Uwaga!

Fanfiction yaoi, czyli traktujące o związkach męsko-męskich. Blog zawiera również treści erotyczne.
Nie lubisz, nie czytaj - ja do niczego nie zmuszam.
Możesz skomentować dowolną notkę, każdy komentarz zostanie przeczytany! :)

niedziela, 2 października 2011

"Szczypiorek w kawowych oparach" (KakaNaru)

mecha zdała prawko! Za pierwszym razem!!! –> rzecz jasna, musiałam się pochwalić na forum publicznym; śmiało można gratulować tudzież wznosić toasty. ;D

Mamusia moja Irdine chciała kontynuacji, no więc poniekąd szczypiorkowa kontynuacja się pojawia; poniekąd bo to długości niewielkiej i skupione właściwie na jednej scence rodzajowej, niekoniecznie bardzo szczypiorkowej, bo coś ustalony dedlajn za krótki był, poza tym to rzeżucha była The Evil One. xD Nie nazwałabym jednak tego właściwą kontynuacją, a raczej takim bonusem, który chyba jest także trochę dziwny, ale coś się nie łapie za bardzo w pisaniu, będąc w stanie poimprezowym. Och, i tak, mogę nawet śmiało napisać, że to jest słit-opko, bo jest całkiem słit, jak się spojrzy z odpowiedniej perspektywy. ;D


Szczypiorek w kawowych oparach
            Zieloności, ach, zieloności… leciało tak? Co myślał przedtem, jakie orgazmiczne okrzyki aprobaty wznosił ku niebiosom, ku temu białemu sufitowi, chwaląc witaminy, zieloność i giętkość? O, była jeszcze witalność.
Szczypiorek bujnie, wieloma zielonymi listkami, wyrastał ponad ziemię w doniczce. Zdecydowanie wyglądał na witalnego. Kakashi trochę nie.
Tak więc — witalności!!... o matulu, o szczypiorku, witalnoooości!...
… nooościiiii…
-ściiii-
            Nie, tak właściwie to nie było aż tak źle, jak Kakashi potrafił to sobie odmalować w myślach. Jego paleta barw była w tej chwili stosunkowo zbyt mroczna, do sytuacji nieadekwatna zupełnie — tak można było stwierdzić, kiedy patrzyło się obiektywnie, rzecz jasna.  Bo gdy już wejdzie się na wyżyny empatii i wczuje w sytuację tego biednego, tak boleśnie doświadczonego przez los mężczyzny… Cóż, cała sprawa nabiera dokładnie takich niewesołych kolorów — czysty mrok atakuje pole widzenia, po prostu namacalna beznadzieja porannych godzin.
Czas jest bezlitosną i wredną cholernie rzeczą, mija. Mija szybko — po wolnym weekendzie nadchodzą dni robocze, dni pełne pracy, dni kiedy trzeba wstawać wcześnie rano… czyli tak jednym słowem; ulubione dni pracoholików („Praca? Ach, jak ja kocham podliczanie słupków o pół do czwartej rano! Czysta rozkosz.”) i znienawidzone tych, których od pracoholizmu dzielą lata świetlne. Tych drugich jest troszkę więcej niż tych pierwszych, uznał Kakashi, choć myśli przetaczały mu się w głowie z prędkością godną źle zmotywowanego ślimaka, do tych drugich nawet mógłbym się zaliczyć w dzień taki jak ten.
Był bowiem już trzeci dzień, w którym do pracy iść się nie bardzo chce, a to robi z niego środę. Środę tak bardzo rano, że za oknem panuje mdła, mglista szaro-granatowa ciemność; niespecjalnie zachęcająca, to można stwierdzić z całą pewnością. W tę ciemność za niedługo powinien wyjść Hatake; chętny, uzbrojony w gotowość do pracy oraz w tę… no, witalność, która o godzinie piątej rano była raczej towarem deficytowym. Trochę pomagało widmo hipotetycznej kary za spóźnienie, bo kar takich nie normował u nich żaden ustawowy dokument i zależały one tylko od humoru Piątej hokage. A ten był, hm, zmienny jak kalejdoskop i dla bezpieczeństwa zdecydowanie lepiej było trzymać się od niej z daleka, kiedy akurat była w niezbyt dobrym nastroju.
            — Kawy, kawy, kawy — zajęczał więc Kakashi defensywnie, w nadziei, że łaska kofeiny zaraz zstąpi na niego i poratuje w nieszczęściu, uwitalniając jego organizm.  
Nie zstępowała jednak tak prędko, jak Kakashi mógłby sobie tego życzyć; Naruto aż obrócił się do niego ze zdziwieniem. Uzumaki z zainteresowaniem przypatrzył się temu kompletnie wyplutemu z energii stworzeniu, leżącemu z głową na kuchennym stole i niespokojnie wodzącemu oczami od zegarka, do okna i czasami zahaczającemu o blondyna. Te błagalne jęki cokolwiek nie pasowały do profilu charakterologicznego jego nauczyciela; musi być jakieś kuriozum objawiające się tylko w takich porannych godzinach.
Naruto pogapił się jeszcze chwilę i stwierdził, że rzeczone kuriozum, z brodą wciąż na blacie stołu,  już nie czasem zahacza o niego spojrzeniem, ale obserwuje uważnie a wyczekująco. I marszczy brwi, gestem cokolwiek zniecierpliwionym.
— No kawy, Naruto, kawiarka jest zaraz za tobą, tylko się odwróć… — rzekła osobliwość całkiem jednoznacznie i zaraz skryła głowę pod ramionami. — Długo będziesz tak stał i napawał się nieszczęściem mnie biednego, mnie niewyspanego?
            — Nie, chyba nie — zastanowił się Naruto, nieświadomie poruszając puszką, która kryła w sobie ten zniewalający zapach, który zawsze uwodził i nęcił nozdrza i zmysł powonienia Hatake. Ten głęboki aromat, widmo gorzkości na języku, od których był tylko o krok… Wystarczy zdjąć wieczko, wystarczy nasypać kopiastą łyżkę tego zmielonego boskiego ziarna…!
Kakashi ponownie uniósł głowę, chwilkę popatrzył się na wymytą i błyszczącą w świetle żarówek popielniczkę (jego ręka machinalnie powędrowała ku zapalniczce), uniósł wzrok jeszcze wyżej znad stołu i spojrzał na szczerzącego się do niego blondyna. Pomruk niezadowolenia wydobył się z jego gardła; coś tutaj bardzo nie grało, dlaczego on tylko stoi i macha tą puszką?
— Skoro jednak nie zamierzasz robić mi kawy, to dlaczego tutaj jesteś tak wcześnie rano? — zapytał zdołowany bezruchem Uzumakiego, prostując się w końcu na stołku. — Chcesz patrzeć, jak ginę i umieram z braku kofeiny? Jak wysycham? — zakończył iście melodramatyczną nutą, która po prostu musiała wzruszyć blondyna.
— Nie-e, myślę, że to przez to, że mam za daleko do domu — zastanowił się Naruto nad swoją poranną bytnością w domu jounina, sprawnie ignorując resztę. Pomachał puszką jeszcze trochę; głodne oczy Hatake już nie spuszczały jej z oczu.
— No co ty nie powiesz, Naruto. Za daleko te trzy-
— … cztery…
— Te cztery ulice — poprawił się jounin — i skwerek to za dużo do przebycia dla nadpobudliwego ninji, który na co dzień sobie biega, skacze i cholera wie co jeszcze na dużo większe dystanse?
— No, trafiłeś w sedno, sensei. Samiutkie sedno. Bardziej w sedno trafić nie mogłeś, serio.
— A naprawdę?
— Mam za daleko do domu i chciałem zrobić ci śniadanie — rozpromienił się Naruto i finalnie otworzył puszkę, co sprawiło, że i Kakashiemu gęba się rozpromieniła, a endorfiny zaczęły się wytwarzać przez samą tylko myśl o tym cudzie, który za chwilę będzie mógł spłynąć mu gardłem do żołądka.
— Ale kawę już ci robię, już, już. Za dwie chwilki będzie — obiecał blondyn i Hatake był pewny, że to najgorętsza obietnica, jaką usłyszał z tych ładnych, pełnych ust w ciągu prawie dwóch tygodni całkiem nierzadkiego spotykania się. Zdało mu się, że na szary nieboskłon nawet zaczyna wspinać się słońce, znęcone tym zapewnieniem, a przez to środa zaczynała wyglądać mniej nieprzystępnie.
— O. Nawet lampka się włączyła, mogę puszczać… — zrelacjonował Naruto, a Kakashi nie omieszkał powiedzieć mu, że jest cudowny i niesamowity. — Iiii!... Chwila. Sama woda leci, czy to się nie popsuło? Hm, hm, hm…
Potok cudowności i niesamowitości sypiący się z ust Hatake nagle się urwał. Mężczyzna zastygł w niecierpliwym oczekiwaniu, a poczucie beznadziejności sprzed kilku chwil, które Naruto udało się rozwiać obietnicą filiżanki czarnego napoju, znów podeszło bardzo blisko i schwyciło go za gardło, targając niepokojem. "Popsuło?"— zawyła bezsilnie jaźń Hatake i już prawie kazała mu skakać do czajnika i grzać całe wiadra wody, byleby tylko mieć czym zalać zmielone ziarna kawowca.
Rzucił zapalniczkę na blat, a ta smętnie stuknęła.
— Oho — rzekł jednak Naruto, przerywając tamten niespokojny ciąg myślowy. — No dobra, nie wsypałem kawy — głowa Kakashiego bezsilnie uderzyła o stołowy blat i została ponownie nakryta ramionami; za dużo stresu — ale już to nadrabiam, spokooo...
Naruto zachichotał nerwowo i poddał kawiarkę kolejnym wyjątkowym  ministracjom.
— Sorry, sensei — w tle kawiarka odezwała się miłym dla ucha warczeniem, a szklanki na półkach zadźwięczały od jej drżenia — ale ja też jeszcze trochę śpię, wiesz, jak to tak bywa rankiem o piątej, nie? Można się pociachać zupełnym przypadkiem i nawet tego nie zauważyć.
Kakashi wiedział doskonale, co znaczy być niewyspanym, toteż wybaczył uczniowi ten wielki błąd w sztuce — wszak przyjemny i błogi zapach już rozszedł się po kuchni, więc nie mogło być źle. Mogło być już tylko lepiej.
W chwili, kiedy filiżanka z ambrozją pojawiła się w dłoniach blondyna, Kakashi był skłonny powiedzieć (gdyby go kto zapytał), że Naruto wyglądał wtedy niezaprzeczalnie pięknie, niczym spełnienie wszystkich fantazji ludzi mających pobudkę bladym świtem w środę.
— Naruto. — Mało brakowało, aby mu się oczy zaświeciły.
— A buzi? — zapytał Uzumaki, przekornie stawiając naczynie na drugim końcu stołu. Daleko, bardzo daleko. Opalona buzia nachyliła się blisko Kakashiego, rumieniąc się tylko trochę na kościach policzkowych.
— Sadystooo! — zajęczał, choć całowanie Naruto nie było rzeczą nieprzyjemną. I wcale chętnie wstał i się do tego zabrał, targając i tak nieporządnie ułożone blond kosmyki.  — Jak ty mi życie komplikujesz — stwierdził, upiwszy łyk.
— Prawda? — odezwał się Naruto z dziwną radością słyszalną w głosie, nadal przylepiony do torsu Hatake i nie odlepiający się nawet wtedy, gdy mężczyzna ponownie usiadł. Blondyn po prostu ułożył mu się na kolanach i zadowolony głaskał po sztywnawych szarych włosach. — Czy tak nie jest ciekawiej?
— Hm, trochę jest — przyznał — ale żeby robić jedną kawę przez kwadrans?
— Nie mówiłem, że mam doświadczenie — burknął Uzumaki, nadymając policzki i wiercąc się trochę na kolanach Kakashiego. — Mówiłem tylko, że chcę, żebyś miał przyjemny ranek, toteż zrobię ci kawę i śniadanie, żebyś w dobrym nastroju poszedł na tę swoją misję. Chciałem dobrze. I mam dzisiaj wolne — ciągnął — więc mogłem wcale nie wstawać tak wcześnie, i wcale nie iść do sklepu po bułki, i wcale tutaj z tobą nie siedzieć, tylko sobie spać. I to powiedzmy nawet do czternastej, o. Pasowałoby ci to bardziej? Gdybym tak sobie spał do czternastej? — zapytał z pretensją.
— Nie mówiłem, że to pasowałoby mi bardziej — odparł Kakashi — miałem na myśli raczej to, że mógłbyś się w tym trochę wprawić. A to znaczy między innymi, robić mi kawę częściej, hm? — Hatake odłożył filiżankę na stół i uszczypnął delikatnie w jeden policzek. — Nie chcesz, czy się gniewasz?
Naruto westchnął i nadal trochę obrażony, stuknął palcem w to samo miejsce, gdzie chwilę wcześniej uszczypnął go jounin. Mruknął z zadowoleniem, kiedy poczuł przyciskające się tam miękkie usta.
— Nie gniewam się, no — zdecydował, obejmując szyję Kakashiego i chwilkę majtając nogami w powietrzu. — Tylko myślę, że jak zaraz nie zacznę robić ci kanapek, to wylecisz stąd głodny, bo się nie wyrobię.
Kakashi zamrugał z pewnego rodzaju niedowierzaniem.
— Ale cię wzięło na uprzyjemnianie mi dnia, Naruto. — Uzumaki zrobił minę i otworzył usta, by coś odpowiedzieć, ale Hatake zaraz kontynuował: — Całkiem, muszę rzec, podoba mi się to. Możesz częściej — mrugnął do niego. — Ale…
Zerknął na zegarek — już pół do. Widmo spóźnienia trzasnęło go nagle między oczy; tym zielonym szczypiorkiem go trzasnęło, bo stał akurat na parapecie, a za oknem już się całkiem ładnie porozjaśniało. Żeż no, jeszcze trochę a naprawdę się spóźni… Tsunade go zje i nie zostawi nawet kosteczki!
— Ale kanapki może zrobię ja? — zaproponował szybko.
Naruto rzucił krótkie spojrzenie siatce z pieczywem położonej na blacie szafki. Długo się nie zastanawiał.
— Dobra, skoro tak bardzo nalegasz, to co ja mam powiedzieć?
 — Będą specjalne zdrowe kanapki — powiedział Kakashi, ujawniając światu swoją ledwie co nabytą obsesję. — Witaminowe, wiesz, bo witaminy trzeba jeść, no a śniadanie, to najważniejszy posiłek dnia, nie? I patrz, nawet posadziłem tydzień temu szczypiorek! — pochwalił się Hatake, a wobec tego Naruto mógł już tylko zejść z tych wygodnych kolan i usadzić się na nieco mniej wygodnym (i zdecydowanie mniej interaktywnym) stołku.
— Ładny wyrósł, ten tego — bąknął, nie wiedząc, czy takiej reakcji oczekuje od niego Kakashi. Szczypiór jak szczypiór; zwyczajny, zielony, choć musiał przyznać, że dużo go było; całkiem ładna wiązka listków.
Dla Kakashiego szczypiorek, po niedawnych niezbyt szczególnych doświadczeniach z rzeżuchą, był bardziej interesujący i przede wszystkim całkiem sympatyczny. Ekspedientka w ogrodniczym z dumą podkreśliła, że to efemerofit; cokolwiek miało znaczyć to enigmatyczne słowo, które brzmiało tak mądrze, że wręcz nie śmiał się spytać o jego znaczenie — potaknął tylko, pełen konfuzji grymas skrywając pod maską. W domu nie zajrzał także do słownika, nie chcąc odbierać szczypiorkowi tej nobliwej świętości należnej roślinom gatunku ładnie brzmiącego, którego nazwa właściwa wypadła mu z głowy już w sekundy po wyjściu ze sklepu.
Najważniejsze jednak było to, że miał dużo witamin, tak więc, uznał wtedy, dodawanie szczypiorku do jedzenia powinno jakoś zrównoważyć papierosy, alkohol, fast-foody, niedosypianie i resztę rzeczy, prawda? Powinno, powinno, ale czy koniecznie to zrobi? I tutaj Kakashi powątpiewał, choć nie śmiał w głos — jeszcze czar cudnej ułudy, który tak ładnie poukładał mu się w głowie, prysłby i jounin obudził się pełen zawiedzionych nadziei, z ręką w szczypiorku, który wcale aż tak magicznie nie podziałał.
— Ale na kolację — zaczął Naruto, obserwując jak skrojony szczypiorek spada mu na kanapkę z, o zgrozo! także zdrowym twarożkiem, pstrząc go kolorem zieleni — pójdziesz ze mną na ramen, co, Kakashi? Myślę, że z tymi witaminami przesadzać nie należy.
— Przesadzam? — zastanowił się Kakashi, przygryzając wargę i nadal bez ustanku krojąc zieleninę. Zielony deszcz obsypywał bułkę z uporem tego zenitalnego w lasach równikowych.
— Kiedyś pewnie zaczniesz nawet biegać rano. I w ogóle przestaniesz palić, i używać alkoholu, tak ci witaminy przestroją myślenie, mówię ci, sensei. Można sobie trochę poobcinać od tego, śmego, czy owego, ale bez przesadyzmu.
— W sumie racja — zgodził się Kakashi; popielniczka wyglądała  bardzo zachęcająco. A zapalniczkę już nawet znalazł. — To dasz mi się zaprosić na ramen dziś wieczór, jak już wrócę?
— No — ucieszył się Naruto — dam się, dam się, bardzo chętnie się dam.
— To jesteśmy umówieni.
— Ale pod warunkiem, że będę mógł dzisiaj też zostać na noc, dobra? — chytrze dodał Uzumaki, ponownie wskakując na kolana jounina i obcałowując jego twarz. — Nie możesz się nie zgodzić, sensei.
Szczypiorek nie uszkodzony za specjalnie został odstawiony na parapet akurat na czas, by sobie pooglądać, jak czerwona kula słońca wznosi się nad sąsiednią kamienicę.
Środa wyglądała już nawet całkiem sympatycznie, osądził Kakashi, biorąc łyk kolejnej filiżanki kawy.
Był całkowicie nieświadomy, że za pięć minut wybije szósta; głowa i usta Naruto skutecznie zasłoniły mu zegar wiszący na ścianie…
end.

6 komentarzy:

  1. Komentarze przeniesione.

    Czytało się bardzo przyjemnie, co dowodzi, że masz rację - prawie każdy paring może być, o ile opowiadanie jest dobrze napisane. To tak nawiązując do poprzedniego komentarza, na którego nie zdążyłam odpowiedzieć ;D i muszę napisać, że jesteśmy jakieś yaoicowe soulmates, bo ja też nie lubię KakaIru i SasoDei, zdecydowanie najbardziej. SasoDei swoją niezrozumiałą dla mnie popularnością chamsko usuwa w cień moje ukochane ItaDei, ot co ;D
    I tak na marginesie - aż wpisałam do słownika 'efemerofit' i "nie znaleziono haseł spełniających podany warunek" ]:->
    Pozdrawiam! (całusków nie przesyłam, bo mam anginę;/)
    A.

    ~A., 2011-10-02 21:45
    @
    O matko, nie sądziłam, że aż tak się zgadzamy! ;D Może oprócz ItaDei, bo moim OTP jest NejiSasuNeji, którego w sieci niestety jak na lekarstwo. Nie wspominając o mojej świeżej niedawnej obsesji -- ItaNeji (wszystko przez to, że mam słabość do długich, ładnych włosów -- chyba ze sto razy, z czcią prawie i uwielbieniem czytałam z Viewfindera te rozdziały z Fei Longiem i za każdym razem tak samo się podniecam ładnością fryzury. ;)
    SasoDei po prostu nie ogarniam nawet zbytnio, jak z tego harda się da zrobić-- drzazgi nie powchodzą aby? Nie skończy się czasem ostrym dyżurem? xD Nie lubiam, w każdym razie.

    Efemerofita wzięłam z wikipedii, kiedy dzisiaj rano zaczynałam to pisać. Do słownika, tak jak Kakashi, nawet nie zaglądałam. xD

    Pozdrawiam również i zdrówka życzę!
    mechalice, powoli zdrowiejąca

    ~mechalice, 2011-10-02 22:19
    @
    Haha gut pojnt z tymi drzazgami. Choć kiedyś trafiłam na takie angstowe opowiadanie, w którym był wątek SasoDei (ale na równi z ItaDei ]:->) i była tam uwzględniona drewnowatość Sasoriego tak logicznie całkiem. Swoją drogą, to moje ulubione ItaDei chyba. I myślę, że ilość NejiSasuNeji i ItaDei w sieci jest dość porównywalna, niestety.
    Viewfindera nie czytałam ;> Ja wgl jestem mało ogarnięta z mangą, czytam tylko Naruto i powoli zabieram się za Death Note.
    Btw. Gratuluję prawka! Dopiero teraz zauważyłam wzmiankę o tym, khy khy.
    Również zdrówka życzę:)
    A.

    ~A., 2011-10-03 13:26
    @
    Dziękować za gratulacje. ;D

    A Viewfindera z czystym sercem polecam -- kreska bardzo ładna, historia niezgorsza, bonusy całkiem śliczne (no na przykład taki dodatkowy specjalny rozdział z trójkątem w gorących źródłach. ^\\\^) i bohaterowie nakreśleni bez większego psychologicznego popadania w skrajnego uke, który z zasady powinien być straszną pi.pą, a nawet laską z penisem. Można nawet powiedzieć, że Akihito "ma jaja". :) W sieci mozna znaleźć po angielsku, a gdzieś na chomiku powinna tkwić polska skanlacja, bo pamiętam, że to była jedna z moich pierwszych mang yaoi i czytałam w PL, jako że wtedy jeszcze nie znałam po angielsku ani słówka. :D

    Ściskam,
    mecha

    ~mechalice, 2011-10-03 14:52

    OdpowiedzUsuń
  2. Narzekanie moje: cóż to stwórstwo za takiej krótkości?! mecha, lol, weź ty się ogarnij i pisz długie, zaje.biaszcze notki, a ty piszesz krótkie i zaje.biaszcze. :C Smutkujesz mnie wielce.
    Ale narzekań koniec, bo sie fajnie czytało, bo wreszcie było słit. ;DD Mecha, moja ukochana, zrobiłaś to!!! Jest Słitaśnie! Loff ciebie!

    Podobały mi sie te pełne pożądania opisy kawowych przygotowań. ;) Takie emocjonalne, kurde. I w'ogleee Naruto jest słodki z tym wchodzeniem na kolana i chceniem zrobienia śniadania. I jakiż uroczy cliffhanger na końcu!
    No, wszystko sprowadza się do: Loff ciebie. <333
    kasica

    ~kasica, 2011-10-02 21:55
    @
    I gratsy za prawko! Kurrde wierzyłam w ciebie, no! Kciuki trzymałam i twój sms mnie straszliwie ucieszył! Ale o tym, wiesz, bo zaraz ci piszczałam do słuchawki. ;D
    Kocham cię,
    kaś

    ~kasica, 2011-10-02 21:58
    @
    Aj did it!!! Fak jea! xD Dzięksiczki, że uważasz, że było słit, i że Naruto był słit, i że kawowe działania Ci się podobały! ;D Ciebie też loff, ofkors, bo nie mogłabym nie,

    Poczekaj aż podjadę do ciebie sama jedna. :D Tak przyszpanuję, że nawet bez GPSa pojadę. xD

    Całusy mocne, a le z powietrza, bo jeszczem przeziębiona,
    mecha

    ~mechalice, 2011-10-02 22:25@
    @
    Podjedź, podjedź! Opijemy twoje prawko oraz moje świeże studentowanie. ;D
    (to już ten wiek, że się studiować Kaśki wybierają... uch, starość!)

    ~kasica, 2011-10-03 20:53

    OdpowiedzUsuń
  3. Mecha! Moja Ty! Lofciam! <3
    Ach, niestety, w niedziele dzień pełen wrażeń, a od niedzieli zero dostępu do internetu. Jakież smutne jest życie biednego studenta, kiedy akademicka brać nie ma krzty impulsów internetowych, a jedyne ich źródło znajduje się wiele metrów od miejsca zamieszkania.
    O, no! Córo! Masz plasticzek! Za pierwszym razem! Dumna jestem niezmiernie, mówiłam nie bierz przykładu z matki i jak widzę, wyszło Ci to nad wyraz poprawnie (:
    Szczypiorkowa kontynuacja! Czyli jednak mam jakieś zadatki na wrednego manipulatora? Mam? Wiesz, jeżeli chcesz je potwierdzić, to się nie obrażę za część kolejną: "Sałata w blasku zapalniczek"! Widzisz, jak sałata jest wenotwórcza? Czy te zielone, chrupie liście nie szumią Ci radośnie do ucha: "Pisz, Mecha, pisz?" Te odcienie bieli i zieleni, ta różnorodność zastosowania!
    Teraz żeś narobiła mi dopiero smaka na jakieś dłuższe kakanaru xD. Zła Mecha, niedobra, Mecha!
    ...
    Dobra, niech Ci będzie: Wspaniała, cudowna Mecha! Niechże wen będzie z Tobą na wieki. Twórz wciąż takie zajebiaszcze teksty. Tylko nieco dłuższe, bo niedosyt się czuje :D. Tak, tak, mam zamiar marudzić, przy każdej nadarzającej się okazji xD.

    "- Kawy, kawy, kawy - zajęczał więc Kakashi defensywnie, w nadziei, że łaska kofeiny zaraz zstąpi na niego i poratuje w nieszczęściu, uwitalniając jego organizm. "

    Och, ta niezłomna wiara w moc używek anty-spaniowych xD. Myślę, że powinna powstać nowa religia, czcicieli kawy i energi drinków wszelakich.
    I biedronce powinno zakazać się sprzedaży kawy wszelakiej. To co ostatnio wpadło w moje łapy nie da się naprawić żadnym cukrem, mlekiem, czy też alkoholem. Ble, fuj i w ogóle xD.

    Jacy oni słooodcy w ogóle są <3 Ale dla mnie jakoś nierealne jest wstawanie w godzinach porannych, aby zrobić komuś kawę xD. Chociaż jakby to się działo w drugą stronę, to czemu nie? xD Chyba moje poczucie romantyzmu zaczyna chylić się ku upadkowi... Źlej, tudzież tylko niedobrze...

    Biedna zielenina, czy za każdym razem musi ginąć, w kanapkowych odmętach? Najpierw rzeżucha, teraz szczypior... Jak nic, musisz napisać coś o sałacie, która po wielu trudach przeżyje w zaciszu domu Kakashi'ego, będzie żyła długo i szczęśliwie, rosnąc po kontach i hodując sałatowe potomstwo!

    "- Kiedyś pewnie zaczniesz nawet biegać rano. I w ogóle przestaniesz palić, i używać alkoholu, tak ci witaminy przestroją myślenie, mówię ci, sensei. Można sobie trochę poobcinać od tego, śmego, czy owego, ale bez przesadyzmu."

    Jakie czarnowidztwo xD. Ale racja, racja. Witaminową dietę trzeba co jakiś czas dopełnić niezdrowym fastfoodem, tudzież alkoholem. Dużą ilością alkoholu.

    "Szczypiorek nie uszkodzony za specjalnie został odstawiony na parapet akurat na czas, by sobie pooglądać, jak czerwona kula słońca wznosi się nad sąsiednią kamienicę."

    Jasne, bagatelizuj sprawę xD. Najpierw go ciachasz barbarzyńsko, a potem próbujesz wmówić, że niby nic się nie stało!

    Miło, uroczo, ogólnie wspaniale. Lof ju <3 Maj lof is ryli tru and big <3 Szkoda, że tak krótko, niestety. Wcale się nie obrażę, za kolejną kontynuację, a potem kolejną... I kolejną xD A żebym mogła sklecić je wszystkie w jedną całość i w końcu będę miała swoje ukochane, długaśne kakanaru marzeń :D.

    Całuski,

    ~Irdine, 2011-10-07 17:29

    OdpowiedzUsuń
  4. @
    I nikt sie nie podzieli Internetami? Co za ludzie... :C

    Na wrednego manipulatora powiadasz? xD Może niekoniecznie, myślę, że sałata w październiku, kiedy już przygotowuję się psychicznie do deprechowania i mania doła, mnie troszku przerasta. :P
    Taaak, tak -- dłuższe. Wiem o tym...
    Chyba wiem. xD W każdym razie zapamiętam.

    "Myślę, że powinna powstać nowa religia, czcicieli kawy i energi drinków wszelakich. "
    Ochnie, mam dosyć energy drinów. ; o Ja się ograniczę do kawy, ewentualnie zielonej herbaty. xD To se mogę wyznawać i mantrować co rano: kawakawakawakawa... mmmm... zeeeen... kawakawakawa...

    "Jak nic, musisz napisać coś o sałacie, która po wielu trudach przeżyje w zaciszu domu Kakashi'ego, będzie żyła długo i szczęśliwie, rosnąc po kątach i hodując sałatowe potomstwo! "
    Ekhm, czy Ty czegoś konkretnego ode mnie chcesz? Czy zwyczajnie zakładasz Związek Ochrony Praw Uciskanej Zieleniny? :P

    "Wcale się nie obrażę, za kolejną kontynuację, a potem kolejną... I kolejną xD A żebym mogła sklecić je wszystkie w jedną całość i w końcu będę miała swoje ukochane, długaśne kakanaru marzeń :D. "
    Hym...hym... hym...?
    Ale ja się naprawdę przymierzam do deprechowania. ; o Bez deprechowania jesienią bycie mną będzie niepełne o kolejne porcje narzekań, jak to znowu pada i jak to zimniej się robi, i w ogóle to życie w Polsce ssie. xD Chcesz ułatwić reszcie ludzi wytrzymywanie ze mną?
    Ale jak chcesz, to mogę ewentualnie w jakiejś wolnej chwili zastanowić się nad kolejną częścią, no. Jak chcesz -- ja nie mam w tej kwestii jakichś szczególniejszych sprzeciwów. xD Choć zaznaczam, że na pewno wolnej chwilki nie znajdę w październiku. ToT

    Całuski Tobie też, Mamuśku!
    mecha


    ~mechalice, 2011-10-08 23:30
    @
    Sałata lodowa? Eee... Ten... No... Kurcze, chyba znowu mam kaca...
    To ten...

    A no widzisz chamy i prostaki nie dzielą się. Może z racji tego, że sami nie posiadają neta, ale to nie jest żadna wymówka!

    "Ochnie, mam dosyć energy drinów. ; o Ja się ograniczę do kawy, ewentualnie zielonej herbaty. xD"
    Też mam dość xD Mój organizm protestuje już przy samym zapachu energy drinów, nie muszę ich nawet pić xD. Albo właśnie to jest ten problem, że muszę... Tydzień na kawie, tydzień na drynach xD I tak zlecą całe studia xD.

    "Ekhm, czy Ty czegoś konkretnego ode mnie chcesz? Czy zwyczajnie zakładasz Związek Ochrony Praw Uciskanej Zieleniny? :P"

    Konkretnego? Hm... Jeżeli przez konkretne nie masz na myśli: Napisznapisznapisz, prooooooooooosz, sałatową kontynuację!, to nie, nie chcę ^ ^. Ej, jeżeli Hermiona z Harry'ego Pottera mogła walczyć o wolność skrzatów, to ja mogę walczyć o Prawa Uciskanej Zieleniny!

    Przestań, deprechowanie nie jest trendi xD Znaczy jest, ale już spopularyzowane przez masy, a nie możesz sobie pozwolić na takie powielanie zachowań! :D Więc nie ma marudowania, zabierz się do pisania!

    (oł maj gasz, jakie rymy xD)



    ~Irdine, 2011-10-09 13:25

    OdpowiedzUsuń
  5. @
    No przecież! Powinni zapieprzać w podskokach, załatwić Internety i ułożyć u Twych stóp! : D Powtórzę: co za ludzie nieżyciowi.

    Bueeh, bueh. Bueh tym bardziej, że ja w ogóle nigdy nie cierpiałam energy drinków. Tigera z boleścią wielką jeszcze przecierpię, ale Red Bulla? W życiu! (że już nie wspomnę o reszcie tych cudów z niższych półek. xD) najgorsze jest tylko to, że mechowi koledzy często-gęsto kupują te szity w ramach popitki. -.-" Uhhhh, i takich razach należy se jakoś radzić...

    Deprechowanie jest trędi dla mojej osoby! Ja muszę sobie powyć odpowiednio depresyjne piosenki w pewnym okresie w roku. ;D
    [Obrazy przedstawiające jelenie na rykowisku przedstawiają mnie, true story. xD]
    Już se nawet wzięłam i ułożyłam całą playlistę pełną depresyjnych piosenek -- będę podśpiewywała sobie mroczne teksty o nieszczęśliwości! ^ ^

    Dobszzz, wezmę pod uwagę, ale raczej nie paździerzu... raczej. Bo mi się odłoży męczenie innych postaci, nooooo... A ja mam jeszcze Saska z Nejim, a dalej jeszcze Saska z Nejim i Narutem, i jeszcze coś. xD

    Kiss,
    mecha

    mechalice, 2011-10-10 17:25

    Wyraziłas brak słit komcia, to proszę bardzo: słit komć podany! ;)
    Tylko piiiiiiisz coś, no! ja wiem, że masz co pisać, ale bierz się do roboty prędko i spraw mi przyjemność (tez prędko mi spraw). x33
    Loff

    ~kasica, 2011-10-10 22:15
    @
    Alka, do jasnej ciasnej, wybierz sobie jeden tekst i go skończ, a nie pisz 50 po kawałku, bo ja tutaj się zestarzeję i umrę, nieprzeczytawszy ani jednego świeżego od ciebie fika. =.= Będziesz za to odpowiedzialna, chorobo jedna! Jak się zestarzeję i nie przeczytam, no.

    ~kasica, 2011-11-05 22:38
    @

    OdpowiedzUsuń
  6. Kaśku, do książek zasiąść i się uczyć! A nie fanfiki byś czytała. xD
    Serio -- chyba w końcu wezmę i jakiś skończę. I jak to możliwe, że ty wiesz, że piszę 50 po kawałeczku? Aż tak oczywiste, czy znasz mnie aż tak dobrze? :P

    ~mechalice, 2011-11-06 21:17
    @
    Dobrrra, mechu, wiem, że imprezzki, że wypracowania, że nauka (lol, to chyba mniej w twoim przypadku, ale zawsze. xD) i że costamcostam, ale zarzuć CZYMŚ! W KOŃCU!!! Ja się domagam!
    Hansem może... chociaż... jeśli nie Narutowym fickiem? Hansaaa...?
    (przyznaję, że na początku napisałam 'fuckiem' i nie chciałam naprawdę usuwać tego błędu. :P)

    ~kasica, 2011-11-08 20:57
    @
    Fuckiem... XD
    Dobrra, Kaśku, jak zajrzysz na pocztę, to masz tam pewien eksperymentalny tekst, który napisałam jakoś... chyba we wtorek. W warunkach wysoce niesprzyjających, ale pewnie ci się spodoba nawet taka niedopracowana wersja, bo narrator jest całkiem interesujący. :P Jak będę miała czas i chęci, żeby rozbudować, to chętnie doślę. Albo opublikuję gdzieś w netach. ^^

    Btw, wiesz, że zbugowałam Dragon Age'a i mogę mieć romans z Alkiem? : D So haaaawt!!! Must write kilka fików z moim nowym uloffcianym pairingiem.
    Teraz tylko muszę przejść Awakeing i DA od początku jeszcze z 5 razy, żeby moim podnietom stało się zadość. xD

    ~mechalice, 2011-11-13 01:51

    OdpowiedzUsuń