Uwaga!

Fanfiction yaoi, czyli traktujące o związkach męsko-męskich. Blog zawiera również treści erotyczne.
Nie lubisz, nie czytaj - ja do niczego nie zmuszam.
Możesz skomentować dowolną notkę, każdy komentarz zostanie przeczytany! :)

niedziela, 12 grudnia 2010

"Dla kasy!" Rozdział 1 (ItaKimi)

Ficzek z pairingu ItaKimi (to się dookreśli w następnym rozdziale, bo mam nadzieję, że napiszę dwa, ale jeszcze nie jestem pewna na sto procent ;P) specjalnie dla Kimi. ;)
Mam nadzieję, że OOC postaci i brak jakiegokolwiek sensownego wystąpienia Kimimaro w tym rozdziale Cię nie zniechęci...
Dla kasy!
Rozdział 1

            Itachi siedział w wysokiej, sięgającej mu do ramienia trawie i czekał. Z pozoru wyglądało to tak, jakby nie obchodziło go to, jak długo będzie jeszcze musiał odsiedzieć na niewielkim wzniesieniu, wypatrując swojego partnera powracającego ze swojej części misji, ale w rzeczywistości całkiem zirytowany skubał zieloną łodyżkę jakiejś byliny. Co tam skubał, tak właściwie masakrował tę biedną roślinkę, tarmosząc za cieniutkie listki.
Naprawdę nie lubił czekać, chociaż w życiu nie przyznałby się do tego. Wolał, żeby reszta członków Akatsuki nadal uważała go za milczącego, diabelnie cierpliwego mistrza iluzji. A przynajmniej ta reszta, która nie bardzo orientowała się, kim tak właściwie był Uchiha i jakich okrucieństw potrafił się dopuścić. Toteż w celu zachowania jakichkolwiek pozorów, gniótł w szczupłych długich palcach kolejną roślinkę i uważnie wypatrywał jakichkolwiek śladów Kisame.
Nie czekał na niego dłużej niż dwadzieścia minut okupionych śmiercią kilku chwastów. Giętkie zielone źdźbła, które jeszcze nie miały przyjemności bliskiego spotkania z Uchihą, uginały się kołysane wiatrem w ten sposób, że łąka wyglądała jakby to zielone morze z trawiastymi falami rozstępowało się przed potężnym facetem w czarnym płaszczu w chmurzasty wzorek. Tak wysokiej barczystej sylwetki niknącej w oceanie trawy nie można było przeoczyć; Itachi porzucił wyginaną właśnie łodyżkę i wyprostował się. Coś jasnego majaczyło przerzucone przez ramię wspinającego się zarośniętą ścieżką Kisame; coś co z daleka wyglądało jak bezładny worek ziemniaków, równie dobrze mogło też okazać się być obezwładnionym, nieprzytomnym człowiekiem – w tej chwili jeszcze nie mógł dobrze stwierdzić, ale skłaniał się ku tej drugiej opcji. Tym bardziej, że ani Kisame, ani Itachi raczej nie potrzebowali całego worka ziemniaków. No chyba, że gdzieś akurat była promocja…
Kiedy mężczyzna znalazł się dość blisko, Itachi wstał i mógł stwierdzić na pewno, że Kisame przyniósł ze sobą wcale nie worek ziemniaków, marchewek czy innych ogórków, ale człowieka. Ściślej, nieprzytomnego chłopca, który zrzucony gruchnął na trawę u stóp Itachiego. Uchiha rzucił okiem na jego szczupłą sylwetkę w jasnych płóciennych ubraniach i spojrzał na Kisame.
- Co ty tutaj przytargałeś, Kisame? – zapytał nisko i jeszcze spokojnie. Mógłby też przyznać, że w głosie przebrzmiewała także pewna nutka zaciekawienia. – I co ważniejsze, po co nam on?
- Dla kasy oczywiście. Szwendał się po okolicy, to żem przygarnął. Takie biedne toto, chuderlawe, to z dobroci serca wziąłem, ogłuszyłem i przyniosłem; co ma się wałęsać, aż jacyś przestępcy wezmą się zbiorą, porwą i sprzedadzą gdzieś do burdelu w Kraju Wiatru – odparł Kisame jowialnym tonem, ściągając z pleców Samehadę i siadając w trawie tuż obok porzuconego ciała chłopaka.
Poczucie humoru, które prezentował Hoshigaki było na tyle specyficzne, że w ogóle nie trafiało do Itachiego, a ilościach większych niż dwa żartobliwe zdania, przekraczały jego wytrzymałość na mało śmieszne żarty. A sfrustrowany Uchiha był Uchihą niemożliwym do wytrzymania – o czym Kisame przekonał się już kilka razy w ciągu ich partnerstwa. I rzeczą raczej wątpliwą było to, czy rzeczywiście, chciałby doświadczyć tego po raz kolejny, skoro ten seans niekoniecznie przyjemnych wizji, jakie zaserwowało mu genjutsu Itachiego, odchorowywał przez dobre trzy dni.
- A na serio?
Kisame wzruszył ramionami i podrapał się po nosie:
- A bo ja wiem. Zarżnąłem tego dwulicowego szpiega, co to ostatnio dał się znać całej organizacji, opóźniając transport broni do naszej bazy i wychodzę sobie, a tam na schodkach naprzeciwko siedzi sobie ten dzieciak i się gapi. A jak się tak gapił, to sobie pomyślałem, że mógł coś widzieć i w najlepszym wypadku poleci wypaplać jakimś ANBU, co my sobie za vendetty urządzamy. No i zabrałem go ze sobą.
Im dalej Kisame brnął w wyjaśnienia, tym bardziej zniecierpliwione staccato Itachi wybijał na swoim ramieniu.
- To nie mogłeś go od razu wziąć, zabić i dołożyć do ciała tamtego zdrajcy? Gwarantuję ci, że jeden trup więcej, jeden trup mniej, różnicy nam nie zrobi. Poza tym nie sądzę, żebym albo ja, albo ty… tym bardziej ty, żebyśmy nadawali się na opiekunki dla takich dzieciaków jak on. No powiedz, ile ma lat? Na oko z piętnaście, a na co nam piętnastolatek, który jak przyjdzie co do czego, z taką łatwością daje się podejść i ogłuszyć?
- Powiedz mi, panie Itachi, ile ty sam masz lat? – Uchiha puścił tę uwagę mimo uszu, strzepując sobie włosy z ramienia i udając, że chwilowo bardziej zajmują go rozdwojone końcówki, niż to że sam ma lat osiemnaście. - Miał mocną czakrę – wyjaśnił Kisame – to pomyślałem, że możemy spróbować go opchnąć pośrednikowi, a jak ten nie weźmie, to, hehehe…
- Sprzedać do burdelu w Kraju Ognia, co?
- W Kraju Wiatru, jeśli już. – Itachi przewrócił oczami. – Jeżeli o Kraj Ognia chodzi, to ma…
- Nie obchodzi mnie co mają, a czego nie mają zamtuzy w Kraju Ognia! – oburzył się Itachi, odrzucając swoje ciemne włosy na plecy. – Pytałem, co masz zamiar teraz zrobić z tym chłopakiem.
- A toć już mówię od kilku minut. Weźmiemy go do pośrednika i jak się da, to dostaniemy trochę kaski, a jak nie, czyń honory, panie Itachi.
Itachi skrzywił się na ten zwrot grzecznościowy. Niby wyraz szacunku, a w ustach Hoshigakiego czasem miał taki ironiczny wydźwięk, że Itachi miał ochotę tylko bardzo dobitnie mu uświadomić, że z Uchihami w ironię i sarkazm lepiej się nie bawić, bo kończy się to dekapitacją. W najlepszym wypadku dekapitacją, bo na wspomnienie legendarnych masakr Madary Uchihy, nawet Itachiemu po plecach zaczynały przebiegać ciary. A przecież on sam też był znany z tego, że czasem lubi się dość ostro „pobawić”. I plamy po tych jego zabawach wcale nie dawały się tak łatwo zmyć.
- Aleś ty łaskawy – burknął przyklękając i chwytając brodę chłopaka. Chłopak miał jasną cerę z czerwonym makijażem na oczach i czole okolonym nieporządnie ułożonymi jasnymi kosmykami. Itachi zastanawiał się chwilę, ale w końcu w wyniku jakiejś konkluzji uniósł powiekę chłopca i zerknął na jego zielone, zamglone tęczówki. – Prawdę mówiąc – zaczął – nie sądziłem, że użyjesz na nim akurat genjutsu, Kisame. Z twojej wypowiedzi prędzej wywnioskowałbym, że znalazłeś na ziemi jakąś cegłę i przywaliłeś mu tym z daleka.
Kisame ułożył się wygodnie na rozgrzanej słońcem trawie i chwycił w zęby jakieś źdźebełko, którego przedtem nie dorwał Itachi w swojej furii czekającego.
- Ninja powinien dostrzegać to, co ukryte, panie Itachi – odpowiedział w końcu jego partner, podkładając sobie dłonie pod kark. – Gdybyś nie lustrował mnie tymi swoimi szkarłatnymi oczkami tak pobieżnie, może zauważyłbyś, że pod powłoką nieludzko silnego wojownika z legendarnym mieczem, posiadam też inne, niekoniecznie szermiercze umiejętności, o których nawet ty wiedzieć nie musisz.
Itachi prychnął w irytacji. Jak ktoś taki jak Hoshigaki śmiał mu wytykać nieuwagę?
- Za dziesięć minut ruszamy – poinformował go Itachi, ale nie wiedział czy machnięcie stopą, którym poczęstował go Kisame było wyrazem potwierdzenia, że przyjął to do wiadomości i zamierza się podporządkować do Uchihowego planu dnia, czy też było to zwykłe zignorowanie.
Ech, nieważne. Itachi zerknął raz jeszcze na twarz chłopaka, po czym odłożył ją delikatnie na trawę, wyciągając z potarganych włosów kilka suchych źdźbeł, które psuły ogółem nie tak złe wrażenie estetyczne, jakie wywierał chłopak.
***
- Panie, co pan mi tu…! A gdzie mi z tym, całą podłogę zapaprzecie! – krzyknął starszawy mężczyzna, kiedy Kisame po raz kolejny upuścił chłopaka na ziemię.
Tym razem jego ciało gruchnęło o stare, nieco popękane kafelki w kuchni, będącej częścią nieużywanej od jakichś dziesięciu lat szkoły. Szkołę tę zaadoptował sobie pośrednik, jako miejsce na rozkręcenie swojego niezbyt legalnego biznesu, a Akatsuki oczywiście było to jak najbardziej na rękę. Tym bardziej, że rzeczą bardzo wątpliwą było to, żeby nagle ktoś zainteresował się architekturą brzydkiego, prostokątnego budynku i zachciał zrobić w nim muzeum sztuki nowoczesnej. Zresztą, kto w dzisiejszych czasach chodzi do muzeów oglądać obrazy?
Kiedy wreszcie weszli do środka, po kilkunastominutowym kluczeniu po ciemnych korytarzach i zdemolowanych klasach, pośrednik opierał się o kredens i dopijał kawę, której teraz plama rozlewała się po niekoniecznie czystym blacie i ściekała na podłogę, kapiąc wielkimi brązowymi kroplami na twarz znalezionego przez Hoshigakiego chłopaka.
- Nie jest ranny – zauważył Itachi, gromiąc Kisame spojrzeniem. Jeżeli ten nadal będzie sobie rzucał tym dzieciakiem, to Itachi raczej nie sądzi, że dostaną za niego dużo pieniędzy. Zamiast do roboty w zamtuzie, będzie się nadawał tylko do sprzedaży na części. O ile tylko już nie dorobił się kilku arcyciekawych obrażeń wewnętrznych.
- A to nie robi różnicy – oznajmił mężczyzna, wycierając mokre od napoju dłonie o grube ciemnozielone spodnie i klnąc pod nosem coś o „cholernikach jednych, co sobie przychodzą i rozlewają kawy”. – Ja nie z tych, co bawią się w handel ludźmi.
Itachi zmarszczył brwi i bardzo powoli założył ręce na ramiona. Ach tak? Nie handel ludźmi, tutaj tylko legalny biznes, skup zboża, sprzedaż krokusów, co? Krokusy są pod ochroną, psze pana. Co? Nie wiedział, pan?
- Proszę nie żartować – wycedził Uchiha, prostując się na pełną wysokość swoich 175 centymetrów. Co i tak nie pomogło mu zbyt dużo, skoro Kisame i bez prostowania był wizualnie dwa razy od niego większy. – My doskonale wiemy, czym się zajmujesz i nie omieszkamy skorzystać z twoich usług. Z wszelkich usług, jakie świadczysz.
- Ach tak? – zastanowił się mężczyzna, ale zwój z raportem z misji, który wręczył mu Kisame szybko rozwiał jego wątpliwości. Doskonale widoczna na nim pieczęć Akatsuki mówiła sama za siebie i nie potrzebowała rzecznika w osobie podirytowanego Itachiego.
- To taka malutka przesyłka dla szefa – mruknął Kisame i poprawił szeroki rękaw swojego płaszcza. Chyba się trochę spruł… - Wiesz pan, co z tym zrobić, nie?
- Wiesz pan, wiesz pan… - powtórzył mężczyzna, odkładając papiery na kredens. – Oczywiście, że wiem! Misja wykonana, to po pieniążki przyszliście. No, ja pieniążki za zadanie mam, ale za tego dzieciaka… Kurde, z porwaniami to nie do mnie. A w ogóle co to za jeden?
- Myśleliśmy – odezwał się, Kisame kończąc z wyrywaniem nitek ze swojego płaszcza – że będzie dobry jako kolejny członek Akatsuki, jego czakra wyglądała na dość mocną. Jak nie…
Itachi rzucił Kisame spojrzenie, które bardzo dobitnie mówiło: zamknij się. W końcu nie każdy obcy facet musi wiedzieć, jak wielkim, nieskrywanym uwielbieniem Hoshigaki darzył domy publiczne Kraju Wiatru i jakie plany miał względem tego chłopaka, który w dziwnej, chyba nie do końca wygodnej pozycji wypoczywał na nierównej podłodze. To byłby cios dla latami wypracowywanej reputacji Itachiego, która w żadnym wypadku nie powinna zawierać znajomości z maniakiem seksualnym.
-… to zawsze można go wysłać do pracy na jakiejś plantacji tytoniu. Jak go wytarzać w sadzy, to może i robić za etatowego murzyna. O, już z resztą ma twarzowe siniaczki!
… ani z rasistą. Cholera!
- Niestety – facet bezradnie rozłożył ręce – ja się tym nie zajmuję. Ale wystarczy, że skierujecie się na północ do kolejnego pośrednika. Gwarantuję, że Shirakawa chętnie pobawi się w handel niewolnikami. Jak pan chcesz, to nawet napiszę list polecający, co mi tam.
- Niech będzie – zadecydował Kisame.
Itachi na tę chwilę, w której pośredni wręczył Kisame nabazgrolony szybko świstek papieru, jak i na tę chwilę, w której Hoshigaki ponownie zarzucił sobie nieprzytomnego chłopaka na ramię i błądzili przez chwilę ciemnymi szkolnymi korytarzami, nabrał wody w usta. Ale szybko uległo to zmianie, gdyż, kiedy tylko przerdzewiała szkolna brama zamknęła się za nimi ze zgrzytem, Itachi wybuchnął.
- I mamy go znowu ze sobą targać?
- Kto targa, ten targa – odpowiedział Kisame, łypiąc na niższego partnera ze złością. – Może chcesz ponieść? Dobrze zrobi ci na kondycję, panie Itachi.
- Podziękuję – Itachi westchnął i spojrzał się w czerwieniejące zachodem słońca niebo. – Tylko że kolejny pośrednik znajduje się około dwóch dni drogi stąd, a zakładam, że już jesteś bardzo zmęczony, Kisame.
Kisame obdarzył Uchihę pobłażliwym spojrzeniem i poprawił zsuwające się z jego ramienia ciało. Kto był tutaj zmęczony? Bo chyba nie targający pięćdziesiąt kilo więcej Kisame, a drący się na okrągło Itachi, dla którego cały ten dzień był jakiś dziwny i zdający się nie iść odgórnie ustalonym torem.
- Nie bój żaby, panie Itachi – Kisame klepnął Uchihę po łopatkach. – Po drodze znajduje się ta nasza dawna kryjówka, co żeśmy w niej odpoczywali ze dwa miesiące temu po rzezi w warowni tego daimyo… cholera, nie pamiętam jak się nazywał, ale to nieważne. Ta kryjówka będzie idealna dla gości w takiej sytuacji jak my. Chłopaka nawet możemy wsadzić do piwniczki i tam zamknąć. Ta iluzja, co mu ją zaaplikowałem, kończy się jakoś pod wieczór, więc jak się obudzi, będziemy mieli względny spokój.
Itachi przelotnie zerknął na kwadratową twarz Kisame o dziwnym, niebieskawym odcieniu skóry i ruszył przed siebie.
- Jak chcesz, Kisame.

Fik niekontynuowany, przepraszam.

4 komentarze:

  1. Komentarze przeniesione.

    Kisamiec ma fajny sposób wysławiania się XD
    Btw znając ciebie to bez żadnego kłopotu napiszesz to dyktando :P, ale zawczasu mówię powodzonka :P
    Zastanawiam się tylko skąd taki tytuł, czyżby pamiętne " Leo why- for money!" ?
    Z poważaniem

    ~Avalon, 2010-12-12 23:13
    @
    Mundziu, przecież wiesz. xD Leo, why - to ja pamiętam do tej pory. *facepalm* Kisame w ogóle jest cały fajny, tylko u mnie oni wszyscy są out of character. ;P

    ZA życzonka powodzoka nie dziękuję, bo w tym roku mam zamiar wreszcie coś wygrać! ;D

    Z wyrazami szacunku xD
    mech

    mechalice, 2010-12-12 23:18

    Twój blog mnie chyba nie lubi... napisałam wczoraj piękny rozbudowany komentarz i jak widzę wsysło go... :(

    ~angelus, 2010-12-13 16:29
    @
    Mój słit blogaś jest ogólnie jakiś niefajny. Wysnułam nawet tezę, że jest mizantropem. ;P (mnie też jakoś średnio lubi)

    ~mechalice, 2010-12-13 19:45
    @
    hehehe no to chociaż nie jestem osamotniona w niedoli :P
    jak Ci poszło to dyktando?
    ja dziś miałam kolokwium z chirurgii ale obawiam się że tam poprawna jest tylko ortografia :P

    ~angelus, 2010-12-14 22:35
    @
    No cóż - Mistrzem Ortografii nie zostałam, ale z moją drużyną mamy pierwsze miejsce. ;] O jeden punkt wygraliśmy! xD
    Znaczy bo oprócz dyktanda był dodatkowo organizowany quiz, a na quizie na auli to pełen luz - cała moja klasa nam podpowiadała, moja n-lka dyrektorka też się darła na pół sali. xD
    Ogólnie fajno było.^^ I dostałam scrabble ;D


    ~mechalice, 2010-12-14 23:12
    @
    heheh no to gratuluję!
    Scrabble są fajne! fajna nagroda, u nas w liceum albo były książki (raz dostałam Quo vadis... mogli chociaż jakąś biologiczną dać a nie takiego tasiemca...) albo umorzenie kar z biblioteki za przetrzymywanie książek XD

    ~angelus, 2010-12-14 23:35
    [Pozwoliłam sobie tę konwersację trochę przyciąć. ;)]

    OdpowiedzUsuń
  2. No to pożyczę Ci powodzenia, Aluś ;*

    A co do notki - łoo, ale dorąbałaś tym Kisame xD Facet miażdży i chociaż już sam widok mnie denerwuje jak się pojawia w anime, to tutaj jest takie fanjy, że och i ach. ;) I te jego komentarze o burdelu, a potem o plantacji tytoniu. xD

    Love,
    kaśica

    ~kasica, 2010-12-13 22:14
    @
    ^^ Życzenia sobie biorę i chowam do torby, coby je później ładnie wykorzystać na tym dyktandzie. W tym roku zamierzam coś wygrać! xD

    Kisamee! A pamiętasz nasze KisaSai? xD Było denne i dziwne, ale jaki my żeśmy pairing wymyśliły! ;D

    Ja Ciebie też love :*

    ~mechalice, 2010-12-14 00:00

    Kisame i genjutsu - niesłychane! No sorry, ale w to nie uwierzę. I ta jego gwara - coś jakby ze śląska, ale nie wiem za bardzo, gdyż sama stamtąd nie jestem. Co do mojej prośby o ten fick... Nie wiem jak z tego wywiąże się jakieś yaoi, ale to jeszcze nie koniec, prawda? Strasznie mi się smutno robiło, jak oni tak co chwilę rzucali Kimciem o ziemię. To pozostawia niesmak, wiesz? ;/ Trochę przegięłaś.

    ~Kimi, 2010-12-14 16:52
    @
    Och, jeśli chcesz coś innego, mogę Ci napisać coś innego. ;) Nie ma sprawy - to nie koniec fika, ale nie będzie mi specjalnie żal, jeśli w zamian napiszę to inaczej. Bo również mogę, wezmę tylko drugą, pozbawioną Kisame (też nie wiem, jaką gwarą mówi Kisame, ja jestem z Wielkopolski i po śląsku umiem tylko wyrecytować wierszyk o Pawle i Gawle) ewentualnością.

    Niah, to mi powiedz. ;)

    ~mechalice, 2010-12-14 19:19
    @
    Przepraszam za poprzedni komentarz, może troszkę się uniosłam. Hm, jeśli miałaś jakiś fajny pomysł odnośnie tego, co piszesz obecnie - nie ma sprawy, kontynuuj. Ale jeśli naprawdę chcesz marnować na mnie swój wolny czas... to chętnie przeczytałabym coś mnie drastyczno-komediowego, jak o wyszło na razie. Hm, i nie wiem jak mogłabym Ci się odwdzięczyć... Jeśli chcesz, zajrzyj na moją stronę na DeviantArt - jeśli ewentualnie spodoba Ci się mój styl, mogę wzamian coś Ci narysować ;D

    ~Kimi, 2010-12-15 11:53
    @
    Ale ze mnie gapa, nie podałam adresu! http://fidjera.deviantart.com :)

    ~Kimi, 2010-12-15 11:55
    @
    Dobra, nie szkodzi. ^^ Użyję czegoś innego z Itachim, co miało służyć czemuś innemu, ale nie będzie przeszkadzać. xD

    Emm, odwdzięczać się będziesz później, jak Ci się ewentualnie spodoba.
    I jak wymyślę, jakąś postać z anime, co bym ją chciała (bo jak zakładam, nie ma szans, żebym dostała obrazek panów z Die Aerzte, skoro jak zauważyłam, takich rzeczy tam nie masz? ;)).

    ~mechalice, 2010-12-15 14:57
    @
    No nie mam, ba! Nawet nie wiem o co chodzi^^"

    ~Kimi, 2010-12-16 08:16

    OdpowiedzUsuń
  3. po pierwsze: spóźnione "powodzenia"! :D

    Dero... hmm, o nim nie będę pisała niczego, bo napisałaś już wszystko - stary ale jary XDDDDDDDDD
    a Till... no cóż. są mężczyźni, których brzydota sprawia, że ci mężczyźni wcale nie są pociągający i tak jest w większości przypadków, natomiast jeśli chodzi o Tilla... jego brzydota jest piękna ;>
    czytałam kiedyś pamiętnik anorektyczki (książkę z tych tego typu) i ulubionym zespołem bohaterki było właśnie Die Toten Hosen, ale wtedy wcale się nie zachwyciłam tym zespołem...
    a punk uwielbiam, choć polski. niemieckiego nie znoszę, ten język w tego typu muzyce po prostu źle dla mnie brzmi ;x
    następnym razem możesz spokojnie pisać pod najnowszym postem, czytam wszystkie komentarze ;D

    ~iryz, 2010-12-16 15:00

    No no, zapowiada się ciekawy fick. Kiedy następna część?

    ~Karo, 2010-12-16 16:02
    @
    Niestety prawdopodobnie kolejna część tego fika nie powstanie, a przynajmniej nie na razie. Jednakże z tego pairingu zamieszczę coś innego, z mniejszą ilością czarnego humoru. ;)

    ~mechalice, 2010-12-16 17:15
    @
    Buu... Q_Q

    ~Karo, 2010-12-17 16:40

    OdpowiedzUsuń
  4. czytając, nie nudzę się, ale nie mam pojęcia, jaka odpowiedź oprócz "aha" pasuje XD'''''

    ~iryz, 2010-12-16 17:38

    mam dokładnie tak samo jak ty,tylko ze u mnie ogranicza sie to do Mansona...
    jeśli odpiszesz,to może na moim blogu, żeby dziewczynom nie mieszać :D lilerh.blog.onet.pl

    iiryz, 2010-12-16 17:55

    aaa, Brianek... i znowu nie rozpiszę się za bardzo. koniecznie posłuchaj "coma white" - ostatnio ciągle tego słucham. i teledysk zobacz...

    ~iryz, 2010-12-16 18:59

    oczywiscie nie mam pojęcia, o czym piszesz, ale FAJNIE XD dobrze, że ci się coma white spodobała... coma black też dobra, mimo to ta pierwsza skradła moje serce *_*
    masz moze last.fm?

    ~iryz, 2010-12-17 13:15

    Oto moja odpowiedź na Twoje pytanie - zacznę tak: nie mam zielonego pojęcia o co chodzi tym AU, więc nie wiem co do czego. Poza tym pisz jak uważasz - przecież i tak przeczytam, moja ciekawość nie pozwoli mi przejść obok Twego fanficzka obojętnie ;]

    ~Kimi, 2010-12-17 16:04

    Kobietko, my na nową notkę czekamy...

    ~Karo, 2010-12-29 11:32
    @
    Przepraszam, ale niestety miałam mały-wielki zapieprz. :/ Jak Bór da, notka dzisiaj, a jak nie da, to jutro.

    ~mechalice, 2010-12-29 17:06

    OdpowiedzUsuń