Uwaga!

Fanfiction yaoi, czyli traktujące o związkach męsko-męskich. Blog zawiera również treści erotyczne.
Nie lubisz, nie czytaj - ja do niczego nie zmuszam.
Możesz skomentować dowolną notkę, każdy komentarz zostanie przeczytany! :)

środa, 2 czerwca 2010

"Lodowy błękit" Rozdział 2 (SasuSui)

Naprawdę chciałam pod koniec wstawić jakiś polski kalambur, ale niestety imię Sasuke się do tego wybitnie nie nadaje ;) I stąd jedna uwaga, żeby Wam się dobrze czytało.
Czym jest sake każdy wie, ale dlaczego Sui nagle wyskakuje z octem? W języku japońskim jednym ze znaczeń słówka „su” jest ocet właśnie ;) A jaki ma to związek z tekstem, to już niżej…
Rozdział 2
Korytarz obity sosnową boazerią był ciepły i ciemny. I dość wąski; stanęliśmy naprzeciwko siebie, tak że dzieliło nas może góra piętnaście centymetrów. Piętnaście centymetrów wypełnionych poważnym spojrzeniem jego ciemnych oczu i jasną skórą widoczną zza rozpiętej przez Karin koszuli. „Przez Karin” ta część jakoś zdecydowanie mi się nie podobała, ale khm, chyba nie miałbym nic przeciwko, gdyby rozpiął mu ją ktoś inny.
— Suigetsu — odezwał się Sasuke, opierając rękę na biodrze. — Na drugi raz daruj sobie te komentarze na temat Karin. Wprowadzasz niezdrową atmosferę.
— Niezdrową atmosferę? Że niby ja wprowadzam?! To jaka jest według ciebie zdrowa atmosfera? Taka, w której godzisz się na wszystko i dajesz się obłapiać tej ośmiornicy?
— Ośmiornicy?... — parsknął cicho. Chyba zmarszczył przy tym brwi, ale pewny być nie mogłem, prostokąt światła z salonu był od nas dość daleko. Nawet mimo głośno grającego w tamtym pomieszczeniu radia i Saskowego nakazu (który wydał samym spojrzeniem! Uchiha to jednak klan o bardzo specjalnych zdolnościach), by nam nie przeszkadzano, Sasuke wolał mieć dodatkową pewność, że żaden fragment naszej rozmowy nie dobiegnie do Juugo i Karin.
Zapewne niechcący zaczął sobie wyobrażać, jak to by wyglądała nasza ukochana przyjaciółka Karin, gdyby tylko miała o te cztery kończyny więcej. Jestem pewny, że nawet dla Sasuke (który raczej miał wyobraźnię płaską jak stół) była to bardzo finezyjna i nie do końca sympatyczna wizja. Tym bardziej jeśli weźmiemy pod uwagę to, że przy użyciu tylko dwóch górnych kończyn i w tak krótkim czasie udało jej się porozpinać większą część guzików koszuli Sasuke. Aż strach pomyśleć, na jaką scenkę mógłbym się napatoczyć, gdybym wszedł o jakieś kilka chwil później. No i te jej usta pomalowane na taki ostry odcień czerwieni. Razem z jej seksowną inaczej bielizną będą mnie teraz chyba nawiedzać w koszmarach. A co by było gdyby mu się coś takiego przyssało do szyi! Pewnie wspaniałomyślnie musiałbym przyjść mu na ratunek i (zakładając, że jednak jakoś udałoby się ją odczepić) może zrobić jakieś danie z owoców morza. Mogę się założyć, że byłby to syty obiad dla co najmniej dziesięciu osób, w końcu dość dorodna z niej ośmiornica.
— Obmacywanie — kontynuowałem jednak niezrażony nagłą zmianą przedmiotu zainteresowania Uchihy. Bo (jak wszystkim wiadomo) najlepszą obroną jest atak. — No okej, jeśli ci to na serio pasuje, ale powiedz, gdyby Karin nagle zechciała cię zgwałcić, to co? Też byś się zgodził? Pardon, może tak właściwie nie zgodził, ale też by cię to nie obeszło?
— A jeśli tak? — Przekrzywił głowę i uśmiechnął się przekornie. Jego dłoń złapała mnie za szlufkę od spodni i przyciągnęła bliżej. — A jeśli mi to pasuje, to co?
— Jeśli ci to pasuje, to prawdopodobnie straciłeś wzrok i będziemy musieli zabrać cię do okulisty. Ewentualnie spytaj tej francy, czy pożyczy ci te swoje seksowne pingle. Może bez nich przydarzy się jej jakiś nieszczęśliwy wypadek.
— Będziesz więc prawił mi kazania? Ty? — Koszula zsunęła się nieco z jego ramienia, fałdując się w zgięciu łokcia, gdy popchnął mnie delikatnie na ścianę. Oddałem mu jeden krok bez żadnej walki, bo tak w sumie, to nie chciałem stawiać żadnego oporu.
— Nie zamierzam — stwierdziłem, z zainteresowaniem obserwując tors Sasuke wyłaniający się zza odmętów białego materiału. Jeszcze jeden krok… —  Chciałem tylko wiedzieć, na czym tak właściwie stoimy. Bo ostatnio wydawało mi się, że jesteśmy raczej…
Przerwałem, gdy moje plecy dotknęły boazerii i zagapiłem się na twarz Sasuke. Ciemna grzywka opadała mu w nieładzie na czoło, a czarne oczy z uwagą śledziły moje usta w oczekiwaniu na następne słowa.
Ale jakie następne słowa? Że niby czym jesteśmy? Parą? Może powinienem to sformułować jakoś tak:
„Przepraszam uprzejmie, panie Uchiha, ale czy czasem nie jesteśmy razem? Czy my przypadkiem nie tworzymy jakiegoś rodzaju związku?”.
Gdzieś między przedłużającą się między nami ciszą, szelestem zsuwającej się z ramienia Sasuke koszuli a szaleńczym waleniem mojego serca, dosłyszałem, jak ktoś wyje coś w stylu: „Dawaj no tego pilota!” i kolęda śpiewana w radio urywa się w pół słowa. Techno zatrzęsło ścianami i zadrżało w podłodze. Kto do cholery słucha takiego… czegoś?
Nie mogłem się skupić — myśli trzymając się za rączkę wraz z domysłami w pulsującym rytmie tego, co ktoś uparł się nazywać muzyką, przebiegały mi przez głowę, a ja nie mogłem wyciągnąć z nich niczego konkretnego.
A… a gdyby dla Sasuke to nie oznaczało nic ponad seks? Gdybym był dla niego niczym więcej nad wygodnego (bo zawsze na miejscu i w ogóle) partnera do pieprzenia? Czy odpowiedziałby w takim samym stylu?
„Och, niezmiernie mi przykro, panie Hozuki, ale nie przypominam sobie, żeby coś takiego w istocie miało miejsce. Wydaje mi się, iż pan się zwyczajnie pomylił.”
Eee, nie no — bez przesadyzmu! Sasuke jest mimo wszystko bardzo bezpośrednią osobą, u której kultura osobista występuje tylko w ilościach śladowych. Tak jak te orzeszki arachidowe we wszelkich produktach spożywczych, które w ogóle nie powinny ich zawierać…
Sasuke prychnął zniecierpliwiony:
— Nie wszyscy muszą wiedzieć, że „jesteśmy raczej”. O ile to znaczy tyle, ile myślę, że znaczy. — Uwolnił rękę z coraz bardziej przeszkadzającego mu rękawa. — A chyba dobrze wiesz, że mylę się… — Był tak blisko; ciepły oddech owionął moją szyję. Czemu my jeszcze tutaj stoimy? Czemu jeszcze… Bogowie, czemu w ogóle rozmawiamy?!
— … bardzo rzadko — dokończył przyjemnym szeptem, który brzmiał bardzo wyraźnie nawet mimo otaczającego nas oceanu hałaśliwych dźwięków. Coś połaskotało mnie przyjemnie w okolicach żołądka.
— Nie muszą wiedzieć? Pewnie. Nie muszą — przyznałem —  ale to nie znaczy, że masz mnie traktować, jak bym był jakimś twoim tajemniczym kochankiem, który liczy się tylko w takich chwilach jak ta, a w innych dajesz się obściskiwać komuś innemu!
Zachłysnąłem się powietrzem.
Skąd coś takiego, tak nagle przyszło mi do głowy?! Nie żeby to nie było całkiem bliskie prawdy, ale… Cholera, chciałem go poobmacywać i byłem zazdrosny o Karin? Nie, nie, nie, to raczej niemożliwe — na samym macanku zapewne by się nie skończyło. Ewentualnie stworzylibyśmy nową, bardziej hardkorową definicję tego słowa.
— Więc to ci przeszkadza? — Jego dłonie powoli wsunęły się pod mój fioletowy golf, badając wyczuwalne pod skórą kształty żeber. Mięśnie zupełnie odruchowo drgnęły, gdy jego palce musnęły okolice pępka.
— Nie, nie przeszkadza mi to! Nic mi nie przeszkadza, naprawdę, ani trochę! Gdyby mi przeszkadzało, przecież bym tego nie mówił. Logiczne, nie? — sarknąłem, ale krzyk wyszedł (szczerze mówiąc) dość słabo. Tak jakbym to ja się bronił, a nie oskarżał. Chociaż na Sasuke nie zrobiło to żadnego wrażenia, był raczej zbyt pochłonięty tym, w jaki interesujący stan wchodziliśmy, ignorując chrupiące w uszach techno.
 — Więc jednak ci przeszkadza — powiedział prosto w moje ucho, a mój kręgosłup powoli przebiegły dreszcze. — Może chciałbyś, żebym ci to jakoś wynagrodził? Teraz, zaraz — mruknął nisko — u mnie?
— Tylko… — Pocałował mnie za uchem, co sprawiło, że umiejętność oddychania (nie wspominając już o mówieniu) została na chwilę zapomniana. —  Tylko to masz do powiedzenia?
— Tak.
— Nic innego? Nic na jej temat? — Jakoś w tej chwili, kiedy Sasuke z rozpiętą zmysłowo koszulą znajdował się zaledwie kilka centymetrów ode mnie, a jego ciepłe ręce właśnie odkrywały sprzączkę od paska, nie potrafiłem zmusić się powiedzenia tego okropnego imienia na „k”. Jakoś nie chciałem łączyć mnie i Sasuke, a szczególnie mnie i jego w takiej interesującej sytuacji z tą niewyżytą suką.
— A powinienem?... — Klamerka brzęknęła, a szczupłe palce skubnęły guzik od ciemnych dżinsów. — Czy naprawdę muszę coś jeszcze dodawać?
— Pierdol się, Sasuke. Jasne, że powinieneś. — Powiedziałem szybko, bez zastanowienia. Byłem zdenerwowany jego niedomyślnością i… No, chciałem przede wszystkim przestać używać ust do rozmawiania. Mają kilka dużo lepszych zastosowań, naprawdę.
Moja dłoń opadła na jego szczękę, ale postawa Sasuke… zmieniła się. Przyjemny dla ucha, nacechowany erotycznie pomruk zniknął, a wraz z nim zniknęły jego dłonie pod moim ubraniem. Jego twarz przedtem przyjemnie rozluźniona stężała pod moimi palcami. Poczułem, jak napinają mu się mięśnie żuchwy; jak zaciska zęby.
— Wystarczyło powiedzieć „nie” — zgrzytnął, odpychając moją rękę. — Przynajmniej jest krótsze. A co do Karin, jesteśmy drużyną, ona jest przydatna. Zdania nie zmienię.
— Sasuke, ale… — zacząłem, patrząc jak szybkimi ruchami palców zapina guziki swojej koszuli. Złapałem za biały kołnierzyk.
— Nie dotykaj mnie — syknął. — Nie sądzisz, że powinienem mieć chwilkę dla siebie, żebym mógł zrobić to, co przed chwilą tak bezpośrednio zasugerowałeś?
— Nie to miałem na myś-
— To co? Ach, może chciałbyś popatrzeć? — Jego ręka boleśnie zacisnęła się na moim nadgarstku; w mdłym świetle korytarza błysnął wirujący szaleńczo sharingan. — Chciałbyś? Powiedz.
— To nie jes-
— To jak? — Milczałem, gdy poczułem jak moje palce pod takim bolesnym naciskiem same się rozwierają. — Puszczasz i dajesz mi spokój?
— Ale ty nie rozummmph!
 — Po prostu mnie zostaw!!!
Sasuke odrzucił mnie, uderzając ręką w klatkę piersiową. Dość mocno, chociaż wiedziałem, że jednak trochę się hamował — inaczej zapewne walnąłby mnie tak, że straciłbym oddech na kilka dobrych chwil. W odwecie wymierzyłem mu pięknego haka w szczękę, ale Sasuke cudem przekręcił głowę w ten sposób, że lewa pięść trafiła w żuchwę, nie czyniąc mu żadnych większych szkód (niż gwarantowana później opuchlizna, oczywiście). Miał szczęście, bo gdyby to była prawa ręka, już leżałby znokautowany u moich stóp.
Błyskawicznie złapał moją rękę i wykręcając ją, popchnął mnie na ścianę.
— Ałaa... — wyrwało mi się mimowolnie. Impet sprawił, że łupnąłem głową o boazerię; zamroczyło mnie na moment, ale nie było ze mną źle. No może było tylko trochę źle, guza wielkości sporego ziemniaka na pewno będę mieć.
— Bolało — syknąłem, widząc nachylającego się nade mną Sasuke. Jego twarz ściągnięta jakąś nieczytelną w półmroku emocją, dolna warga zagryziona. Wyglądał trochę, jakby chciał powiedzieć jeszcze coś, ale nie był do końca przekonany. Zanim zdołałem ponownie go pochwycić, poderwał się do góry i bezgłośnie ruszył do wieszaka.
— Wychodzę. — Ciemna kurtka zlała się z czernią korytarza przy drzwiach wyjściowych; wszedł w buty bez sznurowania i trzasnął drzwiami.
            Nawet nie zauważyłem, kiedy techno zamieniło się w śpiewane basem z bardzo mocnym niemieckim akcentem: "…o Tannenbaum, wie grün sind deine Blätter!". Litości —czemu piosenka o tannenbaumach? Słuchanie piosenek o choinkach wkurzało mnie prawie tak samo, jak zachowanie Sasuke. Żeby żyć z nim w kompletnej zgodzie i porozumieniu, musiałbym nie mówić nic i zgadzać się na wszyściuteńko. Może ze zgadzaniem się wielkiego problemu by nie było (dopóki rezultaty zadowalałaby nas obu), ale żeby nie móc spokojnie wyrazić swojej opinii? To już delikatna przesada.
            Opierając się o ścianę, podniosłem się na nogi. Pomacałem dłonią tył czaszki — mówiłem coś o guzie wielkości ziemniaka? To było, khm, lekkie niedopowiedzenie — będzie rozmiaru arbuza.
Tak właściwie to nie mam pojęcia, co dokładnie chciałem od niego usłyszeć. Znaczy, domyślam się, ale nawet na najgorszych średniowiecznych torturach pod kierownictwem samego Tomasa de Torquemady nie przyznałbym się, że naprawdę chciałem usłyszeć coś podobnego do: „Dobrze, Suigetsu, będę tylko twój.”.
Ale może… Może rzeczywiście przesadziłem? Może to ja jestem przewrażliwiony? Sasuke zapewne obraził się na mnie śmiertelnie, jego ego zostało strzaskane w drobny w mak i teraz ja zostałem, żeby się zastanawiać nad tym wszystkim. Jedynym za co mógł być zły, była ta „niewielka” różnica naszych opinii na temat Karin. Ale sorry, nawet jeśli był naszym liderem, czy znaczy to, że mam się do niego dostosowywać na siłę? Ech, według Sasuke pewnie tak.
            Otworzyłem drzwi wejściowe, spodziewając się ujrzeć za nimi Sasuke w pozie „Wszystko mi zwisa” i… Ale go nie było oczywiście. Tylko odcisk butów na zaśnieżonej wycieraczce sugerował, że ktoś wyszedł z budynku. Tylko, bo na śniegu nie pozostawił żadnych śladów. Westchnąłem ciężko, zakluczając drzwi.
Bolała mnie głowa.
            — A gdzie Sasuke? — zapytała Karin, wyrywając Juugo pilota i ponownie przełączając radio na elektro.
— Wyszedł. — Zmierzyłem wzrokiem sylwetkę dziewczyny. — Karin, jesteś absolutnie pewna, że nie masz czegoś innego do ubrania?
— Odwal się — odparła automatycznie.
— Teraz „Odwal się”, a co się stało z „Buuu, Sasuke, a Suigetsu jest dla mnie taki niedobryyy!”? Skleroza nie boli?
— Pieprz się. — Kliknęła w kilka guziczków i pogłośniła muzykę. — Co za gówniany sprzęt! Nic porządnego!
— Bo przełączyłaś na techno.
— Tak? A co byś wybrał do słuchania w takim razie? Stację z trzema kolędami po niemiecku, które puszczane są w kółko, aż ci gały na wierzch nie wyjdą i nie zaczniesz się ślinić, powtarzając: „Du grünst nicht nur im Sommerzeit, nein, auch im Winter wenn es schneit”, techno, czy true norwegian sabbath black metal? Jak dla mnie muzyka w stylu „Trzy akordy i darcie mordy” to nie muzyka i…
— Krzyczał — powiedział Juugo, przerywając Karin w połowie jej wywodu. Miął róg jednej z licznych poduszek leżących na kanapie i gapił się na mnie, w ogóle nie mrugając.
— Ale kto? — spytałem zaskoczony tak nagłym stwierdzeniem.
— Sasuke krzyczał, obaj krzyczeliście.
Karin paskudnie wykrzywiła usta:
— Zrobiłeś mu coś?
Zaraz mnie szlag trafi! Najpierw Sasuke ma fochy o nie wiem co, a potem ta idiotka Karin pyta, czy mu coś zrobiłem!
— Kurwa, tak!!! Zaciągnąłem go do korytarza, przywiązałem do kaloryfera i zgwałciłem! A potem się przypadkiem pobiliśmy, bo chcieliśmy spróbować sado-maso, ale nie potrafiliśmy dojść do ładu z tym, kto będzie S, a kto M!
— To… w korytarzu jest kaloryfer? — zapytał Juugo, po dłuższej chwili. Zacisnąłem pięści, wbijając paznokcie we wnętrze dłoni.
— A dajcie wy mi wszyscy spokój!
— Czy on nie jest trochę podenerwowany? — odezwał się Juugo, gdy uznał, że jak jestem w kuchni, to nie usłyszę niczego.
— Chyba raczej sfrustrowany seksualnie, jak mu nawet gwałty na moim Sasuke po łbie chodzą.
Rozluźniłem dłonie dopiero gdy czajnik na kuchence zagwizdał, informując, że czas zalać herbatę. W pobliżu tworzących się siniaków na nadgarstkach, widniały ciemne ślady po paznokciach.
Do diabła, nie byłem sfrustrowany seksualnie! Gdybym tak naprawdę, naprawdę był, nie zamieniłbym z Sasuke ani jednego słowa, tylko po prostu go przeleciał w tym korytarzu. Jeśliby chciał, mógłbym go nawet do tego kaloryfera przywiązać, żaden problem.
„Gwałty na moim Sasuke” — jaaasne, Karin, żyj złudzeniami i nadal staraj się mu dobrać do bokserek. Uchiha nie był ani jej, ani mój, ani nikogo innego, należał sam do siebie, robił to, co chciał i jakieś moje głupie roszczenia, jakaś absurdalna zazdrość nie miała mieć prawa bytu.
Gorący kubek z herbatą ogrzewał moje zimne ręce. On miał je ciepłe, takie akurat, żeby potrzymać go za rękę, a ja… Powiedział, że mam szorstką skórę. Pewnie przez ten mróz. Może powinienem sobie kupić jakiś krem?
Usiadłem na parapecie w niewielkiej prostokątnej kuchni. Stał tutaj ciemny stół z pustą, różnokolorową misą na owoce i solniczki na blacie. Oparłem się policzkiem o zimną szybę i zapatrzyłem na równo padający śnieg. Śnieg za szybą dzięki lampie ulicznej miał kolor bardziej niebieski niż biały i padał, padał…
Może Sasuke wróci już niedługo i powiem mu, że… Że to jest moja wina, bo zacząłem sobie wymyślać dziwne rzeczy. Że zacząłem nadinterpretować i powiem, że jak chce, to może wziąć Karin i jeśli tylko go nie mdli na jej widok, to może z nią, z tą ośmiornicą nawet na tym stole, na samym środku kuchni…
Mój oddech zaparowywał szybę, sprawiając, że krajobraz za oknem stał się niewidoczny. Szkło było półprzejrzyście błękitne i mokre zimnem skraplającej się pary wodnej.
Czy naprawdę się pomyliłem? Czy te kilka razy, te dość długie noce, które spędzałem razem z nim, czy one naprawdę nie znaczyły tak wiele, jak sobie wyobrażałem? Czy jestem po prostu tak głupi, że nie rozumiem podstawowych rzeczy? Czy to znaczy, że osiągnąłem poziom umysłowy krewetki — poziom umysłowy Karin?!
Jeden palec bezwiednie dotknął szyby, przecierając mleczną mgiełkę. Zimna kropla wody, skapnęła z niego na spodnie.
Potrząsnąłem głową, czując jak moje usta formują gorzki uśmiech. Na zaparowanej szybie widniał prawie dokończony napis „Sasuke”. Przy „ke” brakowało tylko jednej kreseczki. No coś takiego — żeby człowiek na starość zapominał jak napisać „sake”! Rękawem fioletowego golfa starłem to pieprzone „su” i na szybie widniały tylko cienkie linie, formujące się w wyraz „sake”. Lubię alkohol, po co mieszać do tego ocet?
Dziwne zdało mi się tylko to, że woda skapnęła z mojego nosa i brody, a mokry ślad ciągnął się aż od kącika oka. Pewnie dach przecieka… Nic dziwnego, cholerny domek za pół ceny!

4 komentarze:

  1. Komentarze przeniesione.

    "Najlepszego! ;)

    Ale ja tutaj muszę Ci powiedzieć, że jesteś zła i niedobra, bo ja tak sobie myślę, że tutaj dasz już "coś", a ty dałaś, ale coś innego. I przez ciebie zrobi się ze mnie emo jak na Suigetsu na końcówce - tylko nie przesadź z tym ok? Będziesz mnie miała na sumieniu, gdy się potnę jakąś żyletką. Ale jeśli zamiast happy endu, zgotujesz coś jak w "demonach", to już się w ogóle nie pozbieram i przestanę się do ciebie odzywać. (chciałabyś! ;P będę cię wtedy męczyć dwa razy bardziej, żebyś napisała mi coś miłego, a nie depresyjnego XD)
    I się przekornością nie wykręcaj :P

    To z tym kaloryferem, kurczę genialne XD A i rozmowy o muzyce też całkiem fajne. tak z ciekawości, słuchasz tego black sabath-coś tam-coś tam metalu? Albo niemieckich kolęd? XD
    Buziaki razy dwa (bo urodzinowe) ;*;*
    kasia

    ~kasica, 2010-06-02 23:00"
    @
    "Okej, jestem niedobra ;D Ale jestem niedobra podwójnie, bo Ci nie napiszę, co dalej planuję z emo-Suigetsu robić ;P
    A, dziękuje, dziękuję (za życzonka też, ale moje podziękowania są takie wczorajsze xD) - cieszę się, że się podobał fragment z kaloryferem XD
    Trochę tak dziwnie, bo wydaje mi sie, że w tym rozdziale to z dowolnością skojarzeń i z charakterem Sui to sobie poleciałam zbyt lekko. Ze skojarzeniami też XD

    Nie mówiłam Ci pewnie przedtem, ale taki styl (o ile to nazwe tak szumnie) przypomina mi mój fik-parodię pisany od sierpnia zeszłego roku. To SasuNeji o wdzięcznym, roboczym tytule "Gang" - jak sobie przypomnę jakiś opis... Ewentualnie, jak sobie przypomnę, co ja tam z sasia zrobiłam, to mam ochotę albo sobie coś zrobić, albo zrobić klasycznego ROTFLa XD Bo w którym normalnym fiku Saś pisze wiersze? No, w którym? ;D

    Niemieckie kolędy, okazyjnie na moim niemieckim z panią S. :D W domu niekoniecznie, chociaż "Stille Nacht" na przykład bardzo lubię wyć, ale "tannenbauma" nienawidzę. Nie wiem czemu, po prostu mnie denerwuje.
    A tak to z niemieckich zespołow na przykład die Aerzte, Oomph!, albo ostanio solową płyte Beli (perkusisty die aerzte ^^), ale ogólnie to słucham praktycznie wszystkiego ;D

    ~mechalice, 2010-06-03 00:16"
    @
    "Jak miło że się zgadzamy co do tego że jesteś zła ;D A kaloryfer podobał się, ale nie wiem czy nie wolałabym to przeczytać jako coś na serio, a nie takie krzyki XP Może rozważ w przyszłości jakiś bondage?

    A ja na przyklad na niemiecki mam alergię i chyba w życiu nie przesłuchałam jakiejś całej niemieckiej piosenki oprócz kilku utworów Rammsteina. No i szczęśliwie w szkole mam angielski, ktrego i tak nie umiem ;)

    Sasuke i wiersze?! O cholera, cholera, chciałabym to przeczytać na serio! Nawet jeśli to SasuNeji, to po prostu... No i ten tytuł, to o mafii jest? ;D Narobiłaś mi smaka że hej! Długie to już napisałaś, jak pisane od sierpnia? "
    @
    "To się zatrzymuj na rozważaniu, ale bądź pewna, że pomogę ci w wyborze odpowiedniego stanowiska względem tejże arcyważnej kwestii XD

    Hiashi... ma gang? Jakoś no ciężko mi to sobie wyobrazić, bo Hiashi jest taki... no dość oschły. A Danzou, to Danzou, ale już po nim bym si tego bardziej spodziewała XP A co w takim razie robi Uchiha w wersji wierszokleta, no i Neji skoro to SasuNeji? Ejj, chyba naprawdę zaczynam się na to coś jarać ;D

    Ja podziękuję za piosenki o jakichś tam czasownikach, może wyjdzie mi to na zdrowie ^^ Ale pani S. to jest ta babka, co mówiłaś, że wiesza pranie na karniszach i dzień zaczyna od tybetańskiej gimnastyki i wgapiania się w mandalę? Bo jeśli tak, to żadnych pytań nie mam. No i niemiecki fajny nie jest, posłuchaj jak to brzmi i przyznasz mi rację.

    ~kasica, 2010-06-06 20:24"
    @

    OdpowiedzUsuń
  2. "Bondage - może, ale jestem pewna, że nie w "Lodowym...", a ni we "Wszechświcie". Jakoś tak mi będzie kolidowało z moim pogryźganym planem w zeszycie od religii (a co XP). Zatrzymam się na razie na rozważaniu bondage'u XD

    Ja mam i niemca, i angola i trafiłam na oba rozszerzone XP (chyba mam pecha) I powiem, że oba lubię, tylko chyba ostatnio angielski bardziej - głównie dlatego, że nauczycielka nie jest starą wariatką wegetarianką, która pije jakiś wywar z grzybka tybetańskiego, ma matę do ćwiczeń sprowadzoną ze Szwecji i podnieca się piosenkami na płytach do "Alles klar!". Po piosence o tym, że czasowniki mocne są potrzebne językowi, żeby nie umarł puszczonej 3 razy pod rząd i poprawionej jakąś popową "Ich waer' so gerne Milionaer!" odchorowywałam przez resztę zajęć.
    Jak masz jakąś okazję, weź i się poucz niemieckiego XD Podeślę Ci kilka fajnych piosenek (a jak nic nie będziesz czaić, to wyślę Ci moje biedne aŁtorskie tłumaczonka, za których jakość nie odpowiadam), to zobaczysz, jaki niemiecki jest fajny XD Ale oczywiście bez przesady ;)

    Na razie niee - to coś ma 32 strony, z których 10 to same pierdoły (muszę poprawić) XP I tak ściśle wcale nie o mafii, chociaż stary Hyuuga Hiashi posiada swółj własny gang, który ściera się z gangiem danzou XD Ale to fik, którego nie należy brać na poważnie w ogóle XD

    ~mechalice, 2010-06-06 16:28"
    @
    "Tylko psst! Bo to tajemnica jest XD Hiashi jest trochę inny, a Sasuke zajmuje się (jak przystało na wierszokletę) pisaniem wierszy wątpliwej jakości^^ A Neji ma pewne marzenie, które chce spełnić, ale cóż Sasuke i sama jego egzystencja trochę mu to utrudnia XP Ale to jak mówiłam - tajemnica i spoilery ^^
    Jak mogłaś to dzieło mojego życia nazwać "czymś"?! Foch z przytupem! (Chociaż tak na chłopski rozum, to akurat nie ten fik jest najdłuższy)

    Weź, nie chodziło mi o piosenki o czasownikach! Ja takich strasznych rzeczy w domu nie trzymam, nie ma bata. Tak sobie myślałam, że wezmę i Ci podeślę jakąś płytę Oomph! albo właśnie niedawno przeze mnie solową płytkę Beli. Albo wpisz w google "bela", wejdź na jego stronę i załaduj, bo ma tam bardzo, bardzo fajny i świetnie wykonany teledysk do "Schwarz Weiss" ^^ I sorry, ale niemiecki wcale nie jest taki zły, znaczy nie brzmi tak źle ;P Bela ma świetny głos i no... wygląda naprawdę nieźle (na pierwszy rzut oka nie powiedziałabyś, że to Niemiec).

    To właśnie ta pani S. - nie ma innej takiej samej, ona jest jedyna i niepowtarzalna. Nawet Wuwuwitold, który stara się być zabawny na siłę i nie chce mi postawić 5 z gejografii nie dobił do tego poziomu. (z czego się raczej cieszę)

    ~mechalice, 2010-06-06 20:51"
    @
    "Ah, TAJEMNICA! To ok, już nie naciskam XP I przepraszam na kolanach za nazwanie tego arcydzieła "czymś". Co z tego, że jeszcze tego na oczy nie widziałam XD Ale kit ;P

    To co Ty masz najdłuższe?! I ile ty tego masz? Bo tak wyskakujesz z tym i z tamtym, a na blogu masz tylko 5 opowiadań! Coś mi tutaj śmierdzi, Alka, i nie są to moje skarpetki ;P

    Dobra, dobra, może zerknę, chociaż nie sądzę, żebym zmieniła nastawienie do niemieckiej muzyki :/ To jest po prostu coś złego. Takiego pierwotnie złego - już samo "guten morgen" brzmi jak groźba, nie?

    Ja mam taką babkę od biologii, ale ona to stara panna sfiksowana na punkcie psów. Io tych psach i szamponach może gadać całą lekcję XD Ale nigdy nie jest aż tak ostro jak u Ciebie na niemcu.
    A powiedz witoldowi, że ma Ci postawić 5, bo ja tak powiedziałam i on nie ma żadnego wyboru! XD

    ~kasica, 2010-06-06 21:51"

    OdpowiedzUsuń
  3. @
    "Eee, co mam najdłuższe? Jeśli się pytasz tak ogólnie to to jest moje stare NaruSasu, które kiedyś tam było publikowane, ale znudziło mi się pisanie takiego shonen-ai, w którym żeby się w końcu pocałowali musiało minąć jakieś 15 stron A4 XD Ale no nie powiem, nie było takie złe - przynajmniej porównania mi się podobały, a i z grubsza plan wydarzeń do tego jest utworzony XP Ale wątpię, abym kiedyś to opublikowała całe, bo nie mam ochoty tego kończyć ^^ A tak bez zakończenia to kiepskawo, nie?

    A ile różnych rzeczy mam? Oł, to jest już trudniejsze XD *otwiera swój folder* 14, a jeśli policzymy tamto cośmy pisały na GG, to wyjdzie 15 XD Nie wiedziałam, że tego jest aż tyle nawet jeśli włączę te rzeczy, za które już się brać nie planuję, a tych jest tylko 3. Ale no, w szoku jestem, bo nigdy tego nie liczyłam o_O
    Tylko teraz nie pytaj, jakie ja te fiki mam, bo już mi się nie chcę sprawdzać i mam jeszcze referat o akweduktach do napisania XP

    Niee, to nie brzmi jak groźba, w żadnym wypadku ;D Tylko jak "Butem w mordę" XP Tak szczerze mówiąc, niemiecki do wyznań miłosnych się nie nadaje zbytnio - do horrorów za to jak najbardziej. Ale opowiadania na niemiecki pisze się bardzo fajnie, pamiętam jak pisałam opowiadanie o seryjnym mordercy na niemca i to tylko dlatego, że nie zauważyłam tytułu "Szczęśliwa miłość". Nauczycielka była trochę w szoku, że niby co ja uważam za szczęśliwą miłość XP

    Ob-czaj Be-lę! Ob-czaj Be-lę! *skanduje* Naprawdę Ci nie zaszkodzi XD A ja do Ciebie wyślę jutro kilka utworków Oomph! (a żebyś wiedziała, że ja Ci nie daruję ;P) i się nawrócisz, a jak nie to przynajmniej będziesz miała jakąś pewność.

    Powiem mu w środę na gejo i będę pisała poprawę mapki świata, bo dostałam z niej (o zgrozo!) czwórkę z plusem. I Wuwuwitold wtedy się zastanowi nad swoim postępowaniem, skruszy się i da mi 5! ^^
    *czy ja piszę coraz dłuższe odpowiedzi?! Pliz, noooł! Ja nie chcęę mieć takiego słowotoku, jaki mam!*

    ~mechalice, 2010-06-06 22:14"
    @
    "Dobra, to nie pytam - zobacze, jak coś tutaj dasz ;)
    Nie wątpię, żę babka była w szoku - pewnie sobie pomyślała, że uczy jakąś nie do końca zdrową psychicznie osobę XD I żeby nie było, ja niczego nie sugeruję, okej? ;P

    Bela, no dobra, dobra. Tylko mi wytłumacz, jak on się właściwie nazywa, bo jak wpisuję w googlu, to wychodzi mi strona z producentem makaronów, a później podpaski Bella XD Może on grał w jakiejś reklamie? ;P

    Noo, takie się ciut długawe zrobiły, ale wygląda na to, że nic z tym nie zrobisz ;P Po prostu masz taki styl wypowiedzi i chyba nie uda Ci się tego jakoś bardzo zmienić. Ale że słowotok? Po prostu mi się Twoje wypowiedzi czyta tak przyjemnie, jak narrację ze strony Suigetsu ;D

    ~kasica, 2010-06-07 19:42"
    @
    "Kurna, zapomniałam napisać XD Jak 15 stron do ssamego pocałunku, to sorry ile trzeba, żeby zdecydowali się na sex? 100? XP

    ~kasica, 2010-06-07 19:45"
    @

    OdpowiedzUsuń
  4. "Bardzo się cieszę, że zdecydowałaś się na Lodowy błękit, wciąż za mało SasuSui wystepuje w naszym fandomie!
    Sasuke coś drażliwy się zrobił, a reakcja Sui jest zrozumiała. Niech sobie Uchiha nie myśli, że może sobie pogrywać z uczuciami Suigetsu!
    Czekam na koleiny rozdział i zapraszam do siebie na rozdział 4 ;)
    Pozdrawiam

    ~Paula-chan, 2010-06-05 13:14"

    "E tam, po kotlecie z Karin można by się pewnie zatruć ;) . Ciekawie się rozwija, ale mało yaoi ^^

    ~Karo, 2010-06-11 12:38"

    "Aluuu, wrzucisz coś w końcu? Bo tak czekam na tego harda i czekam...

    ~kasica, 2010-06-22 13:15"
    @
    "Przepraszam, ze tak długo nic nie ma. Dzisiaj powinnam wrzucić 3 rozdział ^^

    ~mechalice, 2010-06-22 17:32"

    "Wydaje mi się, że "Lodowy błękit" jest napisany zdecydowanie lepiej niż prequel. Być może moje odczucie jest spowodowane tym, że wcześniej nie miałam zbyt wiele do czytania, a tutaj aż nadto, ale... naprawdę mam wrażenie, że poprawiłaś swój warsztat, że tak to górnolotnie ujmę.
    Czy pisałam już, że uwielbiam Twojego Suigetsu? (Gdzieee tam). No to piszę jeszcze raz. XD

    Z pierwszego rozdziału:
    Płaska płaszczyzna i płaska jak stół wyobraźnia Sasuke FTW!
    "Jak zawsze zresztą, w sumie to czemu nie moglibyśmy kiedyś rozłożyć namiotów w miejskim parku?"
    A nie w wiejskim? XD Jak by nie patrzeć, Konoha to wiocha (nawet nie czuję, kiedy rymuję, yeah).

    Przez Ciebie (albo dzięki Tobie) mam ochotę napisać coś o Suigetsu. Zawsze o tym marzyłam, tylko nigdy się nie odważyłam, bo nie miałam zbytnio pomysłu na rozwinięcie jego szczątkowej postaci. A tu proszę, jednak się da.

    Nie do końca pasują mi wstawki z naszego świata (np. techno i niemieckie kolędy), ale załóżmy, że wydarzenia z Naruto rozgrywają się w mniej więcej naszych czasach i jest to możliwe. Zresztą nie sądzę, by kanon był w tym fanfiku istotny.

    Biedna Karin, stara się swój pustostan opchnąć jak może, a tu nic jej nie wychodzi. :<

    Kurczę, muszę częściej zapuszczać się na mniej literackie fora i blogi, bo normalnie się odblokowałam. Na Drarry praktycznie przestałam pisać komentarze, bo wydawało mi się, że piszę same pierdoły, a tu w ogóle się tym nie przejmuję. Owszem, podoczepiam się błędów, jak je znajdę, napiszę o tym, co wyraźnie zgrzyta w tekście, ale przy okazji dorzucę zachwyty, które zwykle bym ograniczyła do oklepanych peanów na cześć tłumaczek i tyle.

    Dobra, powinnam się była już dawno nauczyć pewnych rzeczy na jutro, więc się zwijam. Jutro dokończę tego fika i jeżeli mi się spodoba i dostanę weny komentatorskiej jak dziś, to z pewnością coś dopiszę pod trzecią częścią.

    ~mawako, 2012-04-26 23:43"
    @
    "LB jest napisane trochę później niż część pierwsza, może się zaczęłam wyrabiać. Bo przyznam, że wcześniej opowiadań przez dłuuuugi czas (od trzynastki) nie pisałam. Cieszy mnie to. :)

    Wstawki z naszego świata pojawiły się w tej części właściwie ze względu na to, że uznałam, że to ma być niekanoniczne opowiadanie. Ja określałam je zawsze, jako "opowiadanie trochę pier.dołowate", że tak się wyrażę niezbyt elegancko. Stąd niemieckie kolędy, których nie lubi nikt z moich znajomych, (bo brzmią im one, jak pieśń bojowa, czy coś). : D

    O, to kochana (fraternizacja poziom mistrzowski u mnie) napiiiisz i się pochwal. *.* Dawno nic nie czytałam z tym panem, a przeczytałabym sobie coś fajnego, nie ukrywam.
    Jak się odblokowałaś i skutkuje w wenie i chęciach, to wyprawy na nieznane wody, jak najbardziej służą. :)

    I taaak, ja tez powinnam mykać robić jakiś polski, wos, czy tam niemiecki... ech.

    mecha

    ~mechalice, 2012-04-26 23:58"

    OdpowiedzUsuń