Uwaga!

Fanfiction yaoi, czyli traktujące o związkach męsko-męskich. Blog zawiera również treści erotyczne.
Nie lubisz, nie czytaj - ja do niczego nie zmuszam.
Możesz skomentować dowolną notkę, każdy komentarz zostanie przeczytany! :)

niedziela, 5 grudnia 2010

"O różnicach" (OroKabu)

Brr, zimno. Właśnie wróciłam ze zbiórki żywności i usiadłam na kompa, żeby jak najszybciej poprawić błędy i resztę cosiów, co mi mogły wyniknąć w czasie przepisywania fika z zeszytu. W formie analogowej wygląda na dłuższy. xD
Fanfik jest taki trochę dziwny. xD Ale już nie będę nic zmieniać w koncepcji fabuły, bo mam go już poniekąd dosyć. Kabuto czyta japońskie mity, a dokładniej mit o jednej z przygód boga Susanoo (streszczenie niżej :) ), a Orochimaru przybywa do laboratorium licząc na jakąś inteligentną rozmowę. I tyle jeśli chodzi o opis. ;P
Postać Orochimaru, a na pewno samo jego imię było wzorowane na japońskim micie o bogu Susanoo oraz na legendzie o Wielkim Jiraiyi (którą się zajmować nie będę i w której się nie orientuję).
Streszczając mit – Yamata no Orochi był smokiem, którego imię tłumaczy się jako „Wąż Rozszczepiony na Ośmioro”. Każdego roku smok ten pożerał jedną z córek pary bogów Tenazuchi i Ashinazuchi, a w tym dniu, w którym bóg Susanoo (uprzednio skazany na wygnanie  z nieba za pewne nieprzyjemne żarty zrobione bogini Amaterasu) zstąpił na ziemię, Orochi miał przybyć po ostatnią z ich córek – Kushiinadę. Dziewczyna spodobała się bogowi na tyle, że postanowił pozbyć się smoka w zamian za jej rękę. Susanoo pomyślał więc (biorąc rzecz na logikę), że żadna żywa istota nie będzie potrafiła oprzeć się świeżo uwarzonemu sake – kazał więc przygotować osiem kadzi z tym napojem. Smok przybywszy na miejsce, tak spił się sake, że zasnął, a Susanoo zostało tylko pociąć potwora na plasterki. Niestety jego własny miecz wyszczerbił się na jednym z ogonów smoka – Susanoo znalazł tam za to miecz Kusanagi, który postanowił odesłać do nieba jako prezent dla Amaterasu.
Streszczenie mitu oraz wszelkie dodatkowe informacje podaję za Mitologią Japonii Jolanty Tubielewicz.
O różnicach
Japońskie legendy mówią o ogromnym smoku o ośmiu głowach oraz ośmiu ogonach i nadają mu imię Yamataorochi. Yamataorochi corocznie pożerał dziewice i był tak wielki, że jego cielsko rozciągało się na osiem gór i dolin. Ostatecznie słabość Yamataorochi do sake go zgubiła. I to zgubiła na amen powiązany z obcięciem wszystkich ośmiu łbów i poszatkowaniem reszty olbrzymiego cielska. No i tyle.
Kabuto zagapił się na literki wydrukowane na stronie i westchnął znudzony. Czekanie aż kultury bakterii potrzebnych mu do stworzenia nowego leku ruszą dupy i zaczną się namnażać zmuszało go do zajęcia czymś rąk i wzroku. I mózgu najlepiej też, chociaż dla Kabuto było to raczej ciężkie do przeżycia. Chociaż bardzo lubił książki i posiadał w pokoju niewielki regał ze swoimi ulubionymi pozycjami, ewidentnie mity znalezione na tej mikroskopijnej półeczce w kącie korytarza nie należały do interesujących dla Yakushiego książek. Ale do wyboru miał jeszcze tylko kilka czystych zeszytów w kratkę, naderwaną okładkę od jakiejś powieści i książkę telefoniczną, a Kabuto aż takim dziwakiem nie był, żeby zaczytywać się w numerach telefonów. Trudno, mity po prostu nie były dla Kabuto.
Prawdę mówiąc, dobrze orientował się tylko w tekstach naukowych obejmujących biologię i chemię, a im więcej miały w treści „trudnych nazw” i wzorów chemicznych, tym lepsze do czytania były. Nigdy nie rozumiał mitologii, nie wiedział po co komuś jakieś idiotyczne historie, które w rzeczywistości z prawdą mijały się dość konkretnie. Zresztą, tak na logikę, Orochimaru i jego mityczny imiennik to dwa kompletnie różne byty stykające się tylko w jednym punkcie – posiadania miecza Kusanagi (o ile coś takiego w bebechach Orochiego można jeszcze nazwać „posiadaniem”). No dobrze, może w dwóch – w końcu pakt zawarty z wężami też się liczył.
Ale to nie zmieniało faktu, że były różnice i różnice te przesłaniały te nikłe podobieństwa. Orochimaru ani nie pożerał kobiet (a przynajmniej nie w całości), ani nie żywił zbyt wielkiej namiętności do alkoholu, ani nie był tak potężnej budowy, ani do tej pory nie napotkał żadnego boga, który skłonny był mu obciąć co nieco.
„Abstrahując od dość licznej grupy zwykłych śmiertelników, który zrobiliby to z wielką chęcią.” pomyślał, zatrzaskując ciężkie tomiszcze.
No cóż, Kabuto wyraźnie zapomniał o sporej liczbie już martwych, którzy gdyby tylko mogli dorwać Orochimaru w swoje (zapewnie nieco rozłożone) łapska, już doskonale wiedzieliby, co z i jak z nim zrobić. Niech Orochimaru się cieszy, że tylko on opanował technikę Edo Tensei, a nie jakiś zapamiętały wróg z dowolnej wioski, która gdzieś kiedyś zetknęła się z Sanninem i nie wyszła na tym zbyt dobrze.
Z westchnieniem wziąwszy jedną z probówek do ręki, obrócił ją między palcami,. badając powstały na jej dnie osad. Powinien być serowaty czy krystaliczny? Taak, krystaliczny, zdecydowanie – więc skoro miał taki karmazynowy kolor, cała sprawa z antidotum na tę słynną śmiertelną truciznę Wioski Deszczu była wręcz dziecinną igraszką. Kto by pomyślał, że użycie takiej pospolitej rośliny, na którą można się zwyczajnie natknąć wybierając się na spacerek do nieco podmokłego lasu, spowoduje pobudzenie neuronów, a w drgawki i w efekcie zapaść? Ano właśnie, tylko ci pokręceni medycy z Deszczu. Gdyby nie fakt, że Kabuto był teraz zajęty ustalaniem proporcji roztworu, pokiwałby z uznaniem głową. Byli nieźli, naprawdę – w końcu zapewnili mu zabawę na kilka godzin. I na kilkanaście stron w pokreślonym niemożliwie notesie.
Drzwi do przestronnego, jasnego laboratorium otworzyły się powoli. Kabuto kątem oka zauważył, że do pomieszczenia wchodzi Orochimaru – nie zareagował jakoś specjalnie, po prostu napełnił kolbę i dodał trochę substratu potrzebnego mu do reakcji. Chwilowo lepiej, żeby się nie rozpraszał i dokładnie odmierzył ilość.
Orochimaru zgrabnie ominął stoliczek z retortami, alembikami i resztą potrzebnego szkła, przesunął się tuż obok lodówki (w której bakterie właśnie rozpoczynały najważniejsze i jedyne zadanie, jakiego wymagał od nich Kabuto) i lekkim krokiem podszedł do chłopaka stojącego nad rzęsiście oświetlonym stołem.
Stanął tak blisko, że chyba tylko cud sprawił, że nie dotykali się niczym, nawet rąbkiem długiego białego kitla, a mimo to Kabuto uznał, że jest to obecność wysoce inwazyjna. A chwilę później rzeczywiście stała się inwazyjna, kiedy Orochimaru niemalże wepchnął swoją głowę między szyję a obojczyk Kabuto i długie czarne włosy spłynęły po jego piersi. Jakoś tak przestał czuć się pewnie.
- Czytałeś? – zapytał Sannin z oczami utkwionymi raczej w probówce, a nie książce porzuconej na błyszczącym stole. – Znalazłeś tam coś interesującego? – Orochimaru raczej nieświadomie chuchnął oddechem na kawałek białej szyi wystającej znad kołnierzyka. Dłonie Kabuto chwilowo straciły rytm i bagietka zadzwoniła o brzeg kolby.
- Raczej nie – odparł podłączając jakiś potrzebny do reakcji sprzęt; Orochimaru nadal z wielkim zainteresowaniem obserwował pracę Kabuto do tej pory nie zaszczycając samego naukowca jakimś konkretniejszym spojrzeniem. Oczywiście, nie żeby Kabuto na to czekał, czy specjalnie gapił się na twarz Orochimaru, prawda. Po prostu tak jakoś (czystym przypadkiem!) to zauważył. – Nie uważam się za dobrego odbiorcę takich tekstów. Może historyk, może literat byłby zainteresowany, ale ktoś o analitycznym umyśle skonfrontowany z dawnymi wierzeniami to niezbyt trafiony pomysł.
Orochimaru podniósł nieco głowę, a kilka jedwabistych kosmyków, tak gładkich, jak Kabuto zawsze myślał, że są włosy Orochimaru, przesunęło się po policzku medyka. Łaskotało. I chyba właśnie dlatego miał kompletnie idiotyczną ochotę zatopić palce w chłodnych pasmach i przesunąć od końcówek smyrających go po twarzy aż po kark mężczyzny.
- Więc dla ciebie religia jest… nudna? Śmieszna? Dziwna? Niezrozumiała? – szepnął Orochimaru, a Kabuto mimo że tego nie widział, był pewny, że usta jego mistrza już teraz wyginają się w uśmiechu. Aha, czyżby czekał na jakąś inteligentną dysputę? Czy Orochimaru naprawdę sądził, że Kabuto, którego całą uwaga skupiała się na wybieraniu odpowiedniego katalizatora i staraniu się nie zauważać, że włosy mężczyzny nadal przylegają do jego policzka, stać w tej chwili na rozpoczynanie merytorycznej dyskusji?
- Śmieszna? – powtórzył w roztargnieniu. – Niekoniecznie, raczej rzeczywiście niezrozumiała.
- Aha… I dalej?
- Dalej? – Dłonie Kabuto zatrzymały się w połowie drogi. – Dalej… może zbyt wiele wymagająca. Nie potrzebuję bogów do straszenia piekłem, żebym był dobrym człowiekiem.
- Mój drogi medyku – zaśmiał się Orochimaru ostatecznie odstępując od Kabuto. – Określasz siebie jako dobrego człowieka? W mojej opinii, zanadto sobie słodzisz.
- Nie mówiłem tego w odniesieniu do siebie – zaprzeczył. – To była taka ogólna opinia. Poza tym, czy napisy na opakowaniach papierosów nie są pewniejsze? Palisz, chorujesz na raka, umierasz i na pewno nie jest to kara boska, nieprawdaż. - Dłoń Orochimaru zamknęła się na nadgarstku Kabuto w chwili, gdy reagent miał zostać dodany do roztworu.
- Nie tego – syknął mężczyzna, odsuwając rękę Kabuto znad stołu i wysypując tym samym świeżo starty, pomarańczowy proszek na wyłożoną kafelkami podłogę. Kabuto zamrugał oczami za swoimi okrągłymi okularami i wolną dłonią poprawił je na nosie; Orochimaru właśnie uratował go przed straceniem kilku godzin nad zastanawianiem się, dlaczego reakcja się nie powiodła.
- Czy ja cię rozpraszam? – zapytał Orochimaru chwilę później, gdy mikstura już aprobująco bulgotała na niewielkim palniku.
- Ciężko pracować, kiedy ktoś patrzy mi się na ręce – wyznał Kabuto, nie chcąc przyznać się do prawdy, która w tej chwili brzmiała zaskakująco prosto. Orochimaru najwyraźniej podobał mu się w ten dziwny erotyczny sposób, jaki znają wszyscy młodzi chłopcy na świecie – wypychający spodnie erekcją. Choć może w tej chwili niezbyt dosłownie – na razie był dopiero na etapie przyjemnych dreszczy przebiegających mu kręgosłup. Ale to była tajemnica.
- Czyżbyś nie był pewny tego, co robisz? – mężczyzna uśmiechnął się przekornie, a złote oczy wreszcie zwróciły się na Kabuto. A Kabuto poczuł, że się wyłożył totalnie, że wkopał się i już się nie podniesie; i że zrobiło mu się gorąco.
- Myślę, że ta dyskusja okazała się zbyt absorbująca jak na zadanie wymagające tak dużego skupienia.
- To tylko wymówka – stwierdził Sannin – nie wierzę w wymówki.
- A w mity? – spróbował Kabuto, opierając się o stolik.
- Jeśli to ma mi w czymś pomóc – odpowiedział powoli, ponownie podchodząc do Kabuto. – Jeśli ma to się mi przysłużyć, mogę uwierzyć i w mity, i w napisy na papierosach. I w to, że wcale cię nie rozpraszam pewnie też – wymruczał patrząc prosto w oczy Kabuto. A Kabuto poczuł się jak zahipnotyzowany przez te złote oczy, przez dłoń zsuwającą mu kitel z ramiona, przez niski schrypnięty głos koło jego ucha powtarzający, że może uwierzyć we wszystko.
We wszystko, we wszystko…
Kabuto w tej chwili wolałby, żeby Orochimaru uwierzył, że to co znajduje się w spodniach Yakushiego, to nie jest wcale to, na co wygląda. Ale, khm, w tej materii mężczyzna wyglądał raczej na sceptyka, jeśli nie heretyka i po prostu rozpiął spodnie chłopaka. Sekret Kabuto został wystawiony na widok, było nie było, publiczny i powitany stłumionym chichotem Sannina. No, to było zawstydzające.
- Mój drogi Kabuto, widzę, że wprost nie mogłeś się doczekać. To ta chemia tak cię kręci? Czy może… - zsunął okulary Kabuto z jego nosa - czy może to ja?
Kabuto właśnie rozważał (A przynajmniej starał się rozważać. Naprawdę się starał.) czy Orochimaru przybył tutaj dlatego, że właśnie skończył swoją robotę, czy że niczego nie skończył i postanowił sobie trochę poodkładać obowiązki związane z sekcjami zwłok i badaniami kekkei genkai jednego z tych gostków, co to ostatnio zawitali w pobliże ich kryjówki. Ale rozważanie mu nie wychodziło, więc przestał zanim tak na dobre zaczął i skoro już znaleźli się w takiej sytuacji, na próbę pocałował Orochimaru w usta. Pocałunek wyszedł bardzo niepewnie i bardzo nieśmiało, mimo że Yakushi starał się raczej pokazać w nim, że nie robi sobie z tego nic, że seksy w laboratoriach zdarzają mu się co drugi dzień i w żadnym wypadku nie są to pierwsze razy, pierwsze pocałunki i reszta pierwszych rzeczy.
Przeżył niemałe zaskoczenie, kiedy Sannin wsunął mu język w usta, a sam zupełnie odruchowo zarzucił mu ręce na szyję. I teraz mógł do woli gnieść w dłoniach ciemne śliskie włosy i zachwycać się ich miękkością. Przynajmniej dopóki nie zaczął się przejmować innym dotykiem.
„Nie mogę uwierzyć, że robimy TO.” przemknęło na krawędzi pojmowania Kabuto. Wzdrygnął się, kiedy Orochimaru opuścił mu spodnie do kolan, a nagie pośladki naparły na zimną krawędź. Chwilę później zrozumiał, że został przyszpilony do klinicznie czystego stołu z erekcją tak twardą, że niemal bolesną w dłoni Orochimaru. Sannin przyssał się do pulsującego punktu na szyi chłopaka i pocierał jego członka, przynosząc Yakushiemu nieznane dotąd uczucie. Uczucie dziwne, gdy zęby szczypały skórę na piersi, gdy usta muskały brzuch i było to poniekąd frustrujące. Frustrujące o tyle, że Kabuto wiedział, że to koniec z jego chłodną postawą medyka. Że to początek dla postawy jęczącego kochanka, który wzdycha z przyjemności z policzkiem już przyciśniętym do blatu stolika. Hm, nawet nie zauważył, kiedy Sannin zdążył go obrócić…
Usłyszał jakieś „pop!”, poczuł krótkiego całusa na łopatkach  i dwa wilgotne palce między pośladkami, a potem wewnątrz. Wślizgnęłyby się zapewne bez większego problemu, gdyby Yakushi z zaskoczenia nie zacisnął wszystkich mięśni. To było mokre i zimne, ale z każdą chwilą palce Orochimaru rozgrzewały się bardziej, sunąc ciasnym tunelem i Kabuto aż zadrżał na myśl, co czeka go za chwilę. Trudno powiedzieć, czy z podniecenia, czy ze strachu.
Sekundę później stłumiony dłonią jęk wydostał się z ust Kabuto, kiedy Sannin podrażnił jego prostatę; pole widzenia medyka trochę się rozmyło. Na kolejne „pop!” palców wyciąganych z wnętrza ciała Kabuto spłonął rumieńcem.
- Czas na danie główne – wymruczał Orochimaru i nachylił się nad Yakushim, a potem powoli wszedł w niego. Mięśnie rozciągane raz jeszcze zaszczypały.
Orochimaru z półprzymkniętymi oczami obserwował , jak Kabuto najpierw wygina plecy w łuk, a następnie cicho krzyczy. A potem je zamknął i pchnął mocniej we wnętrze Kabuto.
Kabuto praktycznie nie czuł większego bólu. Tarcie z tyłu określiłby jako przyjemne, palce ściskające i naciskające z przodu takoż, tylko broda ślizgająca się po stole była niemiłym udziwnieniem, ale poradził sobie z tym, chwytając się dłońmi za blat i stabilizując.
Jedynie probówki na statywie brzęczały z cicha, jakby w odpowiedzi na jęki wydostające się z ust chłopaka, ale na to Kabuto już nic poradzić nie mógł. Szczególnie, że przed oczami ponownie zrobiło mu się najpierw ciemno, a potem jasno i poczuł, że kolana mu miękną, i że dochodzi…
„No  i to by było na tyle z tym klinicznie czystym stołem.” – pomyślał Kabuto, czując nagłe ciepło wypełniające jego ciało.
Orochimaru podciągnął spodnie i po zapięciu paska, chwycił w dłonie leżącą na nieco poplamionym stole książkę. Zerknął na zaznaczone miejsce i po minutce lektury oznajmił:
- Wiesz co, Kabuto? Ja chyba też nie lubię mitów, zabijają moich ulubionych bohaterów.
Cóż, Yamataorochi i Orochimaru podobni nie byli. Orochimaru w końcu był nieśmiertelny, a tego nie można powiedzieć o mitycznym smoku, zarąbanym przez Susanoo. I była jeszcze kolejna różnica, kryjąca się w oczach. O ile złoto tęczówek Sannina były w stanie zafascynować Kabuto tak, że gotów był zgodzić się na wiele (również to „wiele” obejmujące latanie z gatkami opuszczonymi do kostek w poszukiwaniu chusteczek), o tyle szkarłatne oczy tego wielkiego smoka wywarłyby na nim dużo mniejsze wrażenie. Poza tym, kto to widział, żeby pieprzyć się z prawdziwym wężem o rozpiętości ciała wielkiej na osiem gór i dolin?!
end.

5 komentarzy:

  1. Komentarze przeniesione.

    AAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!
    dziekuuuje!
    ok pokrzyczałam to teraz się biore za czytanie XDD

    ~angelus, 2010-12-05 23:17

    Wspominałam już kiedyś że Cie kocham? To teraz kocham Cię jeszcze bardziej XD
    Ogromnie mi się podobało! I to dosłownie wszytsko!
    czytanie skłoniło mnie do kilkuminutowej refleksji na temat drgawek mogących doprowadzić do zapaści, obstawiała bym raczej śpiączke tak jak w przypadku padaczki czy rzucawki, a potem do zatrzymania krążenia w mechaniźmie migotanie komór, ale przecież nie będziemy się rozmieniać na drobne! (rozważałam to paląc papierosa z paczki na której było napisane że od tego umrę :P)
    niezmiernie podobał mi się opis biednego Kabuciaka starającego się skupić na pracy, a tekst czy ja cię rozpraszam wywołał u mnie szczery śmiech. Ale i tak go podziwiam , bo ja w takich warunkach na pewno nie mogła bym pracować!
    I wdzięczna jestem niezmiernie, że niedość że mi ich nie uśmierciłaś, to jeszcze zrobiłaś Oro nieśmiertelnym! baardzo mi tego ostatnio brakowało!
    cóż więcej moge rzec, było piękne!
    DZIEKUJE!!

    ~angelus, 2010-12-06 00:12

    nieee wczale nie czytałam tego drugi raz, to się tylko tak wydaję!
    no i przecież zapomniałam dodać że było prześmieszne!
    w końcu każdy ma erekcę nawet na samą myśl o chemi, prawda? XD
    no i to bieganie za chusteczkami na końcu było bosskie :)

    ~angelus, 2010-12-06 01:34
    @
    Łał, aż takiej reakcji to się nie spodziewałam xD Ale się na serio cieszę, że Ci się podobało - w końcu tyle się naczekałaś i w ogóle. :)

    Ojej, ja zostawiłam zapaść? Emm, szczerze mówiąc miało być uduszenie poprzez skurczenie mięśni oddechowych. A zapaść się wytworzyła, bo ładnie brzmi. xD Khm, powinnam była pójść na biol-chema, a nie z lenistwa na humana. Tym bardziej, że w gimnazjum chemie uwielbiałam. ;P
    Poprawięęę.

    Ja się staram nie czytać napisów na papierosach. A jak już sobie przeczytam, to mam inspirowane tym faktem dialogi. xD

    ~mechalice, 2010-12-06 15:26

    OdpowiedzUsuń
  2. @
    Naprawdę warto było zaczekać!
    ależ ty się niczym nie przejmój, zapaść brzmi ślicznie, co więcej jest to super ciekawy przyoadek medyczny, więc dla Kabuto idealny XDD
    ja byłam na biol-chemie w liceum i nie zamieniła bym na nic innego, chemię zawsze lubiłam, anie nic nie pobije mojej miłości do biologii, a teraz medycyny!
    ale ty masz talęt do pisania to szkoda go chemią marnować!
    a ten tekst o napisach na fajkach był naprawde super, też się staram ich nie czytać, a w zasadzie nie czytam bo wiem co tam pisze, ale u mnie pisze że umre, a na drugiej stronie że mi się skóra zestarzeje, nie wiem czy moge zignorować ten fakt! bo jak to tak mieć starą skórę XDD
    jeszcze raz Ci straszliwie dziekuję! nawet sobie sprawy nie zdajesz jak mi dużą radość sprawiłaś, szczegulnie że ta parka na wymarciu jest!

    ~angelus, 2010-12-06 18:55
    @
    No to nie zamieniam, to Ty się na tym znasz, nie ja. xD Znaczy na biol-chema to ja miałam iść (w gimnazjum na serio chciałam zostać albo patologiem, albo psychiatrą x] ), ale ostatecznie poszłam na humana. I nienawidzę historii. ;P

    Łał, dzięki. Tym razem, o wielkie dziwa, moja pani od polaka uważa, że umiem napisać w miarę ciekawy tekst. Także może jednak nie będę sobie chemią zawracać głowy bardziej niż muszę. ;P

    Naprawdę piszą, że skóra się starzeje? o.O Ej, to ja już nie będę czytać, jeszcze się dowiem i mi zmarszczki wyjdą z wrażenia. A dopóki nie wiem, to nie wyjdą. xD Cóż za genialny środek zapobiegawczy. ;]

    W polskim fandomie, w którym funkcjonuje głównie SasuNaru, to niedziwne, że reszta na wymarciu. :( Swoją drogą, większość tych SasuNaru jest naprawdę kiepska. Właściwie na poziomie tego blogaska, który na serio mnie Ómarł:
    http://naru-chan-yaoi.blog.onet.pl/
    Taka głupota to też talent. xD

    ~mechalice, 2010-12-06 19:53
    @
    haha no ja właśnie stoję przed decyzją życiową, czy chce być patologiem czy ratownikiem medycznym XD w zasadzie taka zwykła patologia jest nudna, medycyna sądowa to co innego ale to na złe studia poszłam, a rotownictwo medyczne jest jakieś takie pociągające, wszytsko na cito, a ja lubię jak się dużo dzieje, a w takiej kostnicy, to siedzisz kroisz i potwornie śmierdzisz :P
    psychiatria jest trudna, przynajmniej dla mnie, ale praktyki na oddziale były świetną przygodą.
    ja w zasadzie nigdy nie lubiłam żadnego przedmiotu poza chemią i biologią, no może jakąś plastyke bo nawet coś od biedy narysuję.

    a na bloga spojrzę jak tylko pokonam farmakologię na jutrzejszego kolosa... koszmar jakiś

    ~angelus, 2010-12-06 21:26
    @
    Patologia jest o tyle fajna, że pacjent Ci nie zemrze. xD A ratownikom medycznym podobno niewiele płacą, szczególnie jak się spojrzy na to ile robią.
    Słyszałam o tym, że zapach jest dość niemiły już na praktykach. Moja koleżanka (chociaż ona na fizjoterapii jest, to za dużo z trupami babrać się nie będzie) mówi, że nie mają "świeżych" , tylko takie ciała z II WŚ. xD

    Ja też od biedy coś narysuję, ale u mnie to jest taka bieda, że hoho! xD Czyli mówiąc obiektywnie - rysuję bardzo średnio.

    Na blogaska zajrzyj koniecznie, tylko trzymaj się mocno, bo opka rąbią dość konkretnie.

    ~mechalice, 2010-12-06 21:44

    OdpowiedzUsuń
  3. hehehe no włąśnie to nie zmieranie pacjętów jest z jednej strony fajne, a z drugiej nudnawe XD ale znowu ja strasznie kocham anatomię, i dużo łatwiej jest mi się nauczyć wszytskie 206 kości po łacinie, niż 52 leki które są w karetce... co do kiepskiej płacy ratownika, to jest BARDZO kiepska, ok 1200 zl na początek... średnio zachęcające, biorąc po uwagę taką pogodę jak teraz i dwunasto godzinne zmiany...

    "najlepiej" śmierdzą takie tygodniowe trupy, całe napuchnięte od gazów, zielone i z wypływającymi glutami. pycha... jak pierwszy raz wyszłam z sali sekcyjnej to się 5 razy myłam a potem chodziłam i kazałam się wąchać bo cały czas mi się wydawało że śmierdzę XDD

    jednym słowem tak źle, tak niedobrze, najlepiej być lekarzem ogólnym i siedzieć se w przychodni i za nic kase trzepać, ale to akurat za nic mnie nie kręci :)

    a tak apropo mojej farmakologii i Twojego yaoi to własnie się uczyłam o leku o wdzięcznej nazwie Pindolol XDD

    nie działa mi ten blog!! pisze mi że nie można odnaleźć serwera! NIE FER!!

    ~angelus, 2010-12-06 22:38
    @
    Co do blogaska - dopisz sobie kropkę i pl, to Ci wejdzie. Łonet nie linkuje całości adresu :/

    Tylko mi nie mów o łacinie, bo na jutro mam się nauczyć nazw pierwiastków, od jakiego słowa pochodzą i co ono oznacza.
    Kurczę, fajno masz. Mnie nawet do prosektorium nie chcieli wpuścić, jak kiedyś próbowałam wtargnąć. xD Niestety nie pamiętam gdzie to było, bo byłam wtedy dość małym dzieciem. ;P

    Pindolol. xD Jedyny akuratny komentarz: o lol!

    ~mechalice, 2010-12-06 22:46
    [dalszą konwersację z angelus pozwoliłam sobie wyciąć, jako że nie wnosi nic konkretnego, a skupia się na rożnych tematach :)]

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że w swoim uwielbieniu dla Orcia nie jestem osamotniona ;3

    Zaczytałam się w Twoich opowiadaniach z lubością. Ciężko wyłowić coś naprawdę dobrego w oceanie badziewnych, takich-sobie bądź cukierkowych nudziarstw. Aż trafiłam tu, przeczytałam wszystko, co się tylko dało i zostałam ;)

    Nyo i w końcu doczekałam się kolejnego T.T

    Mniam X3

    ~Shun, 2010-12-06 18:22
    @
    Jejuu, dzięki ;) Bardzo mi miło, że się podobały i no, to dla mnie zaszczyt, że wybijam się poziomem ponad słitaśne opowiadanka. ;3

    Ja też nie przepadam za wszechobecnym lukrem, toteż wątpię, abym kiedykolwiek napisała takiego typowego w najbardziej typowym typie jaojca. xD Jak dla mnie ma być seks, trochę akcji, humoru i jak się da to jeszcze dramat. ;P

    Wiem, że długo - komp mi nie domagał, ale teraz jes już lepiej. Chociaż i tak czasem lubi sobie puścić komunikat o braku pamięci i się zresetować. >.<
    Ściskam serdecznie nową czytelniczkę,
    mechalice

    ~mechalice, 2010-12-06 20:03

    ale dyskusja tam na górze xD

    eno, podobało mi się ;D ty wiesz, że raczej zawsze mi się podobają nie? szczególnie twój narrator jest taki... taki spoko, że miałabym ochotę pójść z facetem na piwo ;P
    No bo on to prowadzi wszystko tak lekko i mimo że widać, że przejmuje się tym wszystkim co się dzieje w opku, to on wprowadza humor (głównie językowy) i jestem pewna, że gdyby taki Kabuto miał pojęcie jak został ujęty, to by się wstydził bardziej, niż teraz. xD A on chciał właściwie tylko wykonać swoją robotę ;P
    A ja natomiast zawsze lubiłam mity xD
    Podobały mnie się strasznie te dialogi o papierosach, mechaa, ty zawsze tak, czy to już wina K. i jego podejścia do zdrowia? ;P

    trochę prywaty - fabułkę skrobiesz praaawda? x3 Wybrnęłaś z tamtego patu?

    Loff! <3

    ~kasica, 2010-12-07 23:52
    @
    Co Ty masz do mojego narratora? xD Tak jakoś samo wychodzi, że taki jest. ;) Jest to fajne, nie powiem, ale dopóki nie mam ochoty sobie walnąć czegoś poważniejszego, bo ten styl wtedy zaczyna trochę uwierać i muszę "działać" innym. ;P

    Taaa, Kami i jego podejście do zdrowia. xD Pozwolisz, że pominę odpowiedź na to milczeniem?

    Przez chwilę miałam taką myśl: O czym Ty do mnie...? Ale już zaczaiłam, o którą dokładnie Ci chodzi. Jestem na tej samej części, co Ci mówiła, ale po gadkach-szmatkach z M. wiem, co powinnam tam zrobić. xD

    Luv ya ;*
    mechaś

    ~mechalice, 2010-12-09 17:49
    @
    Od razu działać innym. Pogadaj z tym Twoim, może się zgodzi na utrzymanie chwilowej 100% powagi . ;P Bo ianczej Ci powie, że go zdradziłaś i cię przestanie kochać i wgle. ;P

    Ehe pozwolę, pozwolę, bo i tak wiem. xD

    Mam nadzieję, w końcu czekam na to już troche czasu. Jakieś... no nie wiem, jakoś od marca. xD


    ~kasica, 2010-12-12 00:36

    Hejka. Wpadłam spytać, czy już może zaczęłaś pisać tego oneshota, o którego skromnie poprosiłam. Aha, i wybacz, że nie komentuję innych notek, ale niestety niezbyt przepadam za tymi pairingami, to dlatego. Piszesz naprawdę ciekawie, wiem to po tych paru oneshotach, które widziałam^^

    ~Kimi, 2010-12-08 22:21
    @
    Mam pół strony. xD Wiem, że postęp zastraszający, ale w weekend zamierzam mieć dużo czasu i zamierzam dużą część z tego czasu poświęcić na pisanie OSa dla Ciebie. ;)
    Najzupełniej rozumiem, że nie czytasz tego czego nie lubisz. Mnie nawet siłą się nie zmusi, żebym się dotknęła SasoDei, czy innych takich podobnych. ;P

    ~mechalice, 2010-12-09 17:44

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej, tu się wywiązała taka dyskusja, że nie mam szans jej przeczytać O-O Ale opko milutkie ^w^

    ~Karo, 2010-12-09 17:13
    @
    miło mi, że postanowiłaś chociaż spróbować ze zmianą wyglądu, bo w końcu próbować zawsze warto - w końcu można dokonać dobrych zmian ;P
    jeśli znajdę dłuższą wolną chwilę, to postaram się przeczytać te opowiadania, o których napisałaś. to będzie musiała być naprawdę dłuuuga chwila, bo po kilku zdaniach wszystko mi się zlewa i muszę robić przerwę XD'''
    Dero... nie wspominaj mi o nim, szaleję za jego włosami, oczami, ustami, tatuażami i za wszystkim O_O koleś mógłby być moim ojcem, w końcu w kwietniu kończy czterdzieści jeden lat, a mnie tak strasznie pociąga XD'''' tak samo Till z R+, ale on jest tak obleśny, ze aż piękny :D Die Aerzte nie znam, ale mam w głowie tę nazwę - być może kiedyś coś czytałam na temat tego zespołu...
    a co do oceny - starałam się być obiektywna. często jest też tak, że oceniając, trafiamy na słabsze posty autora, podczas gdy inne są naprawdę dobre. ja, mimo że się trochę pogubiłam i w ogóle XD", byłam jednak zauroczona twoim stylem i to właśnie doceniłam, więc uważam, że jednak zasłużyłaś na taką ocenę ;D

    ~iryz, 2010-12-11 10:44

    OdpowiedzUsuń