Rozdział 2
A ranek... Ranek był całkiem normalny — obudziłem się w łóżku Juugo, bo po rozebraniu mojego z (uwalonej różnymi płynami pochodzenia organicznego) pościeli został sam materac. A spanie na gołym materacu nie było rzeczą, którą lubiłem najbardziej — co prawda nie było nią też spanie z Juugo donośnie chrapiącym przy moim boku, ale wolałem chwilowo nie zbliżać się do Sasuke na odległość wyciągniętej dłoni, choć podejrzewam, że naelektryzowanym kunaiem też mógłby mnie zapieprzyć, nie ma co. W końcu doskonale pamiętałem, że nieco sobie poużywałem na jego ciele i w sumie nie sądzę, że te całe obtarcia jakoś szczególnie przypadły mu do gustu.
No chyba, że byłby masochistą, myślałem, ale tego raczej nie mogłem wiedzieć na pewno.
Jakoś te rozważania musiały odbić się na mojej twarzy, bo Karin spojrzała się na mnie jak na zdziecinniałego idiotę:
— Liczysz na to, że Juugo będzie chętny, co Suigetsu? — Karin uśmiechnęła się złośliwie, robiąc makijaż przed lustrem. Daremny trud, jej już nic nie pomoże. — Przykro mi, okazało się, że jednak nikt nie jest wystarczająco zdesperowany, żeby polecieć na ciebie.
— Mówisz o sobie? — prychnąłem, zakładając sandały. — Bo jedyną zdesperowaną osobą jaką tutaj widzę, jesteś ty i właśnie takich zapalczywych kobiet się boję! Babek beznadziejnie pozakochiwanych w zniewieściałych brunetach kręci się ostatnio tak dużo, że zacząłem się obawiać o moją pielęgnowaną latami niewinność! — Karin wsadziła sobie szczoteczkę od tuszu do rzęs w oko. Punkt dla mnie! — Mogłyby mnie pomylić z takim Sasuke i zgwałcić. Chociaż nie, czekaj — przerwałem, stukając palcem wskazującym o dolną wargę w udawanym zamyśleniu. — Nie mogłyby mnie „pomylić”, bo niektóre z nich kompletnie nie widzą różnicy, nawet jeśli noszą okulary. Poza tym taka jedna Karin chyba przez pomyłkę wzięła moje bokserki, myśląc że to Sasuke i trzyma jako artefakt w swoim bagażu.
— One były używane — dodałem po chwili, w której przetwarzała świeżo zdobyte informacje.
Gdy już doprowadziłem do tego, że dziewczyna rzuciła się na mnie i cała czerwona na twarzy zaczęła targać za włosy, wszedł Sasuke. Ten gość ma niezłe wyczucie czasu!
— Ciekawe, czy z takich rzeczy można zrobić ołtarzyk i modlić się przy nim o odwzajemnienie uczuć. Jak myślisz Sasuke? — zapytałem głośno i uciekłem, korzystając z chwilowej niemocy Karin, oślepionej blaskiem swojego idola tuż po porannym prysznicu.
Sasuke przymocował swój miecz i spojrzał się obojętnie.
— Nie obchodzi mnie to, za dziesięć minut ruszamy.
No i patrzcie tylko! Zachowuje się tak jakby nie stało się nic! A czyja to była wina, że wczoraj po raz pierwszy kochałem się z mężczyzną, co?!
Jego. Jego do cholery! I on myśli, że po tym wszystkim będę normalny? Znaczy, oczywiście nadal jestem normalny, ale kto wie, co mogłoby mi się stać z psychiką, gdybym nie był tak normalny jak jestem.
Jego. Jego do cholery! I on myśli, że po tym wszystkim będę normalny? Znaczy, oczywiście nadal jestem normalny, ale kto wie, co mogłoby mi się stać z psychiką, gdybym nie był tak normalny jak jestem.
W sumie to nie wiem, co mnie tak zirytowało i jakiej reakcji oczekiwałem po Sasuke, ale wyszedłem za nim. Wiatr zawiał, szarpiąc połami jego jasnej koszuli. Rzucił mi dziwne spojrzenie i zaraz wyjął mapę i flamaster.
– Hej, Sasuke — zacząłem, wyjmując butelkę z wodą. Szczęśliwie nie znajdowałem się zbyt blisko niego, więc w razie czego miałbym szansę na unik. — O co chodziło z tym wczorajszym?
Wzruszenie ramion i zakreślenie okręgu na papierowej płaszczyźnie.
— Czy to coś ważnego, Suigetsu? Coś tak ważnego, żeby dyskutować o tym zamiast zajmować się tym, czym powinniśmy? — odparł. Nie oczekiwał jednak odpowiedzi na swoje pytania, bo gdy tylko Karin wystawiła z zajazdu swój rudy łeb, od razu zaczął rzucać instrukcje i rozkazy.
— Mamy do przeszukania obszar dwunastu kilometrów. Jedna z kryjówek Akatsuki może znajdować się w kierunku północno-zachodnim od tego miejsca. Karin. — Błogi uśmiech pojawił się na twarzy dziewczyny. Mam na to tylko jedno określenie i brzmi ono: „żałosne”. — Juugo — mówił dalej Sasuke — idziecie ze mną. A ty Suigetsu udasz się do mężczyzny, mieszkającego u podnóża tej góry — zakreślił czerwony X w otoczeniu tysiąca podobnych i równie mało interesujących pagórków — i przyniesiesz mi list. Przekaż mu ode mnie pozdrowienia. I, Suigetsu — spojrzał na mnie wyjątkowo poważnie — bądź pewny, że list dotrze do mnie w nienaruszonym stanie. Spotkamy się o siedemnastej w lesie przy mieście Komaki.
Sasuke zniknął z moich oczu, granatowy płaszcz Juugo zafurkotał przy skoku.
Czyli to coś niezbyt ważnego, tak? Nic nieznaczący nocny epizodzik z nim w roli głównej? A może jego wypowiedź miała ten pieprzony dyplomatyczny charakter? Nie wiesz, co jest prawdą, a co nią nie jest, dopóki prawda ta nie przyjdzie i osobiście nie przychrzani ci w głowę…
Wypiłem ostatnie dwa łyki i wyrzuciłem butelkę do pobliskiego kosza. Kosz był metalowy, a spadająca butelka wydała brzęk, uderzając o jego dno. Ale to chyba też nie było ważne.
***
— Suigetsu! — wydarła się Karin, kiedy tylko pojawiłem się w jej polu widzenia. — Co ty, do jasnej cholery, robiłeś?
— Wykonywałem zadanie, a ty robiłaś coś innego jak mniemam, tak? Dobra, nie, nie mów. Myślę, że nie chce znać szczegółów, to mogłoby mnie zabić.
— Co chciałeś przez to powiedzieć?!
— Życie erotyczne ameb jest mało pasjonujące i naprawdę nie chcę się dowiadywać o tym więcej.
— Sssui...getsu!... — Głos dziewczyny zdawał się obniżyć do głuchego pomruku, podobnego temu jaki jest słyszalny niedługo przed nadejściem burzy.
Zignorowałem ją, idąc bliżej centrum ustawianego przez Juugo obozu. Był niezbyt okazały, muszę przyznać — trzy namioty na krzyż nie czynią przecież luksusowego campingu z ogniskiem i kiełbaskami jako główną atrakcją. Tym bardziej, że nie sądzę aby ktoś kupił kiełbaski i umiał śpiewać harcerskie piosenki. Jesteśmy w końcu poważnymi ludźmi z poważną misją dostarczenia korespondencji, o taaak.
Byłem zdecydowanie wkurzony. „Przynieś mi list”, ha! Łatwo powiedzieć. To nie był spacerek na pocztę w sobotni poranek z malutkim pieskiem na smyczy. Co nie znaczy, że chciałbym żeby ta cała wyprawa taka była. No, ale to nie znaczy też, że chciałem, żeby była taka jaka... no, była.
Gość gdy tylko usłyszał kto mnie przysyła, spanikował i nasłał na mnie swoje psy i dwóch ochroniarzy. Nie byli trudnymi przeciwnikami, ale przyznam się, że mój płaszcz nie wytrzymał tego zbyt dobrze — szczególnie, że później ten koleś w obronie swego życia, pchnął mnie w krzaki. A ja chciałem być miły i naprawdę nic nie zrobić facetowi od listu... Tak bywa, kiedy chcesz być miły dla ludzi, ech.
Jako gratis (krzaki były cholernie kolczaste) dostałem ciuch w stylu menela z francuskich salonów mody — bardzo stylowa ścierka, cholera jasna.
Jako gratis (krzaki były cholernie kolczaste) dostałem ciuch w stylu menela z francuskich salonów mody — bardzo stylowa ścierka, cholera jasna.
— Już jesteś — Sasuke wyszedł zza namiotów. — Patrząc na ciebie, powinienem stwierdzić, że misja ci się nie powiodła?
— Nie jestem pierwszą lepszą ciotą, która da się zajebać przy byle jakiej okazji, wiesz? — powiedziałem z wyrzutem — Za kogo ty mnie masz, Sasuke?
— Za kogoś, kto nie dba o swój uniform. Nie powinniśmy zwracać na siebie uwagi, Konoha wciąż nas poszukuje. A ty w swoim ekscentrycznym wdzianku z pewnością będziesz aż nazbyt widoczny. Co masz zamiar z tym zrobić, Suigetsu?
— Wywalę go, oczywiście. Masz tu swój chrzaniony list, Sasuke, i odpieprz się łaskawie od mojego płaszcza. — Wyciągnąłem karteczkę przed siebie. Już oryginalnie nie miała koperty, więc wcześniej ją przeczytałem. Jakieś brednie o jedynej pewnej miejscówce pobytu Itachiego.
Zamiast zabrać mi papier, dał mi swój portfel. Niewielki, skórzany i całkiem elegancki.
— Tyle powinno ci wystarczyć. — Zmarszczył brwi, gdy nie ruszyłem się z miejsca. — Suigetsu, kup sobie coś normalnego i zacznij wyglądać jak człowiek, bo twój aktualny wygląd zaczyna mi działać na nerwy. Widzę cię za godzinę z rachunkiem i resztą w tym miejscu. — Jego głos zadźwięczał stalą.
— A list?
— Pewne rzeczy wymagają odpowiedniej pory i odpowiedniego towarzystwa, by się z nimi zapoznać i czerpać z nich radość... — odparł w zamyśleniu, odwracając się do mnie plecami. — Zostało ci pięćdziesiąt dziewięć minut, nie każ mi cię zatrzymywać.
Czy on zawsze musi wszystko mówić tak ex catedra? Ten człowiek jest cholernie wkurzający i w moim osobistym rankingu już niewiele mu brakuje do przebicia Karin i zgarnięcia dość mało honorowego pierwszego miejsca.
***
Stanąłem przed drzwiami sklepu odzieżowego. Za szybą wystawową stały manekiny poubierane w dziwaczne kombinacje ubraniowe — byłem pewny, że gdybym nie musiał, nie kupiłbym żadnej z tamtych rzeczy.
Decyzja o wejściu nie należałaby może do najtrudniejszych, gdyby nie to że... Och, czy bary muszą się znajdować tak blisko sklepów odzieżowych? Zdecydowanie powinienem porozmawiać o tym z właścicielem knajpy. Takie położenie może skutecznie rozpraszać niektórych klientów.
Moja ręka zawahała się tylko przez jedną króciutką sekundę, gdy przez myśl przemknęło mi: „Co na to powie Sasuke?”. Ale to moje nogi zadecydowały — zanosząc mnie do barowego wnętrza. Ach. Skoro w budynku jest ciepło to dla kontrastu musi być tutaj zimne piwo, no nie? To także powinno zostać sprawdzone dla dobra ludzkości. No, i czy godzina to nie jest w końcu bardzo dużo czasu?
— Hej mała, jedno poproszę. — Uśmiechnąłem się do ładnej, biuściastej kelnerki. Na oko miała rozmiar E i burzę jasnych kręconych włosów.
Życie jest piękne.
Szczególnie kiedy ma się portfel Sasuke.
***
— Suigetsu — westchnął zrezygnowany Sasuke za plastikową szybą. Siedział na plastikowym krześle i mógł mieć równie dobrze plastikowy wzrok i zęby do kompletu. — Puknąłeś córkę burmistrza. — Plastikowe słowa mogłyby upaść na podłogę i ułożyć cudne plastikowe zdanie, które stałoby się prawdą. Lecz nie upadły. Były kłamstwem, zwykłym przekłamaniem ze stuprocentowo naturalnego tworzywa.
— Nawet nie zdążyłem — sprostowałem, porzucając myśli o plastiku, które wytworzył mój mózg pod wpływem zmęczenia.
Siedziałem w areszcie z powodu możliwości popełnienia przestępstwa (a tak dokładniej dlatego, że ojczulek tej ślicznej kelnereczki przyłapał mnie na gorącym uczynku) i chciało mi się pić (bo nie miałem odwagi napić się wody z tych niezbyt higienicznie utrzymanych kranów). Wyglądałem jak wrak człowieka, jak cień siebie samego — a przynajmniej tak się czułem, bo bez lustra nie mogłem tego stwierdzić z całą pewnością.
A teraz zjawił się Sasuke i strażnik wyciągnął mnie z celi, żebym mógł uciąć sobie przyjemną pogawędkę z liderem naszej drużyny. Przechodziliśmy tym samym korytarzem do pokoju, w którym mogłem z nim porozmawiać. Gdy tylko ujrzał mnie wychodzącego z celi, natychmiast podbiegł i z prędkością światła uderzył mnie w szczękę. Mocno prawym prostym i gdybym nie był zrobiony z wody, szczęka byłaby złamana, a może nawet oderwana od trzewioczaszki i ze stuknięciem upadłaby na podłogę w potoku krwi i wybitych zębów.
Oczywiście fraza „przyjemne spotkanie” nie funkcjonuje tutaj w znaczeniu literalnym — byłem martwy. W tej chwili, w której siedziałem przed nim, a rozdzielała nas tylko kiepskiej jakości szyba i wciąż oddychałem, a serce pompowało krew do wszystkich arterii w moim ciele — byłem już martwy.
A nawet jeśli nie byłem nieżywy i jakoś uda mi się wykaraskać z tej cały sprawy (tutaj litościwie pominąłem przydługą listę przewinień, których dopuściłem sie poprzedniego wieczora, zastępując je wyrazem „nieposłuszeństwo”) i tak będę miał przesrane. O ile udałoby mi się jakoś wywinąć, w co wątpiłem.
A nawet jeśli nie byłem nieżywy i jakoś uda mi się wykaraskać z tej cały sprawy (tutaj litościwie pominąłem przydługą listę przewinień, których dopuściłem sie poprzedniego wieczora, zastępując je wyrazem „nieposłuszeństwo”) i tak będę miał przesrane. O ile udałoby mi się jakoś wywinąć, w co wątpiłem.
— Suigetsu, a byłeś taki użyteczny, wiesz? — A teraz pokazywał mi swoją całkowicie inną twarz. Ta płomienista furia, pod wpływem której uderzył mnie w twarz, ustąpiła miejsca chłodnej kalkulacji i lodowatej ekspresji na jego twarzy.
Słowo „użyteczny” było jak oszczerstwo, jak brudna szmata rzucona mi prosto w twarz z diabolicznym uśmiechem i oświadczeniem: „To mój prezent dla ciebie, cieszysz się prawda?”.
— Całkiem dobrze walczysz — mówił Sasuke, ściskając pożółkłą trzeszczącą słuchawkę z tworzywa sztucznego — i muszę przyznać, że jesteś dobrym narzędziem do rozładowywania... pewnych specyficznych napięć. Nie mogę się ciebie pozbyć ot tak, przez moje widzimisię.
Sasuke chyba właśnie coś wzięło i walnęło na głowę. Czy on się właśnie zastanawia nad ulgowym potraktowaniem mnie? MNIE? W takiej sytuacji, w jakiej niewątpliwie powinien mnie zamordować w bardzo bolesny sposób? Ja na pewno nie darowałbym czegoś takiego, więc odrobinka słusznego gniewu powinna być dobra.
— Ach więc, Sasuke, jestem dla ciebie tylko seks-zabawką z wbudowaną funkcją walki? Taką dmuchaną lalą z mieczem w zestawie?
— Suigetsu. — Cyniczny uśmiech na jego wargach i kpiące słowa z nich ulatujące. – Nie zapominaj, kto kogo pieprzył, okej? Mimo pewnej nieudolności. – „Nieudolności”?! Ten drań doszedł cholerne dwa razy!!! A poza tym niezła zmiana nastroju, jakbym w tej chwili miał do czynienia z jakąś inną osobą w ciele tego samego chłopaka. — Nie porównałbym twojej roli do dmuchanej lali.
— Ale wibrator posługujący się mieczem brzmi dość dziwnie, nie sądzisz, Sasuke?
— Nie bądź wulgarny. — Wolnym ruchem założył nogę na nogę i przeczesał swoje ciemne włosy jedną ręką. — To ja wpłacam za ciebie kaucję. Ale oczekuję, że mi to odpłacisz.
Oblizał wargi, z głośnym trzaskiem odkładając słuchawkę na widełki, a ja zacząłem sądzić, że to „odpłacisz” miało podtekst erotyczny. Zresztą, nie tylko ja tak uważałem, pilnujący nas strażnik z okropnym napadem kaszlu zdawał się bez słów podzielać moje zdanie.
Komentarze przeniesione.
OdpowiedzUsuńshowed:
"Notka fajna, i nie czekać długo trzeba było :) czekamy na next!
~showed, 2010-02-07 11:32"
kasica:
"Pozno komentuje, sorry, ale w tamtym tygodniu do kompa w ogole dostać się nie moglam ;/ W kazdym razie, notka byla bardzo dobra - Suigetsu moze i jest troszke zwariowany, ale to nie przeszkadza w cztaniu ;] Wlasnie moze przez to, ze ujawnia tak wiele swoich mysli i rozwazań tę część czytało mi się lżej i szybciej niż poprzednią. No i nie rozumiem zachowania Sasuke ;//, nie wiem o co mu chodzi i czuję sie nieco zagubiona - bo niby mówi, że nic sie nie stało, a potem i tak przychodzi i wyciaga suigetsu z aresztu robiąc jakieś aluzje.... Oczywiscie liczylam, ze to bedzie bardziej, no takie uczuciowe ^^ A tutaj sama niepewnosc i bardziej romantycznych uczuc brak. No i co... Czekam na newsa, kochana ;) Napisałaś, że z hardem, a to w klimacie walentynkowym byłoby niezłe. Weny Ci życzę ;**
~kasica, 2010-02-15 20:32"