Uwaga!

Fanfiction yaoi, czyli traktujące o związkach męsko-męskich. Blog zawiera również treści erotyczne.
Nie lubisz, nie czytaj - ja do niczego nie zmuszam.
Możesz skomentować dowolną notkę, każdy komentarz zostanie przeczytany! :)

piątek, 29 stycznia 2010

"Zapach mgły" Rozdział 1 (SuiSasu)

Gatunek tekstu: romans, humor
Pairing: SuiSasu
Ostrzeżenia: wulgaryzmy, nieco przydługie sceny erotyczne
Uwagi: Ostrzegam, że pierwszy rozdział to praktycznie sam seks, później wkracza trochę humoru i żartów, czyli głównie wykorzystywanie możliwości Suigetsu jako pierwszoosobowego narratora.
Fik ma swój sequel (spin-off?) "Lodowy błękit".

Zapach mgły
Rozdział 1
Sasuke trenował wieczorami, nie pozwalając ani mnie, ani nikomu innemu obserwować jego ćwiczeń. Każdy ninja powinien mieć w zanadrzu takie techniki, o których wie tylko on sam. Nukenin tym bardziej. Nawet mimo ogromnej ciekawości nigdy nie poszedłem i nie próbowałem podglądać, co on tak właściwie robi. Co nie znaczy, że nie domyślałem, cóż takiego może ukrywać. Kilka klanowych technik ognistych, podstawy geninów każdej wioski, specjalne genjutsu używane z sharinganem, przekształcenia swojego chidori, którego ostatnio siłę próbował podnieść poprzez połączenie go z żywiołem wody. Z takiego powodu ćwiczył przy wodospadach, jeziorach i innych bajorkach, jeżeli tylko nie były wyschnięte — pogoda nie znaczyła dla niego nic.
Po treningu wsunął się cichutko do pokoju i zasunął drzwi. Obudziłem się wtedy, gdy drzwi szurały po podłodze, a on był odwrócony do mnie plecami. Mokra biała koszula przyklejona do jego ciała, dosłownie ociekające wodą spodnie — w takim stroju, dygocząc nieco, stał aż nie usiądę na materacu.
— Sasuke, co robisz? — zapytałem, ale on mi nie odpowiedział. Więc zdecydowałem, że bezpieczniej będzie nie pytać więcej. Sasuke jest raczej gościem o wybuchowym charakterze, więc jeśli naprawdę nie miałem pojęcia, o co mu chodzi (a aktualnie nie miałem) i gdybym wykonał jakikolwiek gwałtowny ruch, na drugi dzień obudziłbym się martwy z jego unikatowym, bezcennym mieczem wbitym prosto w serce.
Znaczy, na drugi dzień nie obudziłbym się w ogóle, ale wtedy co by mnie to obchodziło?
Księżyc świecił mocno, srebrzyście i było naprawdę zimno i wietrznie — granatowe niebo wisiało nad światem pozbawione najmniejszych zachmurzeń. Sasuke powolnym ruchem zsunął koszulę ze swych ramion — jego plecy błyszczały tysiącem wodnych kropelek na tle szarawego pokoju.
Za oknem wiatr targał gałęziami, a przy drzwiach Sasuke głośno szarpał się ze swoim grubym, fioletowym paskiem. Rozwiązanie węzła było dla niego chyba okropnie trudnym zadaniem, ale nie wstałem, żeby mu pomóc.
Cała sytuacja zdawała mi się być zbyt dziwną, żeby przejmować się tym bardziej, niż było to potrzebne. Ot taka ciekawostka, że Sasuke lubi robić striptiz wieczorkami, gdy już wszyscy śpią. Ale później okazało się, że przejąłem się i to tak bardzo, że wziąłem w tym wszystkim nader aktywny udział.
Z namokłym pacnięciem koszula, spodnie, pasek i reszta tego co zazwyczaj nosił, spadły na ziemię, a on sterczał nadal na tle drewnianych drzwi odwrócony do mnie plecami. Coś kazało mi zamknąć oczy i przestać patrzeć na jego wąskie, jasne biodra, odcinające się wyraźnie od spokojnego tła nocnego pomieszczenia i kształtne pośladki (jeszcze wtedy prześwitujące przez mokrą bieliznę) w nich osadzone. Zacisnąłem mocno powieki, a mój mózg skupił się na innych, mniej wizualnych odczuciach.
W pokoju też było chłodno, może nie tak bardzo jak na dworze, ale przecież wynajmowaliśmy najtańszy pokój bez centralnego ogrzewania. Więc jak mogło być ciepło? Obok mnie słychać było nieporuszone niczym, senne oddechy Karin i Juugo. Zastanawiałem się, czy to było jakieś genjutsu, czy jakaś podobna technika, gwarantująca mocny nieprzerwany sen.
Powoli i doskonale słyszalnie zsunął swoje długie, ciemne skarpety, a później sandały uderzyły o panele na podłodze. Kolejne wilgotne klapnięcie musiało być jego bielizną.
Nie miałem pojęcia, czemu miało służyć to przedstawienie, unaocznienie światu przez Sasuke swojego bladego, wysportowanego ciała. Myślałem, że pewnie chce mnie sprawdzić na jakimś tylko sobie znanym polu i że jak się nie poruszę, po prostu wejdzie do swojego łóżka i pójdzie spać.
Ja też pójdę.
Suigetsu.
Wypowiedział moje imię wyraźnym szeptem, który każdy mógłby doskonale usłyszeć, w porze gdy nad światem już od dawna królowała ciemność — ale nie usłyszał ich nikt.
Sasuke z szelestem wsunął się pod koc, a jego ramiona zawładnęły moją szyją. Był pysznie chłodny i drżący w dotyku. Jego twarz znalazła się bliżej mojej, a przemoczone włosy przykleiły się do mojego policzka. Były aksamitne i zimne, a krople kapały z nich mocząc moją cienką koszulkę do spania. Pachniały wodą, wiatrem i środkiem jesieni. Nutka potu wylanego podczas treningu była tylko delikatną sugestią tego, co robił zanim tutaj przyszedł.
 Suigetsu.
Powtórzył z naciskiem, a ja posłusznie uchyliłem powieki, napotykając marmurową twarz Sasuke. Zdecydowane, stalowe ramiona przygarnęły mnie mocniej, a lodowate usta objęły moje i tak trwaliśmy w zaciekłym w swej statyczności pocałunku. Nie mrugał, a wpatrując się w jego oczy dostrzegłem, jak wielkie ma źrenice. Ogromne, czarne koła — niezmierzone przepaści, których dna nie sposób było dojrzeć.
Miał ciemne oczy — fakt ale nie były one tak czarne jak atrament czy węgiel. Był to ciemny szary, praktycznie idealnie w kolorze zmierzchającego dnia, ale tylko takiego dnia, który zapowiadał idealnie czarną noc — bez gwiazd i księżyca. Stuprocentowy, czysty mrok — dokładnie taki jak jego osobowość.
Sasuke na tle dość barwnych postaci z naszej niewielkiej grupki był niczym wielki, smolisty kleks o nieuchwytnych kształtach. Niepoznawalny, niedotykalny, niemówiący zbyt dużo, ale o silnym charakterze i zdecydowanym kroku. Jego słowo było prawem, gest rozkazem. Jego jestestwo było mi obojętne — chciałem Samehady, a on mógł mi pomóc w osiągnięciu mojego celu. Nie mogłem jednak zaprzeczać że on był tak jakoś seksownie aseksualny — mógł być pociągający i do jasnej cholery! tak, ja też uważałem że jest atrakcyjny.
Gdy uciął nasz drętwy i nienormalnie formalny kontakt usta-usta, moja dłoń sama dotarła do jego twarzy, odgarniając kilka zlepionych kosmyków i głaszcząc kciukiem jego wyraźnie zaznaczoną kość jarzmową. Dziwnym, niepasującym do siebie ruchem wtulił się w moją garść i naparł na mnie całym przemoczonym sobą. Niespodziewanie odrzucił cieniutki, polarowy koc ze swojego ciała w tył, a jego palce złapały moje w mocnym uścisku i skierowały w okolicę jego krocza.
Jego napastliwa, jaśniejąca mokrością w księżycowym świetle nagość chyba do reszty odebrała mi zdrowy rozsądek. Zawsze mogłem odmówić, ale tak jakoś nie pomyślałem o tym ani w tamtym momencie, ani w kilku następnych.
Moja dłoń z wahaniem obrysowała kość biodrową i trafiła na wyćwiczony brzuch. Drgnął lekko zaskoczony, a gdy przeciągłymi kółeczkami, wyznaczanymi opuszkami palców, dłoń wzniosła się na wysokość piersi, gdzie dostrzegła niewielkie twarde sutki i opadła znowu, westchnął i objął mnie po raz kolejny, wywijając się tak, że teraz leżał pode mną.
Ciemne, nadal wilgotne włosy rozsypały się po poduszce, a oczy uważnie studiowały moją górującą nad nim sylwetkę.
 Zimno mi.
Stwierdził, ściągając mi przez głowę koszulkę i przypadając ustami do obojczyków. Znów moja dłoń została przez niego zniewolona i poprowadzona w dół jego podbrzusza. Szczupłe, jasne palce, były przewodnikami moich, zdawało się zbyt niezręcznych i niewprawnych, by cokolwiek „potrafić” zrobić w takiej okolicy.
Nie chodzi mi o to, że jestem zupełnie zielony w kwestii seksualności i reszty rzeczy z nią związanych, bo mogę powiedzieć o sobie naprawdę wiele, ale nie takie rzeczy, które byłyby tak oczywistym kłamstwem. Nie, to raczej to, że nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek będę w takiej sytuacji z mężczyzną i przez cały czas będzie przy mnie siedziało przeświadczenie, że jeśli zrobię coś niewłaściwego — on mnie zabije swoim chidori. Ale ostatecznie nie miałem dużo argumentów przeciw — ładne ciało, to ładne ciało. A to posiadane przez Sasuke było wyjątkowo harmonijne i samo patrzenie się na niego było rozkoszą estetyczną.
Sasuke w tamtej chwili był… fascynujący strukturalnie i zdumiewająco delikatny i gładki w zagłębieniu między biodrem i pachwiną. A jak przekonałem się chwilę później na własne uszy i usta — także ekscytująco wrażliwy. Dreszcz był dość subtelny, ale wyraźnie wyczuwalny, a westchnienie cudownie wibrujące.
On. Sasuke ze mną, w moich ramionach. Krzyknąłbym: „Jasna cholera, czy ciebie pojebało, Suigetsu?!”,  gdybym tylko miał intencję, by szybko się zabić, ale nie krzyknąłem. Za to odgłos, wydany przez niego zabrzmiał mniej więcej jak jęk, gdy moje palce znalazły jego penisa i powoli przesunęły się po całej jego gorącej długości.
Mój kciuk, ostrożnie muskał jego napletek, a całość leżącego pode mną ciała co rusz przebiegały ciarki. Zimne krople wody już odparowały z rozgrzewającej się coraz bardziej skóry. Zostały one zastąpione przez słony pot, spływający mu leniwie na szyję, gdzie zaintrygowany natychmiast przywarłem ustami, goniąc jego puls. Mruczał nisko, wręcz zwierzęco, zaciskając mocno dłonie na moich barkach i wbijając mi paznokcie w plecy. Nie dokończyłem tego, co zacząłem, zostawiając Sasuke na krawędzi i nie pozwalając, by stoczył się w błyszczącą, czerwonawą otchłań przyjemności.
Syknął niezadowolony, ocierając się swoją obnażoną erekcją o moją również nieco pobudzoną, tylko od samego patrzenia na niego, męskość. W rozchylonych, wiśniowych ustach i płomienistym spojrzeniu było coś takiego, co wysyłało mi jawny sygnał, że Sasuke chce przeskoczyć tę wspomnianą krawędź i zatopić się w swojej własnej rozkoszy. A ja (jak uświadomiłem sobie chwilę później, gdy na oślep schwycił moje przyrodzenie w zdecydowanym uścisku i powietrze samo z siebie opuściło moje usta, wypchnięte jednym tchnieniem przez zęby) miałem mu to umożliwić.
Kolejny pocałunek wyszedł całkowicie spontanicznie. Mocny, wysysający oddech z jego ust, a jednocześnie niezbyt brutalny, bo zbyt ostrym zagraniem poraniłbym mu całe wargi. Ale najwyraźniej nie podobało mu się to — następne zetknięcie naszych ust bardziej przypominało ten pierwszy kontakt — trochę tak jakby całować kamienny posąg, żadnej żywej reakcji i pozostało mi tylko ześlizgnąć się w inne rejony jego ciała.
Językiem zsunąłem się na jego żuchwę, tworząc na jasnej skórze mokrą ścieżkę ze śliny, która prowadziła przez jego szyję do pewnego łaknącego uwagi punktu na jego klatce piersiowej.
Nie wiedziałem, że facet może mieć aż tak wrażliwe sutki! Na początku sam dotyk, a później delikatne podrażnienie spowodowało, że wygiął plecy w prawie idealny łuk, a drżące mięśnie na jego nodze po mojej lewej stronie, stężały na chwilę. Oddech gorący i urywany pieścił moją skórę w zgięciu między szyją a obojczykiem, a potem znalazły się tam jego zęby tłumiące jego zadowolony krzyk.
 Jeszcze jedno pociągnięcie palcami po jego członku...
Odrzucił głowę do tyłu, a włosy w kompletnym nieładzie spadły mu na czoło — moja dłoń była pełna jego ciepłego, białawego nasienia.
Wytarłem ją o pogniecione prześcieradło na moim materacu.
Odgarnął z twarzy swoje ciemne włosy, odkrywając policzki z wyraźnymi rumieńcami na kościach jarzmowych.
O kurwa…
Jego ciężki oddech zagrał w okolicy mojego krocza.
Sasuke, genialny wychowanek Orochimaru, jest jak się okazało utalentowany nie tylko w kwestii technik ninjutsu, ale także w bardziej aluzyjnej strefie erotycznej. Bardzo, bardzo utalentowany. Wilgotnie gorące wnętrze jego ust, ciekawski koniuszek języka wędrujący po moim prąciu, dźwięki otoczenia, które stawały się coraz bardziej przytłumione.
Księżyc świecił mu prosto w twarz, tworząc ciekawe cienie na jego wklęsłych od nieśpiesznego, mocnego ssania policzkach. Pragnąłem szarpnąć biodrami tak, aby nie tylko sam czubek mojego penisa znajdował się w jego cudownych ustach, ale jego całość.
Nim zdążyłem cokolwiek przedsięwziąć, oprócz szybkiego oddychania i kilku innych, głośniejszych i bardziej zawstydzających dźwięków, on pozostawił mnie czerwonego od napięcia, mokrego od śliny i śluzu. Moje pole widzenia przyciemniło się na bokach i wyraźnie widziałem tylko zbliżającą się do mnie twarz Sasuke.
 Suigetsu, zróbmy to.
Powiedział mi do ucha, chuchając w nie prawie że ognistym oddechem. Głos miał zachrypnięty od podniecenia, a ciało idealnie piękne i foremne. Zresztą, po tym co już zaczęliśmy robić, a czego Sasuke nie chciał skończyć, wypadałoby mi sfinalizować to inaczej niż swoją własną ręką. Ponaglając mnie, jego wścibski język zawędrował do tego samego ucha, w które jeszcze przed sekundą szeptał.
Nie mogłem, nie potrafiłem i nie chciałem odmawiać.
 Naturalnie, że to zrobimy, Sasuke. — Rozchyliłem nogi Sasuke i po odnalezieniu drogi między jego pośladkami o niezwykle apetycznym kształcie, wszedłem w niego szybkim, silnym ruchem bioder.
Mięśnie natychmiast zacisnęły się protestująco wokół mojego penisa — jęknął bardziej z bólu i zaskoczenia niż z przyjemności. Impet dosłownie wbił go w materac, rozrzucając włosy na bieli pomiętego posłania.
Ale co tam, pomyślałem wtedy, jeżeli po tym mnie zabije, nie chcę żałować, że podczas ostatniego seksu w moim życiu nie miałem orgazmu z najwyższej półki. No i dodatkowo, to Sasuke sam się o to prosił.
Pchnąłem, zaciskając palce na subtelnych krzywiznach jego pośladków. W pokoju rozległ się cichy, urywany jęk Sasuke.
Słysząc to, zacząłem w niego wchodzić coraz szybciej i głębiej, nie dając mu ani chwili wytchnienia. Gorąca miękkość jego wnętrza, zaciskająca się na mnie ciasną obręczą w rytmie przeciwstawnym do tego, którym moje ruchy próbowały sobie podporządkować jego ciało.
 Sasuke...
Przylegał tak idealnie jak druga skóra — rozgrzana od ciągłego, przyjemnego tarcia.
 Cz... czego? Przyłóż się do roboty, bo pomyślę... że nawet pierdolić dobrze nie potrafisz.
Cięty język Sasuke. I klimat diabli wzięli.
 Nic, po prostu jak tak patrzę na twoje nagie ciało, to jestem pewien, że w burdelach miałbyś naprawdę dużo klientów... hehe.
Sasuke przewrócił oczami:
 Powinienem cię zabić. Możesz być pewny, że jak już skończę z Itachim, będziesz… umhh… w kolejceee!
Krzyknął spazmatycznie i szarpnął się w moim uścisku. Ręką sięgnął do swojego członka, a po chwili na swoim brzuchu i częściowo moim torsie rozlał lepką, mokrą spermę, spływającą ciepłą strużką w dół jego podbrzusza.
Moje ruchy jeszcze przyspieszyły, wypełniając go moją twardością do końca. Szybciej i szybciej...
Powietrze stało się dziwnie duszne i z trudem wchodziło do moich płuc. Nie słyszałem już niczego, tylko bicie mojego serca, ogarniające wszystko głośnym, równym pulsem... Zaciśnięcie się palców na jego biodrach — prawdopodobnie przeze mnie miał później siniaki — białe rozbłyski pod moimi powiekami i zupełnie niezależna od woli eksplozja wprost w jego wnętrze. Sapnąłem, przygniatając go moim spoconym, nasyconym ciałem i próbując dojść do siebie po tym wszystkim.
Było nieźle, pomyślałem, spoglądając na zmrużone oczy Sasuke nakryte jego dłonią.
Nagle zachciałem go pocałować, a że zwykle staram się dostać to co chcę — spróbowałem.
Położenie moich warg na jego czerwonych ustach i próba urzeczywistnienia mojego pragnienia, ostrożne wsunięcie języka między jego miękkie, gorące wargi i chętna, ale bardzo krótka reakcja.
 Suigetsu —  odezwał się po dłuższej chwili, gdy już zaczynałem zasypiać, nadal leżąc na nim. — Wyjmij go, chcę się wykąpać.
Obserwowałem jak Sasuke zdecydowanie i bezlitośnie (dla siebie, choć jakoś mnie też nieprzyjemnie się zrobiło na ten widok, ostatecznie byłem cholernie zmęczony — no i był pieprzony środek nocy!) szybko wstaje z posłania i lekko się zataczając idzie na korytarz do wspólnej łazienki wszystkich gości na tym piętrze.
O, wziął to swoje ciemne kimono do spania, a myślałem że będzie chodził na golasa po całym pensjonacie. No cóż, JA się naoglądałem, a jeśli inni nie to, cóż, ich strata. Chociaż może powinienem mu zrobić zdjęcia i rankiem jakieś z nich pokazać Karin. W ten sposób pewnie zeszłaby na zawał serca, a ja miałbym jeden problem z głowy… Nie pomyślałem o tym wcześniej, a jak teraz mu to zaproponuję, to sklepie mnie tak, że zasnę nie tylko do czasu aż zadzwoni ten obrzydliwie różowy budzik Juugo w kształcie prosiaczka (czyli mniej więcej do rana), ale snem wiecznym.
W sumie to też pasowałoby mi się wykąpać. Nie byłby to taki głupi pomysł, zważywszy na to, że spociłem się i kwiatkami na pewno nie pachnę. No i cały mój futon też pasowałoby nieco ogarnąć, bo rano Karin zacznie sobie wymyślać bogowie wiedzą wie jakie rzeczy na temat jakiejś ostrej sesji masturbacyjnej niedorosłych chłopców, którzy nie radzą sobie z popędem seksualnym i przez to… No i tak dalej, i tak dalej, nikt tak właściwie nie chciałby słuchać, co ta cholera ma do powiedzenia, nie? A do powiedzenia miałaby raczej wiele, na przykład jeśli zauważy tę wielką, mokrą plamę na środku prześcieradła.
Heh, taki facet jak ja nie ma lekko, nie ma co. Ciekawe czy można to wszystko dopisać pod kategorię gwałtu? Czy to było napastowanie seksualne? Czy na moim życiu już zawsze będzie ciążyć piętno uprawiania seksu z Sasuke? Czy będę kiedyś normalny? Czy powinienem udać się do psychiatry? Czy ja prowadzę myślowy monolog z samym sobą? Czy monologi można prowadzić z kimkolwiek? Czy dostanę prezent na gwiazdkę?
Ummmh…
Odgłos prysznica ucichł za cienką ścianą, a drzwi po raz kolejny zasunęły się za Sasuke. Tym razem był w idealnie ułożonym kimonie i tak dziwnie zwyczajnie położył się do łóżka. Swojego — warto zaznaczyć.
I nawet nie spojrzał się w moją stronę, nie mówiąc już o takim jakby zwyczajowym (a przynajmniej zwyczajowym u moich poprzednich partnerek) „Sui-chan! Byłeś taki cudowny!” i obowiązkowym całusie w policzek. A on, Och-Zawsze-Jestem-Taki-Opanowany-No-Spójrzcie-Tylko-Sasuke-Uchiha, tak zwyczajnie poszedł spać!
Niech go szlag trafi, jeśli to mnie trochę wkurzyło!
Wściekle nakryłem się skopanym kocem i również się położyłem. Myciem będę martwił się później. Najlepiej rano. Albo popołudniu. Albo ktoś inny za mnie posprząta.
Albo nie.
No i wstałem, zbierając prześcieradło w jedną kupkę.
Jednak mogłem zrobić mu te zdjęcia, byłaby z tego jakaś wymierna korzyść, a nie takie… coś.
Chociaż… No, po prostu zrobiłem mu łaskę, no nie? Niech zna moje dobre serce!
Usłyszałem jego spokojny senny oddech wśród odgłosów wydawanych przez Karin i Juugo i przez myśl przemknęło mi pytanie, czy teraz też jest taki gorący jak przedtem. I czy, tak jak wtedy, byłby zdolny doprowadzić moją krew i myśli do wrzenia?
Argh! Chyba mnie pojebało już do cholernego końca!!!

1 komentarz:

  1. showed:
    "No... coś tu trzeba naskrobać :)
    Znowu było fajnie, chyba mądrze wybrałaś profil human zamiast mat-fiz, bo dobrze piszesz . Jedyny minus - czemu tak długo kazałaś czekać na news! ;[
    xoxo

    ~showed, 2010-02-01 09:42"

    kasica:
    "całkiem niezłe... Fajnie sie czytało, tylko miałam wrażenie, że wszystko jakoś tak wolno idzie - nie mam pojecia dlaczego ;) Poza tym pierwszy raz widze taki pairing, wiesz? Poza tym, czy Suigetsu nie ma troche klopotów z psychiką po całym zajściu z Sasuke? ;D Fajnie wyszło i czekam na nexta
    Weny życzę :*
    PS
    Na śmierć zapomniałam! Twoje poprzednie opo też przeczytałam i musze przyznać, że podobało mi równie bardzo. Było takie klimatyczne wiesz, praktycznie moglam odczuc cala atmosfere tamtej nocy. Tylko skonczylo sie tak szybko i smutno ;(

    ~kasica, 2010-02-03 22:21"

    mechalice@kasica:
    "To że mimo wszystko akcja jest wolna, to zasługa mojego stylu pisania - od jakiegoś czasu staram się to jakoś zdynamizować, ale postępy idą mi powoli ;) Myślę, że to wina tego, że piszę zbyt długie opisy i przez to wydarzenia gubią się trochę w natłoku tych różnych określeń...
    Ech, SuiSasu raczej jest mało popularne w polskim fandomie, w zagranicznym też niezbyt - wszystko ginie w tłumie SasuNaru i KakaIru (które to pary również lubię ;D).
    Czy Suigetsu ma problemy z głową? Uch, ciężko stwierdzić ;) Może troszeczkę myśli mu się plączą, bo nie wie, co ma o tym sądzić. Ale żeby od razu problemy psychiczne? XD Bez przesady, nie może być z nim aż tak źle ;)
    Dziękuję za miłe słowa ;) i pozdrawiam,
    mechalice

    mechalice, 2010-02-04 17:41"

    OdpowiedzUsuń