Uwaga!

Fanfiction yaoi, czyli traktujące o związkach męsko-męskich. Blog zawiera również treści erotyczne.
Nie lubisz, nie czytaj - ja do niczego nie zmuszam.
Możesz skomentować dowolną notkę, każdy komentarz zostanie przeczytany! :)

niedziela, 18 września 2011

"Rzeżucha love story" (KakaNaru)


Cała seria opowiadań KakaNaru dedykowana jest Irdine w zamian za fanfiki SasuNeji. :) Bohaterowie z tych opowiadań (sequelem do tego jest Szczypiorek w kawowych oparach, a kolejną kontynaucją Sałata w blasku zapalniczek) oraz świat przedstawiony występuje także w fanfikach SasuNeji Irdine (nieformalnie mojej Matki XD). Do przeczytania ich zapraszam tutaj.


Rzeżucha love story
Rzeżucha rosła na wilgotnej watowanej pierzynce, dumnie prezentując swoją zieloność w pierwszych promieniach wiosennego słońca. Ach, rzeżucha! Ileż to soczystej, chrupkiej zieleni zawierało się w tym słowie. Ile witalności tkwiło w tych poskręcanych, giętkich pędach!
Witalności, której — o tej tragicznie wczesnej piątkowej godzinie, dwunastej w południe — Kakashiemu brakowało. Czuł się kompletnie wypluty z energii. Tak strasznie śpiący, tak bardzo piątkowo o-matko-dlaczego-ja-dzisiaj-muszę-wychodzić-z-domu! że siedział przy stole kuchennym i pochmurnym wzrokiem gapił się na wypełniony do połowy kubek kawy.
Może miałby więcej tej energii, diablo potrzebnej do funkcjonowania, gdyby położył się spać o jakiejś wcześniejszej porze… albo gdyby w ogóle zawsze kładł się wcześniej. I gdyby zawsze też wstawał wcześniej i wychodził pobiegać, bo tak z rana to zdrowo. Hmm, może powinien także rozważyć jedzenie większej ilości owoców i warzyw, i ograniczenie nasyconych tłuszczów, węglowodanów, czy tych wszystkich innych pustych kalorii.
I rzucenie palenia na przykład, pomyślał, ale zaraz odegnał ten pomysł jako przykład zbytniej nadgorliwości. Ostatecznie, wciąż będąc pięknym i młodym, Kakashi miał strasznie dużo czasu na odrzucenie precz nałogów, toteż wcale ze wstrętem nie odrzucił tlącego się peta, a wręcz lubo przygarnął go do ust. To zresztą, osądził, nie mogło mieć większego wpływu na niechęć do wstawania z łóżka w piątek.
W tej chwili był nawet bliski powiedzenia sobie, że:
— To przecież jeszcze nikogo nie zabiło.
I naprawdę mruknął to pod nosem!
Szybko się jednak zreflektował, bo uznał, że zabrzmiało to cokolwiek głupio, gdy już poukładał sobie w głowie te wszystkie badania o szkodliwości papierosów i złowieszcze napisy na opakowaniach (te o impotencji sprawiały czasem, że po plecach spływał mu pot zimny, jak lodowce Antarktydy). Nawet jeśli kiedyś sprzedawano tytoń pod nazwą herbaty długiego życia*, to rzecz uległa drastycznej przemianie przez wieki i Kakashi nie mógł tak po prostu uznać wywodów naukowców za niebyłe.
— No, to znaczy… zabiło. Oczywiście, że zabiło, ale to nie tak że od razu, prawda — wyjaśnił głośniej, chociaż nie wiedział, do kogo się zwraca. W gruncie rzeczy nie bardzo miał do kogo; mieszkał sam i akurat nikt dzisiaj nie zostawał na śniadanie, a ani lodówka, ani filiżanka nie wyglądały zbyt na gadatliwe. Z braku rozmówcy, raz jeszcze skierował swój wzrok na bezczelnie zieloną rzeżuchę.
— Wiem, że trochę źle robię — powiedział w stronę roślinki rosnącej na parapecie. — Ale cóż, jestem tylko człowiekiem. Człowiekowi się zdarza, prawda?
Rzeżucha na szczęście milczała, to dobrze. Hatake był może i niewyspany, ale skoro rzeżucha zachowywała się tak jak przystało na zielonkę, to przynajmniej nie miał żadnych omamów, czy zaczątków schizofrenii. Bo oczywiście te słowa przedtem wypowiedział w jej stronę tylko i wyłącznie z powodu przypadkowego na niej zawieszenia oka, tak naprawdę wcale nie pragnął nawiązania dialogu z żadną przedstawicielką flory. Nieważne zresztą… W każdym razie niewyrażanie przez nią żadnych opinii było rzeczą szalenie pozytywną.
Raczej mniej na plus był czekający na niego raczej niekoniecznie ekscytujący dzień — co to miał? Misji chyba nie, zastanawiał się, misje zawsze traktował poważnie i nie pozwalał sobie wtedy na luksus śniadaniowania o dwunastej w południe, więc…
Skupił wzrok na grafiku wiszącym na błyszczących drzwiach lodówki, chwilkę zajęło mu rozszyfrowanie poprzekreślanych znaków i zakolorowanych kratek.
Ach tak — trening z Naruto i może z Sakurą na dokładkę, jeśli tylko Tsunade nie uzna, że robienie zastrzyków pacjentom w szpitalu nie zrobi jej lepiej na zdolności kunoichi.
***
Rzeżucha w świetle kuchennego żyrandola zdawała się nawet bardziej zielona i jakby… zaczynała łypać na niego z tego parapetu. Może łypała dlatego, że było już dość późno i chciała w spokoju odpocząć po intensywnym fotosyntezowaniu w ciągu dnia, a Hatake jej w tym wybitnie przeszkadzał. Albo może tym razem po prostu Kakashiemu się wydawało, bo raczej nie był do końca trzeźwy — co mógł powiedzieć każdy, kto widział jego popisowe skoki, gdy usiłował zzuć buta, stojąc na jednej nodze, oraz równie popisowe rymsnięcie na dywan.
Choć z drugiej strony… nie mogło mu się tylko wydawać, bo ona naprawdę najbezczelniej na świecie na niego łypała! I wyglądała na trochę wkurzoną z tymi bojowniczo nastroszonymi listkami. I chyba niekoniecznie przepadała za Kakashim — co go podkusiło, żeby zasiać te nasionka, co znalazł w najdalszym i najciemniejszym rogu kuchennej szuflady?
Oho, pomyślał, oho, gdyby umiała mówić, pewnie teraz puściłaby mi wykład o wracaniu do domu po północy, kiedy prezentuję się… tak nieszczególnie.
— Wyobraź sobie — odezwał się Kakashi, czując jakiś odgórny przymus uzasadnienia swojego aktualnego stanu — że dzień nie był aż taki zły.  
Rzeżuchę chyba nie obchodziła usilnie hiperpoprawna artykulacja wyrazów, brzmiąca trochę jak „nje był aszzz takje zuuuy”, więc nadal po prostu sobie stała na parapecie.
— Szczególnie jak już skończyliśmy ćwiczyć techniki i dałem się namówić temu małemu wyłudzaczowi na postawienie ramenu. Chociaż wiesz, to nie tak, że mnie się da namówić, jak czegoś sam nie chcę, bo… się nie, i wiesz? — zakończył, usiłując przekonać kogokolwiek, kto słuchał, że niezależnie od sytuacji „asertywność” to jego drugie imię.
Uśmiechnął się, uznawszy, że wyjaśnienie mu się udało i pomacał po kieszeniach, wydobywając z ich czeluści zapalniczkę. Popstrykała kilkakrotnie, zanim udało mu się podpalić papierosa od tej właściwszej strony.
— No ale ta dieta Naruto to mnie trochę niepokoi — wywnętrzał się, wypuszczając dym przez zęby. — Bo jeśli każdy tak mu będzie stawiał ramen i będzie jadł tylko ramen i ramen w kółko, to widmo otyłości klinicznej już czai się za rogiem. Myślę, że nie zaszkodziłoby mu, gdyby raz na czas zjadł coś bardziej warzywnego. Witaminowego. Zielonego.
Rzucił rzeżusze długie spojrzenie; mrugał oczami przez chwilę, lustrując spodek wyłożony wilgotną watą i jego lokatorkę. Na krawędzi umysłu coś zaszemrało głośniej „Ładnie wyrosła”, ale zignorował to, uznając za część składową zwykłego szumu, jaki teraz dźwięczał mu w uszach.
Już prawie miał się pytać, jak rzeżucha sądzi, czy powinien kazać Naruto wtrząchnąć jutro kilogram brukselki, z sadystyczną przyjemnością patrząc, jak chłopak krzywi się na samą myśl o warzywach i powtarzając: To dla twojego dobra, mój drogi, krnąbrny uczniu. Ja tylko o ciebie dbam, żeby cię nie trzeba było z wyra ściągać przy pomocy dźwigu, ale… Ale w porę ugryzł się w język, mierząc wzrokiem swoją rozmówczynię; tym razem wnikliwie i uważnie. Chyba nigdy nie będzie aż tak nieprzytomnie pijany, żeby na serio pytać o radę rzeżuchę. Mimo że najwyraźniej był wystarczająco pijany, by zagadać do niej przedtem! Do rzeżuchy!
O zgrozo, o litości, o matko, o Losie!!! Nigdy więcej bycia namówionym na ramen, a potem pójścia na towarzyskie piwko („A może jeszcze po jednym, co?”) i degustacji jakiejś wytrzaśniętej znikąd wiśnióweczki domowej roboty — wytworu niewiadomo czyich rąk! Nigdy, przenigdy NIE!!
Kakashi patrzył na parapet z autentycznym przerażeniem.
Nawet jeśli chodziło o czysto towarzyskie opijanie sukcesów Uzumakiego w wykorzystywaniu rasengana w nowych technikach — nie. W tej wiśnióweczce musiało coś być, niech no tylko się dowie, kto tam mu czego podsypał, a poleje się krew i ulice nagle zaroją od Wróżek Zębuszek, wybyłych na ucztę życia. Ten raz rano dawał się wytłumaczyć, bo być może nie obudził się do końca, no i to był tylko raz, ale teraz, cholera — już drugi?!!
Wściekle zdusił peta w popielniczce na stole i krokiem prawie marszowym wyszedł z kuchni.
Rzeżucha nadal niewzruszenie zajmowała miejsce na parapecie — była niemalże zadowolona z tego psychicznego rozchwiania właściciela zajmowanego przez nią okna. Poza tym, ona [i]wiedziała[/i]. A Kakashi miał dowiedzieć się dopiero za kilka sekund, potykając o czyjeś nogi leżące na progu do jego sypialni.
Nogi, a raczej tych nóg właściciel jęknął głucho.
— Do jasnej…! — Rozbrzmiało głośno w ciemnym mieszkaniu, a chwilę później w korytarzu rozbłysło światło. — Naruto? Skąd ty tu…?
Kakashi ułapił się futryny i w dziwacznym ni to rozkroku, ni to szpagacie starał się utrzymać równowagę i nie upaść na zalegającego na podłodze gościa. Uzumaki mruknął pod nosem i niemrawo poruszył kończynami, dobrą chwilę później uniósł głowę w górę i patrząc z lekka nieprzytomnie, powiedział:
— Mam za daleko do domu, nie dojdę. Chodniki atakują — zabuczał.
W takim stanie nawet dwie ulice dalej stanowiły perspektywę bezkresną jak ocean, wiadoma sprawa, co dopiero te rzeczywiste cztery ulice i skwerek. Chociaż to jeszcze nie tłumaczyło, jakim cudem Naruto wlazł na czwarte piętro i przeniknął do wnętrza mieszkania Hatake.
— Nie zamknąłeś drzwi, sensei — dodał, jakby czytając mu w myślach, Naruto i większość rzeczy stała się jasna natychmiastowo. Szczególnie ta, dlaczego właśnie rzeczone drzwi wejściowe były otwarte na oścież, mimo że Kakashi mógł przysiąc, że trzasnął nimi wprost ogłuszająco. Może to zwabiło Naruto na górę; ćmy do światła, a Uzumaki w stronę hałasu?
Pasowałoby te drzwi jednak zamknąć, bo mi się jeszcze sąsiedzi poschodzą, przeszło przez głowę  Hatake, kiedy podjął nadludzki wysiłek i wspiął się po ścianie aż do postawy do chodzenia zdatnej. I zamknął je rzecz jasna, a w międzyczasie Naruto przybrał pozycję siedzącą, zwijając nogi bliżej korpusu, co znacząco odkorkowało ruch w tej części korytarza. Blondyn zaczął się gapić nagle bardzo wielkimi niebieskimi oczami; to zatrzymało Hatake z ręką na klamce.
— Łał — wykrztusił po dłuższej chwili chłopak, uderzając dłońmi o uda. — Kakashi-sensei, nojacie, łał!
Niepewny, co tak właściwie zaimponowało Naruto, Kakashi wykrzywił trochę usta. Chyba gratulował mu umiejętności trafienia kluczem w zamek albo wzorowego przykładu użycia łańcucha. Na to raczej wyglądało; nie każdy potrafi robić te rzeczy tak stylowo, przecież.
— Nie masz na sobie maski, no kurde! — wykrzyknął euforycznie blondyn i uśmiechnął się szeroko-szeroko; gdyby nie uszy, uśmiech ten bez wątpienia objąłby całą głowę. — I wyglądasz pod nią normalnie jak człowiek! — Naruto wyszczerzył się jeszcze i pokiwał głową, jakby przytakiwał sam sobie.
— Niemożliwe — stwierdził Kakashi, przesuwając ręką po gładko ogolonej twarzy. — Tragedia.
— Niech no tylko opowiem o tym Shikamaru i Kibie, i Nejiemu… — zatrzymał się na chwilę, by przełknąć ślinę i wziąć głębszy oddech, kontynuując wyliczankę - … i Choujiemu, i Lee, i Sakurze, i Ino, i w ogóle! O, i Konohamaru też oczywiście. No i Iruce-sensei!
— Dobra, dobra — odezwał się w końcu Hatake, w obawie, że Naruto przypomni sobie imiona wszystkich ninjów Konohy i zapragnie poinformować o tych znajomościach swojego mistrza. — Tylko, że to jest absolutna tajemnica i nie powinieneś o tym nikomu opowiadać. — Kakashi zmrużył czerwone oko, jakby akcentując swoje nastawienie do ujawniania takich szczegółów dotyczących jego strony zewnętrznej. Gdyby wyszło na jaw, że Naruto widział go bez maski na twarzy, to zaraz by się wszyscy pozlatywali, aby zweryfikować jego rewelacje, więc nie przesadzajmy.
Usta Naruto niemalże od razu wygięły się w podkówkę.
— Ojej — wydusił z siebie z prawdziwą, rozdzierającą trzewia boleścią. — A to byłby taki hit, że sensei wcale nie wygląda jak jakaś zmutowana żaba.
To był komplement dość wątpliwej jakości i Hatake coś go nie docenił.
— Bo cię wyrzucę na klatkę schodową — dorzucił jounin i Naruto nagle pochłonęła perspektywa schodzenia po schodach na ulicę i przemierzania całej tej ogromnej odległości do swojego domu, a nie maska lub czy jej brak na twarzy szarowłosego mężczyzny.
— Będę już grzeczniutki — obiecał Naruto. — Zajmę tylko ćwierć łóżka i użyję małego ogryzka koca, dobrze?
Kakashi, nadal opierając się o drzwi wejściowe, chwilę przetrawiał informację o zajmowaniu tylko ćwierci łóżka, a w tak zwanym międzyczasie, Uzumaki głośno zastanawiał się, czy w stosunku do koca nie powinien był raczej powiedzieć, że użyje skrawka, a nie ogryzka.
— Dlaczego łóżka?
— Bo nie masz kanapy. Zdążyłem zobaczyć, jak sobie tak leżałem na korytarzu — odparł Naruto.
— Dywan?
— Żartujesz.
— Niech będzie, z poduszką?
— Ka-ka-shi-sen-sei! — wyskandował Naruto, zniecierpliwiony. — Skraweniek łóżka dla biednego niedysponowanego ucznia? Co z miłością do bliźnich?
— Biedny niedysponowany uczeń! — prychnął Hatake. — Było ci aż tyle chlać?
— Było mnie poić? Wciąż jestem niepełnoletni, wiesz — wybełkotał nieoczekiwanie. — I jest ciemno, i późno, a jak mnie napadną, kiedy sobie stąd pójdę, to to będzie twoja wina, Kakashi. I będziesz się musiał tłumaczyć babuni Tsunade.
Naruto błysnął zadowolonym uśmiechem.
O ty przemyślny diable! Na poczuciu winy będziesz grał, tak? Na moich uczuciach dobroci i współczucia; na mojej szlachetnej duszy?
Chytrość musiała jakoś przejść do krwiobiegu chłopaka od tego demonicznego Lisa zapieczętowanego w jego brzuchu. Bardzo źle.
— No to łóżko? — upewnił się jeszcze Naruto i wyciągnął ręce w stronę Kakashiego, by ten pomógł mu wstać.
Hatake albo po alkoholu serduszko zbyt mocno miękło, albo naprawdę wolał się jutrzejszego poranka nie tłumaczyć Tsunade, jakim cudem Uzumaki Naruto zaginął w drodze do domu. Normalnie, gdyby nie te szczególne warunki jakie zaistniały tego wieczora, Naruto zostałby bezpardonowo wywalony i choćby rozdzierająco miauczał pod drzwiami i drapał w ściany, nie zmusiłoby to Kakashiego do wpuszczenia go do swojego łóżka.
— Ale ja od ściany — zastrzegł jeszcze Kakashi, podźwigając Uzumakiego w górę.
Naruto zachwiał się przy wstawaniu, ale dzielnie mamrotał jakieś „tak, tak, okej, spoko, że przy ścianie, aha” w czasie niedługiej wędrówki do skromnych rozmiarów sypialni jounina.
— Za to łóżko, sensei — wyznał blondyn, kiedy już wskoczył na miękki materac i zapadł twarzą w poduszki — to ja cię normalnie będę kochać do samiuśkiego końca moich dni. O tak!
I chwilę później chyba już spał, jeśli o tym świadczyło niezbyt głośne pochrapywanie. Uch… uch, tak twarzą w poduszkach? A jak mu zaślini powłoczki?
Teraz zaczynał wątpić w swoją wspaniałomyślność; wszak moje łóżko, moją twierdzą, nie wliczając pewnych sytuacji, kiedy należy kogoś do takiego wyrka wpuścić — w celach jednak znacznie różnych od przenocowywania swoich nietrzeźwych uczniów, którzy sprytnie grają na jego uczuciach i szantażują, jak tylko się da. Może do jutra… dzisiaj rana Naruto zapomni, że taka możliwość zaistniała i nie będzie się starał więcej tego na nim próbować. Lepiej, żeby tak było, inaczej Hatake będzie musiał posłużyć się drastycznymi środkami, o których w chwili obecnej nie miał najmniejszego pojęcia i chyba nie do końca chciał mieć.
Kakashi westchnął niewesoło, przemył twarz w łazience i wskoczył do łóżka. Od razu uświadomił sobie, że coś z określaniem wielkości u Naruto było nie do końca w porządku — skrawek łóżka zajmował zdecydowanie większą jego część niż, dajmy na to, taka połowa. Podejmowane co i rusz próby wyegzekwowania większej powierzchni swojego własnego łóżka dla siebie, przez zepchnięcie blondyna na twardą podłogę, wszystkie skończyły się niepowodzeniami wieńczonymi zdenerwowanymi mruknięciami oraz jeszcze bezczelniejszym rozpychaniem się na materacu.
To było straszne doświadczenie. Naruto przez cały czas wiercił się na posłaniu; cudacznie oplątywał nogi o uda i biodra Kakashiego, jak tylko potrafił broniąc się przed spadnięciem na podłogę. A gdy odpieranie czyhającej nań grawitacji go zmęczyło, przytulił się do nauczyciela i wepchnął głowę pod jego ramię, skutecznie niwelując niebezpieczeństwo możliwego spotkania z ziemią, choć tutaj Naruto nawet nie był blisko zapadnięcia w sen. Hatake mężnie wytrzymał kilka kolejnych minut wiercenia, wzdychania i bełkotliwego prawie cichego szeptu, że gdyby Naruto był na miejscu Kakashiego, to z całą pewnością, nie chowałby takiej no w sumie przystojnej twarzy pod jakąś tam maską na twarzy. Uzumaki przesunął jeszcze — zdumiewająco delikatnie — palcem po jego twarzy, muskając szczupłe policzki i lekko wystające kości policzkowe i kompletnie bezsensownie zatrzymując się na ustach. Na tym cierpliwość jounina się skończyła; ugryzł chłopaka w palec, co ten skwitował zduszonym okrzykiem „To ty nie śpisz!” i szybko zabrał kontuzjowaną kończynę. Kakashi przewrócił oczami i zdenerwowanym głosem oznajmił, że Naruto ma się natychmiast do jasnej cholery kłaść spać, bo zaraz Hatake przestanie ręczyć z siebie i wtedy nie będzie tak miło i przyjemnie, jak teraz jest.
W przytłumionym świetle padającym z okna, jounin zauważył jeszcze mocno zawstydzony wyraz twarzy Uzumakiego, gdy ten ponownie kładł swoją głowę na jego klatce. Teraz już potulnie zamknął oczy i objął Kakashiego ciaśniej. A skoro blondyn już się nie szamotał, jounin uznał, że nie ma co narzekać na tak intymne dzielenie z nim swojego torsu i swojej poduszki, i niech mu już będzie…
Naruto westchnął głęboko i zacisnął dłoń na koszulce jounina.
Mimo wszystko stanęło jednak na tym, że Kakashi kolejnego dnia obudził się tak samo niewyspany jak poprzedniego, z ostrym świdrującym uszy alarmem budzika tuż nad głową. Życie boli — i Naruto też się o tym przekonał właśnie w tej wypełnionej budzikowym dzwonkiem chwili. Na nic zdały się jego cierpiętnicze jęki: Wyłączto, wyłącztoproszęproszęproszę!, a chwilę później zbolałe, słabe: Mdli mnie, gdzie…bueeeeh…, bo życie nic sobie z tego nie robiło i nie zamierzało potraktować go ulgowo.
— Wyglądasz jak… — zaczął Hatake, siedząc na łóżku i patrząc, jak wpółżywy blondyn wysnuwa się zza drzwi toalety. Wyglądał jak zdecydowana antyreklama używania alkoholu, lekko mówiąc.
  Pewnie źle — stęknął Naruto, pocierając czoło ręką. Hm, migrena? — Ale nie kończ, proszę, sensei, nie uświadamiaj mi tego, no…
Kakashi wzruszył ramionami, szybko nasuwając maskę na twarz. Lepiej, żeby Naruto sobie nie przypomniał, bo naprawdę skończy się wycieczkami do jego skromnego mieszkanka ludzi, których jego osobista facjata interesuje bardziej niż ich własna, bo własnej rzecz jasna porządnie obgadać nie można. Problemem jednak pozostawała snująca się, skacowana postać blondyna, majaczącego na progu łazienki i korytarza; chyba nie mógł się zdecydować, czy chce jeszcze zapoznawać się z wyposażeniem toalety, czy już mu tych znajomości wystarczy.
— Twoja wina — rzekł, wstając — chcesz herbaty?
Odpowiedziało mu powolne kiwnięcie i ponowne trząśnięcie drzwi. Hatake cmoknął z niezadowoleniem; ci chłopcy teraz takie delikatesy są i nie dość, że zmuszają ludzi do udzielania im miejsca w łóżkach, to jeszcze zajmują toaletę, rano, kiedy inni też cholernie chcieliby skorzystać, bo ich pęcherz grozi pęknięciem. Co za ludzie.
Nalewając wodę do czajnika, starał się nie spoglądać na kran, ani nawet nie słuchać szumu wody; to nie należało do przyjemnych rzeczy, kiedy jest się w takiej sytuacji. Nie spoglądał także w stronę okna i egzystującej tam rzeżuchy, jakby obraził się na nią dokumentnie. Skupił się za to na popielniczce i rzeczach do niej przyległych; może da radę wypalić jednego ćmika, zanim Naruto wypełznie z toalety...
W unoszącej się z czajnika parze i dymie papierosowym sprawnie ignorował obecność zieleniny, która nieomalże doprowadziła go do schizofrenii. Roślinka jednak nic sobie nie robiła z fochów Kakashiego i nadal napastowała swoją złośliwą zielonością myśli mężczyzny. Nie miała litości, najmniejszej.
Naruto jakoś w końcu przydryfował do kuchennego stolika i nienormalnie blady na twarzy usiadł na stołku.
— Kakashi-sensei — zaczął nagle poważnie — musisz wziąć odpowiedzialność za to wszystko.
— Za co znowu?! — wykrzyknął Kakashi, odsuwając się od czajnika z gotującą się wodą oraz od myśli o sarkastycznych rzeżuchach.
— No musisz, nie ma bata. Spaliśmy w jednym łóżku, a to już z nas robi… em. Coś.
No straszna sprawa. Tylko że z tym spaniem, to rzeczywiście było tylko spanie.
Chyba że było tam coś więcej, o czym Kakashi nie wiedział, że było. Hmm… nie, nie było, sorry Winnetou. Naruto chyba trzeba poratować jakimiś tabletkami na rozjaśnienie w głowie, bo jeszcze gotów jakieś inne rewelacje porozgłaszać światu.
— Myślisz, że jednak powinienem był cię wyrzucić na korytarz? — zastanowił się głośno Hatake.
— Chodzi o to, że tego nie zrobiłeś, sensei. I pozwoliłeś mi chrapać ci nad uchem i nie zrzuciłeś mnie z materaca, a wręcz mnie przytuliłeś. To było fajne.
Kakashi popatrzał się dziwnie na Naruto, który zamiast chorobliwej bladości, zyskał na twarzy nowy kolor — niezdrową czerwień. Czy można było użyć mniej nieporadnych słów w zdaniu? Zabrakło chyba tylko kwestii zaślinienia poduszek.
Jounin poskubał palcami materiał maski opinającej jego brodę i zastanawiał się, co powinien w takiej sytuacji zrobić. Długo mu to nie zajęło, zanim usiadł z dwoma filiżankami i imbrykiem herbaty na taborecie przy oknie i powiedział:
— A może tylko ci się wydaje, że było fajne?
— No co ty, sensei — oburzył się Naruto. — Było fajne. I nawet cię pocałowałem, kiedy w końcu zasnąłeś.
Więc kwestia zaślinienia jednak się pojawiła…
— I chętnie pocałuję cię znowu, jak już nie będziesz spał. Ale najpierw muszę skądś wytrzasnąć szczoteczkę do zębów, no nie.
— Och — skomentował krótko Hatake, w zamyśleniu przeczesując palcami czuprynę zielonych kiełków z pobliskiego parapetu. Coś wczoraj chyba myślał o warzywach odnośnie Naruto i jego diety… I czy nie było mowy o rozpoczęciu zdrowszego trybu życia, wypełnionego brukselką i witaminami, przez niego samego?
Brukselki Kakashi rzecz jasna pod ręką nie miał, ale coś wystarczająco zielonego gięło się pod jego palcami. Może wreszcie ta roślinka przestanie go wnerwiać i jakieś z tego korzyści wynikną.
— Ale ja mam pewne standardy — powiedział jounin.
— Jakie? Przyniosę sobie własny koc następnym razem. Naprawdę własny. Mogę polecieć nawet zaraz, tylko ten, uh. Niech mi głowa tak trochę… Ale jak coś, to może dasz mi się dzisiaj zaprosić na-
Kakashi zachichotał niemalże diabolicznie.
— Obcinam ci dostęp do fast-foodów.
Ciężka cisza.
— Ale nie na zawsze, prawda? Bo jak tak, to ja też będę musiał ci coś obciąć — wymamrotał enigmatycznie.
— Naruto, co ty chcesz mi obcinać?! — Wyobraźnia Kakashiego podsunęła mu kilka kuriozalnych obrazów.
— To. — Uzumaki postukał palcami o szklaną popielniczkę. — Śmierdzi, po prostu.
Więc wyobraźnia na szczęście się zagalopowała trochę. Chociaż ta wizja obcinania też należała do jednej ze straszniejszych perspektyw, które rozważał wczorajszego ranka.
— Nie na zawsze — uznał Kakashi; ech, uzależnienia…
— Hm, nie uważasz, że ta rzeżucha urosła aż nadto? — zapytał jeszcze z nagła, a zielenina po raz pierwszy zamarła w trwodze, Naruto takoż, choć oprzytomniał chwilę później, lamentując za swoim ramenem na śniadanie, obiad i kolację. Rzeżucha jednak nie oprzytomniała, kilka minut później zamarła definitywnie na kanapkach, poustawianych na talerzu. Rzeżucha zamarła na amen i Kakashi beznerwowo już mógł patrzeć w stronę okna, nie martwiąc się o zaczątki schizofrenii, które zaczynają się od z pozoru niewinnych rozmów z zieleninami.
Dwa dni później Kakashi posadził na parapecie szczypiorek…
end.
* Gdyby kogoś interesowało, taka mała ciekawostka z mojej podręcznej książeczki.
W Japonii tytoń i fajki pojawiły się jakoś pod koniec XVI w. (prawdopodobnie przywędrowały tam z Laosu). W 1609 rząd w Edo zakazał palenia, gdyż stwierdził, że dziwactwo to powoduje pożary. W 1610 zakazano nawet wyrobu i sprzedaży tytoniu, co wobec nałogu okazało się niespecjalnie skuteczne. Tytoń oczywiście nadal sprzedawano, ale pod nazwą herbaty długiego życia.

12 komentarzy:

  1. Komentarze przeniesione.

    wtf. xD Mechalice jestes absolutnie zaje.bista! Tytuł mnie zabił, treść powaliła, choć przyznam, że o takim temacie, to ja bym poczytała coś wiecej i właśnie może bardziej realistycznego - bo w takich przypadkach realizm bywa bardziej pokrzywiony od fikcji. ;P A temat ten jest raczej dość bliski twojemu sercu. xD
    Cieszyłabym się tez, gdybyś to bardziej podciagnęła pod to yaoi, bo kurczę, na dobrze nie zaczęli, a ty już im zrobiłaś "Koniec, czytelniku, idź i domyślaj się sam."
    Ale oto tutaj koniec zażaleń, bowiem jesteś zaje.bista tak czy siak. I cóż za wybór pairingu! ;D Odzwyczaiłam się od Kakasza po tym, jak zawiesiłaś tamto KakaIta, więc zaskoczyłaś mnie bardzo.

    Rzeżucha rządzi, Kakashiego wizje zdrowego life-style'u też i pojawienie się Naruto także. Kurczę, bardzo to randomowe to wszystko co poskładałaś w fika - jessu, kocham cię za to. Z tobą nudzić się nie da, skoro wszysciutko u ciebie - nawet jak z pozoru nie pasuje - po prostu płynie i w końcu i tak to łykam, bo jesteś tak cholernie w tym przekonująca, że ah. ;D Poza tym, zastanawia mnie fakt, że skoro taki temat, to czy twoje i Kamica poranki lub wieczorki zapijaczone nie wyglądają podobnie? Bo między wierszami i w kwestiach dialogowych dopatruje się podobieństw znacznych. ;>
    Ah, i to mroczne zawieszenie akcji, że posadził szczypiorek. <3
    Ah, i Narutowe szamotanie się w łóżku. <3
    Ah, i to: "uż prawie miał się pytać, jak rzeżucha sądzi, czy powinien kazać Naruto wtrząchnąć jutro kilogram brukselki, z sadystyczną przyjemnością patrząc, jak chłopak krzywi się na samą myśl o warzywach i powtarzając: To dla twojego dobra, mój drogi, krnąbrny uczniu. Ja tylko o ciebie dbam, żeby cię nie trzeba było z wyra ściągać przy pomocy dźwigu, ale..." <3
    Ah, i negocjowanie spania na łóżku (mecha, kotku, ktoż cię zainspirował do tego i dlaczego ja? xD) <3
    Ah, i to: "- Kakashi-sensei - zaczął nagle poważnie - musisz wziąć odpowiedzialność za to wszystko."
    Ah, i jeszcze to zdanie, że kwestia zaślinienia jednak się pojawiła. xDDDD Ległam, majlof, ległam i nie wstałam.

    Okej, a tak do meritum, to ten fik jest absolutnie kopnięty. ;D Loffciam cię, loffciam go, loffciam everything, loffciam alles.
    A tego o herbacie długiego życia nie wiedziałam. ;o Jak ty ludziom horyzonty poszerzasz to masakra - będę szpanować teraz wszystkim. Ciekawostki towarzyskie rządzą. xD

    I kotku, ja też cię nie rozumiem, że nie lubisz JR. Co ty chcesz od mangi, bejb?!!! Co ty chcesz od anime, BEJB?!!!!!!!??? Przeciez to takie fajne, przyjemne i słodkie aż do zemdlenia, a mimo to doprawione troszką dramatu, żeby nie było tak słodko.
    Ej, a widziałaś w'ogle to anime, czy mo,że mangę czytałaś? xD Bo wiesz, może nie widziałaś i dlatego tak mówisz. xD
    Poza tym, jak nie Junjou, to co ty tam se czytasz, oglądasz? Bo JR jest jedną z fajniejszych, jakie aktualnie wychodzą i ma dużo fanek (co widzisz teraz xD) i jest jeszcze tamto, tej samej autorki, Sekai Ichi Hatsukoi i też jest fajne i chyba anime też jest, czy tam miało wychodzić.... Noaleno, jest fajne, a ty jak zawsze w opozycji - ustosunkuj się w stosunku do tego i powiedz, co ci się wysnuło z móżdżku na temat. ;P Oczekuję dyskusji pod tytułem 'JR - łajnot/łajjes?'.

    Spoko, nie martw się, ja już kończę skrobac słówka, bo doszłam do wniosku, że już pie.przę bessęsu. xD Ale musiałam powiedzieć to wszystko, bo tak. ;D
    Kocham cię i całuję (albo pieszczotliwie gryzę w palec. xD)
    Kaśka

    ~kasica, 2011-09-18 18:13

    OdpowiedzUsuń
  2. @
    Kurffa, czytałam drugi raz. OMG, muszę zapytać, co Ty ćpiesz tam sobie, że coś takiego wychodzi spod twojego pióra? xD
    Rzeżucha przyczynkiem do schizofrenii!
    Nie odkryłam jeszcze tylko dlaczego Kakashi u ciebie pali - we wszelkich opkach, kurde, pali. Zakolegował się może z Asumą jakoś bardziej? xD

    ~kasica, 2011-09-18 20:24
    @
    No tak tematyka mi bliska. xD Nawet ostatnio (kufa, ostatnio znaczy dzisiaj po imprezie w klimatach dwudziestolecia międzywojennego) Pan Policjant wielce zmartwiony, widząc mnie i moją przyjaciółkę w parku w stanie wskazującym na spożycie, zapytał, czy nie potrzeba nam aby karetki. *ja się pójdę schować ze wstydu, ile ja musiałam kurna wypić, bo już sama nie wiem o.O Ale te 2 km do domu wróciłam o własnych siłach; nawet w miarę prosto. xD*
    Realizm nie, bo po prostu nie chciałam tego urealistyczniać -- wg mnie lepiej to wygląda tak jak jest. Nie chciałam pisać wydarzeń które seryjnie mogłyby się wydarzyć, a chciałam sobie popisać głupoty. ;D


    Pairing nie moim wymysłem chyba - jestem prawie pewna, że ktoś mi o tym pisał w komentach. ;o

    Mrru, czuję się kochana przez cię bardzo, bardzo. I doceniana (przeceniana nawet. xD) też. Pomiziaj mnie jeszcze za uszkami, cioooo? ;)

    Moje i Kamica poranki zapijaczone... xD Omg, proszę nie - to jest wyższy poziom psychodeli i abstrakcji, niż kiedykolwiek potrafiłabym wymyślić.
    Taaak, ach któż wywala ludzi z łóżek jak nie przesłodka Kasieńka? xD
    "Ah, i jeszcze to zdanie, że kwestia zaślinienia jednak się pojawiła. xDDDD Ległam, majlof, ległam i nie wstałam. "
    Też cię loff -- kwestia zaślinienia "co zaślinione jest moje" must be! ;D

    Ołmaj, i ja ci mam to tutaj u mnie na blogasku wytłuszczać. xD Zaznaczam jedynie, że jest to moje subiektywne do cna zdanie.
    JR jest wkur.wiające postacią "Jestem pi.pą" Misakiego -- oświadczam, że ja zawsze zachowywałam się bardziej męsko do tego kolesia, a tego że jestem dziewczyńską dziewczyną chyba mi nie odmówisz, co? I jestem ciągle bardziej męska, nawet gdy histeryzuję i *czego się bardzo wstydzę* płaczę nad jakimś filmem lub książką. Z Junjou wolę te dwie pozostałe historie -- Terrorist i tamtą jeszcze inszą, bo tamte są -- zauważ, co piszę -- w miarę spoko. Romantica cała jest mdła i zdatna jedynie do wyrzygu. I kreska mnie morduje za każdym razem, moje oczy krwawią, jak to widzą, nóż mi się w kieszeni otwiera i muszę się leczyć nowymi rozdziałami Viewfindera.
    I zaznaczam, że czytałam pierwszy tom mangi i obejrzałam całe anime. I mechalice zobaczyła, że to było złe; jedynym światełkiem rozjaśniającym mhrok byli niektórzy seiyuu.
    Sekai Ichi Hatsukoi kijem nie tknę! OŚLEPNĘĘĘĘ~~
    JR jest zdecydowanie na noł.
    Oglądam/czytam dużo lamerskich rzeczy - ostatnio dalekowschodnie romansidła, po których w mózgu już mi się solidnie trzepie xD -- ale nie tak lamiące. O, jak przyjedziesz, to ci zrobię seansik, bo te cudeńka nie mogą leżeć takie nieogladane. Fabuła tam też jest czystym kuriozum surrealistycznym, więc domyślasz się, jak bardzo to enjoyowałam.

    Nic nie ćpię, aktualnie. xD Ja to na trzeźwego rypłam.

    Jak dla mnie, Kakashi po prostu wygląda na faceta, który pali. Stwarza takie seksowne wrażenie pana z fajkiem w ustach, stojącym na spowitym w mgle rogu ulicy, ubranym w garniaczek ale z rozpiętą od góry koszulą. ;) Jakby nie palił, byłabym zawiedziona. xD

    Całuję
    Alka

    OdpowiedzUsuń
  3. @
    Yyy... To ta cała impreza polegała na samym tylko chlaniu, że policjant aż stwierdził, że trzeba ci karetki? xD

    *miziu, miziu za uszkami* Wiem, że często swoimi wywodami robię ci dobrze, dlatego mogę też za uszkami podrapać. ;D

    Ale zauważ, że wywalam w imię boże. xD To znaczy w imię wyższego dobra wywalam - jakbym nie wywalała, to byś mi nie napisała ficzka, no nie? Te leniwcu paskudny!

    Ajjj, przesadzasz z tym Misakim. Ty te swoje ultrasamcze wizje facetów, a tak naprawdę to i facet może być pi.pą i zachowywać się trochę zniewieściale, bo czemu mu ma byc nie wolno? Ano wolno - poza tym zauważ, że to jest pierwszy jego związek tego typu i wszystko jest dla niego nowinką; no i weź, taki facet do mieszkania razem? xD A opki z tobą erotyczne to bys chciała poczytać, gdyby twój współlokator napisał, a potem cię powymacywałby? I dlatego on taki nadwrażliwy jest. ^^
    Nie jest do końca mdła - jest tam też historia wielkiej miłości do starszego brata M. i tegoż chłopaka wahanie, czy on jest tylko zastępstwem, nooo. Kobito ogarnij się, bo to jest fajne i fabukarnie dobre.
    O kresce nie wspominam, bo się przyzwyczaiłam. W anime jest ciut, zdaje mi się, lepsza.

    Dalekowschodnie romansidła to temat, który mnie zainteresował. :D mecha może cosik zrecenzujesz mi? To sobie obejrzę... o, albo własnie do cię przyjadę. Przyniosę prowianta. <33

    ~kasica, 2011-09-19 14:10
    @
    Policjant jest nadgorliwcem, jeżdżącym w nocy po parku bez światełek i dopiero jak już jest blisko, to włączającym wszystkie halogeny, żeby cie oślepić i wtedy pytającym, czy nie trza nam aby karetki. Geez. xD

    Ajć, ajć, ajć -- toż ja nie mowie, że faceci nie zachowują się jak pi.py. Znam kilku, którzy się zachowują, jeden ma nawet pewne skłonności, klasyfikujące go bliżej jaojowej mangi, co nie znaczy, że ja jestem z tych osób które to lubią. To jest typowy, japoński podział na uke/seme, a ja po prostu wolę mjenskiego mjenszczyznę w wersji podwojonej i basta! ;D Wiadomo, że każdy jest inny, ale mniej zniewieścienia, a więcej zsamczenia i będę hepi.
    Dobra, Kasic przeczytaj to zdanie o opkach, wymacywaniu i skonfrontuj ze swoją osobą. xD Ja bym chciała z tobą mieszkać! <3 Całe dnie żarłybyśmy torty czekoladowe i piły kawę! Such wonderful life!
    Wjem, co jest w mandze. Nie lubjem - motyw 'jestem tylko zastępstwem" jest wszędzie. Nawet lepsiejszy wg mnie Koisuru Boukun porusza tę kwestię w fajniejszy sposób.
    Anime miało tylko fajne kolory - lubię kolory i zakolorowane plansze mi się podobały. A potem wchodzili bohaterowie już zaczynało być ch.u.jowo. xD Nie ma szans, nie zmienisz mi mojego zdania - ja się trzymam kurczowo nielubienia. ;P

    ~mechalice, 2011-09-19 17:13
    @
    Taaak, całe dnie kawa i torty. xD A potem by mnie musiał też taki Kakashi złapać i zadbać o moją dietę, bo mnie będą z łóżka rzeczywiście dźwigiem ściągać. :( Wiesz, ile ja ważę?! Zdajesz sobie z tego sprawę o ile za dużo? =.=
    Także ja chyba nie chcę, sorry, całe dnie bym chodziła nietrzeźwa lub naćpana i tylko przechodziła melanżu na melanż. To cięzkie i trudne życie by było - moja wątroba by chyba nie wytrzymała.

    O mechach i kolorach znamy, znamy. Nigdy nie jestem pewna, jak powinnam na takie pokręcenie reagować. xD"""
    No ale dobra - wytłumaczyłaś mi się, to se nie lub. Chociaż ja i tak tego nie rozumiem. ;o

    ~kasica, 2011-09-22 16:44

    OdpowiedzUsuń
  4. Na wstępie wspomnę tylko, iż to ja, mru mru, ale wszędzie podpisuję się A., więc zacznę i tutaj.
    A zatem - uwielbiam Twój styl pisania! Taki ironiczny jest. Sprawdziłabyś się jako felietonistka. Shot wyrąbisty, mimo, że nie przepadam za kakashowymi paringami.
    Czepnę się tylko tego zdania: "...siedział przy stole kuchennym i pochmurnym wzrokiem gapił się wypełniony do połowy kubek kawy.", bo chyba "na" w nim zabrakło :3

    Btw., też nie lubię Junjou Romantiki! Kreska mi nie pasi ;D
    Pozdrawiam!
    A.

    ~A., 2011-09-18 21:39
    @
    Mru Mru, loffciam Cię absolutnie! ;D Dzięki Tobie nie czuję się samotna w moim nielubieniu JR, moje wewnętrzne emo trochę wyje z rozpaczy, że już wyobcowane nie jest, ale ja się cieszę. xD
    Tak, kreska jest absolutnie zła - kreska doprowadza mnie prawie do wniosku, że jeszcze trzy strony przejrzę, a oślepnę, jak nie wyleczę się czymś narysowanym ładnie. ;)

    Dziękuję ładnie za komplementowanie mojej skromnej osoby. :) Feleietony kiedyś pisałam - jeszcze w gimnazjum - ale mnie wywalili po drugim, bo redaktor nie rozumiał wymiaru artystycznego mojego narzekania na tematy okołoniewyspaniowe. xD
    Ja za kakashowymi to tak... też nie bardzo. xD Za KakaNaru na pewno nie jestem jakoś szczególnie, ale nie miałabym nic przeciwko przeczytania jakiegoś KakaSasu - z takim Sasuke, co to zachowuje się tak nieprzystępnie i chamsko, że "Jeszcze krok, a chidori rozwali ci bebechy". xD Może sobie nawet w necie poszukam do czytania, a nuż natrafię?

    Poprawię zeżarte "na" -- dzięki za wytknięcie. ;>

    Całuski,
    mechalice

    ~mechalice, 2011-09-18 22:36
    @
    Pociesz wewnętrzne emo tym, że i tak pozostajemy same na jakieś tysiące fanek romantiki xD
    Redaktor nie wiedział, co tracił, ot. W ogóle zazdroszczę fuchy, w moim zapyziałym liceum nawet nie ma gazetki ;D
    Takie KakaSasu ewentualnie mogłoby być :> chociaż mi ciężko jest czytać cokolwiek poza SasuNaru i ItaDei, ew. MadaDei, SasuSui. Chyba, że tekst jest dobrze napisany, jak powyższe KakaNaru ;D
    Pozdrawiam!
    A.

    ~A., 2011-09-28 11:21
    @
    No ten tego -- ktoś wszak musi być opozycji, nie? ;)

    W moim liceum też nie ma gazetki -- i tak pewnie nikt by nie kupował, jak się domyślam. Te dwa zeta można przecież równie dobrze przeznaczyć na "cele wyższe". xD
    I nie ma co zazdraszczać, bo redaktor był kopnięty i wszystkim edytował wszelkie artykuły jak mu się podobało, bo to wszak on jest GŁÓWNY, więc reszta niech się wypcha. Ludzie mu się w końcu powykruszali i potem już gazetki nie było. xD

    Ja tam nie mam nic przeciwko różnym, nawet dziwnym pairingom, jeżeli ktoś potrafi to fajnie napisać albo dobrze uzasadnić. ;) Wyjątkiem są dwa, których po prostu nie lubię i z akceptacją mi trudno -- nie tknę KakaIru i SasoDei. Coś mi nie leżą oba.

    Całuski (ale z daleka, bo się przeziębiłam. :P)!

    mechalice, 2011-09-28 18:03

    OdpowiedzUsuń
  5. Serce me raduje się wielce i może inne organy również by się radowały, gdyby nie kilka drobnych faktów... Eh, wrzesień to zUo. Robienie bram weselnych to również zUo, a najbardziej w tym wszystkim jest zUe, że za obsypanie kwiatów brokatem, pociachanie przeterminowanej bibuły i dobicie własnych płuc przy pompowaniu balonów dostaje się darmową flachę. Ba, żeby to była jedna flacha i żeby nie miało się znajomych alkoholików...
    No cóż...
    Więc, kiedy w ten cudowny poniedziałkowy poranek zwlekłam się w końcu z łóżka, zdołałam się doczołgać do łazienki w celu zrobienia sobie krzywdy soczewkami i dotarłam do jakiegoś punktu czerpalnego, to zabrałam się za coś, za co zawsze się zabieram bezpośrednio po wcześniejszych czynnościach. Czyli odpaliłam kompa. I tak zerkam na swojego bloga i wgapiam się w linki i właściwie to nie ogarniam.
    Mecha. I kakanaru. Mecha. Kakanaru. Hm... Rzeżucha. Mechalice, kakanaru i rzeżucha. Źlej. Albo jeszcze się nie obudziłam, albo mam dziwne omamy kacowe...
    Wiem, że boli mnie głowa, wiem, że w moim pobliżu znajduje się za mało płynów, ale ten... Mechalice, kakanaru... Rzeżucha o.O.
    Jeżu drogi, niemiłosierny, toż Ty nie lubisz kakanaru! Toż za każdym razem, gdy w mej wypowiedzi pojawiały się w swym niedalekim pobliżu słowa: Mechalice i kakanaru, a dodatkowo gdzieś mignęło "napisz", to było było coś w deseń: A pfe, nie lubię, nie!
    Jak mogłaś popełnić takiego fika, gdy nie jestem w pełni władz umysłowych? xD
    Jesteś zUa i niegodziwa i nieczuła i, oł maj gasz, aj low ju weri, weri, weri <3 Fanfiction wspaniałe, cudowne i takie o jakim zawsze marzyłam, tylko nieco króciuchne, ale i tak je ubóstwiam, wielbię i czczę i bym nawet biła pokłony, ale to może się źle dla mnie skończyć.
    I chyba wkładam w ten komentarz za dużo emocji, bo coś mnie mocniej łepetyna pobolewa...
    Ło matko, Mecha! Twój Kakashi! Twój wczorajszy-niedospany Kakashi! Jakiż on bliski memu sercu, gdy w pierwszych akapitach rozważa możliwość zdrowszego trybu życia. I rzucanie palenia! I jakież błyskawiczne usunięcie myśli o rzuceniu palenia! Toż to wypisz, wymaluj - Irdine xD. Na szczęście nie mam rzeżuchy. Wole inteligentną konserwacje z kolekcją skarpetek.
    A potem! Ło jeżu, Kakashi, pijany! Ha! Ja się przynajmniej wczoraj na dywan nie wywaliłam! Może z tej racji, że nie mam dywanu w korytarzu, albo też to sprawka ciasnoty pomieszczenia, dzięki czemu mogę swobodnie obijać się o ściany, wiedząc, że mnie podtrzymają.
    I jakież niecne Kakaś plany o narutowej diecie snuje! Czyż on nie jest uroczy? I te jego obietnice, dotyczące niepicia trunków podejrzanych! Umiłowałam człeka wielce, niemalże miłością tak wielką, jak miłość do Twojego Itasia. Mrau, i jeszcze spanie od ściany <3
    Ach, żeby nie było: Naruto też lubię. Ale Kakaś <3 Bije na głowę wszystkich i wszystko. Jeszcze tylko wcisnąć mu w łapki kubek niedobrej kawy, to już w ogóle dostanę obsesji.
    Ja chcę szczypiorkowej kontynuacji! :D
    I może ja jednak przestane już smęcić, bo coś mnie się zdaje, że nawijam za dużo nie w tych tematach co trzeba...

    A wracając do komentarzowej konserwacji z poprzedniego opa: Córo, toż ja czytałam "Czarno-białego"! I tamże chyba mój pierwszy komentarz na Twoim blogu zagościł!
    A co do angielskich tasiemców to wiesz... Jakoś nigdy nie miałam cierpliwości do czytania in inglisz. Bo albo za dużo manewruję słownikiem, albo zlewczo łapię ogólny kontekst zdania, nie zwracając uwagi na co trudniejsze słówka xD.

    OdpowiedzUsuń
  6. CD
    Ja tam mam lekki uraz do opo-normal-lajf-naruto, bo dużo ludziów wrzuca Saska i Naruto do jakiejś tam szkoły, nadaje im całkiem inne charaktery. A na co to? Nie jestem zwolennikiem kanonu, no ale pewne cechy się powinno zostawiać wykorzystywanym bohaterom... Czy coś... Czy po prostu włączył mi się tryb marudny... E tam xD.
    NejiSasu? Hm... Chyba jeszcze nie dotarłam emocjonalnie na ten poziom xD. Ja tam chyba zablokowałam się na Sasunaru, pomijając mały, niedokończony eksperyment Kakanarutowski, ale może kiedyś się skuszę, na napisanie czegoś innego. Nie, żeby ostatnio pisanie szło mi sprawnie. Nie żeby w ogóle mi szło... Eh... Ale jak coś, dam znać, nie bój :D Lubię, że lubisz moje opa i lubię Twoje opa :D i w ogóle mogłabym skończyć już ten komentarz, bo piszę go już długo, długo i zdążyłam już śniadanie zjeść i obiad i wypić kilka litrów wody...
    O! Mnie wczoraj powiedziano, że jeżdżę jak Małysz! I nie wiem, czy to był komplement, czy nie... Na swoje usprawiedliwienie mam, że dawno nie jeździłam i padało i nic nie widziałam, a te kałuże to tak same na mnie wpadały!

    I mam nadzieję, że Onet będzie na tyle miły, że nie znajdzie mi znowu jakiegoś wulgaryzmu i komentarz się doda przy pierwszej próbie. Ewentualnie przy trzeciej...

    Nie, po trzeciej próbie również mi się nie powiodło xD.
    Grr...

    Pozdrawiam,

    ~Irdine, 2011-09-19 14:15

    OdpowiedzUsuń
  7. @
    Nowiesz, na pewno robienie bram weselnych jest lepsze od wolontariuszowania i opieką nad małymi dziećmi, kiedy się małych dzieci nie lubi! Z wolontariatu to wódki w nagrodę za dobrą robotę nie uświadczysz - trza liczyć na złote serce na pana sklepowego, co to poratuje przecenionym, prawie terminowym bełtem na magiczne słowa: Olaboga, panie Jędrku, bo nam zimno tak tu stać! xD"" (I rzecz oczywista mechalice chleje, choć zawsze powtarza, że wszelkiego winiacza do ust nie, bo się kac już się czai i planuje atak z zaskoczenia rano.)

    Mecha i KakaNaru. xD Nadinterpretujesz, majdarling. Mecha nie lubi KakaIru, do KakaNaru mam stosunek ni-mnie-ziębi-ni-mnie-grzeje -- wolę KakaSasu. Ja w'ogle wolę Sasuke jako pasywa, chociaż ostatnimi czasy jakoś rzadko wychodzi w taki sposób.
    Ale fakt - rzeżucha już powoduje myśleniową zawiechę - to to ja znam. xD Przeca sama siałam ostatnio i cieszyłam się jak prawdziwy kretyn, że mi wyrasta, dopóki ktoś mi nie zepsuł życia i nie powiedział, że rzeżuchy to we wrześniu nieee, rzeżucha to marzec/kwiecień; jak na wielkanoc, no! Chlip, może mi jeszcze powiedzą, że św. Mikołaj nie istnieje?! ;(

    "Jakiż on bliski memu sercu, gdy w pierwszych akapitach rozważa możliwość zdrowszego trybu życia. I rzucanie palenia! I jakież błyskawiczne usunięcie myśli o rzuceniu palenia! Toż to wypisz, wymaluj - Irdine xD."
    Toż on, to też wypisz, wymaluj ja sama! xD Zdrowy tryb życia nie jest tró, bo każdy się rzuca rzucać palenie, odstawiać alkohol i biegać rano (pomińmy mnie, bo czasem też się rzucam biegać, żebym mogła choć raz nie skłamać trenerce, że oczywiście, owszem, jakżebym mogła nie biegać!), a ja z psychicznymi zapędami hipsterskimi, muszę inaczej. xD

    "Ja chcę szczypiorkowej kontynuacji! :D "
    Ale na seryjo? Bo jak tak, to musiałabym się rzucić po szczypióra do sklepu, zasadzić u kogoś w mieszkaniu i wyczaić, czy występują, jakieś interesujące reakcje organizmu na kolejny zielony bodziec. Obawiam się tylko, że jak zasadzę w mieszkaniu z samymi jeno samcami na metrach kwadratowych, to szczypiorek podlany zostanie mieszanką wszelkich alkoholi, doprawiony jakimiś pozostałościami pizzy, popiołem "tych-zaje.bistych-fajek-za-pół-hrywny-ołjeeaaah-charczenie-kaszel-dead" i stanie się tylko zeschniętym listkiem wbitym w ziemię. xD
    Powiedz, że nie na serio, bo mi się ta randomowość tegoż fika wytrze, jak tektura w znoszonych butach... Chyba, tak naprawdę to nie wiem. xD

    Ano czytałaś, mecha choć sklerozę ma, to jeszcze pamięta. xD Jeno tak towarzysko napomknęłam o szykowanej kontynuacji, bo ktoś chciał, a mnie się pomysł podobuje. ^.^
    Ja nie doszłam do chęci manewrowania słownikiem - ja jak jestem zbyt zmęczona na rozumienie po engliszowemu, wrzucam tekst do Googla i mam tłumaczenie a'la Kali, ale przynajmniej coś po polsku jest. Ale z reguły nawet używanie gógla jest zbyt trudne i przelatuję wzrokiem; jak nie zrozumiem to trudno, tak bywa. xD

    OdpowiedzUsuń
  8. CD
    Mnie opki z normal-lajfa denerwują swoją powtarzalnością. No przesorry, ale większość zaczyna się przeprowadzką Naruto skądsiś do Tokio/do Kioto/ do jakiegoś innego Sendai i ciach! Pierwszy dzień w szkole, nowi koledzy i Bożesz ty mój! tak się zdenerwowałem, bo ten Sasuke to taki cham, a tutaj wielki niespodziewany przez absolutnie nikogo zonk, bo ten Sasuke ma brata mordercę i wymordowaną calutką rodzinkę, i jest biednym emowskim chłopczykiem tak naprawdę łaknącym miłości, więc do kosiania i zmieniania mu charakteru przez power of truloff zdatnym idealnie. Dalej to albo słitloff, albo angst i Itachi rujnuje cały słitloff na początku i... i tak dalej, i tak dalej. W każdym razie, Naruto kończy użalając się nad sobą w tym drugim przypadku i "Oooch, co za wielki, niewysłowiony ból przebijający me serce, palący moje trzewia! A mogłem jakoś przedtem ruszyć du.pę i starać się pomóc memu lubemu, Sasuke, ach cóż za ból!". xD

    Docieraj na poziom NejiSasu natychmiastowo! Naprawdę, docieraj! No se pomyśl, jakie Neji ma ładne owłosienie głowowe i czy dla tego włosia nie warto zwalić blondyna z łóżeczka i na próbę posadzić tam Nejiego? ;D Jak się nie polubią to trudno, ale jest szansa, że mogą się polubić, a Naruto chyba żal nie będzie, skoroś już mu znalazła kakashiego do pary. ^o^

    Ekhm, czy ktoś mówiąc o Małyszu, miał na myśli to, że pan Adam ostatnio miał wypadek? xD Jeśli nie słyszałaś, to nic się nie stało groźnego; autko dachowało, ale Małysz spokojne sam się wydostał i nadal sobie będzie drajwerować. ;) Wnioskuję więc, że także próbowałaś bić rekordy szybkości.
    I tak jeszcze nadmienię, że buahaha, bo ja jeżdżę bez okularów. ;D Choć jestem ślepa (choć przesadzam w tym momencie i aż taka ślepa nie jestem. xD), to nie będę se przeca robiła takiego prawka niedożywotniego, no. Płacę, to wymagam pozwolenia dożywotniego na stwarzanie zagrożenia!

    Całuski,
    mechalice
    ~mechalice, 2011-09-19 16:39

    OdpowiedzUsuń
  9. @
    Jak to rzeżucha we wrześniu nie? No jak to?! Rośnie, to rośnie! Nie ma co marudzić! Ciekawe jak tam sprawa ze szczypiorkiem...
    Mikołaj istnieje, w końcu ktoś musi mieć naprawdę dziwne poczucie humoru co rok dając tanie lakiery do paznokci. I skarpetki. Ale skarpetki są fajne. To zapewne jakaś rekompensata za te cholerne lakiery...
    Tak! Zdrowy tryb życia nie jest tró! Niech żyje niezdrowa dieta, nadmiar alkoholu i nikotyny! xD Proszszsz, przestań z tym bieganiem xD. Toż to zmora mojego życia... Rolki, rower, jasne spoko, ale bieganie? To nie dla mnie...
    "Żeżeżeż, ale na seryjo? Bo jak tak, to musiałabym się rzucić po szczypióra do sklepu, zasadzić u kogoś w mieszkaniu i wyczaić, czy występują, jakieś interesujące reakcje organizmu na kolejny zielony bodziec."
    To będzie okrutne, jak powiem: "tak, na serio"? Okej, więc tak, na serio :D
    A nie wystarczyłaby fota sponiewieranego szczypiorku? Albo pory! Nie wiem jak tam szczypior, ale pory u mnie w domu nigdy nie braknie. Więc porowa fota, na dizajn murku nie stanowi problemu xD. Aczkolwiek możemy ją potraktować jako szczypiorek, bo szczypiorkowa kontynuacja brzmi mi jakoś lepiej niż porowa kontynuacja.
    Żeby nie było wątpliwości: Tak, na serio pragnę szczypiorkowej kontynuacji! (Niach, niach, niach, jestem zUa, okrutna i pewnie łonet znowu nie będzie chciał zamieścić mojego komentarza bez odpowiedniej korekty...)
    Jeeeżu, Mecha, ja tu mam problemy egzystencjalne na tle Sasunaru w tym momencie xD. Ne, ne, Neji musi nieco poczekać. Nieco długo, jeżeli patrzeć na to, że aktualnie wale głową w klawiaturę, próbując dokończyć zaległe opa. A w dodatku wakacje mi się kończą, chlip. I sezon żużlowy! Nie wiem, co żużel ma z tym wszystkim wspólnego... No ale, trza na coś zwalić winę!
    Reasumując, niechże tylko wkroczę w nowy semestr akademickiego życia, a słuch po mnie zaginie w internetowym bezkresie... Lajf is soł brutal...
    A z tym Małyszem... No tak, to było po tym, jak miał tą uroczą wywrotkę... Hm... To chyba źle świadczy o mojej jeździe. Która tak właściwie ostatnio przestała istnieć... Hm... Chyba jednak to, że zakleszczył mi się hamulec, spowodowało, że dość niechętnie siadam za kierownice xD. Może znajomi faktycznie mieli racje, mówiąc, że jeździłabym więcej, gdybym posiadała auto nieco sprawniejsze, niż to obecne. Czy to takie dziwne, że samochód albo ma rozwichrowany ręczny, tak że w ogóle nie łapie, albo zrobiony tak hardkorowo, że jak już łapie, to nie puszcza (co w efekcie kończy się slalomem na głównej ulicy), albo nie przetrawia gazu, co kończy się wyłączeniem silnika, albo też ma rozwaloną stacyjkę, dzięki czemu odpalenie graniczy z cudem, no i właściwie ryje tłumikiem po ziemi i... Co ja właściwie chciałam napisać?
    Mniejsza z tym... Jeździj dużo, nie bierz przykładu z mamusi.
    O, a mnie dali bezterminowe xD Ja nie wiem, co to za ludzie...

    Lekarz: Wada wzroku?
    Moi: Tak, tak, nosze soczewki. ( W tamtym okresie hardokorowo nienaturalne niebieskie)
    Lekarz: (Rzucając spojrzenie w stylu: Coś Ty! Nie zauważyłem!) To widzę.
    Moi: - 3,25.
    Lekarz: No, dobrze. Ale soczewki, to pewnie często u okulisty jesteś, dbasz o wzrok, nie?
    Moi: Tak, tak. (Pomińmy kwestie, że ostatnio soczewki zmieniałam pół roku temu, a lekarza widziałam co najwyżej przez szybę.)
    Lekarz: Dobra, to wpiszę Ci bezterminowe, ale pamiętaj, że musisz dbać o oczy.
    Moi: Tajes pszepana. (Po czym następuje ucieczka, połączona z modlitwą, a żeby pan doktor się nie kapnął, że jest się po dwóch browarach... No bo jak tak można niezapowiedziane badania robić!)

    No, to ten... Nie bierz przykładu z mamusi!
    Całuski,

    ~Irdine, 2011-09-30 11:57

    OdpowiedzUsuń
  10. @
    U mnie Mikołaj to jakaś cholerna kosmetyczka -- co roku dostaję tyle balsamów, że nie mogę ich wysmarować do kolejnej Gwiazdki. Plus, szanowny święty zwykle ma uszkodzony zmysł powonienia, bo zapachy jakie wybiera są interesująco oryginalne -- taki szampanowy na przykład, co to ja nie wiem, co za powalony człowiek go wymyślił (pachniał mniej więcej tak, jak szampanem polana bluzka, którą wcześniej ktoś spsikał kwiatowym perfumem). Oczywiście, powąchałam, znielubiłam i sprezentowałam koleżance na urodziny, a co. xD

    Rolki? Ueeee... rolkiiiii...
    To ja już wolę sobie przebiec te kilka kilometrów! Sądząc po moim antytalencie łyżwowym, rolki to u mnie sprawa samobójcza, a póki co wolę się szczycić tym, że nigdy nie miałam nic złamanego. :D A bieganie przynajmniej jest przyjemne, co prawda nie rano, ale kiedy już wstanę...

    Sczypiór kupiłam (przypomniało mi się nawet, że ja to właściwie mam szczypiorkową traumę. :P), ale nie wiem, czy dostanę dostęp do tych interesujących badawczo warunków, więc pewnikiem będę musiała badanie ograniczyć do zdecydowanie mniejszej liczby samców. xD No i wiesz, nawet jeśli tylko zdjęciem zielonki, to by była ogromna ingerencja w ich środowisko naturalne, wszak dieta prawdziwego mężczyzny wygląda tak:
    http://www.demland.info/dem/komiksy/paski/345.png
    Na zielonkę miejsca niet.

    "Żeby nie było wątpliwości: Tak, na serio pragnę szczypiorkowej kontynuacji! "
    Onet dodał *gong* -- najwyraźniej Onet chce, abym to wzięła i napisała. Inaczej pewnie by to wyciął. xD No cóóóż, to może ruszę swoją zacną du.pę w tym kierunku... jakoś niedługo.

    Noalenoalenoale... taki Naruto to przy Nejim zdaje się być prawie łysy! xD A ja jestem fetyszystką włosową, no, Mamusiuuuuu~~
    Ojtam, sezon zużlowy może się kończy (nie rozpaczam, bo nie kibicuję. :P), ale! Ruszyła piłka nożna, Irdine może pokibicować Jedynej Słusznej Drużynie Świata -- Juventusowi Turyn.
    *przywdziewa swoją pasiastą koszulkę, siega po wuwuzelę i zaczyna się wydzierać*
    Forza, forzaaaaaaa Bianconeriiii!!!

    mecha wie, mecha wszak zwykła jeździć starą skodą felicią z zamontowanym gazem, a to uwielbia się zacinać i się psuć wiecznie i wciąż. I taaak, bez prawka sobie jeździłam, chociaż aktualnie już nie jeżdżę, bo skoro zdałam -- za pierwszą razą! -- to sobie poczekam aż dostanę plakietkę, żem kierowca. :D

    A mnie zaświadczenie wydawał ten lekarz, co to zawsze jak u niego jestem, próbuje mi wmówić, że JA mam soczewki. :< Ja to w ogóle powiedziałam, że żadnej wady nigdy nie i niech mi da ładny papiór, żebym się mogła cieszyć. Okular w torebce poczuł się smutny i zignorowany, ale co tam -- i tak zakładam w sumie tylko tam, gdzie muszę patrzeć daleko. Co w żadnym wypadku nie odnosi się do jazdy autem, no bo jakżeby mogło. xD

    mechalice, 2011-09-30 17:28

    OdpowiedzUsuń
  11. @
    I żeś mi tym szampanem na bluzce przypomniała o przed wakacyjnych przygodach, z udziałem trunków dziwnych, zwanych diabelstwem, które samoistnie rozlewały się na ubrania. Na szczęście istnieją jeziorka, do których można się rzucić, a żeby pozbyć się uroczego zapachu. Uh, ach mnie trzącha xD.
    Ej, łyżwy też są fajne! Byłam raz w życiu, nie czułam swoich palców, na dobry początek byłam świadkiem, jak babka się wypierdzieliła i skręciła kostkę. A po kilku minutach niepewnego czołgania się przy barierkach zaczęłam z kumplem bawić się w ganianego, przy okazji przerażając wszystkie obecne tam dzieci.
    A to widzisz, przy okazji pisania szczypiorkowej kontynuacji będziesz mogła zwalczyć swoją fobię! :D Jak ja wspaniale dbam o innych ludzi, boszsz, aż nie mogę z tej mojej dobroci! I łonet też się ze mną zgadza, a to już znak niezaprzeczalnie sugerujący, że musisz się zabrać za pisanie ^ ^. Cóż, taki los, nic nie poradzisz! A to niedługo może ograniczyć się do jutra? Albo w sumie dzisiaj... Wiesz, będę miała od poniedziałku drobne problemy z dostępem do neta. Urok wprowadzania się do akademika... Nie, żeby było pewne, że będę miała neta w ogóle...
    Niestety, należę do tych bab, które za cholerę nie potrafią ogarnąć co to jest spalony xD Kuzyna tłumaczyła, już myślałam, że łapie, ale ni chu chu, jednak nie wlazło mi to do łba. Brat tłumaczył, ale przy grzańcu, jedyne co pamiętam, to to... Nie, o spalonym nic nie pamiętam xD. I jeszcze klika przypadkowych ludziów próbowało, bez większych efektów. Dlatego też moje kibicowanie mogłoby wyglądać nieco dziwnie xD.
    Ja tam zawsze mówiłam, że bez prawka jeździłam częściej niż z. Co też chyba zaowocowało uroczym mandatem...


    ~Irdine, 2011-10-01 14:38
    @
    Też byłam raz i skończyło się prawie całoczasowym staniem przy barierce, niepewnym przebieraniu nogami i darciem się, że ktoś kto mnie tu przyprowadził, to cholerny kretyn-idiota, który albo łapie mnie za rękę, żebym się nie wywaliła, albo grozi mu nieodwołalny foch. xD
    Nieeeee, łyżwy to nie moja brocha -- już bym się bardziej cieszyła, gdyby mnie ktoś wziął na turniej szachowy. ;P Jako wielki amator-samouk, całkiem wymiatam. ^o^

    Fobia mi się nie odezwie, jak za dużo podczas pisania się szczypiorku nie nawpierdzielam -- kiedyś się nieszczęśliwie założyłam i musiałam cały dzień żreć to cholerstwo. :< Po jakimś czasie zaczyna być... niefajne.
    To niedługo to obejmuje czas, kiedy zedrę z siebie fiolet aronii, którym upaprane są dłonie moje, aż do mniej więcej 20 godziny, kiedy to idę oblewać wszystko, co się da. xD Jak się nie ciachnę przy edycji jakoś strasznie, co mam w zwyczaju, to może... khm, "mooooże" jutro. Jak się nie obudzę zbyt pijana, ofc, bo to zdarza mi się raczej dużo częściej, niż bycie skacowaną... No, a jak nie, to przeczytasz, jak Internet łaskawie zstąpi na komputer Twój. :P

    Spalony?
    http://gfx.mmka.pl/newsph/296557/321403.3.jpg
    Posłużym się tym, co ostatnio komuś na gadu tłumaczyłam. xD Nie mam pojęcia, jaki był efekt, ale tłumaczenie wygląda wg mnie na przystępne.
    "Jak ten blondasek stojący w polu karnym dostanie piłkę od tego dokicającego zawodnika z piłką u nogi i strzeli gola, to tego gola sędzia uzna za spalonego, gdyż blondasek znajdował się bliżej bramki pasiastych niż jakikolwiek inny zawodnik pasiastych (bramkarza się tutaj nie wlicza). O to tak z grubsza chodzi."
    I łeeeetam, od kiedy wiedza o spalonym jest wymagana, by zostać kibicem Najlepszej Drużyny Świata? Po prostu wyznawaj wraz ze mną okrutną zaje.bistość Gigiego Buffona i będzie git. :D

    Dobsz, to idę się odfiolecić...

    mechalice, 2011-10-01 16:48

    OdpowiedzUsuń
  12. Komć!
    [Ejjj, piszesz coś? Bo mi się chce, a nie ma co czytać! ;o]
    Loff,
    kaś

    ~kasica, 2011-09-25 23:46
    @
    Mam tyle możliwości, że aż nie wiem za co się wziąć. xD Zobaczę jutro, czy coś mi bardziej ruszy -- i trzymaj kciuki, kochana! ;)
    27 bowiem nadchodzi... *uderzenie pioruna jako zwiastun mrocznych wydarzeń które niedługo będą miały miejsce w Koninie*

    ~mechalice, 2011-09-26 19:05

    OdpowiedzUsuń