Uwaga!

Fanfiction yaoi, czyli traktujące o związkach męsko-męskich. Blog zawiera również treści erotyczne.
Nie lubisz, nie czytaj - ja do niczego nie zmuszam.
Możesz skomentować dowolną notkę, każdy komentarz zostanie przeczytany! :)

czwartek, 6 maja 2010

"Wszechświt" Rozdział 4 (ItaKaka)


Rozdział 4
Kakashi zrobił szkic, na którym przedstawił jak umiejscowiona była pułapka i w jaki sposób uruchamiany był mechanizm. Wiedział, że już kiedyś nawet spotkał się z maszyną uruchamianą przez poruszenie żyłki połączonej bezpośrednio z blokadą wewnątrz niewielkiego aparatu miotającego. Tylko chwilowo nie mógł sobie przypomnieć, kto korzystał z czegoś takiego. Zresztą, już i tak wystarczająco ogłupiło go odnalezienie na miejscu kunaiów, które z całą pewnością wyprodukowane zostały w Konosze — świadczył o tym chociażby mały wyżłobiony znaczek liścia na rękojeści.

Było mu gorąco. Stał w samym środku wirujących w tańcu ciał i było mu cholernie gorąco — tak bardzo, że gotów był uznać unoszący się siwy papierosowy dym za parę wodną ze znanej mu sauny.
Ścisnął szklaneczkę pełną jakieś wysokoprocentowego trunku i zaczął przepychać się do wyjścia z sali. Dziwna muzyka w guście organizatorów imprezki, ANBU z Korzenia, lasowała mu mózg tak skutecznie, że poczuł jak zaczyna mu się kręcić w głowie — koniecznie musiał odetchnąć czymś innym niż ten wszechobecny papierosowy dym! Co prawda te zawroty głowy, nie do końca skoordynowane ruchy i podobne sprawy nie wytworzyły się z winy biernego palenia czy też niedopasowania gustów muzycznych — nie wybiła jeszcze dwunasta, a on już był narąbany jak meserszmit. Cholera!
Ale udało mu się — wypadł z sali tanecznej na stosunkowo bezludny korytarz i zawisł na drzwiach od męskiej toalety. Drzwi się najwyraźniej zacięły, ale zanim zdążył powiedzieć coś więcej, niż słowo zbliżone znaczeniem do bardzo zirytowanego „A niech to!”, nacisnął klamkę mocniej, profilaktycznie efektywność wzmacniając kopniakiem. Puściły.
Na parapecie naprzeciwko Hatake, obok ciągu trzech kabin siedział ciemnowłosy chłopak. Świdrował go wzrokiem, a przynajmniej ninja odniósł takie wrażenie, bo było zbyt ciemno, aby mógł stwierdzić to na pewno.
No ale jednej rzeczy był pewien, obaj trafili tutaj w poszukiwaniu świętego spokoju i odpoczynku od całej tej kakofonii za drzwiami. I męska toaleta zapewniała im swego rodzaju azyl.
— Za chwilę północ — stwierdził chłopak, ściągając nogi z parapetu i odsłaniając kilka stojących tam butelek szampana. Zatrważająca większość z nich była odkorkowana i prawdopodobnie również opróżniona. — Może napijesz się ze mną? Jak widzę masz nawet własną szklankę.

Gdy Kakashi już uświadomił sobie, że wgapianie się od dziesięciu minut w ten sam ołówkowy rysunek i wspominanie ubiegłego Sylwestra zamiast analizowania budowy technicznej pułapki niewiele mu pomoże w rozwikłaniu tej zagadki, otrząsnął się z rozmyślań i odłożył szkic na mały, trochę rozklekotany stolik typu „rozłóż-złóż-chyba-że-akurat-coś-się-zacięło”. Stolik był stary, ale jary i jeszcze nigdy nie zablokował się na amen, dlatego ciągle był użytkowany przez Kakashiego.
Według Małpy i kilku notatek dostarczonych do Kakashiego wraz z mapą znajdowali się w lesie jakieś 80 kilometrów od granicy Kraju Ognia. Hmm, ten wymuszony, wcześniejszy postój opóźni ich spodziewane przybycie o jakieś dwie godziny, ale jeśli jutro się pośpieszą, uda im się to nadrobić i złapią…
— Kapitanie, tutaj Sokół — odezwał się głos Kabuto przy wejściu do namiotu. — Mam coś ważnego do zameldowania.
Kakashi miał złe przeczucia. A jeśli coś się stało z Uchihą i Kabuto nie dał rady…? Nienienie! Masz myśleć pozytywnie! Pozytywnie jak dziecko przed rozdawaniem prezentów na Gwiazdkę! No, ale uśmiech możesz sobie darować, Kakashi, naprawdę. Po co się starasz, skoro i tak nosisz na twarzy tę swoją maskę?
— Wejść — odezwał się w końcu Hatake.
Kabuto wszedł bez porcelanowej maski na twarzy — miał ją przypiętą do paska przy spodniach. Od razu położył mu przed nosem otwartą księgę Bingo. Zdjęcia dwóch mężczyzn umieszczone na sąsiednich stronach były Hatake znajome.
— Przecież-
— To nukenini z Mgły — odezwał się szybko Kabuto, siadając przed stolikiem po turecku. — Musiałem to sprawdzić, bo coś w tych ich facjatach nie dawało mi spokoju. I co znalazłem? To że Mgła zataiła przed Liściem malutki fakt ucieczki dwójki przestępców, wzmiankując tylko o zwykłych uciekinierach. ANBU Mgły z pewnością także ich ścigają, a my jesteśmy tutaj albo po to, by upewnić się, że ta dwójka na pewno zostanie schwytana, albo to jakiś większy spisek, kapitanie.
— W takim razie ważność i założenia misji zmieniają się. To będzie ranga A.
— To nie będzie ranga A, kapitanie — parsknął Kabuto, wręczając Kakashiemu kilka nabazgranych w pośpiechu notatek. Niezależnie jak długo Kakashi by się na nie gapił, prawdopodobnie i tak nie zrozumiałby tych wszystkich chemicznych pierdół, które rozpisał mu Kabuto. Dlatego też nawet się nie starał.  — To mi bardziej wygląda na S. Co powiecie, kapitanie, jeśli stwierdzę, że maczała w tym palce osoba z Konohy? I do tego taka na dość specyficznym stanowisku? Bo dowiedziałem się naprawdę ciekawych rzeczy, odtruwając Uchihę.
— Co z nim? — Pewny siebie uśmieszek na licu Kabuto został zastąpiony przez zdziwienie. Zamaskował je poprawieniem okularów na nosie, który to ruch doprowadził do perfekcji. Nikt nie potrafił poprawiać okularów w taki sposób, w jaki robił to Yakushi Kabuto! A kto wie — może nawet potajemnie prowadził jakiś kurs dla tych wszystkich inteligencików, coby także sprawiali dobre wrażenie, dosuwając szkła na szczyt nosa?
— Sądziłem, kapitanie, że zapytacie raczej, co mam na myśli, mówiąc o specjalnym stanowisku, a nie o to jak się ma Uchiha. Złe założenie, mój błąd — wzruszył ramionami. — Uchiha ma się na tyle świetnie, że radosny i świeżutki jak stokrotka stawi się tutaj, jak tylko skończymy rozmowę. W tej chwili stoi przed wejściem i czeka na swoją kolejkę, jeśli mogę to ująć w ten sposób.
Kakashi odkaszlnął niespokojnie, odwracając wzrok:
— W takim razie, khm, co mieliście na myśli, Yakushi?
— Och, naprawdę interesują was takie rzeczy, kapitanie? Bo myślałem, że kondycja Uchihy zdała się być tematem dalece bardziej absorbującym, niż jakieś rozważania na temat tego małego bagna, w któreśmy się wpakowali.
— Yakushi — Kakashi zmarszczył brwi. —  Pamiętajcie, kto jest waszym przełożonym.
— Nie śmiem zapominać o takich sprawach, kapitanie. Po prostu badanie ludzkich zachowań i reakcji tudzież ich analiza to moja pasja, której nijak nie potrafię porzucić — Kabuto wstał. — Takiej trucizny używają tylko ANBU z Konohy. Nikt inny.
— Jesteś pewny?
— Czy to miało mnie obrazić, kapitanie? Cały czas pracuję z ANBU i bezbłędnie potrafię wskazać jakiego rodzaju trucizny używamy my, a jakiego inne wioski.
ANBU… z Konohy? Zdrada na najwyższych szczeblach hierarchii shinobi? Czy hokage o tym wie? Psiamać, czy w ogóle ktokolwiek oprócz nich o tym wie? Hatake musi się jak najszybciej skontaktować z Yukimurą! Ciekawe, czy da radę złapać go przez radio?
— Yakushi — zadecydował szybko — razem z Małpą spróbujecie nawiązać łączność radiową z dowództwem. Musimy to zaraportować — Kabuto przytaknął i opuścił Kakashiego, ale zamiast od razu skierować swoje kroki do Mitarashi i poinformować ją o zarządzeniu kapitana, chłopak przystanął i jak gdyby nigdy nic, nawiązał rozmowę z Itachim.
A przecież nie mieli czasu!
— Uchiha, kapitan jest już wolny. — Kakashi usłyszał wysoki ton głosu Kabuto. — Ach, tylko jak skończycie wszystko to, co zamierzacie kończyć, nie zapomnij przyjść do mnie ponownie, dobra? Ostrożności z truciznami, nawet jeśli znam je jak kolegów z podwórka, nigdy za wiele, szczególnie, że jutro czeka nas raczej ciężki dzień.
— Yakushi, wydaje mi się, czy ty właśnie coś imputowałeś? — odezwał się Itachi.
— Nie miałbym odwagi, Uchiha — zaśmiał się Kabuto, a Kakashi usłyszał, jak klepie Itachiego po plechach; znajdowali się bardzo blisko jego własnego namiotu. — Hatake to diabeł wcielony, miałem raz przyjemność widzieć go w akcji. A człowiek który z własnej winy wpakował się w pułapkę i nie posłuchał rozkazu, powinien się przekonać o takich rzeczach na własnej skórze, prawda? Czyli nic straconego, Uchiha. I och, byłbym zapomniał, słyszałem, że podobno ty też masz rangę kapitana. A może się mylę? Może to tylko plotki, że ktoś o takiej randze, nie umie dostosować się do zaleceń. — dodał złośliwie.
— Nie dotykaj mnie — stwierdził zimno Itachi i przedarł się przez wodoodporny materiał.
— Tylko nie zapomnij przyjść. Jeśli zbytnio się przemęczysz, możesz zasłabnąć. Lepiej powiedz Hatake, żeby cię zbytnio nie nadwyrężał.
I tak Uchiha pojawił się w dużym, jak na polowe warunki nawet luksusowym, namiocie dowódcy. Był wciąż blady i wyglądał na nieszczególnie „świeżutkiego” (jak to określił jego stan przedtem Kabuto),  ale sadząc po przygryzionej wardze i zmarszczonych brwiach, był strasznie wściekły.
— Więc przyszedłem tak jak kazaliście, Kocie.
— Nie ma potrzeby być aż tak formalnym. Siadaj, Itachi, i powiedz mi, czemu, do diabła, nie zrobiłeś tego, co kazałem?
Itachi jednak milczał, niegrzecznie wpatrując się prosto w oczy Kakashiego. Taak, trucizna, mogła osłabić trochę jego ciało, ale woli — nigdy!
— Po jaką cholerę zostałeś ninją — kontynuował Kakashi — nie potrafiąc zrozumieć pojęć tak podstawowych jak „padnij”? Jak rozumiem ryzykowanie życia, okazywanie idiotycznej odwagi, ciebie po prostu bawi?
— Hatake — odpowiedział w końcu Uchiha. — Co z tego, że dzisiaj ty jesteś liderem drużyny, skoro obaj jesteśmy ninja tej samej rangi? Kapitan nie może wydać drugiemu kapitanowi rozkazu. Hierarchia poszłaby się kochać, gdyby coś takiego było możliwe, nie mam racji?
Palce Kakashiego stukały o blat stolika z nieukrywanym zirytowaniem.
— Ktoś taki jak ty nie ma prawa nazywać siebie kapitanem, Uchiha. Skoro masz braki w byciu zwykłym funkcjonariuszem, nie widzę powodu, dla którego miałbyś pracować jako dowódca. Zły dowódca to zło najpodlejsze i od tego wyjątków nie ma. Kapitan powinien być wzorem, ma dbać o oddział, a nie rzucać podwładnymi jak pionkami na samobójcze walki.
— Więc teraz będziesz nawiązywać do… mojej ostatniej misji, tak Hatake? To zagranie jest niskie i zdecydowanie niewarte mojego czasu.
— Siadaj, Uchiha! — zagrzmiał, chwytając go mocno za przód uniformu. — Nie odejdziesz, dopóki ja nie powiem, że możesz. Ninja bez rozkazu przełożonego, nie ma prawa nawet dupy sobie podetrzeć, a co dopiero samowolnie oddalać się albo nadziewać na pułapki, cholera! Nie zamierzam stracić żadnego członka drużyny przez głupotę, czy to moją czy też ich własną. I powiem ci, Uchiha, że ten twój honor, ten pierdolony honor o którym w tak zawoalowany sposób wspomniałeś, jest gówno warty! Czy to, że ktoś wyda ci rozkaz, który jest niewątpliwie tym rozkazem, którego niewykonanie może skończyć się śmiercią, tak wiele ujmuje ci tej twojej klanowej dumy? Czy twoja śmierć jest warta większej chwały twojego klanu? O ile chwałą dla niego jest śmierć z powodu totalnego skretynienia, bo chyba to usiłowałeś dzisiaj nam wszystkim pokazać!
Honor? Klanowy honor zabrzmiał tak śmiesznie w ustach Hatake — ktoś, kto zdecydował poświęcić dobro swojego rodu na rzecz dobra Wioski nie dbał o honor klanu. Dbał tylko o swój własny, którego w odpowiednim czasie także będzie musiał się wyzbyć na rzecz koniecznej w tym przypadku zdrady. Ale póki co, póki co wciąż ma prawo zachować jakieś szczątki godności!
— Puść mnie, Hatake. Jesteśmy ludźmi na poziomie, mam nadzieję, że utrzymamy jakoś ten stan do końca i do rękoczynów nie dojdzie.
Kakashi przestał tak mocno ciągnąć materiał, ale uścisku nie rozluźnił.
— Itachi — powiedział już łagodniej — wszyscy ludzie dookoła ciebie też się starają, też dają z siebie wszystko dla dobra misji. Nie każdy z nas może wszystko, Itachi, i to jest normalna rzecz, że ja polegam na mojej drużynie, a wy polegacie na mnie. Powinieneś w końcu zauważyć w reszcie drużyny istoty ludzkie, a nie kupkę żywego mięsa o określonych zdolnościach bojowych. Może prosząc o zaufanie, proszę o zbyt wiele, ale ja w żadnym wypadku nie chcę dla ciebie źle. Itachi, ja cię kocham.
Itachi zamrugał gwałtownie i zagapił się twarz Kakashiego z wyrazem szoku wypisanym na obliczu. Ciche jak szept słowa wyrwały się z jego ust bez żadnego przemyślenia:
— Jak to?
— Jak?... Zwyczajnie, jakoś po prostu. O tak. — Materiał munduru ANBU został po raz kolejny pociągnięty do góry. Składany stolik zatrzeszczał pod dość ciężkim ciałem Kakashiego, a jego usta pozbawione ich zwykłej materiałowej osłony wylądowały krótko na miękkich wargach zdumionego Itachiego.
— Pogniotłem ci mundur — stwierdził Kakashi zaraz po tym, gdy zauważył, że zbyt długie leżenie na tak starym stoliku może zaowocować kilkoma nieprzyjemnymi urazami i przerwał ich pocałunek. — Muszę sprawdzić, czy już nawiązano połączenie z dowództwem. Poczekaj tutaj, Itachi, naszą rozmowę dokończymy za chwilę.
Impregnowany materiał namiotu zaszeleścił, gdy Kakashi opuścił go szybkim krokiem. Itachi pozwolił sobie na głęboki wdech dopiero wtedy, gdy był pewny, że Hatake znajduje się dość daleko.
Ach… więc go kocha? Czemu to zaszło tak daleko? Czemu zakochał się akurat w Itachim? Czy nie było żadnych innych ludzi, w których Kakashi mógłby się zakochać, co byłoby niewątpliwie lepszym wyborem, niż miłość do przyszłego zdrajcy? Itachi nie potrafił tego do końca zrozumieć, ale to nie zmieniało faktu, że nagle zrobiło mu się dziwnie gorąco. I tak… duszno. Z zaskoczeniem odkrył, że na policzkach pojawiły się rumieńce, a tętno radośnie przyspieszyło.
Uchiha miał nadzieję, że taka rewelacja (która mimo pewnej niewłaściwości, była przyjemna) nie sprawi, że zasłabnie. Kabuto byłby wtedy zapewne tak zadowolony i dumny ze swoich przewidywań, że przebywanie z nim stałoby się czynnością niewykonalną.
Chcąc odwrócić swoją uwagę od tych różnych myśli, przejrzał papiery dowódcy, które leżały tuż pod jego nosem. Ten z lekka pognieciony szkic jakiejś maszyny wzbudził jego zainteresowanie (bo czytanie jakichś naukowych wywodów autorstwa Kabuto do ciekawych lektur nie należało) — tym bardziej, że sam Itachi miał już raczej do czynienia kilka razy z takim modelem pułapki.
I to nie tylko jako jej ofiara — pomyślał, uświadamiając sobie pewną nieprzyjemną rzecz.
— Same szumy, cholera — powiedział Kakashi, wpadając ponownie do namiotu — Albo coś się popsuło, albo nie możemy załapać odpowiedniej częstotliwości.
— Kakashi — odezwał się Itachi mimo wyschniętego jak wiór gardła. —  To projekt Kondo Ryuuichiego, ten prototyp był opracowywany przez niego i chociaż raz go zaprezentował dowódcom, nigdy go nie dokończył. A to… to jest wersja działająca.
Dłoń, która trzymała kartkę zatrzęsła się, gdy coś podobnego do jęku zabrzmiało w przestrzeni:
— Mój Boże! Przecież umarli nie zmartwychwstają!

1 komentarz:

  1. kasica:
    "Awww!... Kabuto <3 ! Nareszcie jakoś to ruszyłaś z miejsca XD Ten rozdział akurat mi się podobał, chociaż jak już pisałam przedtem ta historyjka średnio mnie psajonuje. No ale ta scenka:
    - Itachi, ja cię kocham.
    - Jak to?
    + ten pocałunek-wytłumaczenie kakashiego była naprawdę super ;)
    I co masz na myśli, mówiąc "już planowany"? Czy to znaczy, że wstawisz go jakoś tak zaraz i będę się mogła cieszyć? ;D
    Pozdrowionka,
    kasia
    PS Może jednak męczeni Twojego maila daje efekty?

    ~kasica, 2010-05-08 14:06"

    mechalice@kasica:
    ""Już planowany" oznacza w tym wypadku, że napisałam kawałek fika na końcu mojego notesu XD To nawet wersja robocza nie jest - bo to tylko taki krótki szkic właściwie. Także, no nie wiem, jak zakończę "Wszechświt", to pewnie wtedy napiszę.

    ~mechalice, 2010-05-08 21:08"

    kasica@mechalice:
    "Kurnaa, wolałabym jednak jakoś tak wcześniej ;> A nie dałoby rady najpierw napisać tamto, a to dokończyć później, co? :)
    Swoją droga, będziesz teraz pisać sequele? Bo ja osobiście uważam, że to sasunaru tez jakieś takie bez zakończenia jest... No bo takie bez wyrazu - maja podróżować razem, a tutaj urywasz akcję i co? Dalszy ciag by się przydał.
    Mam nadzieje, że weźmiesz pod uwagę ta moją propozycję odnosnie suisasu i jednak napiszesz je szybciej...
    Całusy,
    kasia

    ~kasica, 2010-05-09 11:18"

    mechalice@kasica:
    "Sequel do "Chwili..."? A wiesz, nad tym nie myślałam - zobaczy się, ale no... Chyba by się przydał ;P
    No i w sumie wiesz, i tak (jak zauważyłam) mało osób czyta "Wszechświt", więc raczej różnicy nie zrobi, czy wezmę się za suisasu, a to dokończę kiedyś tam w przyszłości, czy inaczej.
    Twoja propozycja została rozpatrzona pozytywnie XD
    (I nie dam Ci żadnych spoilerów - pamiętam Twoje poprzednie, podstępne maile ;P Chociaż tym razem porywam się z motyką na słońce - Suigetsu jako narrator ma być uke! ;D)
    Pozdrawiam,
    mechalice

    ~mechalice, 2010-05-09 19:16"

    kasica@mechalice:
    "A jednak mam jakieś zdolności przekonywania ;) Będę czekać na sasusui (wiesz jak dla mnie duuużo seksu ma być! ;D) i... naprawdę żadnych spoilerów nie dostanę? łee...
    Życzę weny, czasu i czego tam jeszcze chcesz,
    kasia ;**

    ~kasica, 2010-05-09 20:12"

    AjEmPiekuo:
    "Cześć. ;) Tutaj AjEmPiekuo z bloga cichy-niedosyt na blospocie. Bardzo dziękuję za tak miły komentarz, zrobiło mi się bardzo miło, czytając go. Wiesz, ja z reguły staram się pisać luźno, jednocześnie nie przesadzając. Staram się, żeby czytelnicy czuli się przyjemnie, czytając moje opowiadanie, a przede wszystkim, żeby coś z niego zrozumieli. ;p Sama lubię czytać opowiadania czy książki, które są napisane lekkim językiem, bo dzięki temu jeszcze przyjemniej się je czyta. Swojego bloga oczywiście nie porzuciłam i na razie nie planuję tego zrobić. Obecnie pracuję nad ostatnim rozdziałem ItaSasu, a później na tym samym blogu planuję zacząć SasuNaru. Mam już praktycznie gotowy plan, ale muszę go trochę dopracować, żeby wiedzieć dokładnie co i jak. Itachi dokona wyboru, czy prawidłowego - nie zdradzę. ;p Miło mi, że podoba Ci się moje opowiadanie. Twoich opowiadań na razie nie przeczytałam, bo mam mało czasu, ale w najbliższej chwili wszystko nadrobię. Pozdrawiam. ;)

    ~AjEmPiekuo, 2010-05-09 21:24"

    showed:
    "Przeczytałam dzisiaj wszystkie rozdziały "Wszechświtu"... trzymasz poziom, nie mogłam oderwać się od czytania :) Czekam na next!

    ~showed, 2010-05-11 15:42"

    Paula-chan:
    "GDZIE NASTĘPNY ROZDZIAŁ?! xD
    W końcu nadrobiłam i przeczytałam "wszechświat' od początku. Pairing KakaIta [Albo raczej ItaKaka]> coraz bardziej mi się podoba :)
    Masz fajny styl pisania, czy się płynnie i z przyjemnością.
    czekam z niecierpliwością na kolejna część oraz oczywiście na seguel do Zapachu Mgły. Niech żyją Sasusui :P
    Zapraszam też do mnie, dodałam w końcu 1 rozdział, historii bez nazwy =_=

    Pozdrawiam i weny życzę

    ~Paula-chan, 2010-05-12 23:07"

    OdpowiedzUsuń