekst angielski, proszę podać maila – chętnie podeślę. ^^
Edit: Kasica znalazła link, to mecha linkuje -- oryginał jest <tutaj>.
Na końcu wszystkiego
Autor: Silvaren

Rozdział 1

Więc tak to się kończy.
Dwaj dawni przyjaciele — jeden umiera, a drugi ostatkiem sił chwyta się przytomności.
— Ty draniu — syczy Naruto, słaniając się przy drzewie. Nawet *zęby* go bolą. — Ty cholerny draniu, nienawidzę cię.
Ciemnoczerwona krew rozmazuje się wzdłuż pnia, gdy osuwa się na ziemię. Ostatni cios, którego nie zdążył uniknąć, był dokładnie taki jak cały Sasuke — wściekły, błyskotliwy i diablo bolesny. Ale atak ten spełnił swoją rolę; jego zdolność do samoleczenia została zamknięta w pieczęci, która płonęła obecnie na jego skórze. Może i Sasuke teraz umiera, ale Naruto na pewno nie odejdzie daleko bez pomocy lekarza.
— Zamknij się, młocie — niegrzecznie mamrocze Sasuke. Gwałtownie, zaczyna kaszleć i Naruto słyszy, jak oddech grzechocze w jego piersi. To już nie potrwa długo; Uchiha dosłownie tonie w swojej własnej krwi.
Kiedy uchyla powieki, Naruto zauważa, że szkarłat sharingana zniknął z oczu Sasuke. Nie żeby to robiło jakąś wielką różnicę — w ostatnich chwilach walki odsunęli na bok jutsu i czakrę, robiąc miejsce dla zwyczajnego nawalania się pięściami. Tak jak za dawnych czasów.
— Żyjesz jeszcze, Sasuke?
— Dupek. — Gdy uśmiecha się do Naruto, chłopak może zobaczyć, ledwo-ledwo, odbicie dawnego Sasuke. Tego jeszcze sprzed Orochimaru, sprzed wyżerającej duszę klątwy. Zanim Sasuke zamienił się w coś, czego Naruto bał się i nienawidził. Zanim ambicja zabiła w nim litość i ludzkie odruchy, dotychczas hamujące jego potęgę i bezwzględność.
Więc tak to się kończy. Te dziesięć lat bezgranicznej wrogości. Całe wioski zniszczone, tysiące zabitych. Koniec jest tutaj, w tym ciemnym lesie w górach, tylko kilka kilometrów od miejsca, w którym to wszystko się zaczęło — w Wiosce Liścia. Nie tak to sobie wyobrażał Naruto, ale mało rzeczy działo się tak, jak myślał, że powinny.
— To chyba znaczy, że wygrałem. — Naruto częstuje go ogromnym, zarozumiałym uśmiechem i wzdryga się, gdy zranienie na prawym policzku otwiera się ponownie. Jakim cudem rany zadane przez Sasuke bolą dziesięć razy bardziej, niż te zadane przez kogokolwiek innego?
— Wygrasz dopiero wtedy, jak przeżyjesz, Naruto. — Sasuke patrzy się na niego z uśmieszkiem na ustach. Wygląda na dość rozbawionego.
— Przeżyję, nawet jeśli będę musiał czołgać się z powrotem do Wioski.
Sasuke nie odpowiada, a Naruto nie może ocenić, czy się obraził, czy też może osunął w nieświadomość. Bardziej prawdopodobne było to drugie — klatka piersiowa Uchihy wznosi się i opada gwałtownie, gdy chwyta każdy łyk powietrza. Jest jak człowiek tonący na suchym lądzie.
Sięga dłonią do policzka Sasuke; wie, że nie ma on siły, żeby ją odtrącić. Znaki Przeklętej Pieczęci na jego skórze są tak wyraźne, że zdają się być płomieniami liżącymi krawędź jego twarzy. Są też ciemne i nieruchome; już nie tańczą, żarząc się, na jego ciele. Klątwa Orochimaru, jak wszystko inne, została odepchnięta na bok. Ale blizny pozostały. Naruto przypomina sobie teraz, co powiedział mu kiedyś Sasuke o swojej niewinności.
„Wymieniłem swoją duszę na potęgę. Nigdy o tym nie zapominaj, Naruto.”
— Myślę, że oddałeś więcej niż tylko duszę — szepcze.
Sasuke zaskakuje go, lekko unosząc głowę:
— Jak na kogoś, kto jest półdemonem — mówi — byłeś zawsze najbardziej człowiekiem.

— Sasuke — udaje mu się przełknąć gulę w gardle — przestań być taki sentymentalny.
Brunet uśmiecha się słabo w jego stronę. Teraz Naruto widzi wyraźne tego starego Sasuke z czasów dzieciństwa. Chociaż nie, ten jest trochę inny. Niby dawny Sasuke, ale tak jakby pozbawiony tego gniewu i mroku, które do tej pory obmywały jego duszę. Może to Sasuke, którym mógłby się stać, gdyby jego rodzice i cały starodawny klan przetrwały krwawą masakrę urządzoną przez ich pierworodnego syna.
Delikatnie, z gracją, Sasuke unosi dłoń i umieszcza ją na dłoni Naruto, która cały czas przylega do jego policzka.
— Cieszę się, że jesteś tutaj ze mną. Przynajmniej nie umieram sam, tak jak *on*.
Uśmiech powoli blednie na jego ustach.
— Wiesz, jestem ostatni. Ostatni z Uchihów; sharingan ginie wraz ze mną. — Z tym dziwnym spostrzeżeniem Sasuke jakby zapada się w sobie; jego ramiona zwisają i głowa opada na pierś. Westchnienie ucieka przez jego usta, jak gdyby był tak bardzo, bardzo zmęczony.
— Co chcesz przez to powiedzieć? — pyta Naruto.
Ale Sasuke jest teraz bardzo cicho. Jego ręka słabnie i wymyka się z uścisku Uzumakiego.
— Sasuke?
Bardzo cicho... Nie słychać już tego bolesnego grzechotu w oddechu.
— Sasuke…?
***
Dawno, dawno temu, w innym życiu, Naruto miał sen.
Przypomina sobie, że nie spał wtedy w ogóle, więc „śnienie” nie ma dla niego zbyt wiele sensu. Po prostu zatrzymał się na noc na drzewie, tylko dzień drogi od Wioski Liścia. Po kolejnej udanej misji zdecydował, że uda się do domu malowniczą ścieżką, prowadzącą obok jego ulubionych miejsc. Chciał trochę połowić ryby i powylegiwać się na ogrzanych słońcem kamieniach.
Lecz niestety, pogoda zepsuła się akurat wtedy, kiedy opuścił wioskę, więc zadecydował, że „lekko wilgotny” pomysł spędzenia nocy na drzewie jest lepszy niż „przemoknięty do suchej nitki” pomysł przebiegnięcia pozostałej mu odległości do domu.
Pamięta, że obudził go dotyk czegoś zimnego na ustach.
— To sen — szept Sasuke brzmiał, jakby Uchiha nie mógł złapać tchu. Przebudzając się, Naruto odnalazł siebie patrzącego w oczy koloru złota, wąskie jak gadzie. Gęsty niby dym zapach potęgi i krwi lepił się do Uchihy jak niewidzialny płaszcz.
— Jeśli spróbujesz ze mną walczyć — kontynuował Sasuke — zabiję cię.
Potem przycisnął swoje usta do warg Naruto. Jego dotyk był lodowato zimny, zdawał się wysysać całe ciepło z duszy chłopaka. Nawet czakra Dziewięcioogoniastego nie powstrzymała drżenia, które rozprzestrzeniało się po jego ciele aż do kończyn. Ale Sasuke był delikatny, tak bardzo delikatny, jakby najlżejszy tylko napór mógł go połamać.
Zostawiwszy jego usta, Sasuke uśmiechnął się i nie było już nic delikatnego czy miłego w tym wykrzywieniu warg.
— Orochimaru jest martwy. Zabiłem go.
Sytuacja zdawała się Naruto z każdą sekundą coraz mniej realna, odsunął się więc, zamrugał z namysłem i wtedy zamachnął na Sasuke.
Do czasu kiedy fala energii się rozproszyła, Sasuke znikł, a wraz z nim połowa lasu. Jeśli udałoby mu się trafić tym ciosem, to prawdopodobnie rozsmarowałby Uchihę po całej okolicy. Pięść Naruto jednak nawet nie zbliżyła się do szpiczastych kosmyków chłopaka;Uchiha poruszał się jak jakiś pieprzony wiatr.
— Drań — wymamrotał Naruto, dziwnie niezadowolony. Patrząc na zniszczenia wokół siebie, poczuł małe kłucie winy. Piąta hokage na pewno skopie mu za to dupę, ale no tak — Naruto nigdy nie zachowywał się zbyt rozsądnie, jeśli chodziło o Sasuke.
— Sasuke! — krzyknął, ponieważ wiedział że ten chytry, zdradziecki oszust ciągle był w pobliżu. — Przestań mnie całować!
W podmuchu wiatru Naruto usłyszał cichutki chichot. Zatrząsł się.
— Młotek — odszepnął mu wiatr.
***
            Kiedy Naruto otwiera oczy, całe pole widzenia zajmuje jasne światło. Długo zabiera mu dojście do tego, że to żarówka tak świeci. Jest z siebie bardzo dumny, bo — inaczej niż reszta ciała — przynajmniej mózg jakoś w miarę funkcjonuje. Albo i nie, Naruto dość mgliście przypomina sobie swoje własne imię.
            — Trafiłem do nieba? — zastanawia się głośno.
Ktoś mocno uderza go w złamaną rękę.
— Ałaaaa!
— To za głupotę, Naruto. — Twarz Sakury pojawia się w jego polu widzenia. Piękna. Teraz Naruto może umrzeć szczęśliwy.
            — O, Sakura! Jesteś tutaj! — śmieje się, nawet mimo że każdy mięsień w jego ciele płacze z bólu. — Ałałała…
— Nie mogę uwierzyć, że to zrobiliście. — Dziewczyna robi minę, jakby poważnie zastanawiała się, czy by go nie walnąć raz jeszcze. — Co cię napadło, żeby walczyć z Sasuke?
            — Nie wiem. Może samo to, że jest podłym dupkiem.
            Prawie natychmiast żałuje swoich słów. Do diabła, ale z niego dureń. To on, nie Sasuke, jest jedyną osobą, która sprawia, że światło w oczach Sakury blednie. Cała ich trójka zawsze miała niezwykły talent do zadawania bólu sobie nawzajem; Legendarne Trio Kakashiego-sensei.
            Spogląda na dół, na materiał gnieciony w dłoniach.
            — Przepraszam.
Dłoń Sakury nerwowo łapie jego.
— W porządku, Naruto. Nie… nie mam złudzeń co do Sasuke.
Sasuke. No tak. Sasuke jest martwy. Naruto powinien się cieszyć, bo był solą w jego oku od kilku ładnych lat. Kiedy twój wróg zna ciebie tak dobrze, jak ty sam, to może on zadać ci bardzo bolesne rany, nie uciekając się do wymierzania ciosów czy zakładania technik. Najboleśniejsze rany nie pochodzą wcale od krawędzi naostrzonego miecza.
Powinien się cieszyć. Lecz zamiast radości czuje wewnątrz ziejącą pustkę, taką jaka powstaje, gdy traci się coś ważnego.
— Wiesz, jeśli chodzi o Sasuke. Wybacz mi.
„Wybacz, że zabiłem twoją pierwszą miłość.”
— Wy dwaj nigdy się nie zmienicie. — Na jej twarzy pojawia się tęskny, trochę niezadowolony grymas. Czule poklepuje jego dłoń.
— Eee? — Naruto drga nagle. Naprawdę, to ona nie
— Ocaliłeś przecież Sasuke, no nie?
Sakura wpatruje się intensywnie w miejsce nieco na lewo od jego ramienia.
— Patrz która godzina. Powinienieś trochę odpocząć, Naruto. Jutro przyjdę znowu. — Uśmiechając się, wymyka się z uścisku Naruto. Macha mu na pożegnanie i wychodzi zanim udaje mu się wyartykułować choćby jedną sylabę.
— Achhhh, Sakura! Jak mogłaś?! Naskarżę na ciebie twojemu mężowi! — Zatapiając się na powrót w poduszkach, Naruto pomrukuje bardziej do siebie: — Więc ten drań Sasuke będzie żył jeszcze jeden dzień dłużej, aby mnie dręczyć. Cała moja ciężka praca na marne.
Tak po prawdzie, część Naruto jest zadowolona.
***
Miesiąc mija zanim odzyskuje siły w nogach na tyle, by potykając się wyjść z sali i pokuśtykać mniej więcej w kierunku pokoju Sasuke. Ktokolwiek pomyślał o umieszczeniu ich po dwóch różnych stronach szpitala jest sadystą, myśli Naruto. Żeby zmuszać go do przejścia całego szpitala, po to aby wykończyć Sasuke…
Chociaż… no tak. Kiedy tak postawi się sprawę, to zaczyna mieć sens.
Pieczęć, którą ten pieprzony drań założył na jego zdolność samoleczenia, ciągle szczypie. Gdyby był cały i zdrowy, kolejną walkę z Sasuke mógłby zacząć planować tygodnie temu, zamiast kuśtykać naokoło przygarbiony jak jakiś dziadek z zapaleniem stawów.
Dotarcie do pokoju Sasuke zajmuje mu wieczność. A kiedy w końcu otwiera drzwi, nigdzie nie ma nawet po nim śladu.
— Nienawidzę go — dyszy Naruto, prostując kule. — Nienawidzę.
— Jeśli chcesz mnie napaść, Naruto, to radziłbym ci to robić nieco ciszej.
Wyszedłszy z łazienki, Sasuke wspina się na łóżko, przykrywa kocem i odwraca do okna. Ignoruje go — och, jak to boli, rani dogłębnie wręcz. Ten dupek nie zmienił się ani o jotę.
Naruto bohatersko tłumi nagłe pragnienie walnięcia Sasuke kulą po głowie.
— Czemu ty tu kurwa nadal jesteś? — pyta.
Złote oczy otwierają się, by na niego popatrzeć z wyrazem wcale podobnym do tego, jaki mają oczy węża obserwującego swoją ofiarę.
— Może udało ci się to przegapić, ale pilnuje mnie oddział Anbu.
Naruto prycha pogardliwie:
— Jakby to był dla ciebie problem.
— I jeszcze — kontynuuje Sasuke ze pochmurnym grymasem na twarzy — Tsunade zapieczętowała mój sharingan i czakrę, kiedy mnie tu przynieśli. Nie założę żadnej techniki, nawet takiej, która zapali świeczkę.
Z westchnieniem Naruto usadza się na krześle i opiera kule o bok łóżka.
— Czyli nie zamierzasz uciekać?
 — Nie. W każdym razie jeszcze nie teraz. — Te niepokojące gadzie oczy wciąż mu się przyglądają. Naruto tyle czasu polował na Orochimaru, że nie może nic poradzić na to, że widzi w jego uczniu oczywiste odbicie legendarnego Sannina. Na szczęście Sasuke w końcu odwraca się, wzruszając ramionami, jakby go to wszystko nie obchodziło.
— Nie przeszkadza mi przebywanie tutaj. Przynajmniej przez krótką chwilę.
— Hę? — Naruto szeroko otwiera oczy ze zdziwienia.
Mimo tych tygodni leczenia niemalże śmiertelnych obrażeń, Sasuke wygląda praktycznie… praktycznie spokojnie. Jakby naprawdę nie dbał o to, że tutaj jest, uwięziony i bezradny, w wiosce pełnej ninjów, którzy chętnie uwolniliby go tylko po to, by móc znowu na niego zapolować. Jak na dzikie zwierzę.
„Wiesz, jestem ostatni. Ostatni z Uchihów; sharingan ginie wraz ze mną.”
Naruto w końcu zrozumiał:
— Zabiłeś go — mówi — zabiłeś Itachiego.
Naruto nigdy nie był najbystrzejszy, najbardziej przenikliwy czy elokwentny w ich drużynie. Tak właściwie to od czasu do czasu Sakura nadal bierze go na stronę i tłumaczy subtelne niuanse ludzkiego postępowania. I poważnie, Naruto był jedną z ostatnich osób, która odkryła, że Sakura zmieniła obiekt uczuć z Sasuke na jej najszczerszego, wiernego zalotnika Lee. I odkrył to tylko dlatego, że dziewczyna błysnęła mu pierścionkiem zaręczynowym przed twarzą i wpakowała w dłonie zaproszenie na ślub.
Ale Naruto niekiedy ma przebłyski, czasem wszystko wydaje się tak przejrzyste jak kryształ. Uświadamia sobie teraz, czemu Sasuke był tam wówczas, tamtego dnia — cichy i niebaczny, kiedy Naruto natknął się na niego czystym przypadkiem.
Sasuke wracał wtedy do domu, żeby umrzeć.
***
Kiedy Naruto skończył osiemnaście lat, jego przyjaciele zrobili mu przyjęcie-niespodziankę. Nie było ono co prawda zbyt wielką niespodzianką, skoro Naruto szpiegował ich przez poprzednie dwa tygodnie i szczegółowo przepytał Lee, który ciągle nie mógł zmusić się do kłamstwa, nawet jeśli stanowiło ono kwestię „żyć albo nie żyć”.
Jednak wciąż pewne chwile imprezy były… nieoczekiwane. Jak na przykład prezent Kakashiego-sensei — najnowsze wydanie Icha Icha Paradise. Wrzask zgrozy Sakury, kiedy to zobaczyła, był warty wszystkiego.
— Czy nie wystarczy mu już złych wzorców od tego zboczonego pustelnika?
— Pomyśl o tym jak o podręczniku — parsknął Jiraiya. — Już czas byś odkrył wszystkie uroki… — Wykonał sugestywny gest dłońmi, nie zważając na oburzone spojrzenia zgromadzonych kobiet. Naruto drgnął na te słowa, zarumienił się i odwrócił wzrok.
— Naruto — Hinata z nieśmiałym uśmiechem zebrała się na odwagę, bawiąc się przy tym rąbkiem bluzki — co masz zamiar zrobić na swoje urodziny?
Naruto zaśmiał się głośno, przemykając dłonią po swoich potarganych blond włosach:
— Myślałem o wycieczce po innych wioskach ninja. Chcę trochę pozwiedzać, zobaczyć, jak mają się rzeczy, kiedy akurat nie próbujemy powybijać siebie nawzajem.
— Zapowiada się nieźle — rzekła Tsunade w zadumie. — Tylko nie powywołuj żadnych wojen.
Właśnie tak to się zaczęło.
A kilka miesięcy później skończyło w obskurnym barze o kilka dni drogi od Wioski Piasku. Po tych wszystkich latach, Gaara nadal był dość przerażającą i samotną osobą. Naruto został u niego tak długo jak mógł, ale wkrótce pylista, hermetyczna atmosfera Suny zaczęła go uwierać i doprowadzać do paranoi. No i jeszcze to uczucie, że rodzina Gaary wcale nie darzy go jakąś wielką sympatią…
Siedzenie w barze i picie lurowatego piwa po prostu nie było tym, co sobie wyobrażał, że będzie robił, jak już skończy osiemnaście lat. Czy wszystko nie powinno być bardziej ekscytujące, bardziej pobudzające i bardziej *bardziejsze*?
Usłyszał za sobą kroki. Coś ciężkiego ułożyło się wygodnie na jego plecach, a czyjeś ramię owinęło wokół szyi. Ramię było ciemne od znaków Przeklętej Pieczęci.
— Naruto. — Ten głos niestety brzmiał znajomo; chłodny, cyniczny i arogancki.
Skrzywił się; jego życie było do bani:
— Sasuke.
— Nie za daleko od domu?
— Zapomniałeś, że się nienawidzimy? Że próbujemy siebie wzajemnie pozabijać? Nie brzmi ci to znajomo? — Strząsnął ramię Sasuke obejmujące lekko jego ramiona. — Nie powinieneś może teraz kogoś zdradzać, zabijać albo robić inne krętactwa?
— Jakoś udało mi się znaleźć dla ciebie trochę czasu. W końcu nie codziennie spotyka się starego przyjaciela w tych okolicach.
— Ach, to ty masz przyjaciół? — zadrwił Naruto. Kącikiem oka bacznie obserwował, jak Sasuke wspina się na stołek obok niego i opiera łokcie na barze. Nie miał ochoty walczyć; piwo, które żłopał przez ostatnią godzinę lub trochę ponad, nieprzyjemnie ciążyło mu w żołądku.
— Co robisz tutaj, w samym środku niczego, Naruto? — zapytał Sasuke po długiej chwili gapienia się na niego. Brzmiał nawet, jakby go to interesowało. — Wiem, że nie chodzi o misję.
— Przestań mnie śledzić, to nie jest zabawa — odwarknął, udając, że jest całkowicie pochłonięty swoim piwem. — Zaczynasz przejmować wszystkie najgorsze cechy Orochimaru.
— Nie wszystkie cechy. Tylko te przydatne.
W uśmiechu Sasuke było coś dziwnie drapieżnego. Coś co sprawiło, że Naruto powiercił się niespokojnie na krześle.
— Tylko te naprawdę przydatne — powtórzył.
Walić to, zapowiada się, że dzisiejszy wieczór stanie pod znakiem wzajemnego skopywania tyłków. Sasuke był w jednym z tych dziwnych nastrojów, w których pragnął albo zabić Naruto, albo…
Naruto wzdrygnął się.
O kurwa.

4 komentarze:

  1. Komentarze przeniesione.

    To Mechu, wszystkiego naj i kolejnych dwóch latek! :D Tylko z większą ilością notek - nie pogniewam się, jak tak będzie. xD
    Na C-B teeeż strasznie czekam. Jak tylko powiedziałaś, że się weźmiesz, to bardzo mi się fajnie zrobiło, mam nadzieję, że dasz radę w tym miesiącu, albo w nastepnym? ^^ Bo inaczej będzie rok od publikacji pierwszej częsci, a to tak strasznie długo.

    Kasica owszem, ma na dysku, ale specjalnie przed chwilą poszukałam linka w internecie - to archiwum, więc definitywnie nigdzie autorka nie ma tego powieszonego. :C
    http://web.archive.org/web/20080108211622/http://silvaren.ochiba.net/writing/
    Innych maili też jeszcze poszukałam, ale zostały tylko te, co ich próbowałaś, więc pozostanie bez zgody na transla, najwyżej. Inni też tak publikują, więc nic złego nie robisz - oprócz mi przyjemności przeczytania tego w jedynym słusznym języku! :D
    Bo jak wiesz, czytałam to ze dwa razy po ang., ale siedzenie i zerkanie do słownika nie jest najfajniejszą rzeczą na świecie, kiedy chcesz po prostu poczytać (nie kazdy jest mistrzem-samoukiem jak ty. xD). Jestem pewna, że twoja polska wersja zrobi na mnie równie dobre wrażenie i dodatkowo rozjaśni kilka kwestii, których zaczaić nie mogłam. :P

    I cholerka, co ja mam na temat rozdziału 1. powiedzieć, kiedy bardziej lubie ten fik ogarniać w całości?
    Zacznę ogólnie. ^^
    Tłumaczenie eleganckie, nie ma dziwnie brzmiących złożeń, wszystko płynie naturalnie. Co prawda nie jest to na pewno twój styl pisania, bo masz dużo bardziej barwny, że tak się wyrażę -- metafory i te wszystkie porówniania śliczne, za które cię kocham absolutnie i na zawsze, ale w tym fiku własnie kluczem jest ten oszczędniejszy styl. Bo zwraca uwagę na działanie i siłą rzeczy wyprowadza bohaterów i ich relację na plan pierwszy. także, tłumaczenie zgrabne i mi się podoba.
    No i kurczę, szkoda, że wiem, co ogólnie ma zamiar zdarzyć się dalej, bo bym teraz gryzła palce z niecierpliwości na następny rozdział! To "o kur.wa" jest takie wymowne. :) Ah, ah -- dalej! Kiedy następny rozdział i kiedy masz zamiar uraczyć mnie C-B?

    Kissy i odchodze od kompa, bo niedługo mam iść ubłagać kolegę o pewne notatki. ^^ Życz mi szczęścia, bo bez nich marnie widzę moje szanse na egzaminach. xD"

    ~kasica, 2012-01-09 15:32
    @
    C-B BĘDZIE, NA PEWNO. :) Az musiałam zakapslokować, coby było dobitniej i żebyś się już nie pytała. :P Notatki mi fruwają, plik roboczy rośnie, a ja tylko ładnie to potem zredaguję, może zaprzęgnę cię do roboty razem ze mną (skoro pisałaś część pierwszą, nie chciałabyś się wziąć za drugą? pretiplis??? :) i wstawię. Trochę się wzięłam do roboty, ale z notatek jeszcze muszę ogarnąć trochę, a potem już lecę samym kompem -- może uda mi się skończyć, zanim opublikuję całość tłumaczenia.
    A zresztą co się będę rozpisywać, ty wiesz, jak ja dziwnie robię. xD"

    O, to Kaśku, skoro masz linka, to zaraz notkę zedycę i dodam. ^^
    mecha miszcz-samouk. xDDD""
    I dziękuje, dziękuję. :) Mam nadzieję, że oczekiwań względem tego tekstu nie zawiodę. ^^
    Następny rozdział transla to bym mogła i zawiesić zaraz, ale skoro mam teraz próbne maturki -- tak, tak, oczywiście, że siedzę zaryta w książkach, jak to ze mną bywa :P (nawet niemca nie zaczęłam powtarzać) -- ale tak to pewnie za tydzień wrzucę. A Czarno-biały jak najszybciej będę mogła!
    To buziaki, a kolegę pewnie zdołasz uprosić. Urok masz po żonie, więc nie da rady inaczej. :P
    mecha

    mechalice, 2012-01-09 17:42

    OdpowiedzUsuń
  2. @
    JAK BĘDZIE, TO TAK TRZYMAJ. :D Też capsem, a co.
    Ej nie, teraz to ja nie mam czasu i nie mów juz, że jakoś bardzo pisałam tę pierwszą cześć, kiedy ja w sumie jedyne co mówiłam, to żeby zrobić z nich wszystkich większe emo i im zrypać zycie. xDDDD No, pisałam może z jedną scenką i dodałam kilka akapitów, ale wszystko inne to twoje dzieło (nie uwierzysz, jak bardzo kocham tam opisy! ten Sasuke nocą w pokoju i potem w łazience, potem jego sparing z Nejim - mistrzostwo ;33 Ten nastrój! Chyba se przeczytam to raz jeszcze. xDDD). Poza tym, to jest trudna robota takie pisanie kontynuacji wolę sobie nie utrudniać zycia. :P Ale przeczytam chętnie, wszak to C-B był moim urodzinowym prezentem.

    Urok po żonie, jaki lol! :D Chociaż nie zaprzeczam, żeś urokliwa aż za nadto. xD Gad, nie zapomnę tej imprezy, co jacyś kolesie do ciebie co 5 minut podchodzili i próbowali podrywać, a ty jedyne co to bardzo elokwentne: E, nie, dzięki. E, sorry nie. Rany, naprawdę myślisz, że bym chciała?! ; o
    A potem to już tylko twój wkur.w. xDDD
    To powodzonka na maturkach!

    ~kasica, 2012-01-11 13:04
    @
    Terefere. :P Ale ja utrudniać sobie życie tym mogę, co nie? xD E, no dobra -- takie utrudnienia są przynajmniej przyjemne.

    Zapomnij o tamtym! ToT Absolutnie hejtuję! :'C
    Tja, "powodzonka". xD Próbny rozszerz z polaka wypadł mam nadzieję minimum na to 15%, bo naprawdę kiepsko widzę punktowanie mojego wypracowania. Mogłam wziąć ten drugi temat, bo był prostszy i na pewno wstrzeliłabym się w klucz, aleee nieee, skądże -- Alka musi brać coś innego, bo inaczej nie byłoby ambitnie. xD
    A tak serio, to myślałam, że ten pierwszy będzie łatwiejszy, ale tutaj zonk i nie był. >.<

    ~mechalice, 2012-01-11 18:05
    @
    Oczywiście, że ty utrudniać sobie życie w taki sposób możesz. :***

    E, przesadzasz! Nawet jak TOBIE źle poszło, to pewnie oznacza, że masz co najmniej 50-40%. Znam cię. : D
    Poza tym to tylko próba, na którą i tak się nie uczyłas, więc nie ma co się przejmować.

    ~kasica, 2012-01-12 17:30
    @
    A, miałam napisać. xD Ten szablon też jest ładny, tamten był bardziej pogodny, ale ten chyba do ogólnego mhrocku pasuje bardziej. ;P

    ~kasica, 2012-01-09 15:33

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkiego najlepszego na rocznicę. ^o^ A fanfick zapowiada się ciekawie, chętnie zajrzę jak przyjdzie czas na kontynuację.

    ~Ame, 2012-01-10 12:53

    Przede wszystkim, najlepszego z okazji urodzin blogu! I osz, SasuNaru! Lubię temat powrotu Sasuke do Konohy, przy prawie każdym tekście można liczyć na coś nowego, jakieś inne rozwiązanie. Fick zapowiada się ciekawie. Czekam na kolejne rozdziały, żeby ułożyć sobie w myślach wszystko, bo na razie mam tylko taki ogólny zarys. Póki relacja SN intryguje bardzo, nie powiem. Hm, hm, i ciekawam, któż jest mężem Sakury.
    "Aktualnie zajmuję się kontynuacją do "Czarno-białego"" - cieszę się niezmiernie ]:-> ]:-> Życzę dużo weny wobec tego i pozdrawiam!
    A.

    ~A., 2012-01-10 20:15
    @
    Blogasek cieszy się z życzeń i dziękuje. Ja takoż, ciesze się i dziękuję. :)
    Och, ja też lubię ten temat. Jeżeli chodzi o SasuNaru, to to chyba mój ulubiony i jeden z niewielu, na jakie mogę liczyć, skoro nie przepadam za alternatywnymi, których w necie jest niestety stanowczo za dużo. (co zabawne, musiał nastąpić przesyt, bo zdarzyło mi się za nimi dosłownie szaleć. xD)

    A do układania to tutaj trochę jest -- narracja to leci do teraźniejszości, to znów do przeszłości i tak na okrętkę, ale pomysł jest dość ciekawy, a opowiadanie znowu nie takie długie, żeby nie przeczytać. ^.^
    (Nie wspominając, że publikacja tłumaczenia rozciągnie mi czas, podczas którego pobawię się właśnie w pisanie Czarno-białego -- szatański mój plan. xD")
    Całuski!
    mecha

    ~mechalice, 2012-01-10 21:18

    OdpowiedzUsuń
  4. Będziesz tłumaczyć jeszcze jakieś inne SN????

    ~Norri, 2012-01-11 17:19
    @
    W sumie nie planuję. ;o Nigdy nie myślałam, żeby na serio wziąć się za tłumaczenia do Naruto -- to raczej jednorazowy wybryk, chyba, że masz coś fajnego na palecie, to może dałabym rade jeszcze w międzyczasie przelecieć. xD Ale znów, jeśli ewentualnie tak, to zdecydowanie wolałabym taki fik, którego autorka jest dostępna mailowo lub przez jakikolwiek komunikator -- wystarczy, że ten publikuje bez zgody z powodu najwyraźniej niedocierających do adresatki maili. :(
    [Szkoda, bo czuję się cokolwiek źle z tego powodu, ale no -- jak ktoś będzie zgłaszał zażalenia, transla najwyżej usunę i tyle.]
    Pozdrawiam serdecznie,
    mecha

    ~mechalice, 2012-01-11 17:35

    Na wstępie chciałabym podpowiedzieć ci, że wprost nie cierpię twoich one shotów. To prawdziwe zUo wcielone. Przez nie grozi mi trója na semestr z biologii, bo zamiast zakuwać na poprawę zaczytuję się w twoich fanfikach!! Kurde, no.
    A tak na serio, to osobiście nie gustuję w opowiadaniach yaoi, jednak twoje naprawdę przypadły mi do gustu. Szczególnie tematyka "SasuNaru". Czuję się niczym rasowa yaoistka mówiąc takie rzeczy, ale strasznie spodobał mi się sposób w jaki prezentujesz relacje dwóch ninja. Wiesz, mi osobiście opowiadania yaoi kojarzą się z trzema zdaniami, które kończą się pocałunkiem główny bohaterów, co jest co najmniej żenujące. Bardzo cieszę się, że istnieją jeszcze wyjątki od tej jakże niechlubnej reguły.
    Gdy przeczytałam ostatnie zdanie, a następnie stwierdziłam, że rozdział drugi nie istnieje chciałam bardzo stanowczo zaprotestować. Bo jak można (wiem, nie powinno zaczynać się zdania od "bo") zostawiać czytelnika na pastwę jego chorej wyobraźnie i to jeszcze w takim momencie?! Możesz być pewna, że będę z niecierpliwością czekać na rozdział drugi w twoim tłumaczeniu. Będę dzielna - nawet nie zajrzę na stronę z jego angielskim odpowiednikiem ^^
    Jeszcze jedna sprawa: naprawdę widać, że dobrze czujesz się w temacie "SasuNaru", bo jeśli mam być szczera, to czytało mi się tego one shota zdecydowanie przyjemniej i jakby "lżej".
    Mam nadzieję, że nie masz mi za złe chaotyczności mojej wypowiedzieć, ale co szkoła robi z człowiekiem, każdy wie. W każdym razie możesz być pewna, że zyskałaś kolejną, stałą czytelniczkę ;3
    Jeśli miałabyś chwilę czasu, to zapraszam na mojego bloga o wdzięcznym adresie "hanagata". Wkładam w niego naprawdę dużo pracy, więc każda, najmniejsza, ale szczera opinia cieszy mnie wręcz niewyobrażalnie.
    Ponad to wszystkiego najlepszego z okazji drugiej rocznych twojego bloga. Gratuluję wytrwałości i weny twórczej, a tym samym strasznie ci zazdroszczę ;>
    Całuję i pozdrawiam,

    PS Z tą biologią to wcale nie żartowałam.

    ~makota, 2012-01-11 20:01
    @
    Ojtam, ojtam. :) Tematy naukowe w kwestii: "No, za chwilę się wezmę tylko coś-tam-coś-tam" to ja znam aż za dobrze. Przykład z teraz; siedzę w Internecie i robię dziwne rzeczy, zamiast chociażby powtórzyć słówka z niemieckiego na jutrzejszą próbna maturę. A przydałoby się, cholera, toć dwa lata mojego niemieckiego w liceum były tylko fikcyjne! xD

    Ale dość o szkole (pfuj!) -- bardzo mi miło czytać taki komentarz! :D Dziękuję bardzo i cieszę się niezmiernie.
    Na blogaska zapraszam, kiedy chcesz (i może tak raczej, khm, kiedy coś powieszę...). Rozdział tego opowiadania jest właściwie gotowy, tylko jeszcze muszę go zedytować, ale teraz mi się nie chcę i tak jakby nie mam czasu. *ciekawe czemuuu*
    A na Twojego bloga zajrzę nawet za chwilkę, choć w kwestii komentarza dzisiaj liczyć na mnie nie możesz, ale jutro -- kto wie. :)
    I nie, czytanie chaotycznych komentarzy mi nie przeszkadza. Twój całkiem spójny, więc nie wiem, do czego odniesienie. :P

    Całuski!
    mecha

    ~mechalice, 2012-01-11 20:23

    OdpowiedzUsuń